Przy wielkanocnym stole w dużym domu na gdańskiej Olszynce zasiadło ośmioro dzieci. Cztery wnuczki gospodarzy oraz czwórka maluchów przebywających w rodzinnym pogotowiu opiekuńczym, prowadzonym przez Romana i Małgorzatę Kukliczów.
To już siódme święta Sandry w tym domu. - I mam nadzieję, że ostatnie - mówi Roman Kuklicz. - Dzięki wsparciu między innymi „Dziennika Bałtyckiego” udało się to, co było prawie niemożliwe! Znaleźliśmy odpowiednią rodzinę, która zadeklarowała, że stworzy dom dla naszej dziewczynki.
Przed dwoma miesiącami opowiedzieliśmy o dziecku, które całe życie spędziło w pogotowiu rodzinnym. Sandra miała podwójnego pecha. Nie dość, że jej rodzice odrzucili córeczkę, to jeszcze biologiczna matka, pijąc alkohol w ciąży, sprawiła, że dziewczynka nie jest w pełni zdrowa. Skutkiem jest FAS (czyli alkoholowy zespół płodowy). Sandra nie widzi wcale na jedno oko, drugim dostrzega świat tylko z bliska, punktowo.
Czytaj też: Przyszłość Sandry, dziecka do pokochania od zaraz
Porzucone lub odebrane maluchy, trafiające pod opiekę państwa Kukliczów, przebywają w pogotowiu opiekuńczym z reguły najwyżej trzy miesiące. - Na ponad 90 dzieci, które się przewinęły przez nasz dom, tylko dwoje znalazło się w rodzinach zastępczych - opowiada pan Roman. - Pozostałe mogły wrócić do rodziców albo też zostały adoptowane.
I tylko Sandra, obserwując kolejne odchodzące maluchy, przez lata dopytywała „ciocię” i „wujka” , kiedy przyjdą po nią mamusia i tatuś... Przyczyną były nie tylko problemy zdrowotne dziewczynki, ale też późne „uwolnienie” przez sąd do adopcji. Prawie pięć lat biologiczni rodzice nie stawiali się na rozprawy... Po publikacjach o tęskniącym za rodzicami dziecku w MOPR w Gdańsku i w Ośrodku Adopcyjnym Fundacji dla Rodziny rozdzwoniły się telefony. Ostatecznie wybrano ponad 20 wiarygodnych zgłoszeń, z których część dotyczyła pomocy w leczeniu, a reszta była ofertami stworzenia rodziny zastępczej lub adopcyjnej.
Przed kilkoma dniami Sylwia Ressel z gdańskiego MOPR potwierdziła - na 90 proc. Sandra znalazła rodzinę - małżeństwo spod Warszawy z trójką dzieci - chłopcami w wieku 12 i 8 lat oraz 5-letnią dziewczynką. Kandydaci na rodziców już poznali Sandrę, zaakceptowali ją i sami zostali zaakceptowani.
- Spędzili u nas weekend - mówi Roman Kuklicz. - Dzieci bawiły się z Sandrą. Teraz mała nie mówi o nikim innym, chwali się w szkole, prosi, by dzwonić do nowej mamy i nowego taty. Oni także dzwonią...
Rodzina przechodzi już szkolenie adopcyjne. Jeśli nic nie stanie na przeszkodzie, pod koniec maja do sądu trafi wniosek o ustanowienie pieczy nad Sandrą. I jeszcze jedna dobra wiadomość - Sandra znalazła się pod opieką medyczną prof. Edwarda Wylęgały z Katowic, wybitnego specjalisty w zakresie mikrochirurgii oka. Podczas pierwszej wizyty profesor przepisał dziewczynce specjalne krople, a po trzymiesięcznym leczeniu podejmie decyzję o zabiegu.- Wcześniej nie było nadziei - twierdzi Roman Kuklicz. - Teraz szanse na poprawienie wzroku o 25-30 procent oceniam pół na pół. To już jest nadzieja.
Wiele tej nadziei krąży wokół dziewczynki, która przez siedem lat marzyła o prawdziwym domu...
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Wielki powrót Ireny Santor na salony! Wszyscy patrzyli tylko na nią | ZDJĘCIA
- Pogrzeb Jadwigi Barańskiej w USA. Poruszające sceny na cmentarzu | ZDJĘCIA
- Gojdź ocenił nową twarz Edyty Górniak. Wali prosto z mostu: "Niech zmieni lekarza!"
- Na górze paryski szyk, a na dole… Nie uwierzycie w to, jak Iza Kuna wyszła na ulicę!