Poznań: Rodzice małych pacjentów onkologicznych alarmują: "Szpital stosuje barbarzyńskie praktyki"

Marta Żbikowska
Rodzice małych pacjentów z Poznania czują się oszukani. Mają ogromny żal do szpitala, który stosuje tak barbarzyńskie i okrutne praktyki
Rodzice małych pacjentów z Poznania czują się oszukani. Mają ogromny żal do szpitala, który stosuje tak barbarzyńskie i okrutne praktyki 123RF
Rozrywający, przeraźliwy krzyk dzieci dobiegający się z gabinetu zabiegowego słychać na całym oddziale onkologii i hematologii dziecięcej. Jeśli zabiegi punkcji lędźwiowej lub biopsji szpiku przeprowadzane są w poradni przyszpitalnej, wiedzą o tym wszyscy pacjenci. Słyszą rozdzierający krzyk, który jest wyrazem niewyobrażalnego bólu, na który skazuje małych pacjentów tylko pięć placówek w kraju, w tym poznańska klinika. W pozostałych ośrodkach standardem przy tego typu zabiegach jest znieczulenie ogólne.

- Antosia zachorowała, gdy miała pięć lat i wtedy też miała pierwszą biopsję - mówi Małgorzata Racek. - Nigdy tego nie zapomnę. Musiałam wyjść z gabinetu zabiegowego, bo nie dałam rady patrzeć na cierpienie mojego dziecka.

Pięcioletnia Antosia musiała okrakiem usiąść na krześle i wygiąć plecy w łuk, aby lekarz mógł wkłuć się w kręgosłup. Dziecko broni się przed bólem jak umie i może. Wyrywa się, wije, krzyczy, sztywnieje.

- Aby osiągnąć ten łuk kręgosłupa pielęgniarka położyła się na karku mojego dziecka, siłą usiłowała wymusić pożądaną pozycję, odbywały się tam dantejskie sceny - mówi Małgorzata Racek. - Te nakłucia to były najgorsze momenty w całym naszym leczeniu. To są tortury.

Podczas dwóch lat leczenia Antosia przeszła trzynaście nakłuć lędźwiowych i cztery biopsje szpiku. Kolejna czeka ją w listopadzie.

- Lekarze w Poznaniu zapewniali nas, że znieczulenie miejscowe przy tego typu nakłuciach to standard, że narkoza w takich przypadkach jest ryzykowna i niebezpieczna - mówi Małgorzata. - A parę dni temu przeczytaliśmy na forum dla rodziców dzieci z białaczką i chorobami szpiku, że to jest standard tylko w pięciu szpitalach. Wszędzie indziej w Polsce, w całej Europie i na świecie, nawet w Chinach i Iranie dzieci nie muszą cierpieć, bo nikt nie poddaje w wątpliwość zasadności znieczulenia ogólnego.

Rodzice małych pacjentów z Poznania czują się oszukani. Mają ogromny żal do szpitala, który stosuje tak barbarzyńskie i okrutne praktyki.

ZOBACZ TAKŻE
Dlaczego co kraj, to inne szczepienia dzieci?

Źródło: Dzień Dobry TVN

- Byłem, jestem i będę zawsze za tym, aby ograniczać wszelkie dolegliwości związane z procedurami diagnostycznymi i terapeutycznymi, choć rzeczywiście nie zawsze takie znieczulenie ogólne jest wskazane - mówi profesor Jacek Wachowiak, kierownik Kliniki Onkologii, Hematologii i Transplantologii Pediatrycznej Szpitala Klinicznego im. Jonschera UM w Poznaniu. - U nas jest wola, aby wprowadzić kwestię znieczuleń, ale na dzień dzisiejszy mamy pewne ograniczenia.
W poznańskiej klinice dzieci przed nakłuciem lędźwiowym lub biopsją szpiku otrzymują leki zmniejszające poziom lęku, które w żaden sposób nie ograniczają bólu. Potem dostają nasiękowe znieczulenie miejscowe, które również nie przynosi pożądanego efektu.

- W skali jednego tygodnia nakłuć lędźwiowych przeprowadzamy od pięciu do dziesięciu, czasami trochę więcej, biopsji szpiku natomiast, nie więcej niż dziesięć - szacuje prof. Wachowiak. - W obecnych warunkach nie bylibyśmy w stanie podawać tym wszystkim pacjentom znieczulenia ogólnego, bo nie dysponujemy taką liczbą sal operacyjnych. Znieczulenie ogólne musi być bowiem wykonywane na bloku operacyjnym. Sytuacja może zmienić się po oddaniu do użytku budowanego właśnie bloku.

Lekarze zatrudnieni na oddziale onkologii i hematologii pediatrycznej przyznają, że widzą jeszcze jeden problem. To liczba pracujących w szpitalu anestezjologów. Nie ulega wątpliwości, że gdyby każdy pacjent wymagający nakłucia lędźwiowego lub szpiku miał mieć standardowo znieczulenie ogólne, szpital musiałby zatrudnić dodatkowego specjalistę.

- Ja nie ustalam ani wskazań do znieczulenia, ani do zabiegów, to nie są moje kompetencje - mówi dr Paweł Daszkiewicz, dyrektor placówki. - To anestezjolog decyduje o przebiegu znieczulenia.

Rodzice małych pacjentów onkologicznych liczą na zmiany w poznańskim szpitalu. - Tego, co przeżyły nasze dzieci nie da się już cofnąć, ale kolejni pacjenci nie powinni przechodzić tego koszmaru - mówi Małgorzata Racek.

Komentarze 10

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

M
MK
I bardzo dobrze, że frustracje spadają na personel. Gdyby jeden czy drugi konował dostał po mordzie lub nawet stracił zęby to by się zastanowił zanim zacznie torturować dziecko dla swojej wygody.
E
E.
To nie jest tak do końca-osobiście miałam drenaż lędźwiowy, czyli podobna procedura jak punkcja lędźwiowa tylko dużo grubsza igła-to na prawdę nie boli!!! A na pewno nie bardziej niż każde inne ukłucie. Do punkcji lędźwiowej używa się bardzo cienkich igieł, nieco grubszych, gdy trzeba podać lek. Okolica lędźwiowego jest znacznie mniej wrażliwa niż przedramiona i grzbiety rąk,gdzie receptory czucia są dość gęsto (stąd odczucie bólu większe). Nie wyobrażam sobie by każdorazowo w takiej sytuacji było stosowane znieczulenie ogólne. Proszę nie zapominać, że ono też jest obarczone ryzykiem! ( wiem co mówię, bo pracuję w służbie zdrowia). Co do biopsji szpiku- tu już nieco inna sytuacja. Mój syn to przerabiać, byłam z nim wtedy, mogłam przytulić. Miał jedynie premedykację benzodiazepinami. Całkiem nienajgorzej to zniósł i znając konsekwencje znieczulenia ogólnego, chyba dla niego lepszą opcją była jedynie premedykacją. Tu jednak jest nieco bardziej brutalny ten zabieg i fajnie by było, żeby była współpraca na linii lekarz-pacjent-rodzic. Każde dziecko jest inne, im młodsze tym mniej współpracujące. Można by przedstawiać wszystkie za i przeciw znieczuleniu ogólnemu oraz po części kierować się zdaniem rodzica oraz wrażliwością maluszka. Tylko pojawia się dylemat czy opóźniać decyzję o leczeniu tylko dlatego, że jest weekend i najbliższy możliwy termin znieczulenia byłby w poniedziałek. Nie czarujmy się, to są polskie realia. Walczyć trzeba o lepsze, ale potrzeba bardziej systemowych rozwiązań. Dyrektor w takiej sytuacji nie powinien zrzucić odpowiedzialności na anestezjologii, bo to on odpowiada za odpowiednią ilość zatrudnionych lekarzy i tym samym dostęp do danych procedur. Niestety wszędzie cięcie kosztów... proszę wierzyć, personelowi też się źle pracuje w takich warunkach i nikt nie chce się pastwiska na pacjentach. Niestety wszystkie frustracje pacjentów spadają na personel...
g
gość
"Nigdy tego nie zapomnę. Musiałam wyjść z gabinetu zabiegowego, bo nie dałam rady patrzeć na cierpienie mojego dziecka."
SERIO ? Dziecko tego wyboru nie miało .Przerażone ,zniewolone w bólu ,szuka ucieczki ,wsparcia .Przerażone co ma zrobić ? Nie ma adwokata ,przyjaciela który byłby z nim .
NIE ZOSTAWIAJCIE !!!! SWOICH DZIECI W MOMENCIE GDY TEGO NAJBARDZIEJ POTRZEBUJĄ !!!
M
Mama
Też mogłabym opowiedzieć podobne historie o tutejszej służbie zdrowia - mają problemy nawet by zdagnozować zapalenie płuc i to w szpitalu.
G
Gość
33lata temu moja roczna córeczka przed zdjęciem rentgenowskim(wada serca) została wsadzona i zakleszczona w jakiejś przerażającej plastikowej tubie- wycie mojego dziecka mam w uszach do dziś. Dziecko było pogodne i spokojne. Po tym "zabiegu" stała się klębuszkiem strachu.
M
Michał Moś
Nie mam słów, które określiłoby to w sposób wystarczająco "kulturalny". Po prostu...musiałbym to określić zbyt brutalnie, może nawet tak, że wyleciałbym z Facebooka natychmiast. Dlatego powiem jedno. To po prostu niegodziwe.
A
Anonim
W tym szpitalu nie od dzis i nie tylko na tym oddziale dzieja sie zle rzeczy. Jako dziecko troche spędziłam czasu w szpitalach, ale pobyt tam pozostawił we mnie traume i uprzedzenie do tego miejsca do dzis, a bylo to jakies 20 lat temu...
z
zoja

Bo to jest po prostu oszczędność, kuzynki córka leczy się w poznańskiej onkologii zapłacili i znieczulenie ogólne było. Nie prawda że musi być ono wykonane na bloku opercyjnym krótkie znieczulenie dożylne musi być wykonane w dobrych warunkach chigienicznych czyli w sali gdzie robia biopsje do tego ssak, monitor serca i saturacji, może być respirator dodatkowo, potem sala wybudzeń i starczy. To tylko wymówka że w sali operacyjnej tylko można wykonać, przecież pacjentów usypianych do usuniecia zębów, kolonoskopi czy innych krutkich zabiegów nie robi tego w ramach bloku operacyjnego to bzdura. O kasę chodzi i tyle, podobnie jak z pobieraniem krwi w poradniach czy na oddziałach dzieciencych grzie powinien być krem ,,emla'' byznieczulać dziecia skurę przed kłuciem nie ma czegoś takiego zdziwienie o co sie pyta, tragedia XXI wiek. Nawet rodziców nie uświadomią że coś takiego mozna kupić i dziecko 1godz przed obsmarować w miejscach planowanych nakłuć bo wiadomo dłuzszy czas wola by dzieci płakały i cierpiały boszybciej i taniej!! 

R
Rodzic
Dyrektor Daszkiewicz liczy tylko kasę... Jako pierwszy powinien uderzyć się w pierś i przeprosić że takie rzeczy dzieją się w 'jego' szpitalu... Nie mówiąc już o warunkach w jakich muszą przebywać mali pacjenci i ich rodzice.
31 węzłowy Burke
Dzięki Pani Marto za nagłośnienie tego barbaricum! 31
Wróć na stronakobiet.pl Strona Kobiet