Podróżuje za jeden uśmiech i melodię zagraną na ukulele

Katarzyna Gajdosz-Krzak
Daria Gałek, podróżując autostopem odwiedziła już 17 krajów Europy oraz Izreal i Jordanię w Azji
Daria Gałek, podróżując autostopem odwiedziła już 17 krajów Europy oraz Izreal i Jordanię w Azji Piotr Thier
Sądeczanka Daria Gałek podróżuje po świecie autostopem, łamiąc stereotypy. Potrafi sobie zorganizować darmowy transport, ale też nocleg i wyżywienie.

Podróżowanie po świecie jest drogie i dla biednego studenta zupełnie niedostępne. Jeszcze trzy lata temu takie było wyobrażenie Darii Gałek o zagranicznych wyprawach. Od tego czasu sądeczanka zwiedziła już siedemnaście krajów europejskich oraz Izrael i Jordanię.

We wrześniu lub październiku znów wyrusza w trasę. Twierdzi, że to najlepszy czas dla podróżników, którzy nie przepadają za tłumami turystów, a jeszcze mogą liczyć na sprzyjającą pogodę.

Byle dalej

- Nie planuję trasy, więc nie potrafię powiedzieć, gdzie mnie los rzuci - śmieje się Daria.

Zdarza jej się stać na drodze z plecakiem i kartonową tabliczką: „Byle dalej”.

- Kierowcy z sympatią reagują na takich autostopowiczów - opowiada 26-latka.

Daria Gałek odkryła sposób na tanie i, przy zachowaniu zdrowego rozsądku, także bezpieczne podróżowanie. To się stało na wycieczce studenckiej do Chorwacji.

- Długo składałam pieniądze na ten wyjazd. A potem na miejscu nie było mnie stać na wycieczki fakultatywne - wspomina studentka.

Chciała zobaczyć Dubrownik, który był oddalony o 100 kilometrów od miejsca, w którym miała zakwaterowanie. Postanowiła więc dojechać tam stopem. Ruszyła z kilkoma koleżankami.

- Szczęście początkującego. Zatrzymał się Włoch, który jechał do samego miasta, bo właśnie otwierał tam swoją pizzerię - opowiada Daria.

Droga powrotna też nie sprawiła im żadnych kłopotów. Po tej wycieczce Daria zaczęła buszować w internecie, poszukując ludzi, którzy podróżują autostopem. Na Facebooku znalazła grupę „Autostopowicze, czyli MY”, zrzeszającą niemal 30 tys. osób. Tych, którzy się spotykają poza internetem, jest zazwyczaj około 300-400. Do ich tradycji już należy wspólne spędzanie sylwestra. Co roku w innym miejscu Polski. - Akurat urządzali imprezę w Gołkowicach, czyli rzut beretem od Nowego Sącza. Oczywiście dotarłam am stopem - śmieje się Daria.

Stopem na kanonizację

Nasiąkła tam opowieściami o dalekich wyprawach nie tylko autostopem, ale nawet jachtostopem. Za kilka miesięcy miała spróbować swojej pierwszej zagranicznej podróży jako autostopowiczka.

- Z grupą zaprzyjaźnionych już osób pojechałam na kanonizację Jana Pawła II do Rzymu - wspomina Daria, dodając, że nigdy nie łamie zasady i za granicą nie podróżuje samotnie. - Jeśli jedzie nas kilkoro, dzielimy się na pary - mówi.

Podróż z Nowego Sącza do Włoch zajęła jej dwa dni.

- Czasem ktoś może podrzucić cię na odcinku pięciu kilometrów, a czasem i tysiąca - wyjaśnia Daria, której zdarzyło się jechać nawet nowoczesnym porsche z Chorwacji do Polski. - A kiedyś to nawet złapałam... autobus. Kierowca wiózł powietrze, więc uznał, że co mu szkodzi - śmieje się Daria.

Obala stereotypy o kierowcach. Mówi, że tylko dwa razy zdarzyły jej się niemiłe sytuacje. - Składali, powiedzmy, dwuznaczne propozycje. Po prostu wtedy poprosiłyśmy z koleżanką o zatrzymanie samochodu i na środku drogi wysiadłyśmy - mówi Daria.

Do mamusi

Ale tak samo jak stopowicze, mogą obawiać się kierowcy, którzy mają odwagę ich podwozić.

- Najgorzej było podróżować po Hiszpanii. Tam autostopowicze nie mają lekko. Media do tego stopnia nastraszyły kierowców, że niemal w każdym autostopowiczu widzą potencjalnego mordercę - opowiada.

Podróżowaniem po Hiszpanii była tak zmęczona, że łapiąc stopa do kraju, stała na drodze z kartonową tabliczką: „Do mamusi”. - To nic, że napisanej po polsku - śmieje się.

Niemniej wycieczka do Hiszpanii była przełomem w jej krótkiej historii podróżnika. Przekonała się, że dalekie wyprawy nie wymagają prawie żadnych nakładów finansowych. Spędziła trzy tygodnie za granicą, nie wydając nic ze swoich oszczędności, które na wszelki wypadek miała przy sobie. - Dojazd był za darmo. Noclegi też za darmo. Jedzenie kupiłam za zarobione tam na miejscu pieniądze - wylicza Daria.

Wyjaśnia, że w czasie podróży chce się czuć maksymalnie wolna, dlatego wozi ze sobą namiot.

- Właściwie można spać wszędzie. Zdarzyło mi się rozłożyć namiot pod parlamentem w Jerozolimie. Czułam się tam całkiem bezpiecznie - śmieje się.

Nocleg znajduje również u coachserferów, do których społeczności należy. To grupa zrzeszająca ludzi z całego świata na portalu społecznościowym. Jej członkowie oferują sobie wzajemnie miejsca do spania.

- Dla mnie ma to swoje plusy i minusy. Bo w coachserfingu przede wszystkim chodzi o możliwość poznawania nowych ludzi i ich kultury. To nie hotel i trzeba się dostosować do reguł czyjegoś domu - wyjaśnia Daria.

Dzięki coachserfingowi miała okazję spać w jaskini u beduinów w Jordanii.

- To jest surowo zabronione i groziły nam za to wysokie kary. Ale osoba, która nas przenocowała, nie chciała nam psuć zabawy, i poinformowała o tym zagrożeniu dopiero nazajutrz - wspomina Daria.

Pełnia szczęścia

Za granicą odkryła, że może w końcu z pasją podróżowania połączyć swoją drugą miłość - muzykę. Daria Gałek gra na pianinie i perkusji. Te instrumenty trudno zabrać ze sobą w podróż. Dlatego, wybierając się do Hiszpanii, kupiła sobie ukulele - taką małą czterostrunową gitarę.

- Koleżanka gra na skrzypcach, więc odwiedzając kolejne miasta w drodze, koncertowałyśmy na starówkach z kapeluszem na ulicy. Zarobione w ten sposób pieniądze wystarczyły na codzienne potrzeby - mówi. Jeśli nie ma przy sobie ukulele, to puszcza bańki mydlane.

- Znam świetną recepturę na płyn do baniek. A kawałek sznurka i patyki znajdą się wszędzie - śmieje się Daria, którą również w Nowym Sączu można spotkać na deptaku ul. Jagiellońskiej, jak puszcza bańki.

- Mam poczucie, że grajkowie i różni kuglarze ożywiają nasze miasto i dają trochę uśmiechu ludziom, którzy są dość ponurzy - komentuje.

Mówi, że dzięki podróżom poznała siebie i zrozumiała, że dla niej najpiękniejszym miejscem na świecie, jest właśnie Nowy Sącz. - Dlatego chcę być częścią jego krajobrazu - żartuje.

Daria Gałek właśnie kończy pisać pracę magisterską z inżynierii środowiska. Nie wie jeszcze, czy będzie pracować w wyuczonym zawodzie.

- Dałam się ponieść stereotypom, że muszę mieć konkretny zawód, bo z muzyki, którą kocham, nie wyżyję. Tymczasem to muzyka właśnie pozwala mi teraz realizować pasje - mówi Daria, która dorabia ucząc gry na pianinie.

- Podróżując, zauważyłam, że im ludzie więcej mają, tym są bardziej nieszczęśliwi. Ja mogę powiedzieć o sobie powiedzieć, że jestem szczęśliwa!

Komentarze 2

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

D
Daria
studi
t
ty
a co ze studiami?
Wróć na stronakobiet.pl Strona Kobiet