W najważniejszej placówce pediatrycznej w Małopolsce nie ma ani jednego łóżka, na którym rodzic leczonego tam dziecka mógłby spędzić noc. Na 469 miejsc dla małych pacjentów przypada jedynie 130 foteli rozkładanych do pozycji półleżącej, umożliwiających opiekunom tylko trochę bardziej komfortowy sen.
W większości sal do dyspozycji matek i ojców są wyłącznie fotele, na których nie da się położyć, a na czterech oddziałach, gdzie nawet one się nie mieszą – ustawiono zwykłe krzesła. W efekcie rodzice chorych maluchów są zmuszeni spędzać kolejne noce na siedząco. Zgodnie z obowiązującymi w lecznicy zasadami, nie mogą ratować się własnymi materacami czy karimatami, bo ich wnoszenie na oddziały jest zakazane ze względów na ryzyko roznoszenia zarazków.
Dlaczego w uniwersyteckiej placówce rodzice muszą mierzyć się z tak trudnymi warunkami? Natalia Adamska-Golińska, rzecznik prasowy lecznicy, zapewnia, że sukcesywnie są one poprawiane, choć działania szpitala w tym zakresie ogranicza m.in mała powierzchnia budynków. Żeby lekarze i pielęgniarki mogli swobodnie udzielać pomocy chorym, dostęp do ich łóżek musi być zapewniony z trzech różnych stron. W małych salach brakuje więc miejsca, by wstawić dodatkowe łóżka dla rodzica.
– Placówka budowana była ponad 50 lat temu, kiedy nie brało się pod uwagę całodobowego pobytu rodzica przy dziecku. W obecnych warunkach lokalowych rozkładane fotele to jedyne rozwiązanie, które umożliwia poprawienie warunków pobytu rodziców przy jednoczesnym utrzymaniu obecnej liczby miejsc dla pacjentów – tłumaczy Natalia Adamska-Golińska.
Wspomniane 130 foteli kupiła dla placówki przyszpitalna Fundacja „O Zdrowie Dziecka”. Rodzice korzystają z nich od ponad roku. Na zakupienie kolejnych szpitala nie stać. Zadłużona placówkach dodatkowe środki w pierwszej kolejności musi bowiem przeznaczać na bardziej niezbędne inwestycje, np. zakup nowego sprzętu do ratowania zdrowia maluchów, który ulega szybkiemu zużyciu.
Rodzice najmłodszych pacjentów śpią... na siedząco
Niewygodne fotele, na których nie sposób się położyć albo podłoga. Tak wyglądają możliwości noclegu dla większości rodziców, którzy chcą przez całą dobę czuwać przy łóżkach ciężko chorych dzieci leczonych na oddziałach Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie-Prokocimiu.
– Mój syn kilkakrotnie trafiał do Prokocimia i przeszedł tam skomplikowaną operację. Nie chciałam go zostawiać samego. Przez 1,5 miesiąca „spałam” na siedząco w nierozkładanym fotelu obok jego łóż eczka. Na innym oddziale do spania służył mi leżak ogrodowy. Materacy czy rozkładanych łóżek nie można było wnosić, ale na takie leżaki przymykano oko. Razem z innymi matkami rozkładałyśmy je o 22 i składałyśmy o 6 rano – opowiada mama jednego z pacjentów uniwersyteckiej placówki, która woli zachować anonimowość. Jak podkreśla prokocimscy specjaliści uratowali jej dziecku życie, nie potrafi jednak zrozumieć, dlaczego w lecznicy komfort rodziców schodzi na bardzo daleki plan.
– Mama chorego dziecka jest w stanie znieść wszystko, ale powinna mieć zapewnione odpowiednie warunki. Przecież jej obecność jest również ulgą dla personelu – dodaje.
Zakaz materaców i karimat
W najważniejszej regionalnej lecznicy, gdzie trafiają chore maluchy z całego regionu, opiekunowie mogą bezpłatnie towarzyszyć swoim dzieciom przez całą dobę na wszystkich oddziałach. Wyjątkiem są jedynie izolatki na oddziale transplantacyjnym oraz intensywna terapia. Przedstawiciele placówki zapewniają, że warunki pobytu matek i ojców pacjentów są sukcesywnie poprawiane. Jak wskazuje Natalia Adamska-Golińska, rzecznik prasowy USD, szpital jako jedyny w Polsce oferuje rodzicom dzieci z chorobami onkologicznymi bezpłatny pobyt w komfortowym Domu Ronalda McDonalda położonym tuż obok budynku lecznicy.
W ubiegłym roku, po zakończeniu remontu tzw. „Okrąglaka”, opiekunom zapewniono również specjalne fotele rozkładane do pozycji półleżącej, ufundowane przez przyszpitalną fundację „O zdrowie dziecka”. – Są to specjalistyczne meble, przeznaczone do użytkowania w placówkach medycznych, pokryte tapicerką, którą można czyścić środkami dezynfekującymi – mówi Adamska-Golińska.
Fotele, umożliwiające bardziej komfortowy sen (jedyne, jakie mieszczą się w małych salach) stanęły m.in. na kardiologii. Kolejne mają niedługo trafić na onkologię i hematologię dzięki zbiórce pieniędzy zorganizowanej przez rodziców jednego z pacjentów. To jednak zaledwie kropla w morzu potrzeb. Obecnie w liczącej 469 łóżek placówce rozkładanych mebli jest zaledwie 130. Na zakup kolejnych brakuje pieniędzy. Opiekunowie pozostałych maluchów muszą więc spędzać noce w standardowych fotelach albo na krzesłach.
Co więcej, na oddziałach szpitala obowiązuje zakaz wnoszenia własnych mebli. Mamy mogą więc posiłkować się swoimi fotelami, materacami czy karimatami tylko jeśli trafią na personel, który nie zwraca na to uwagi. Szpital tłumaczy, że takie obostrzenia są spowodowane troską o bezpieczeństwo małych chorych. Przynoszone z zewnątrz meble mogą bowiem być źródłem bakterii i wirusów bardzo niebezpiecznych dla zdrowia leczonych dzieci. – Personel szpitala nie ma możliwości dezynfekcji wnoszonych na teren szpitala składanych mebli – zwłaszcza, że większość z nich się do tego nie nadaje. Spanie rodzica w łóżku z pacjentem również nie jest możliwe ze względów higienicznych i epidemiologicznych. Ponadto łóżka te nie są przystosowane do noclegu dwóch osób, w tym jednej dorosłej – wyjaśnia Natalia Adamska-Golińska.
Na trudne warunki pobytu opiekunów w prokocimskiej lecznicy zwrócił uwagę jeden z naszych czytelników. Krzysztof Bieńkowski postanowił w tej sprawie interweniować u prof. dr hab. Marii Flis, byłej prorektor ds. rozwoju Uniwersytetu Jagiellońskiego, któremu podlega placówka, reprezentującej Radę Społeczną Szpitala. Na pytanie, czy to prawda, że matki dzieci leczonych w Prokocimiu nie mają zapewnionych łóżek do spania, prof. Flis odpowiedziała, żeby osobiście sprawdził, jak wygląda sytuacja.
Kiedy student dostarczył prof. Flis zdjęcia nierozkładanych foteli oraz rozwieszonych informacji o zakazie wnoszenia własnych mebli, obiecała jednak, że sprawą zajmie się Społeczna Rada Szpitala na najbliższym posiedzeniu. „Mogę Pana zapewnić, że ten problem nie jest wynikiem braku dobrej woli Dyrekcji i Personelu” – napisała prof. Flis w wiadomości przesłanej studentowi.
Sprawdziliśmy, jak problem pobytu rodziców rozwiązały inne krakowskie szpitale, do których także trafiają mali pacjenci. W Szpitalu Specjalistycznym im. JPII przy łóżku każdego dziecka stoi dodatkowe łóżko dla jego opiekuna. Rodzice mogą z nich korzystać za darmo, dodatkowe opłaty są pobierane za pościel i wyżywienie. – Gdybyśmy z nich zrezygnowali, moglibyśmy przyjąć większą liczbę małych pacjentów. Dla nas ważniejsza jest jednak jakość. Dziecko przebywające pod opieką mamy czy taty czuje się bezpieczne i kochane, szybciej wraca do zdrowia, a obecni przy nim rodzice przy okazji uczą się również odpowiedniej pielęgnacji – mówi dr Anna Prokop-Staszecka, dyrektor szpitala JPII.
Łóżka mają do dyspozycji także opiekunowie dzieci leczonych w Szpitalu Specjalistyczny im. S. Żeromskiego. Tam za każdą dobę pobytu ze swoją pociechą trzeba jednak zapłacić 15 zł. Jak tłumaczą przedstawiciele szpitala, cena obejmuje koszty utrzymania czystości, wymiany pościeli, zużytego prądu czy wody.
ZOBACZ KONIECZNIE:
WIDEO: Poważny program odc. 16
Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto
Polub nas na Facebooku i bądź zawsze na bieżąco!
Follow https://twitter.com/dziennipolskiPlotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Wielki powrót Ireny Santor na salony! Wszyscy patrzyli tylko na nią | ZDJĘCIA
- Pogrzeb Jadwigi Barańskiej w USA. Poruszające sceny na cmentarzu | ZDJĘCIA
- Gojdź ocenił nową twarz Edyty Górniak. Wali prosto z mostu: "Niech zmieni lekarza!"
- Na górze paryski szyk, a na dole… Nie uwierzycie w to, jak Iza Kuna wyszła na ulicę!