W październiku na „czarnym proteście” pogoda była pod psem, a na rynku w Chojnicach pojawiło się wiele kobiet. Tu i ówdzie byli też mężczyźni. Tym razem, 8 marca aura była o wiele bardziej sprzyjająca wyjściu na ulicę, ale frekwencja nie powalała. Może sto osób zechciało wziąć udział w demonstracji, która była jedną z wielu na całym świecie - w obronie praw kobiet łamanych niezależnie od szerokości geograficznej i systemu politycznego w kraju. Co ciekawe, tym razem o wiele mniej było młodych ludzi, przeważały osoby w wieku 50 i 60 plus.
Zobacz koniecznie: Protestują w Bydgoszczy. Kobiety mówią dość! [zdjęcia]
- Chcemy walczyć o szacunek i nasze prawa - mówi Karolina Ziółtkowska, inicjatorka „czarnego protestu” i manifestacji na 8 marca. - To, że udało się solidarnie pomaszerować 3 października, dało mi siłę i wiarę, że teraz też się nam uda.
Zamknąć usta
Konkrety? Te przedstawiła Małgorzata Stankowska-Staszczyk z Człuchowa, która przypomniała, że to, co dzieje się w Polsce, nie odbiega od tendencji obecnych na całym świecie - chęci sprowadzenia kobiet do stanu, kiedy nie miały nic albo bardzo niewiele do powiedzenia.
- W wolnej Polsce z trudem wychodziliśmy z patriarchatu, z trudem zmienialiśmy poglądy o nas, burzyliśmy mity i stereotypy, prostowaliśmy niedorzeczności - mówiła Stankowska-Staszczyk. - A rzeczywistość wciąż jest taka, że kobiety pracują więcej, a zarabiają mniej. Rzadziej są awansowane, częściej zwalniane, jak już, to pracują na umowach śmieciowych, częściej samotnie wychowują dzieci. I to nie jest jeszcze pełny katalog. A teraz musimy walczyć o naszą godność i podmiotowość, bo zabiera się nam to wszystko, co jest dla nas cenne. Politycy mają media, robią zamach na szkołę i nawet przyrody nie zostawiają w spokoju.
Stankowska-Staszczyk wymieniła, o co walczą kobiety - o przestrzeganie konwencji antyprzemocowej, o utrzymanie standardów w opiece porodowej, o prawo do antykoncepcji i edukacji seksualnej i o wsparcie programu in vitro.
Czytaj też: W Bydgoszczy na in vitro z miejskiej kasy trzeba zaczekać
- Przyszłam tu, bo jestem myślącą, czującą obywatelką, teściową tej odważnej kobiety, która zorganizowała to wydarzenie - mówiła Teresa Ziółtkowska. - Jestem też babcią mojej kochanej wnuczki. Nie jestem bita, nie doświadczyłam przemocy, a przyszłam, by wyrazić solidarność z tymi, którzy cierpią. Żądam prawa do szacunku dla nas, kobiet, poszanowania naszej autonomii i godności, docenienia dojrzałości.
O tym, że kobiety czują się jak istoty gorszego gatunku, mówiła Bożena Stępień, która przypomniała obraźliwe wypowiedzi polityków na temat pań. W tym Janusza Korwin-Mikkego.
Wzorem Gdańska
Obecny na demonstracji burmistrz Chojnic Arseniusz Finster złożył paniom nie tylko życzenia. Po krytyce rządów PiS, który zapowiadał konsultacje, a ich nie robi, zapowiedział, że w Chojnicach, wzorem Gdańska i innych miast będzie wprowadzona refundacja zabiegów in vitro. - Najpierw zapytamy, czy jest taka potrzeba, żeby ocenić skalę zjawiska - powiedział „Pomorskiej”.
- Chciałbym, żeby to było finansowanie w całości. I żeby mój klub zdążył przygotować wniosek jeszcze na marcową sesję.