Przez wiele lat kobiety na całym świecie utożsamiały się z bohaterkami „Seksu w wielkim mieście”, które biegały po mieście w luksusowych szpilkach i umawiały się z kim tylko miały ochotę, z nadzieją (bardziej lub mniej ukrytą), że czeka na nie wielka miłość. To, co dla kobiet 40 plus jest dziełem kultowym, dla pokolenia milenialsów było jedynie zabawne. Panie urodzone w drugiej połowie lat 80. i później musiały poczekać na przełom. Do czasu aż stacja HBO, ta sama która wypromowała przygody Carrie Bradshaw i jej koleżanek, pokazała nowy serial „Girls”. Jej twórcą a zarazem odtwórczynią jednej z głównych rol jest Lena Dunham.
Girls Just Want To Have Fun
„Girls” miało być w zamyśle serialem o prawdziwych problemach pokolenia, którego nikt nie rozumie, które odczuwało ogromną presję bycia "'kimś". Podczas gdy starsze serialowe koleżanki mówiły, że można wszystko, dziewczyny zmagały się z bagażem, że muszą wszystko.
Gdy zaledwie 24-letnia Lena z gotowym scenariuszem skontaktowała się z Juddem Apatowem, znanym producentem i reżyserem ten od razu przyjął jej propozycję. Lena miała nie tylko ogromny talent i dar przekonywania, ale przede wszystkim mogła pochwalić się filmem „Mebelki”, w którym zagrała razem z Jemimą Kirke, którą szybko zaangażowała do kolejnego projektu, o którym pisała.
Lena początkowo w dużej mierze bazowała na swoich doświadczeniach. Wspomniana Jemima Kirke, która wcieliła się uzależnioną od narkotyków i alkoholu Jessę nawet nie musiała iść na casting. To jej biografia posłużyła przyjaciółki do stworzenia tej roli. Także główna bohaterka Hannah Horvath miała wiele cech samej aktorki. Tak jak ona była pod opieką psychiatry, brała tony psychotropów i miała słabość do nieciekawych facetów. Obie były ekscentryczne, lubiły paradować nago i zawsze mówiły co myślą.
Lena tak mocno scaliła się z postacią Hannah, że dla wielu „Girls” to opowieść o życiu Leny i jej przyjaciółek. Aktorka musiała wielokrotnie tłumaczyć prasie, że jej życie jest inne, mniej ciekawe, bardziej szczęśliwe.
Wideo: Associated Press [marzec 2017]
Who's That Girl?
Aktorka przyszła na świat w rodzinie artystów z Nowego Jorku. Jej matka Laurie Simmons od małego zabierała swoje córki na wiece i spotkania feministek. Dla Leny jej piękna, szczupła i wykształcona matka, która nigdy nie musiała martwić się o pieniądze była niedoścignionym wzorem, co widać po tym, jak ją sportretowała w „Mebelkach”.
Lena czuła, że nigdy nie dorówna matce, nigdy nie będzie tak pewna siebie i spełniona. Podobnie jak setki jej koleżanki czuła ogromną presję, by coś osiągnąć, by nie być jedynie „dobrze zapowiadającą się”. To dlatego serial zyskał tak ogromną popularność wśród milenialsów. Pokazał bowiem to, czego nie rozumieli nasi rodzice – że z ogromnymi możliwościami wiąże się ogromna presja.
Scenarzystka mierzyła się z nią od dziecka. Amerykanka chodzi na terapię od 8 roku życia. Nie wyobraża sobie życia bez psychotropów. "Dzwoniłam do swojej terapeutki z plaż, samochodów przekraczających dozwoloną prędkość, schowana za śmietnikiem" - pisze w swojej książce „Nie taka dziewczyna”, która wzbudziła ogromne kontrowersje. Biografia 28-latki? Dla Leny nie ma w tym nic dziwnego, zbierała historie do niej od wielu lat.
Jedna z najbardziej kontrowersyjnych to ta, w której opisała, że jako 7-latka chciała zobaczyć, czy wagina jej siostry jest taka sama jak jej, więc zajrzała pod spódnicę. Napisała żartem, że czasem czuła się jak "seksualny prześladowca goniący swoją ofiarę po przedmieściach". Jej wypowiedź przytaczały niemal wszystkie portale. Lenie oberwało się zarówno od prawicowych, jak i feministycznych środowisk, które pisały, że tylko udaje feministkę, by być bardziej popularną.
Nie po raz pierwszy zresztą.
Body/ Ciało
W książce artystka przyznała także, że została zgwałcona, choć na początku wcale tak tego nie odebrała. „Byłam pijana, myślałam, że to był po prostu ostry seks, a ja byłam nieprzytomna”. Aktorka opowiadała znajomym tę historię w formie żartu, próbując ukryć ból.
I w tym przypadku artystka została skrytykowana, że nie podchodzi poważnie do tematu gwałtu, mimo że wielokrotnie wspierała ofiary molestowania i krytykowała łagodne wyroki dla przestępców seksualnych.
- Za długo żyłam z tego powodu w strachu i wstydzie. Nie czuję już tego, ale nie z powodu pracy, fajnego chłopaka czy feminizmu. To nie pomogło. Pomogło to, że wreszcie opowiedziałam swoją historię – komentowała artystka.
Lena jest jednak największą ofiarą swojego poczucia humoru. To, co świetnie sprawdzało się w serialu, w prawdziwym życiu budzi czasami niechęć, a Lena lubi prowokować. Jest świetnym celem – sprośna, bezczelna i pyskata.
Jednym z tematów, któremu poświęca wiele uwagi, jest promowanie przez media „idealnego ciała”. Amerykanka zawsze miała pełniejszą figurę, którą uwielbiała pokazywać. Lata temu, w swoim pierwszym filmiku, który opublikowała na You Tubie staje pod fontanną, rozbiera się do bielizny i myje głowę. Wideo obejrzały miliony osób, wielu otwarcie obrzucało ją błotem.
- Kobiece ciało budzi w ludziach wiele lęków, ale też nienawiści, więc jeśli mają okazję to wyrazić, to wyrażają. Chciałabym wierzyć, że wszyscy jesteśmy dobrzy, ale ogrom nienawiści wylewanej codziennie na kobiety w internecie jest niewyobrażalny. Mam nadzieję, że kobiety, które tworzą, piszą, reżyserują, i te, które sprzeciwiają się mizoginii, cyberprzemocy, przyczynią się do zatrzymania tego zjawiska. W sumie dobrze się złożyło, że przytrafiło mi się to na początku, bo przygotowało mnie na to, co zdarzyło się późnej – mówiła w rozmowie z magazynem Elle.
Kilka lat temu aktorka wystąpiła na okładce amerykańskiego Vogue'a. Zdjęcie zostało lekko wyretuszowane, za co na pisarkę poleciały gromy. „Tak naprawdę jesteś dużo brzydsza” - to jeden z najbardziej łagodnych.
Negatywne komentarze pojawiały się też po niemal każdym odcinku „Girls”. Powód? Ciało Leny, które nagie „atakowało” widzów co epizod. Artystka zawsze jednak ceniła wyżej potrzebę „wyrażenia siebie” niż przypodobania się krytykom (co jest symptomatyczne według niej do całego pokolenia).
„Może jestem głosem pokolenia, w każdym razie jestem jakimś głosem, jakiegoś pokolenia”
To zdanie, które w serialu wypowiedziała główna bohaterka przylgnęło do niej na lata. Choć na początku serialu rzeczywiście życie Hannah z „Girls” przypominało nieco życiorys Leny, o tyle szybko okazało się, że scenarzystka jest bardziej obserwatorem niż skandalistką. Nie chodzi rozebrana po Nowym Jorku, jest w szczęśliwym związku. Chociaż droga do udanej relacji nie była prosta.
"Byłam strasznie grubą nastolatką, tony tłuszczu, naprawdę, pokażę ci zdjęcie" albo: "Przepraszam, że mam taki metaliczny oddech. To moje lekarstwa. Biorę, ile się da – to tylko niektóre próby „bajerowania”, którymi popisuje się w książce Lena.
Pisarka przyznaje, że nie spodziewała się, że zdanie, które w serialu wypowiada naćpana bohaterka, zostanie jej przypisane. Ona prywatnie nie chce nikomu niczego narzucać, po prostu mówi co myśli, a że jest pytana o niemal wszystko, przez lata szczerze mówiła, co jej leży na sercu, szczególnie o prawach kobiet. Prasa lubi podchwycać jej bardziej kontrowersyjne wypowiedzi (jak ta, że "żałuje że nie miała aborcji) pomijając często to, co próbuje przekazać na poważnie.
„ Jestem osobą, której nie obchodzi prawie nic, ale która jednocześnie ma opinię na każdy temat” - to kolejne zdanie (pochodzące z 5. sezonu serialu „Girls”) , które według prasy charakteryzuje nie tylko Lenę, ale i całe pokolenie.
Ona sama ma trochę inne zdanie.
- Coraz ważniejsze staje się dla mnie mówienie o problemach donioślejszych niż moje własne. Korzystam z tego, że poprzez serial i książkę mogę mówić o sprawach, które uważam za ważne. Gdy mam coś do powiedzenia, to mówię, gdy nie mam – milczę – przyznała w rozmowie z "Wysokimi Obcasami".
Lena dalej pisze książki i przygotowuje scenariusz. Artystka pytana o to, o czym tak naprawdę opowiada”Girls” przytoczyła cytat z książki pierwszej naczelnej „Cosmopolitan” Helen Gurley Brown "Kobietą się nie rodzisz, kobietą się robisz, to jest o tym czasie pomiędzy”. Serial HBO po 6. sezonach właśnie miał swój finał. Może teraz przyjdzie czas na opowieść o kobietach.