Marta Kaczyńska zawsze miała własne zdanie. Nigdy nie miała też oporów, aby dzielić się nim z opinią publiczną, nawet jeśli jej poglądy nie do końca pokrywają się z tymi Prawa i Sprawiedliwości.
W swoim ostatnim felietonie opublikowanym w tygodniku „wSieci” skomentowała rozpoczęcie przez Sejm prac nad dwoma projektami ustaw: o całkowitym zakazie aborcji oraz o procedurze in vitro. Skrytykowała pomysł ograniczenia procedury in vitro do pozaustrojowego zapłodnienia tylko jednej komórki jajowej i zakazu mrożenia zarodków. „Ograniczenie możliwości dokonywania zabiegów in vitro uznać należy za przejaw swego rodzaju hipokryzji” - napisała w felietonie. Jej zdaniem należy pracować nad przekonywaniem Polek do nieodkładania decyzji o macierzyństwie i dbaniem o swoją kondycję, ale „nie można mieć złudzeń, że w obliczu ogólnoświatowych tendencji (...) starzejące się społeczeństwo nie może rezygnować ze wspomnianych rozwiązań medycznych”.
Źródło: polskatimes.pl/x-news
Marcie Kaczyńskiej nie podoba się też projekt ustawy wprowadzający całkowity zakaz aborcji.
„Wprowadzenie całkowitego zakazu przerywania ciąży to rozwiązanie iluzoryczne, skazujące wiele kobiet na aborcyjne podziemie, a także nierzadko sprowadzające bezpośrednie niebezpieczeństwo dla ich zdrowia i życia, co w przypadku matek mających już dzieci należy uznać za rozwiązanie zwyczajnie okrutne wobec rodzin” - napisała córka Marii i Lecha Kaczyńskich.
Dalej przypomina, że 80 proc. Polaków jest za tym, by aborcja była dopuszczalna, gdy ciąża zagraża życiu kobiety, 75 proc. - jeśli zagraża jej zdrowiu. „Kobiety powinny mieć zagwarantowaną możliwość podjęcia świadomej decyzji przy wsparciu odpowiednio przeszkolonego personelu medycznego, a także duchownych” - uważa Kaczyńska.
Jakby tego było mało, Kaczyńska wzięła udział w festiwalu filmowym w rodzinnej Gdyni. W towarzystwie kuzyna, Jana Marii Tomaszewskiego, zjawiła się na gali wręczenia Złotych Lwów. Założyła na tę okazję prostą, czarną sukienkę. Media natychmiast zaczęły spekulować, że ta stylizacja niesie za sobą pewien przekaz, że w ten sposób córka pary prezydenckiej zademonstrowała swoje poparcie dla akcji „czarny protest”. Czy to przypadek, czy też nie - stanowisko Marty Kaczyńskiej w kwestii wprowadzenia całkowitego zakazu aborcji nie powinno nikogo dziwić.
Stanowisko Marty Kaczyńskiej ws. całkowitego zakazu aborcji nie powinno dziwić. Podobne poglądy mieli jej rodzice
- Marta Kaczyńska ma po prostu takie same poglądy jak jej świętej pamięci tata, a znam je doskonale, bo wielokrotnie rozmawiałem z Lechem Kaczyńskim między innymi o aborcji. Powiem nawet, że miałem bardziej konserwatywne podejście do spraw aborcyjnych, niż miał świętej pamięci Lech Kaczyński. On był człowiekiem liberalnych przekonań i córka te przekonania podziela - mówi nam w wywiadzie Michał Kamiński, dzisiaj koło Europejscy Demokracji, kiedyś bliski współpracownik Lecha Kaczyńskiego.
Nie tylko Lech Kaczyński, także Maria Kaczyńska, matka Marty, była przeciwna wprowadzeniu całkowitego zakazu aborcji. Dziewięć lat temu ówczesna pierwsza dama podpisała się pod apelem o utrzymanie tzw. kompromisu aborcyjnego. „Zwracamy się z apelem do posłanek i posłów, aby nie zmieniali Konstytucji w artykule dotyczącym godności człowieka. Konstytucja naszym zdaniem dostatecznie chroni życie i godność człowieka” - apelowały, oprócz Marii Kaczyńskiej, Monika Olejnik, Maria Czubaszek, Małgorzata Domagalik, Krystyna Kofta, Magdalena Środa czy Dominika Wielowieyska, ale także Dorota Kania, Joanna Lichocka, Iwona Schymalla czy Anna Popek, kojarzone bardziej ze środowiskami prawicowymi niż tymi liberalnymi.
Wcześniej Marcie Kaczyńskiej nie spodobał się pomysł ministra obrony Antoniego Macierewicza, by na obchodach rocznicy powstania warszawskiego do apelu poległych dopisać zwrotkę apelu smoleńskiego. Wtedy też napisała felieton do tygodnika „wSieci”.
„Wspominanie zasłużonych dla historii Polski zarówno tej dawnej, jak i najnowszej nie powinno się odbywać „przy okazji” obchodzenia rocznic wydarzeń, z którymi nie byli bezpośrednio związani. (…) Pamięć historyczna nie znosi chaosu. Bohaterowie każdej z ważnych dat zasługują na to, by mieć własne święto” - pisała córka pary prezydenckiej. I zauważyła, że członkowie delegacji, której przewodniczył 10 kwietnia 2010 r. Lech Kaczyński, są co roku godnie upamiętniani w rocznicę katastrofy. „W Polsce i na świecie istnieją miejsca pamięci dedykowane wyłącznie tym, którzy zginęli 10 kwietnia” - podkreśliła. Tak, trzeba przyznać, że Marta Kaczyńska ma charakter, odwagę i sporą niezależność. Kiedy w przestrzeni publicznej najgorętszy był temat karmiących matek, napisała: „Widok kobiety karmiącej dziecko należy do najpiękniejszych obrazów rodzicielstwa”.
Jej publiczne wypowiedzi czy nieliczne wywiady, których udzieliła, zawsze odbijają się szerokim echem. Młoda, wykształcona, atrakcyjna, przyciąga do siebie ludzi. Chociaż sama Marta Kaczyńska w sytuacjach publicznych nie czuje się ponoć najlepiej. Z zawodu prawniczka, zawsze trzymała się z dala od warszawskich salonów. Kiedy jej ojciec Lech Kaczyński został prezydentem, od Pałacu Prezydenckiego wolała Juratę. Nigdy też nie zabiegała o popularność. Nie uczestniczyła w życiu prezydenta w sposób oficjalny, nie było jej w mediach. Spędzała czas z rodziną: dwiema córkami i drugim mężem Marcinem Dubienieckim, w Trójmieście. Żyła swoim życiem, bardzo uporządkowanym. Może dlatego, że w dzieciństwie Kaczyńska uczęszczała do szkoły baletowej i choć kontuzja kolana przekreśliła jej karierę tancerki, to balet nauczył ją dyscypliny. Dzień miała dokładnie zaplanowany. Po porannej gimnastyce robiła śniadanie, potem wiozła do szkoły starszą córkę, młodsza w tym czasie zostawała z nianią. Następnie, jak co dzień, robiła zakupy, zajmowała się domem, zbierała materiały do doktoratu, czytała, rozmawiała z ojcem, który dzwonił do niej nawet kilka razy dziennie. Wieczorem zawsze dzwoniła mama. Przyszłość również była dokładnie zaplanowana: dobrze wychować i wykształcić córki, zrobić doktorat, ale żyć z dala od mediów i tak zwanego wielkiego świata. Znajomi opowiadali, że to silna, zdecydowana kobieta, dobrze wiedząca, czego chce w życiu. Ale też Marta Kaczyńska pochodzi z rodziny, gdzie nie tylko mężczyźni są silni. Silna była jej babcia, silna była mama.
Od 30 czerwca 1980 r., czyli od pierwszej chwili po narodzinach, jej życie splatało się z wielką polityką i historią. Przyszła na świat w domu z tradycjami. Mama wpoiła jej miłość do muzyki poważnej, ojciec przy każdej okazji opowiadał o historii. Poznała go, gdy wrócił z więzienia. Mama puszczała jej film „O dwóch takich, co ukradli księżyc”. Była rozczarowana, gdy dowiedziała się, że to jedyny film z udziałem taty. Sama nigdy nie chciała zostać aktorką. W tym czasie sporo się w Polsce działo. Lech Kaczyński wychodził z domu rano, wracał wieczorem. Marta z każdym rokiem coraz jaśniej rozumiała, że ojciec ma na głowie ważne sprawy. Tak to określała po 1986 r.: że tata robi coś ważnego dla Polski.
Była poukładana, ale w wieku dojrzewania pokazała pazurki. Nosiła glany, ubierała się na czarno i wpinała sobie agrafki. Zawsze dobrze się uczyła, choć, co przyznała sama Maria Kaczyńska w wywiadzie, którego udzieliła „Polsce”, była niepokorna i wymagająca wobec nauczycieli. Bez problemów ukończyła prawo na Uniwersytecie Gdańskim. Mimo że wychowana blisko wielkiej polityki, ambicji politycznych nie miała. W kampanii prezydenckiej w 2005 r. pojawiła się u boku ojca tylko dlatego, że tak zadecydowała Maria Kaczyńska. W tamtym czasie bracia Kaczyńscy przedstawiani byli w mediach jako agresywni samotnicy. Gdy Maria wystąpiła w kampanii z Martą, jej pierwszym mężem i wnuczką, ludzie byli zaskoczeni, że Lech ma żonę, córkę i jest dziadkiem. Niedługo po tym, jak został prezydentem, żądne sensacji tabloidy roztrąbiły, że Marta na billboardach w kampanii ojca pojawiała się z mężem, z którym się właśnie rozwiodła. Ale gdy poznała Marcina Dubienieckiego, odważnie postanowiła zawalczyć o swoje szczęście. Spotkali się jeszcze na studiach, są rówieśnikami. Oboje dostali się na aplikację adwokacką i pojechali na spotkanie integracyjne do Darłówka. Był wrzesień, 2006 r. Rozmowy zbliżyły ich do siebie. Ślub odbył się 21 kwietnia 2007 r. w Gdyni, tabloidy rozpisywały się, że nie było na nim Jarosława Kaczyńskiego ani matki braci Kaczyńskich Jadwigi, bo nie zaakceptowali nowego męża Marty. Czas, kiedy rodzice przeprowadzili się do Pałacu Prezydenckiego, nie był dla Marty Kaczyńskiej łatwy. Bolała nad tym, że atakowano jej ojca. Rzadko przyjeżdżała do Pałacu Prezydenckiego. Za to Lech Kaczyński często wpadał do córki w Orłowie.
Psychicznie silna, po śmierci rodziców przez długi czas pozostawała w szoku. Pierwsze publiczne wystąpienie miała już 10 kwietnia wieczorem, kiedy pojechała do domu rodziców do Sopotu. Stał tam tłum: palono znicze, składano kwiaty, modlono się. Ze łzami w oczach, ale opanowana, dziękowała ludziom za wsparcie i solidaryzowanie się z nią w tych strasznych chwilach. 11 kwietnia o 7 rano była już z mężem w Pałacu Prezydenckim. Nie mogła dalej pozostawać w cieniu i siłą rzeczy stanęła na pierwszej linii frontu. Wszyscy patrzyli, jak wita trumny rodziców na lotnisku na Okęciu, jak ich żegna na Wawelu i jak potem wspiera Jarosława Kaczyńskiego podczas jego kampanii prezydenckiej.
W tym czasie pojawiła się ze swoją rodziną na okładkach dwóch pism kobiecych. Siłą rzeczy jej życiem zaczęły interesować się tabloidy, donosząc o rodzinnych kłopotach czy planowanym rozstaniu z mężem. Potem nagle Marta Kaczyńska zniknęła. Aż do słynnego wystąpienia w Brukseli, kiedy oceniła stan śledztwa smoleńskiego, nie pozostawiając złudzeń, jakie ma o nim zdanie.
„Polska jako członek Unii powinna się spotkać z solidarnością pozostałych państw i uzyskać odpowiednie wsparcie. Jedyną nadzieją na rzetelne wyjaśnienie tej straszliwej katastrofy jest powołanie międzynarodowej komisji, która w sposób niezależny wyjaśni, dlaczego prezydent i jego żona, moi rodzice, oraz 94 przedstawicieli naszego kraju musieli zginąć” - mówiła zagłuszana gromkimi brawami. Jej wystąpienie relacjonowały wszystkie ogólnopolskie media, odnieśli się do niego szef europarlamentu Jerzy Buzek i prezydent Lech Wałęsa. „Propozycję wyjazdu do Brukseli na wysłuchanie publiczne otrzymałam od pana prof. Ryszarda Legutki. Uznałam, że powinnam tam być przynajmniej z kilku względów. Postępowanie w sprawie wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej, w której zginęli moi rodzie, prowadzone jest opieszale, w sposób niewłaściwy, mamy nawet dowody na mataczenie strony rosyjskiej w śledztwie” - tłumaczyła potem w rozmowie z „Polską” Marta Kaczyńska. „Uznałam moją obecność w Brukseli za obowiązek w stosunku do rodziców, pozostałych ofiar katastrofy oraz wszystkich tych, którzy podobnie jak ja uważają, że w tej sprawie należy dążyć do rzetelnego wyjaśnienia przyczyn tej straszliwej tragedii” - dodała. Jeszcze ostrzejsze słowa w związku z katastrofą smoleńską padły kilka miesięcy później, w grudniu 2012 r. „Pasażerów tupolewa po prostu zabito. Dziś pytanie nie brzmi, czy do zamachu doszło, ale czy są jakieś dowody, że go nie było” - powiedziała Marta Kaczyńska w wywiadzie dla pisma „wSieci”. „Cała wiedza, jaką mamy, prowadzi do logicznego wniosku, że pasażerów tupolewa po prostu zabito, że doszło do dwóch wybuchów i to spowodowało tragedię” - stwierdziła. Nie ma więc wątpliwości, że w sprawie smoleńskiej Jarosław Kaczyński może liczyć na wsparcie bratanicy, chociaż Marta Kaczyńska, podobnie jak pierwsza dama, nie poszła do kina na „Smoleńsk”.
Śmierć Jadwigi Kaczyńskiej, matki Jarosława, babci Marty Kaczyńskiej, pewnie jeszcze bardziej zbliżyła tych dwoje. Chociaż opinie o relacjach ich łączących są różne, niektórzy twierdzą, że nie są to relacje nazbyt ciepłe.
O życiu prywatnym bratanicy Jarosław Kaczyński wspomniał w swojej ostatniej książce, było o rozwodzie z pierwszym mężem i samym zamążpójściu. Marta Kaczyńska miała mieć o to do stryja pretensje
Mówiło się na przykład, że na finiszu kampanii wyborczej Prawa i Sprawiedliwości Marta Kaczyńska obraziła się na stryja za słowa, które padły pod jej adresem w książce „Polska naszych marzeń”. Bo też Jarosław Kaczyński ocenił w niej także życie prywatne bratanicy. „Marta szybko wyszła za mąż, co było dla nas pewnym zaskoczeniem. Nie musiała chwytać pierwszej możliwej okazji” - pisał o jej pierwszym małżeństwie polityk. Było też o rozwodzie prezydenckiej córki. „Dla młodej kobiety to było straszne przeżycie. I to pewnie doprowadziło do drugiego, bardzo szybkiego małżeństwa. To była próba poratowania się, co jest psychologicznie zrozumiałe” - ocenia prezes PiS.
Inna rzecz, że to za sprawą drugiego męża, Marcina Dubienieckiego, Marta Kaczyńska znowu trafiła na pierwsze strony gazet i do plotkarskich mediów. Pisało się o kłopotach w ich związku, o separacji, wreszcie o rozwodzie. Plotki przybrały na sile, kiedy w sierpniu 2015 r. Dubieniecki został zatrzymany przez funkcjonariuszy Centralnego Biura Antykorupcyjnego na polecenie krakowskiej prokuratury apelacyjnej, prowadzącej śledztwo w sprawie wyłudzenia ponad 13 mln zł środków publicznych z Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. Dubieniecki wciąż pozostaje w areszcie, a kilka miesięcy po zatrzymaniu prokuratura wytoczyła przeciwko niemu ciężkie działa - podejrzewa Dubienieckiego o kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą, która wyłudziła kilkanaście milionów z PFRON, a także o pranie brudnych pieniędzy.
Tabloidy nie odpuszczały Kaczyńskiej, śledziły każdy jej krok. Pisały, że teraz rozwód to kwestia tygodni. Do rozwodu na razie nie doszło, za to Marta Kaczyńska zaczęła publikować swoje felietony w tygodniku „wSieci”. Wyraziste, mocne.
Kiedy pytać w PiS o jej wypowiedzi, nie zawsze zgodne z linią Prawa i Sprawiedliwości, najczęściej można usłyszeć, że Marta Kaczyńska nie jest politykiem, ale publicystką, ma prawo do takich, a nie innych poglądów. Nie słychać słów krytyki. Bo Marta Kaczyńska jest dla środowiska Prawa i Sprawiedliwości ikoną, córką Lecha i Marii Kaczyńskich. Jest też osobą młodą, popularną, szanowaną i cenioną przez wyborców, jak zwykło się mówić przy Wiejskiej - „nosi spory potencjał polityczny”. Co ciekawe, nie boi się, jak jej matka, mówić o sprawach trudnych albo politycznie niewygodnych.
Jacek Nizinkiewicz, dziennikarz, napisał ostatnio na Twitterze: „Marta Kaczyńska zabiera głos w kluczowych sprawach. Dokładnie w tych, w których milczy Pierwsza Dama. Szacunek dla MK za odwagę i rozwagę”.
Współpraca: Anita Czupryn