"Do spełniania marzeń wystarczy odrobina odwagi". Tak we Wrocławiu powstał second hand na kółkach

Kinga Mierzwiak
Fridom Clothes i jego założycielka, Agnieszka Katyńska
Fridom Clothes i jego założycielka, Agnieszka Katyńska Paweł Relikowski, Polska Press
"Pod koniec dnia możemy znieść znacznie więcej, niż myślimy, że możemy" - to słowa Fridy Kahlo, meksykańskiej malarki, która swoje słabości przekuwała w siłę i moc do twórczego działania. I to właśnie Frida widnieje na przyczepie, która stanęła na wyspie Tamka we Wrocławiu. Dodać należy, że to przyczepa absolutnie wyjątkowa...

Nie jest to kolejny food truck, jakich wiele w ostatnim czasie, a second hand na kółkach. Surrealistyczne obrazy i wizerunek Fridy Kahlo zdradzają, że w środku może być równie magicznie. Nie mylę się. Zasłona z wizerunkiem Fridy, lustro oplecione grubym sznurem, biurko z kawałka nierówno wyciętego drewna i kilkadziesiąt, jeśli nie więcej kolorowych ubrań na wieszakach.

"A miałam wszystko spalić..."

- Przez siedem lat prowadziłam sklep z odzieżą używaną, Kokoroko Styl. Koszty prowadzenia takiej działalności były tak ogromne, że to mnie przerosło. Wpadłam w tarapaty. Wróciłam do swojego zawodu pedagoga specjalnego, a jednocześnie chciałam znaleźć odskocznię, dzięki której pogodzę pracę z moją pasją, czyli z modą. Wypłaciłam prawie wszystkie pieniądze z konta, zostało 63 grosze. I kupiłam przyczepę - wspomina Agnieszka Katyńska. - Gdybym miała więcej pieniędzy, to byłby to kamper. Dziś wiem, że najważniejsze jest to, żeby zacząć. Czasem można zacząć od małej rzeczy, potem można to rozwijać. Wystarczy tylko zrobić pierwszy krok. Ja jestem wolnym ptakiem i takie osoby najpierw robią, a potem się boją. Ja zaczęłam się bać dopiero wtedy, gdy kupiłam przyczepę.

Bo to był dopiero początek. Trzeba było zorganizować wszystkie potrzebne dokumenty, przemalować ją (przyczepę malował Filip "Skont" Niziołek, twórca wielu wrocławskich murali), zerwać środek i odnowić wnętrze i przede wszystkim znaleźć miejsce, w którym można by zacumować. To ostatnie okazało się największym wyzwaniem. Agnieszka Katyńska pisała nawet do prezydenta Jacka Sutryka z prośbą o pomoc.

Dalsza część tekstu pod zdjęciem

Fridom Clothes i jego założycielka, Agnieszka Katyńska
Fridom Clothes i jego założycielka, Agnieszka Katyńska Paweł Relikowski, Polska Press

- Był moment, kiedy stojąc w przyczepie, zapaliłam zapałkę i pomyślałam: mam dość. Mogę cię spalić, będę mieć to z głowy, będę mieć spokój. Ale w tym samym dniu zadzwonił znajomy i mówi: odezwij się do Tomka z Tamki, on ceni takich freaków. To był znak, że mam się nie poddawać, że jeszcze nie wszystko stracone. Napisałam do Tomka Wódkiewicza (znanego w środowisku muzycznym jako Horsy - przyp. red.), i po 10 minutach dostałam odpowiedź: jasne, przyjeżdżaj - opowiada Agnieszka Katyńska, matka Fridy.

Lumpeks czy second hand?

Tak powstał lumpeks na kółkach - Fridom Clothes, zwany też po prostu Fridą. Zaraz. Lumpeks czy second hand? Czy słowo lumpeks jest obraźliwe? Przecież mówi się czasem: "ubierasz się jak lump" - pytam.

- Dla mnie nie jest. Ale wolę słowo "second hand' albo zwrot "rzeczy z odzysku". Bo rzeczywiście, słowo lumpeks może mieć negatywne konotacje. W Polsce w ogóle utarło się takie przekonanie, że lumpeks to coś gorszego, rzeczy drugiej kategorii. Natomiast jest coś takiego, że jeśli moi klienci mówią: "a, kupiłam bluzkę w lumpeksie", to wtedy mnie to boli. Bo wiem, ile wysiłku włożyłam w staranną selekcję rzeczy. Bo żeby znaleźć rzecz od Marccaina, muszę poprzewracać sto, może więcej wieszaków w innym second handzie - opowiada Agnieszka Katyńska i przekonuje, że second handy przeszły reinkarnację.

Dalsza część tekstu pod zdjęciem

Fridom Clothes i jego założycielka, Agnieszka Katyńska
Fridom Clothes i jego założycielka, Agnieszka Katyńska Paweł Relikowski, Polska Press

To już nie są "kiloshopy" z rzeczami na wagę ani tez komisy, z których dociera do nas zapach starych, zużytych ubrań i chemii, jakiej je poddano, by móc wprowadzić je znowu do obiegu. To sklepy z rzeczami znanych marek, ale w niższej cenie.

I tak na przykład we Fridom Clothes możemy znaleźć ubrania od Hugo Bossa, Deni Cler, Marccaina czy Armaniego.

- Ta bluzka jest wykonana z dobrej jakości lnu, ponadto wysadzana jest naturalnymi kamieniami. To Armani. Kosztowałaby zapewne z 500 złotych, u mnie można ją kupić za 75 zł -dodaje Katyńska - Zauważmy, że te rzeczy, które teraz są na sklepowych wystawach krzyczą do nas, żebyśmy były cicho, żebyśmy były niewidoczne. Zwykle to są takie kolory, jak jasny róż, beż... W tym wyglądamy blado. Jakość bawełny też nie powala na kolana. Może to trochę bardziej kwestia polityczna. Kobiety przejmują teraz władzę, wychodzą na ulice, kiedy coś im się nie podoba. Walczymy o swoje, ale tak naprawdę patrząc na rzeczy, które są nam proponowane, ktoś chce to stłamsić. Kilka lat temu byłam zaangażowana w projekt, podczas którego miałam siedzieć na Rynku i obserwować kobiety, jak się noszą. Był wtedy modny kolor musztardowy. To specyficzny kolor, nie pasuje każdemu. Rynek wyglądał wtedy jak jedna wielka jajecznica, bo wszystkie kobiety były w tym samym, miodowym kolorze.

Jedwab z second handu

Second handy to zatem alternatywa. Tu nie ma powtarzalności, przeciwnie - jest oryginalność. Nie ma możliwości, by trafić na tę samą sukienkę. Inna kwestia to jakość. Wbrew pozorom jest ona lepsza w second handach, a nie w sklepach z nową odzieżą.

- Nie chcę demonizować sieciówek. Ale kiedyś, będąc w Grecji, rozmawiałam z managerem dużej, międzynarodowej sieci. Powiedział mi, że managerowie z Polski, którzy przyjeżdżają, by wybierać tu nowe kolekcje, biorą tanie rzeczy, np. bawełnę trzeciego gatunku. Ja wybieram te rzeczy, które są dobrej jakości. Tu jest jedwab, kaszmir, pierwszej jakości bawełna - mówi Agnieszka Katyńska. - Materiał to jedno, drugie to identyfikacja z tym, w co się ubieramy. Dla mnie celem nie jest to, żeby opchnąć szmatę. Dla mnie celem jest rozmowa z tą kobietą. Jeżeli ona chce zmienić styl albo lubi czarne ubrania, to co się za tym kryje?

Dzisiaj Agnieszka Katyńska pomaga kobietom odnaleźć swój styl i poczucie pewności, bo modą wyrażamy siebie.

- Bałam się, żeby w wieku 80 lat nie powiedzieć: przebimbałam swoje życie, stłamsiłam w sobie marzenia i nie pozwoliłam im żyć - mówi Agnieszka Katyńska. - I dzisiaj, mając 39 lat, mogę ze spokojem powiedzieć, że nie ma takiego marzenia, które w sobie zdusiłam. Wiem, ile otworzenie Fridom Clothes kosztowało mnie łez, bólu i wyrwanych włosów z głowy. Ale Frida była moim wielkim pragnieniem i mimo lęku, trudności, długim poszukiwaniem odpowiedniego miejsca dla niej to wszystko się udało. Dziś czuję spokój i wolność.

Bo...

..."pod koniec dnia możemy znieść znacznie więcej, niż myślimy, że możemy".

Fridom Clothes i jego założycielka, Agnieszka Katyńska

"Do spełniania marzeń wystarczy odrobina odwagi". Tak we Wro...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Najważniejsze wiadomości z kraju i ze świata

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Komentarze 1

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

M
Marek B.
Witam, ujęła minie Pani historia, serdecznie Pani gratuluję wytrwałości, odwagi w dążeniu do realizacji marzenia, życzę sukcesów tych małych i dużych. Sam mam swoje marzenie jakim jest własny dom z wydzieloną pracownią dla mnie, i choć kosztuje to wiele wyrzeczeń każdy mały krok do przodu cieszy i wierzę że się uda, pozdrawiam.
Wróć na stronakobiet.pl Strona Kobiet