Przez wiele lat Iolanda Gigliotti, bo tak naprawdę nazywała się Dalida była wzorem dla kobiet i ucieleśnieniem marzeń wielu panów. Fanki chciały ubierać się jak ona, mężczyźni pragnęli mieć u swego boku ukochaną, która choć trochę przypomina piosenkarkę. Ona sama do końca pozostała skromna i miała dystans do kariery, która dała jej sławę, ale nie zapewniła szczęścia. Dla artystki nie istniało szczęście bez miłości.
Łabędź ściąga okulary
Dalida przyszła na świat 17 stycznia 1933 roku w stolicy Egiptu. Jej rodzice byli imigrantami z Włoch, którzy przed laty osiedlili się w biednej części Kairu. Choć dzieciństwo Iolandy nie obfitowało w dostatki, dziewczynka miała szczęśliwe dzieciństwo. Jej zmartwieniem była jednak wada wzroku, przez którą musiała nosić bardzo grube okulary, które nie przysparza jej popularności w szkole.
Szczęście rodzinne nie trwało jednak długo. W 1940 ojciec Dalidy trafił do obozu, z którego wrócił kilka lat później pokiereszowany psychicznie i fizycznie. Wkrótce potem umarł. Dla kilkunastoletniej Iolandy był to cios, który wpłynął na jej związki z mężczyznami.
Tuż po szkole średniej Iolanda skupiła się na zarabianiu pieniędzy. Przyszła gwiazda nie gardziła zatrudnieniem się jako stenopistka czy modelka w zakładzie krawieckim. Cel? Operacja oczu i pozbycie się obrzydliwych okularów. Gdy dziewczyna odzyskała dobry wzrok, zgłosiła się do konkursu miss. W 1954 Dalida została uznana za najpiękniejszą kobietę w Egipcie, co otworzyło jej drzwi do kariery filmowej nad Nilem. Artystka zagrała w tym czasie w kilku produkcjach, była także brana pod uwagę jako dublerka Rity Hayworth (przegrała ostatecznie z późniejszą Alexis z „Dynastii”), ale jej ambicje sięgały dalej. Gwiazdkę 1954 roku spędziła już w miniaturowym mieszkaniu w Paryżu. Metraż jej nie przeszkadzał, najważniejsze, że była u siebie.
„Bez męża będziesz nikim”
Początki Dalidy we Francji były ciężkie. Pieniądze zarobione w Egipcie szybko topniały, a koszty utrzymania w Paryżu były znacznie wyższe niż w Kairze. Co prawda artystka miała wykupiony bilet powrotny, ale nie chcąc przyznać się do porażki, próbowała swoich sił w kabaretach. Brała też udział w konkursach wokalnych. Podczas jednego z nich spotkała scenarzystę, który doradził jej zmianę pseudonimu. Zamiast dotychczasowej Dalili, Iolanda przeistoczyła się w Dalidę. Nowe imię przyniosło jej sukces.
Wkrótce potem poznała Eddiego Barclaya, szefa wytwórni Barclay Records, a także Luciena Morisse'a, szefa radia France 1. Dalida wpadła w oko temu drugiemu, który widział w Egipcjance materiał na gwiazdę i... kochankę. Miał bowiem żonę, którą niekoniecznie chciał zostawić. Piosenkarka wykorzystała swoją szansę, pisali dla niej najbardziej znani tekściarze. Jej piosenki zyskały coraz większą popularność, a po kilku latach znajomości para wzięła ślub. Małżeństwo nie przetrwało jednak próby czasu. Para ciągle się kłóciła, ale koniec małżeństwa nastąpił, gdy Dalida poznała Jeana Sobieskiego, malarza grywającego w marnych spaghetti westernach.
Niemal wszyscy fani i dziennikarze wieszczyli jej koniec kariery. Morisse był nie tylko mężem, ale i menadżerem, twórcą jej imperium. Fanom trudno było zaakceptować, że uwiodła czyjegoś męża. To, że zostawiła go dla innego mężczyzny, w latach 60. było skandalem. Związek z Jeanem nie przetrwał, Dalida udowodniła jednak, że talent obroni się sam, nie potrzeba do niego męża. To po rozwodzie powstały jej największe hity. Były mąż został za to jej bliskim przyjacielem.
Ciao moja miłości
Gdy w 1966 roku Dalida pojechała do San Remo na tamtejszy festiwal, była już gwiazdą i co istotne – zakochaną. Tego samego roku piosenkarka poznała włoskiego poetę Luigiego Tenco, w którym zadurzyła się od pierwszego wejrzenia. Autor „Ciao amore, ciao” zaśpiewał na festiwalu tę samą piosenkę co jego narzeczona, ale według publiczności wypadł gorzej. Sukces przypadł w udziale jedynie Dalidzie.
Tenco nie mógł znieść upokorzenia. W pokoju hotelowym popełnił samobójstwo. Wkrótce potem Dalida próbowała także odebrać sobie życie. Uratowała ją obsługa hotelowa.
Pocieszeniem po odejściu Luigiego był romans z 12-lat młodszym studentem Lucio. Dalida traktowała to jako przelotną znajomość. Jednak romans okazał się mieć znacznie większy wpływ na jej późniejsze życie. Dalida zaszła z Luciem w ciążę. Uznała, że aborcja będzie najlepszym wyjściem, jednak podczas zabiegu lekarz uszkodził jajowody. Okazało się, że piosenkarka nigdy nie będzie mogła mieć dzieci.
Biała dama
Po próbie samobójczej Dalida zmieniła się, przewartościowała swoje życie. Zaczęła więcej czytać, interesować się filozofią i hinduizmem. Pod wpływem nauk Arnauda Desjardinsa, autora ''Dróg mądrości'' zmienia swój sceniczny wizerunek. Zamiast kusych, cekinowych kreacji pojawiły się proste białe sukienki. Mocny makijaż zastąpił uśmiech. Opowieści o miłości wyśpiewywanej przez artystkę zyskały nowy wymiar. W twórczości Dalidy pojawiły się także teksty o śmierci i bólu. Artystka bardzo przeżyła samobójczą śmierć swojego pierwszego męża, z którym pozostawała w przyjacielskich stosunkach.
Materiału do utworów nie brakowało Dalidzie także po tym, jak poznała kolejną swoją miłość. W latach 70. u jej boku pojawił się Richard Chanfray. Ten zawadiaka wprowadził do jej życia wiele chaosu, ale i radości. Biografowie Dalidy podkreślali, że choć związek dwójki tak różnych ludzi nie był idealny, dekada spędzona z Richardem była chyba najszczęśliwsza w jej życiu.
Choć i tu nie zabrakło zazdrości. Dalida całe życie otaczała się partnerami, którzy chcieli osiągnąć podobny sukces jak ona. A to nie było łatwe, bo Dalida niemal wszystkiego czego się nie dotykała zamieniała w złoto.
Na przełomie lat 70. i 80. dama francuskiej piosenki skierowała się ku disco i także osiągnęła sukces. Jej muzyka łączyła pokolenia. Starsze utwory uwielbiały babki i matki, nowsze – córki i... prezydent Francji Mitterand, który był jej oddanym fanem.
Nie ma miłości, jest samotność
Po ponad 10 latach życia z Richardem, Dalida rozstała się z partnerem. Na początku lat 80. bulwarówki stały się jeszcze bardziej agresywne i z chęcią opisywały kulisy końca związku Dalidy. Niedługo po rozstaniu Richard popełnił samobójstwo. Trzeci jej ukochany odebrał sobie życie.
Dalida niechętnie mówiła o tym w wywiadach. Artystka wycofała się, ale nadal tworzyła piosenki. Utwory o miłości zostały wyparte przez teksty o samotności, strachu i śmierci. O tym opowiada jedna z ostatnich jej piosenek - ''Mourir sur scene''.
Przyjdź, ale nie przychodź gdy jestem sama / Gdy kurtyna opadnie pewnego dnia / Chcę, żeby spadła za mną / Ludzie wybrali, jak ma wyglądać moje życie /Ja chcę wybrać moją śmierć.
Wybrała 3 maja 1987. ''Życie jest nie do zniesienia, wybaczcie, D.'' - napisała w liściku pożegnalnym.
aneta.niezgoda@polskapress.pl