Dramatyczny wypadek w Klenicy
Do dramatycznych zdarzeń doszło w piątek (16 kwietnia) w niewielkiej Klenicy w gminie Bojadła. – Przyjechaliśmy z Zielonej Góry z rodziną do babci na grilla. Tego dnia trochę padało, ale Michałek i Antoś i tak bawili się na podwórku przed domem – opowiada pan Marcin. – W pewnym momencie zobaczyliśmy, że jednego z chłopców nie widać. Od razu zaczęliśmy go szukać. No i wtedy babcia zauważyła, że wpadł do szamba. Dziś podejrzewamy, że stało się to przez kota...
Chłopiec został szybko wyciągnięty ze zbiornika, rozpoczęła się walka o jego życie. Rodzina od razu zadzwoniła do służb ratunkowych, a pani Andżelika sama rozpoczęła reanimację. Najpierw na miejscu pojawił się śmigłowiec Lekarzy Pogotowia
Ratunkowego, a zaraz potem strażacy z OSP w Klenicy.
"Michałek życie zawdzięcza pani doktor z LPR"
- Osobiście byłem w szoku w trakcie tych wydarzeń. Dlatego bardzo chciałbym podziękować panu Pawłowi Trojanowskiemu z OSP, który organizował na miejscu pomoc, sam nosił dla malucha kocyki, był niemal na każde zawołanie – twierdzi pan Marcin. I dodaje, że jeszcze większe brawa należą się pani doktor, która reanimowała dwulatka.
- Wiemy tylko, że ta drużyna ratownicza miała nr 15. Ale lekarka na miejscu dała z siebie wszystko, była zdeterminowana, aby za wszelką cenę uratować naszego malucha. Reanimowała go do skutku przez niemal godzinę. Chłopiec był wychłodzony, nawet jak łapał oddech, to zaraz znowu odchodził – tłumaczy nasz rozmówca.
I kontynuuje: - Pani doktor walczyła też o to, aby natychmiast znaleźć miejsce w jakimś szpitalu. W końcu padło na Poznań i tam Michałek został natychmiast przetransportowany śmigłowcem. Dziś mogę śmiało to powiedzieć: syn życie zawdzięcza pani doktor z LPR – podkreśla pan Marcin.
Trudny powrót do zdrowia…
Walka o życie chłopca nie zakończyła się jednak przewiezieniem dwulatka do placówki w Poznaniu. Tam pod okiem specjalistów został najpierw podłączony do ECMO (rodzaj protezy zastępującej pracę płuc lub serca), a później dwa tygodnie spędził jeszcze pod respiratorem.
WIDEO:
- Jego stan jest ciężki, Michałek wciąż ma np. specjalną dziurkę w szyjce, bo nie potrafi samodzielnie odkaszlnąć. Czasami się wybudza, ale jest wtedy zdezorientowany, nie potrafi złapać koncentracji. Był długo niedotleniony, dlatego wciąż czekamy na wyniki badań, czy i jakie zmiany zaszły w mózgu. Michałka czeka teraz bardzo ciężka rehabilitacja, wielu rzeczy będzie się uczył na nowo. Mam nadzieję, że pewnego dnia wróci do zdrowia – mów pan Marcin.
Zbiórka na rehabilitację dwulatka
Rodzina próbuje zorganizować sobie obecnie życie w obliczu wypadku chłopca. Pan Marcin cały czas pracuje, aby utrzymać bliskich, pani Andżelika niemal non stop czuwa przy Michałku, a jego 4-letnim bratem Antosiem zajmuje się babcia. Okazuje się, że szansą na sprawną rehabilitację jest przeniesienie dziecka do specjalistycznej placówki medycznej np. w Warszawie.
Aby choć w części pokryć związane z tym koszty, rodzina zamierza zorganizować zbiórkę. – Zgłosiliśmy się do Fundacji Avalon, która zbiera środki na leczenie – tłumaczy pani Andżelika. - Na razie jesteśmy na etapie załatwiania wszystkich formalności, mam nadzieję, że Michałek zostanie przyjęty. Wierzę, że gdy ruszy zbiórka, znajdą się ludzie o wielkim sercu, którzy pomogą nam w tych trudnych chwilach.
O rozpoczęciu zbiórki będziemy informowali na bieżąco. Jeżeli ktoś w inny sposób chciałby wesprzeć dwulatka, to kontakt z rodziną jest możliwy za pośrednictwem redakcji.