Alicja Znaniecka: Mam w sobie wielką energię!
Kategoria Seniorka
Pani Alicja Znaniecka to wulkan energii. Jak sama podkreśla - po zakończeniu kariery zawodowej rozpoczęła w swoim życiu nowy etap. Obecnie realizuje szereg swoich pasji i staje przed coraz to nowszymi wyzwaniami. Ale sama decyzja o przystąpieniu do plebiscytu „Dziennika Bałtyckiego” nie należała wcale do najłatwiejszych.
- O plebiscycie dowiedziałam się przez przypadek od moich przyjaciółek. Na początku mocno się wahałam i długo zastanawiałam się czy w ogóle wystartować, ale otrzymałam wielkie wsparcia mojej rodziny, która jest zresztą dla mnie najważniejsza. Mąż bardzo przeżywał kolejne etapy, chyba nawet bardziej ode mnie - śmieje się pani Alicja, która zwyciężyła w kategorii seniorki.
Pani Alicja przez wiele lat mieszkała w samym centrum Gdyni i - jak podkreśla - cały czas jest zakochana w tym mieście, w którym mieszkali również jej rodzice.
- Jestem gdynianką, ale nie od urodzenia, bowiem przyszłam na świat w Krakowie. Dopiero po roku moja rodzina przeprowadziła się do Gdyni. Rodzice jednak jeszcze w okresie przedwojennym mieszkali w tym mieście, a następnie zostali wysiedleni. Ojciec był wieloletnim prezesem Automobilklubu. Chciałabym podkreślić, że jesteśmy rodziną sportowców i mamy w sobie sportową krew, a to zdecydowanie pozytywna cecha - uważa.
Nasza lauretka ukończyła studia na Akademii Wychowania Fizycznego i następnie przez 33 lata pracowała w szkole jako nauczycielka wychowania fizycznego. Co ciekawe, podczas wyboru zawodu bardzo intensywnie zastanawiała się również nad aktorstwem. Dostała się nawet na studia o tym profilu, ale sytuacja rodzinna diametralnie zmieniła jej plany.
- Nie żałuję wyboru profesji nauczycielki, ponieważ miałam fantastyczny zawód i do tej pory kontaktują się ze mną uczniowie. Kontakt z dziećmi był dla mnie zawsze najważniejszy. W oczach młodzieży od razu widać, jak odbierają nauczyciela, a otrzymywanie listów od uczniów daje mi do dziś satysfakcję - stwierdziła.
Pani Alicja prowadzi niezwykle intensywny tryb życia. Oprócz codziennych obowiązków realizuje szereg swoich pasji. Jedną z nich jest malowanie, które - zaczęła malować się już w wieku dziecięcym, a teraz sprawia nauczycielce wielką radość. Sama przyznaje, że bawi się malowaniem tworząc portrety i pejzaże.
Z kolei dzięki aktywności twórczej w ramach zajęć Towarzystwa Miłośników Gdyni udało jej się zaangażować w projekt o zupełnie innym charakterze. Dzięki swojej aktywności nadarzyła się okazja do wystawienia „Ptasiego Radia” i tym samym powrotu do młodzieńczych marzeń. Po sukcesie tego spektaklu zrodziła się kolejna inicjatywa, tym razem związana z występem w „Burzy” Williama Szekspira na deskach gdańskiego Teatru Szekspirowskiego. Co ciekawe, 21 lipca będzie można podziwiać grę pani Alicji podczas spektaklu w ramach festiwalu Globaltica. Natomiast w listopadzie wróci znów do Teatru Szekspirowskiego, tym razem z „Królem Learem”.
Ciągłe rozwijanie pasji to jedno, jednak Alicja Znaniec-ka jest aktywna również na innych polach. Wraz z mężem uwielbiają spacery, bieganie, jazdę na rowerze i narty. Wiele czasu poświęcają na zwiedzanie, a wycieczki po Dolnym Śląsku czy Bieszczadach sprawiają im niezwykłą przyjemność. To jednak nie wszystko. W ubiegłym roku pani Alicja wzięła udział w rejsie na Bornholm, podczas którego z całą załogą przeżyli sztorm o sile 8,5 w skali Beauforta. Przyznaje, że było to niesłychane przeżycie, ale dzięki fantastycznej załodze udało się pokonać żywioł.
Laureatka jest w ciągłym ruchu i pomimo wielu zajęć oraz obowiązków znajduje czas dla rodziny, która jest dla niej niezwykle ważna. Jak znajduje wobec tego energię na wszystkie aktywności ?
- Całe życie rozwijałam się i uważam, że to jest najważniejsze - robić to, co się kocha. Wiek to rzecz, którą ma się w sobie, a nie na dowodzie. Co ciekawe, szczególnie teraz nie mam na nic czasu. Znajomi ciągle pytają, czy mi się cały czas chce tak działać. Powiem szczerze, szczególnie teraz mi się bardzo chce. Mam obecnie w sobie wielką energię - mówi pani Alicja i przyznaje, że ma przed sobą jeszcze wiele planów.
Izabela Gorzka: Smocza zawodniczka zaraża pomaganiem
Kategoria: Kobieta dojrzała
Izabela Gorzka z Malborka została laureatką w kategorii kobiet dojrzałych. - Dałaby mi pani w twarz, gdybym tak po prostu zapytał, ile ma pani lat? - pytam.
- Ja nie z tych. Nie liczę lat, to nasz umysł uczestniczy w „wyścigu”. Nie mam czasu na takie rzeczy, jak przejmowanie się wiekiem. Trzeba żyć - śmieje się pani Izabela, lat 42.
Urodziła się w Malborku, tu kończyła szkoły, potem przez 15 lat mieszkała w Sztumie. Dwa lata temu wróciła. - Zaczęłam życie od „połowy”, od nowa w wieku 40 lat. Musiałam na nowo dorabiać się od łyżeczki… - zdradza.
W Malborku pracuje, udziela się charytatywnie, uprawia sport, bo wstąpiła do Stowarzyszenia Słodki Smok, które propaguje wyścigi smoczych łodzi. Członkowie grupy spotykają się na treningach kilka razy w tygodniu, wyjeżdżają na zawody. - Po powrocie do miasta wstąpiłam do bractwa rycerskiego, bo historia też jest moją pasją, ale moja wieloletnia przyjaciółka Ela wprowadziła mnie do Słodkiego Smoka. „Zaraziła” mnie smoczymi łodziami i sport wygrał - opowiada pani Izabela. - Chyba to, że od dwóch lat pływam w smoczej łodzi, sprawia, że moim ulubionym miejscem w Malborku stał się Nogat. Z perspektywy rzeki wszystko wygląda inaczej. Cisza, ładne widoki.
To przyjaciółka Ela, czyli Elżbieta Rutkowska, wiceprezes Stowarzyszenia Słodki Smok, zgłosiła ją do plebiscytu Kobieca Twarz Pomorza. Sama zainteresowana dowiedziała się po fakcie. - Ale się nie wkurzyłam. Trochę się uśmiałam. „Zgłosiłam cię, bo tobie się też coś od życia należy” - powiedziała Ela. A potem głosowali przyjaciele ze smoczych łodzi, znajomi, znajomi znajomych - mówi pani Izabela.
Całą swoją energię i entuzjazm przekłada na jak największą pomoc innym, szczególnie dzieciom, co wiąże się z działaniem w PCK oraz różnymi eventami, które organizuje Słodki Smok. - Ze względu na to, że moja przyjaciółka jest studentką Wyższej Szkoły Gospodarki i opiekunem sekcji smoczych łodzi WSG, biorę również udział w eventach uczelni - wyjaśnia.
Stowarzyszenie organizuje również zajęcia dla dzieci z powiatu malborskiego - z zakresu automatyzacji i robotyzacji, które odbywają się w szkołach. A w najbliższy poniedziałek zaczyna się pierwszy turnus bezpłatnych półkolonii dla dzieci i młodzieży z Malborka, na które Słodki Smok pozyskał dotację z budżetu miasta. Pani Izabela będzie tam jedną z wychowawczyń.
Od 29 czerwca jest też wolontariuszką „Parkrun Zamek w Malborku”, którego koordynatorką jest inna zawodniczka Słodkiego Smoka - Joanna Borkowska. To impreza dla wszystkich, którzy lubią aktywnie spędzać czas. Co sobotę o godz. 9 sprzed drewnianej kładki na Nogacie przy malborskiej warowni wyruszają na 5-kilometrową trasę. Biegną, podbiegają, idą - jak kto woli. Każdy dla siebie, to nie są wyścigi.
Od niedawna pani Izabela jest w nowym, szczęśliwym związku partnerskim. Nie toleruje spóźnialstwa i kłamstwa. O sobie mówi, że jest dla innych i w miarę swoich możliwości zawsze pomoże każdemu.
Przeczytaj o plebiscycie
Bożena Worzała: „Kanapowy” tryb życia? To nie dla mnie
Kategoria: Matki
Bożena Worzała wygrała casting w kategorii „matki” w akcji Kobieca Twarz Pomorza.
Jest energiczna i świetnie zorganizowana, potrafi połączyć wychowywanie dzieci i zajmowanie się domem z pracą zawodową, działalnością społeczną i realizacją pasji.
Mieszka w Rokocinie - wsi znajdującej się niedaleko Starogardu Gd. Pracuje jako krawcowa w Spółdzielni Inwalidów Pomorzanka w Starogardzie Gd. W tym zakładzie szyje m.in. spodnie wojskowe i pokrowce wykorzystywane w samolotach - ale asortyment zmienia się w zależności od zamówienia, jakie otrzymuje firma.
Dla Bożeny Worzały szycie jest pasją, dlatego też krawiectwem zajmuje się również po pracy. Tyle tylko, że już nie bierze na krawiecki warsztat militarnych ubrań, a zwiewne sukienki. Projektuje i szyje na zamówienie nawet suknie ślubne. Skończyła policealne studium projektowania ubioru i odkąd pamięta, jej wielkim marzeniem było zorganizowanie własnego pokazu mody. I to udało jej się zrobić. Kreacje własnego pomysłu zaprezentowała w ubiegłym roku w Starogardzkim Centrum Kultury.
Publiczność nie tylko mogła podziwiać suknie, które wyszły spod jej reki, ale też wziąć udział w akcji charytatywnej. Podczas jej pokazu mody udało się wesprzeć ciężko chorą dziewczynkę, która wraz z rodziną mieszkała w trudnych warunkach. Bożena Worzała oddała też własną suknię na licytację i zebrała wiele innych przedmiotów, które można było zlicytować. W ten sposób spełniła swoje marzenie o pokazie, ale też zorganizowała konkretną pomoc dla potrzebujących.
Przy okazji wspaniale zareklamowała Koło Gospodyń Wiejskich z Rokocina, któremu przewodniczy. Gospodynie z tego koła posłużyły jej za modelki na modowym wybiegu. Zależało jej, aby pokazać, że piękne stroje są dla wszystkich i to niezależnie od figury i wieku.
Kandydowała też do Rady Gminy w Starogard Gd., co prawda bezskutecznie, ale za to - jak mówi - poznała wielu interesujących ludzi. Bierze też udział w spotkaniach Klubu Gazety Polskiej, bo jak twierdzi, działalność promująca tematy patriotyczne i narodowe jest jej bliska. Bożena Worzała ma dwoje dzieci, 11-leniego Michała i 10-letnią Jagodę. Mówi, że chce być dla nich przede wszystkim przyjaciółką. Najważniejsze jest wypracowanie takiej relacji, że dziecko samo przychodzi do matki, żeby się zwierzyć lub poprosić o radę. Powtarza też, że dzieci nie można traktować z góry, one muszą czuć, że są traktowane poważnie, a ich potrzeby nie są lekceważone.
Zapewnia, że lubi ludzi i rozmowy z nimi - jest ciekawa innych, dlatego nie ogranicza się tylko do roli gospodyni domowej. Jest, jak przyznaje, wielozadaniowa.
- Umiem się zorganizować i lubię działać w wielu obszarach, dlatego chodzę do pracy, zajmuję się dziećmi i domem, ale też podejmuję wiele inicjatyw społecznych - - uważa Bożena Worzała. - Dla mnie nie ma rzeczy niemożliwych, wszystko można zrealizować, jeśli się tylko chce. Dużo siły dają mi inni ludzie. Mogę powiedzieć, że inni ludzie mnie rozwijają i sprawiają, że się uśmiecham. „Kanapowy” tryb życia nie bardzo mnie interesuje, nie chciałabym siedzieć tylko w domu albo tylko pracować, przecież tak wiele jest do zrobienia. Uwielbiam, gdy dużo się dzieje i gdy mam wiele zadań na głowie, realizacja ich daje mi satysfakcję, wtedy czuję że żyję.
Patrycja Samek to kobieta pełna radości i pasji
Kategoria: Córki
Kocha morze, konie i naturę. Radość czerpie z tego, co robi. A studiuje gospodarkę przestrzenną, która jest także jej hobby. Jak mówi, kierunek studiów wybrała z pasji i tę drogę chce kontynuować.
- Zawsze interesowałam się geografią. W liceum wybrałam profil związany z tą dziedziną, dlatego na studia też chciałam pójść w tym kierunku. Jednak nie chciałam studiować stricte geografii - wspomina Paulina Samek. - Przeglądając kierunki na stronie internetowej uniwersytetu zobaczyłam gospodarkę przestrzenną. Zaczęłam o niej więcej czytać i uznałam, że może mi się to spodobać. Po pierwszym roku, mogę już powiedzieć, że to jest to, co mogę robić w przyszłości. Magisterkę również planuję zrobić z tego kierunku.
Choć już wie, co chce robić w życiu, to nie ma jeszcze wymarzonego miejsca, w którym chciałaby pracować. Jak twierdzi, zawód ten daje jej dużo możliwości i wszechstronność. Może pracować zarówno w biurze, jak i w terenie. - Lubię patrzeć, jak fizycznie wygląda nasza przestrzeń i jak kształtuje się wobec społeczeństwa - tłumaczy. - W konstrukcji miasta najważniejsza jest estetyka i dobre funkcjonowanie miasta. Jeśli miasto jest dobrze skonstruowane, dobrze wygląda, to ludzie chcą w nim przebywać. Jeśli natomiast miasto źle wygląda, to nie ma jak funkcjonować, bo po prostu nie ma tam ludzi.
Rotmanka to wieś położona tuż przy granicy Pruszcza Gd. i Gdańska. Jest dobrze skomunikowana, a mieszkańcy Trójmiasta coraz chętniej się tam przeprowadzają. Patrycja w Rotmance mieszka od urodzenia. Bliskość Gdańska, rozwój wsi, a także las i spokojne życie sprawiają, że nie czuje potrzeby wyjazdu. To tutaj jak na razie planuje zostać, choć nie wyklucza przeprowadzki do miasta. - Miasto daje rozwój, ale wsie też tego nie wykluczają. Nie chcę się skupiać czy będę mieszkała na wsi czy w mieście, ponieważ chciałabym te dwie rzeczy połączyć. Pracując w terenie nie trzeba skupiać się wyłącznie nad dużymi aglomeracjami. Tak zwane sypialnie miasta też są ważne, bo ludzie tam spędzają sporą część swojego czasu, a w mieście głównie tylko pracują - mówi laureatka.
Do naszego plebiscytu zgłosiła się - jak mówi - przypadkiem. Korzystając z portalu społecznościowego zobaczyła, że trwają zapisy. Po niedługim namyśle wysłała zgłoszenie i - jak się okazało - przypadki są najlepsze.
- Nie sądziłam, że wygram, ale się udało. Dzięki temu podniosła się moja samoocena i wiem, że mogę wszystko osiągnąć. Nawet to, co z początku wydaje się być nieosiągalne. Teraz mam motywację, żeby zdobywać nowe cele - przyznaje.
W swoim zgłoszeniu do plebiscytu napisała: „Najlepiej czuję się nad naszym pięknym morzem”. Co jest takiego nad Bałtykiem, że to tutaj odpoczywa się najlepiej? Przestrzeń, natura, spokój. To tam Patrycja ładuje baterie i nabiera energii.
- Urodziłam się w Gdańsku i bardzo dużo czasu spędzałam nad morzem. Jedna z moich ulubionych plaż to ta w Sobieszewie, ale jednak najładniejsza jest niedaleko Łeby. Osetnik jest pięknym miejscem. Jest tam latarnia morska, są ruiny starego buczku i ruchome wydmy. Są one małe, takie lokalne, ale są bardzo piękne. A sama plaża jest szeroka i otoczona lasem - opisuje rozmówczyni.
Jednak jest więcej obrazków, które Patrycja zapamiętała i dzięki którym morze jest bliskie jej sercu. Zachód słońca, niebo różowo-pomarańczowe, plaża i konie... Brzmi jak kadr z filmu? A to wspomnienia Patrycji z rajdu końmi na plaży. Nic nie może się z tym równać.
O czym marzy studentka gospodarki przestrzennej zafascynowana morzem i naturą? Chce zwiedzić Włochy i Portugalię. Ale nie tylko, by leżeć i się opalać. Chciałaby poznać tamtejszą architekturę. W końcu jej przyszły zawód to także jej pasja.