Najważniejszy jest dobry plan. Przygotowania do świąt nie muszą być koszmarem

Dorota Kowalska
Dorota Kowalska
FOT. Oskar Nowak
Zdrowy rozsądek - tego najbardziej potrzeba nam przed świętami Bożego Narodzenia. Przygotowujmy plan działania i realizujmy go punkt po punkcie. Nie szalejmy ani z gotowaniem, ani ze sprzątaniem, ani z ilością prezentów postawionych pod choinką. Najważniejsi są przecież ludzie, z którymi usiądziemy do wigilijnego stołu. A oni nie zauważą odrobiny kurzu, która została na półkach, za to na pewno dostrzegą nasze podkrążone oczy, zmęczenie i frustrację

Umówmy się, wcale nie jest fajnie. Ciemno robi się tuż po godz. 16.00, rano musimy drapać szyby samochodów, na domiar złego szaleje pandemia i kiedy wydawało się, że oswoiliśmy już Deltę, pojawił się Omikron, nowy wariant koronowiusa, o którym wciąż wiemy mniej niż więcej. Jesteśmy zmęczeni, rozdrażnieni, mamy wszystkiego dość. A tu jeszcze święta!

- To że jest nam ciężko i że będzie nam trudno w związku z utrudnieniami, jakie mogą z nami na długo zostać, to nasza rzeczywistość. Mamy prawo, żeby się chwilę na to pozłościć, można chwilę ponarzekać, bo narzekanie rozładowuje napięcie, natomiast nie ma sensu robić tego długo, bo narzekanie i złoszczenie się w dłuższej perspektywie nie jest konstruktywne. Ono nam zabiera energię. A to, co mamy teraz najcenniejszego i co jest naszą jedną z największych broni, to właśnie nasza energia. Trzeba bardzo, bardzo dbać o energię psychofizyczną - mówiła mi swego czasu psycholog Maria Rotkiel.

Uwaga, jak najbardziej cenna - energia będzie nam teraz potrzebna, cała masa energii. Święta Bożego Narodzenia, to jeden z najpiękniejszych momentów w roku, ale przy okazji ogromny stres. Bo zakupy, pieczenie, smażenie, prezenty, wielkie sprzątanie, a przecież obok toczy się normalne codzienne życie: biegamy do pracy, pomagamy dzieciakom w odrabianiu lekcji, robimy w maseczkach zakupy. No i wciąż jesteśmy bombardowani nie całkiem dobrymi newsami: a to konflikt przy granicy z Białorusią, a to coraz więcej zachorowań i zgonów na COVID-19, a to szalejąca inflacja. Wcześniej czy później dopada nas więc zwątpienie, poczucie, że życie nas przerasta, że go najnormalniej w świecie nie ogarniamy, że jesteśmy do niczego, bo inni jakoś dają radę.

Już nie czekamy na święta, marzymy tylko o tym, żeby ten cały świąteczny galimatias wreszcie się zakończył. Radość? Gdzie tam! Raczej potworne zmęczenie, poirytowanie, wkurzenie - żadnego bożonarodzeniowego uniesienia. Trudno się więc dziwić, że co roku, tuż przed świętami w niemal wszystkich kobiecych magazynach pojawiają się teksty, pod znaczącym tytułem: „Jak doczekać świąt i nie zwariować” - swoimi radami dzielą się psychologowie, blogerzy oraz zwyczajne gospodynie domowe.

I tak Monika Wiktoria Perdjon, dyplomowany coach i trener radziła w „Zwierciadle”: „Zanim zaczniesz opracowywać metody relaksacyjne - zastanów się, co tak naprawdę cię stresuje. Wypisz wszystkie trudne momenty z poprzednich świąt. Unikaj jednak ogólników. Doprecyzuj, co dokładnie było dla ciebie największym obciążeniem. Zamiast pisać „zakupy” - zapisz „konieczność wydania pieniędzy na jedzenie, którego potem nie byliśmy w stanie zjeść”. W ten sposób będziesz mogła zapobiec przynajmniej niektórym stresującym cię wydarzeniom.”

Jest też na przekór i na wesoło. „Wszyscy wkoło piszą o magii świąt. Każda szanująca się blogerka pisze o tym, jakie prezenty wybrać, jak zrobić własnoręcznie stroik /bombkę /choinkę (niepotrzebne skreślić).

Perfekcyjne Panie Domu piszęąo tym jak ugotować dwanaście potraw, napiec ciasta, umyć okna i wypolerować cały dom w mniej niż godzinę z uśmiechem na twarzy o długości banana.

Blogerzy finansowi piszą o tym jak nie przepłacać na prezenty świąteczne. Blogerzy parentingowi napiszą o tym jak to jest ważne spędzać święta razem w rodzinnej atmosferze. „O czym może tu napisać Pani Swojego Czasu? Pani Swojego Czasu przygotowała Wam buntowniczy wpis o tym, czego nie robi w święta, bo owszem - w święta też idziemy pod prąd i robimy to po swojemu” - pisze na blogu Pani Swojego Czasu, która radzi, żeby nie myć okien, nie sprzątać, nie robić zakupów w galeriach handlowych i nie dostawać świra na punkcie ozdób świątecznych.

Poczytałam, przemyślałam te wszystkie jakże cenne rady prawdziwych i samozwańczych ekspertow i doszłam do wniosku, że kilka zasad warto wprowadzić w życie tak, aby w dobrze przeżyć święta, a w Nowy Rok wejść w pełnej formie, także psychicznej.

Plan przygotowań

To podstawa, zupełne minimum. Wystarczy kalendarz, długopis i bliscy. Tak, tak, do planowania siadamy z mężem i dzieciakami, bo w przygotowania do świąt powinniśmy zaangażować całą rodzinę.

Nie zgrywamy Zosi Samosi, tylko dzielimy się obowiązkami - każdy bierze na siebie tyle, na ile pozwala mu czas i umiejętności. Jeśli mieszkamy sami, nie zakładajmy, że wyszorujemy szczoteczką do zębów listwy przypodłogowe w całym mieszkaniu, ale raczej, że pozbędziemy się kurzu z zakamarków i zrobimy porządek w garderobie.

Co powinniśmy zaplanować? Psychologowie radzą tak: „Dajmy sobie miesiąc. Podzielmy zadania, jakie nas czekają na trzy główne kategorie: sprzątanie, zakupy spożywcze oraz zakupy dekoracji i prezentów. Jasno określmy cele w każdej z kategorii. Niech będą realne, to tak a propos tej szczoteczki do zębów, którą wyszorujemy całe mieszkanie. Wybierzmy konkretny dzień i godzinę, kiedy zaczniemy realizować swój plan. Dopasujmy go do rozkładu dnia - uwzględnijmy wszystkie jego stałe punkty, tak aby nie kolidowały z grafikiem przedświątecznych prac. Po ukończeniu każdego etapu sprzątania czy przygotowań nagrodźmy siebie za wysiłek i osiągnięcie celu. W trakcie prac dostrzegajmy miłe rzeczy, które nas spotykają, np. pieczenie pierników z dziećmi, kupowanie prezentów, ubieranie choinki, nie koncentrujmy się jedynie na liście zadań do wykonania.”

Bardzo cenne rady, tyle tylko, że nie wszyscy mają miesiąc na świąteczne przygotowania, więc jeśli dajemy sobie dwa tygodnie - niech to będzie 14 dni, ale dobrze zaplanowanych. Trzymając się planu, będziemy wiedzieć, kiedy sprzątamy, kiedy jedziemy na zakupy, kiedy bierzemy się za pieczenie ciast. Poczujemy się pewniej i nie będziemy mieli owego wrażenia „nieogarniania” rzeczywistości. Nasi bliscy też będą wiedzieli, na czym stoją i tak rozplanują czas, żeby aktywnie włączyć się przedświąteczne przygotowania, skupią się na pomaganiu, a nie oglądaniu naszej naburmuszonej miny.

Lista prezentów

Nic prostszego: imię, nazwisko a obok pomysł na prezent. Znam rodziny, w których mówi się otwarcie, co chciałoby się dostać pod choinkę. To mocno ułatwia sprawę. Ale jeśli takiego zwyczaju nie ma, wymyślmy prezenty takie, na które nas stać, bez brania „chwilówek”.

Jak wynika z raportu przygotowanego w zeszłym roku przez ekspertów Federacji Konsumentów, Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie, sytuacja finansowa ponad połowy Polaków (52 proc.) pogorszyła się w związku z pandemią koronawirusa. Dla blisko połowy osób (45 proc.) pozostała bez zmian. Jedynie 3 proc. Polaków doświadczyło poprawy finansów w związku z pandemią.

Z badania wynikało, że największy udział w budżecie wydatków świątecznych stanowią przygotowania do świąt, na które wydaliśmy w zeszłym roku średnio 522 zł. Druga w kolejności pozycja to właśnie prezenty, na które przeznaczyliśmy jakieś 507 zł. W tym roku może być podobnie, chociaż inflacja, o której była już mowa, sprawia, że wydamy na nie więcej albo też postawimy na pomysłowość.

Ci, którzy dysponują wyobraźnią, zdolnościami manualnymi i wolnym czasem, mogą własnoręcznie przygotować prezenty świąteczne. Wiadomo, że taki drobiazg dla babci czy dziadka będzie dużo cenniejszy niż kolejny szalik, sweter czy broszka. I naprawdę, czasami świetnym prezentem będzie zdjęcie w pomysłowej oprawce czy inny drobiazg „z pomysłem”. Jeśli mamy taką możliwość, kupujmy prezenty przez internet. Unikniemy wtedy tłumu, nerwów i spontanicznych zakupów, bo wiadomo, że w galeriach handlowych zawsze wydamy więcej niż zamierzaliśmy. A jeśli już zostaje nam sklep - to wchodzimy, kupujemy i wychodzimy, beż żadnego rozglądania się na boki (patrz sąsiednie witryny sklepowe). Żeby nie komplikować życia sobie i innym, można umówić się na przykład, że dorośli dostają po jednym prezencie i ustalić, kto komu go kupi - wtedy można zrobić jeden droższy prezent, a nie kilka tańszych. Każdy z dorosłych może też wysunąć własne dwie propozycje tego, co chciałby otrzymać. Kupujący sam decyduje, który wariant wybierze, tak żeby była choć odrobina niespodzianki. Ale plus takiego rozwiązania jest taki, że każdy pod choinkę dostanie to, co jest mu potrzebne albo co sprawi mu radość. Warto też ustalić limit cenowy na pojedynczy prezent, żeby nie było krzywych spojrzeń, czy dających do myślenia westchnień.

Oczywiście, najlepiej świąteczne prezenty kompletować cały rok. I są tacy, którzy tak właśnie robią, naprawę! Barbara Piwnik, sędzia, były minister sprawiedliwości, opowiadała mi swego czasu tak: „Moi bliscy wiedzą, że prezenty kupuję praktycznie przez cały rok. Czasem, kiedy w okresie przedświątecznym rozmawiamy z siostrą, co byłoby fajnie znaleźć pod choinką, to mówię jej: „Ja już we wrześniu zrobiłam zakupy”, a ona: „No tak!”. Lubię dawać prezenty, lubię je też dostawać, pewnie każdy lubi - natomiast nie wyobrażam sobie, żeby je kupować 23 grudnia, bo nazajutrz jest wigilia i trzeba coś komuś ofiarować. Kiedy coś fajnego, zabawnego, ładnego zobaczę, to kupuję z myślą o konkretnej osobie. Więc często już w lecie wiem, co dam bliskiej osobie na gwiazdkę.”

Ale bądźmy realistami - większość z nas nie ma głowy do świątecznych prezentów wczesną wiosną czy latem. Dobrze jednak, jeśli pomyślimy o prezydentach przynajmniej miesiąc przed świętami, bo najgorsze, co możemy zrobić, to wbiec do galerii handlowej w przeddzień świąt i kupować, co nam wpadnie pod rękę, byleby było. Efekt - przepłacimy i raczej pewne, że nasi bliscy z prezentów zrobionych w ostatniej chwili nie będą zadowoleni.

Gotujemy z głową

Dla wielu kobiet już sama myśl o staniu przy garach, pichceniu, smażeniu, pieczeniu - bywa męczarnią. Ale tu z pomocą przychodzą nam panie bardziej z kuchnią obeznane. „Pierogi z kapustą i grzybami, czerwony barszcz z uszkami, słodki makowiec i aromatyczny piernik… ’ch! Uwielbiam wszystkie te tradycyjne potrawy świąteczne! Zjedzenie takich smakołyków to z pewnością nie problem, ale ich przygotowanie to już inna bajka… Żal przecież nie przygotować tylu tradycyjnych dań, które staną się smakowitą ozdobą świątecznego stołu. Jak sobie z tym wszystkim poradzić? Warto rozsądnie rozłożyć sobie całą tę pracę w czasie. „Poznaj potrawy wigilijne, które można zrobić już wcześniej i bez obaw przechowywać je w odpowiedni sposób aż do Świąt. Oczywiście odpowiedni sposób ich przechowywania także nie pozostaje bez znaczenia” - czytamy na www.garneczki.pl

Właśnie, trudno byłoby zrobić to wszystko dzień przed wigilią. To zupełnie niemożliwe! Jest też inny sposób praktykowany w wielu polskich rodzinach - solidarne dzielenie się robotą. I tak, jeśli zapraszamy do siebie na wigilię rodziców, teściów, brata, siostrę z rodzinami, prosimy, żeby mama zrobiła bigos, siostra - kapustę z grochem, brat (czy raczej jego żona) - kutię i tak dalej. Przygotowanie jednej potrawy nikogo nie zmęczy, a nam będzie znacznie lżej. A my możemy wiele zrobić wcześniej.

„Najlepiej mrozić pierogi surowe. Przygotuj tacki lub specjalne pojemniki do mrożenia, obsyp je mąką i zacznij układać pierogi - jeden obok drugiego, w taki sposób, by pierogi się nie stykały. Włóż zapełnione tacki do zamrażalnika i poczekaj, aż pierogi i uszka się zamrożą. Dopiero takie zamrożone możesz przesypać do woreczków, dzieląc je na porcje i w ten sposób dalej przechowywać w zamrażalniku. Dzięki takim zabiegom domowe wyroby nie powinny się posklejać.” - radzą na www.garneczki.pl

Bardzo dobrze mrożą się makowce, piernik też dobrze się zamrozi - bez powideł i polewy, to trzeba zostawić już na same Święta. Bigos i gołąbki - śmiało można wpakować do zamrażarki i mieć z głowy.

No i nie szalejmy z obiadem w pierwszy dzień świąt. Nie ma nic lepszego, jak dojadanie „resztek”, to zresztą chyba złe określenie, bo przecież wigilijny stół to same pyszności, z których kilogramy po kolacji wylądują w lodówce. Czekać do następnych świąt nie będą, więc warto zrobić z nich pożytek 25 grudnia. I naprawdę, nie przesadzajmy ze spożywczymi zakupami. Święta trwają trzy dni, po nich sklepy są znowu otwarte i nic nie wskazuje na to, aby miało być inaczej.

Świąteczne sprzątanie

Świąteczne sprzątanie, to też tradycja, niemal taka sama jak kolacja wigilijna czy pasterka. Ale nie popadajmy w paranoję. Jedni sprzątają częściej, inni - rzadziej, ale jednak nasze mieszkania nie przypominają piwnic. Więc zróbmy tyle, ile zdołamy. Oczywiście, jeśli mamy czas, możemy porządnie odkurzyć, umyć, wyczyścić - jeśli zrobimy to teraz, będziemy mieć problem z głowy i nie chwycimy za szmatę zaraz po Sylwestrze. Ale wiadomo przecież, że święta Bożego Narodzenia to ogrom innych obowiązków, więc jeśli mamy z powodu sprzątania nie sypiać po nocach - darujmy sobie. Zetrzyjmy kurze, wytrzepmy dywany, umyjmy podłogi. Okna, szafy, szafeczki - to wszystko może poczekać. Ale jeśli już chcemy odstawić mieszkanie „na błysk”, zaplanujmy to wcześniej. Niektórzy radzą sprzątanie rozłożyć na pięć tygodni - można i tak. Na pewno nie ma co czekać z tym do ostatniej chwili. Jeśli ktoś ma ze sprzątaniem kłopot, może spojrzeć do internetu - znajdzie tam wszystkie potrzebne wskazówki. Choćby taką: „Odkurzanie zawsze zaczynamy od góry, aby kurz nie spadał na wyczyszczone już powierzchnie znajdujące się niżej. Zdejmujemy firanki i zasłony, odkurzamy sufit i ściany za pomocą szczotki na długim kiju, owiniętej suchą szmatką. Usuwamy kurz z kaloryferów. W świątecznych porządkach, aby dotrzeć do trudno dostępnych miejsc, możemy posłużyć się szczotką do czyszczenia butelek. Czyścimy meble tapicerowane, myjemy szkło ozdobne i różne bibeloty. Na koniec trzepiemy dywany. Najpóźniej powinniśmy to zrobić na trzy tygodnie przed świętami.” Jeśli mamy na te porządki zaledwie kilka dni, nie należy się przejmować. Przecież goście nie będą bawić się w perfekcyjną panią domu i sprawdzać białą chusteczką, czy aby na pewno starliśmy kurze na wszystkich szafach i framugach drzwi.

Kiedy już posprzątamy, warto pomyśleć o świątecznych przystrojeniu naszego domu. Tu też przydaje się zdrowy rozsądek, bo zamiast co roku kupować kolejne wyjątkowe bombki, wyjątkowe sztuczne stroiki, świeczniki, skarpety na prezenty lepiej po każdych świętach spakować te wszystkie cuda w karton i wyciągnąć, kiedy przyjdzie pora. Sklepy już od listopada pełne są świątecznych błyskotek, przepięknych zresztą. Tylko po co wydawać pieniądze na coś, co już raz kupiliśmy? Pewnie, że na jakiś mały drobiazg możemy co roku wydać kilka złotych. Jeden!

Coś dla siebie
Warto w tym czasie pomyśleć także o sobie. Żeby do kolacji wigilijnej nie usiąść z połamanymi paznokciami i odrostami na włosach. Znajdźmy czas, żeby pójść do fryzjera, kosmetyczki, urządzić sobie długą kąpiel, zamiast szybkiego prysznica. Pogadać z dzieckiem, mężem, przyjaciółką, wysłać kartki świąteczne swoim bliskim. Na dzień przed wigilią kupmy najpiękniejszą choinkę na świecie i wspólnie ją ubierzmy. Warto w tym wszystkim pamiętać, że najważniejsi są ludzie, z którymi usiądziemy do wigilijnego stołu. Na nich nam zależy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Filip Chajzer o MBTM

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Najważniejszy jest dobry plan. Przygotowania do świąt nie muszą być koszmarem - Portal i.pl

Wróć na stronakobiet.pl Strona Kobiet