Ani przez moment nie było wątpliwości, kto w poniedziałkowym pojedynku zasługuje na zwycięstwo. Nasza zawodniczka dominowała przez całe spotkanie i rozbiła piątą tenisistkę świata, przegrywając w całym spotkaniu zaledwie jednego gema. Mecz trwał zaledwie godzinę!
Ogromna liczba meczów Peguli
W Cancun Amerykanka przeżywała swego rodzaju huśtawkę nastrojów. O ile bardzo dobrze dostosowała się do panujących w Meksyku warunków pogodowych w singlu (cztery zwycięstwa w dwóch setach w drodze do finału), to w deblowej rywalizacji w duecie z Cori Gauff nie poszło jej tak, jak zapewne oczekiwała (trzy porażki).
Według informacji zamieszczonych na stronie światowej organizacji kobiecego tenisa (WTA) dla finałowej rywalki Igi poniedziałkowy mecz był 125. rozgrywanym w 2023 roku. Liczba robi ogromne wrażenie. Łącznie Pegula zanotowała od stycznia do listopada 77 gier singlowych (59 zwycięstw) i 48 deblowych (35 zwycięstw).
W potyczce ze Świątek Pegula bez powodzenia walczyła o największy w karierze sukces. Owszem, w przeszłości wygrała cztery turnieje, w tym dwie imprezy rangi 1000 (Montreal w tym roku i Guadalajara w poprzednim sezonie), WTA Finals jest jednak turniejem klasyfikowanym pod względem ważności i prestiżu pomiędzy zmaganiami wielkoszlemowymi, a dużymi turniejami obowiązkowymi (jak np. w Indian Wells czy Miami).
Iga Świątek grała o powrót na szczyt rankingu
Równie dobrze do wietrznej pogody przystosowała się Polka, która grała nie tylko o pierwszy w karierze triumf w WTA Finals, ale także o powrót na szczyt światowej klasyfikacji. Po zwycięstwie nad Sabalenką nasza tenisistka zmniejszyła stratę do Białorusinki do 175 punktów. Zdobycie w Cancun głównej nagrody spowodowało, że wyprzedzi dotychczasową liderkę (będzie mieć 245 pkt przewagi).
Obydwie tenisistki mierzyły się wcześniej osiem razy. Bilans jest korzystny dla Igi, która triumfowała w pięciu pojedynkach. W tym roku lepiej w bezpośrednich starciach radziła sobie Pegula, która wygrała zarówno podczas United Cup, jak i w półfinale tysięcznika w Montrealu. W najważniejszej potyczce (finał turnieju w Dosze) górą była jednak Świątek, która rywalce oddała zaledwie trzy gemy.
Iga Świątek wygrała w Cancun i zostanie liderką rankingu
Świątek przystąpiła niezwykle skoncentrowana do poniedziałkowego spotkania. Dobrze wprowadzała piłkę do gry, starała się często zmuszać rywalkę do popełniania błędów i bezwzględnie korzystała z nadarzających się okazji na zdobywanie punktów. W efekcie już w czwartym gemie zyskała przewagę przełamania. Fakt ten najwyraźniej wybił z rytmu Pegulę, która coraz częściej wyrzucała piłkę poza kort lub posyłała ją w siatkę. W efekcie już do końca pierwszej części meczu nie była w stanie poprawić stanu posiadania - 6:1 dla Polki!
"Znikąd nadziei" mogła pomyśleć po kilkunastu akcjach drugiej partii Amerykanka. Nim na dobre rozpoczęła się druga część rywalizacji, Iga prowadziła 3-0, w dodatku dwa gemy wygrała przy serwisie rywalki. Taka sytuacja pozbawiłaby ochoty do gry niemal każdą tenisistkę, tym bardziej, że Polka popełniała mało błędów. Już do końca potyczki, mimo kilku prób, Pegula nie była w stanie poważnie zagrozić naszej tenisistce, która wygrała drugi set do zera, zapewniając sobie triumf, pokaźną nagrodę finansową i powrót na szczyt światowego rankingu.
Finał turnieju WTA Finals w Cancun
Iga Świątek - Jessica Pegula (USA) 6:1, 6:0