8 marca obchodzimy Międzynarodowy Dzień Kobiet. Dla ukraińskich kobiet ten dzień jest wyjątkowy ze względu na toczącą się wojnę. Część z nich przyjechała do Poznania w poszukiwaniu bezpieczeństwa. Jakie są ich historie? O czym marzą? Co chciałyby przekazać innym kobietom?
Są starsze i młodsze. Przyjechały same, z rodzinami lub koleżankami. Wszystkie uciekły przed wojną i strachem. Poszukują szczęścia i bezpieczeństwa. Mają zupełnie różne historie, ale łączy je jedno – pragną, by w ich kraju zapanował pokój.
Jana pochodzi z Charkowa. Julia z Doniecka. Obydwie przyjechały do Poznania i tutaj trzymają się razem. Stolica Wielkopolski na najbliższy czas stanie się ich domem. Nie wiedzą, jaka będzie ich przyszłość. Na razie skupiają się na tym, co dzieje się teraz, nie wybiegają naprzód z planami. Wojna pokazała im, że w każdej chwili wszystko może się zmienić.
Czego byśmy chciały najbardziej? By wojna się skończyła, żołnierze przestali strzelać, nasi bliscy nie umierali, a my, żebyśmy mogły wrócić do domu
– mówią Jana i Julia.
Najtrudniejsze decyzje
Halina pochodzi z Ukrainy. Mieszka i pracuje w Poznaniu od dwóch lat. Jej siostrzenica, Oksana, właśnie przyjechała do niej wraz z dziećmi. W jej przypadku Polska jest jedynie przystankiem w podróży. Docelowo chce wyjechać do Litwy, gdzie pracuje jej mąż.
Proszę sobie wyobrazić: druga w nocy. Alarm. Mieszkam w pięciopiętrowym bloku. W środku nocy trzeba wstać, ubrać małe dziecko i szybko schodzić do piwnicy. Liczy się czas. Dziecko płacze, chce spać, nie wie, co się dzieje, nie pozwala ubrać sobie kurtki
– wspomina Oksana.
Dodaje:
Wojna trwa jeden dzień, drugi, trzeci. Zaczynasz się zastanawiać, jak długo jeszcze – czy tydzień, czy może miesiąc? Musisz w końcu podjąć decyzję: zostajesz czy uciekasz?
Oksana pochodzi ze Sławuty. Jak podkreśla, dwadzieścia kilometrów od jej rodzinnej miejscowości jest część wojskowa. Dwa dni po ich wyjeździe zaczęły się tam ataki. Tutaj właściwie czuje się bezpiecznie, ale strach wciąż jej nie opuścił.
W Ukrainie została jeszcze nasza rodzina. Dwie siostry, dzieci, wnuki. Boli mnie serce, że tam wciąż są, ale nie chcą wyjeżdżać
– opowiada Halina.
Obie kobiety bardzo ciepło myślą o Polkach i Polakach, którzy nie tylko tak miło witają ukraińskich uchodźców w kraju, ale też pomagają im we wszystkim, dają niezbędne rzeczy, a nawet przyjmują do własnych domów, zapewniając nocleg.
Miałam jedzenie dla dzieci na podróż, ale były też takie osoby, które nie miały ze sobą żadnej kanapki. Czasem w ogóle nie mieli zbyt dużo rzeczy. Wolontariusze dawali wszystko, co potrzebne. Bardzo za to dziękujemy
– mówi Oksana.
Rozdzielone rodziny
W Poznaniu znalazła się także Anna. Dotarła tutaj ze swoją siostrą, mamą i babcią. Razem z nimi przyjechała też koleżanka jej mamy wraz z synem. Rodziny zostały rozdzielone, ponieważ mężczyźni nie mogli wyjechać, musieli zostać w kraju.
Jesteśmy bardzo przestraszone. Nasze domy są zniszczone, nasze miasta są zniszczone. Nie do końca wiemy, co robić, dokąd iść, co się wkrótce wydarzy
– zaznacza Anna.
Wierzy jednak, że wszystko będzie jeszcze dobrze, a ukraińskie rodziny i paczki przyjaciół będą znów razem. Takie też przesłanie chciałaby przekazać innym:
Chciałabym, by inne kobiety miały w sobie nadzieję, że ta wojna się skończy i będą mogły wrócić do domów, domów, które nie będą zniszczone. A przede wszystkim, by wierzyły, że zobaczą wkrótce swoich mężów, ojców i synów.
Podobne marzenia ma też Tania. Przyjechała tutaj z kilkuletnią córką do swojej mamy. Jak opowiada, podróż przebiegła spokojnie. Najbardziej zapamiętała z niej wolontariuszy, którzy na każdym kroku pomagali, dawali jedzenie i potrzebne rzeczy całkowicie za darmo. Dzięki nim czuła, że wjeżdża do bezpiecznego kraju.
Wydaję mi się, że teraz można marzyć przede wszystkim o bezpiecznym powrocie do domu w świecie, w którym nie ma wojny i nikt do nikogo nie strzela
– mówi Tania.
Katia i jej dzieci także musieli opuścić rodzinny Donieck. Na razie zostają w Polsce, ale nie wykluczają dalszej podróży na Zachód, pod uwagę biorą m.in. Hiszpanię. Najbardziej chcieliby jednak obrać inny kierunek swojej podróży – taki, który zaprowadzi ich z powrotem do domu.
Życzę sobie zakończenia wojny w Ukrainie i tego, by dla Rosjan była ona dużym niepowodzeniem
– dodaje Katia.
Wspólne marzenie wszystkich kobiet
Iwano-Frankiwsk to rodzinne miasto Miroslavy. Choć, jak sama podkreśla, ma już swoje lata, to jeszcze nigdy nie widziała, jak matki musiały uciekać z małymi dziećmi przed wojną. Dla niej to taki widok, który zapamięta do końca życia.
Przyjechałyśmy tutaj własnym samochodem z kilkoma jeszcze znajomymi
– wyjaśnia Miroslava.
Na pytanie o marzenia i życzenia chwilę się zastanawia:
A o czym można tutaj marzyć? Niech się tylko wojna skończy, a ludzie będą szczęśliwsi. Niczego więcej w życiu nie potrzeba.
Kobieta
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Wielki powrót Ireny Santor na salony! Wszyscy patrzyli tylko na nią | ZDJĘCIA
- Pogrzeb Jadwigi Barańskiej w USA. Poruszające sceny na cmentarzu | ZDJĘCIA
- Gojdź ocenił nową twarz Edyty Górniak. Wali prosto z mostu: "Niech zmieni lekarza!"
- Na górze paryski szyk, a na dole… Nie uwierzycie w to, jak Iza Kuna wyszła na ulicę!