Spis treści
Wysłaliśmy te same pytania żonom głównych kandydatów na urząd prezydenta RP, pytając o to, jak widzą siebie w roli pierwszej damy. Oto odpowiedzi Urszuli Brzezińskiej-Hołowni, żony Szymona Hołowni.
Jak wyobraża sobie Pani siebie jako pierwszą damę?
Chciałabym, żeby to była rola z prawdziwym znaczeniem – nie tylko reprezentacyjna, ale taka, która daje możliwość realnego działania. Bliższe jest mi określenie „Pierwsza Obywatelka”, bo ono od razu kieruje myśli do ludzi i ich spraw. Nie chodzi o bycie w świetle fleszy, tylko o sensowną pracę: wspieranie, słuchanie, bycie tam, gdzie potrzeba głosu i obecności. Jeśli miałabym pełnić taką funkcję, chciałabym, żeby naprawdę coś z niej wynikało.
Jakie byłyby Pani priorytety jako pierwszej damy?
Dzieci – to pierwsze, co przychodzi mi do głowy. Jako mama widzę, jak ogromnie ważne jest dać dziecku poczucie bezpieczeństwa i bliskości. Wiem też, że nie każde dziecko w Polsce je otrzymuje. Drugi temat to rodziny żołnierzy i służb – sama żyję w takim rytmie i wiem, jak trudna bywa ta codzienność. Priorytetem byłyby też kobiety – ich zdrowie, ich równość, ich obecność w miejscach decyzyjnych. To wszystko są sprawy, którymi chciałabym się zająć – bo są po prostu ważne.
Czy uważa Pani, że rola Pierwszej Damy powinna wiązać się z wynagrodzeniem i większym zakresem formalnych obowiązków?
Tak, ponieważ odpowiedzialność i potencjał tej roli są ogromne. Jeśli traktujemy funkcję Pierwszej Damy (czy – obywatelki) jako realną służbę społeczną, a nie jedynie reprezentacyjną, powinna iść za tym formalizacja zadań i odpowiednie narzędzia – również finansowe. To nie jest „dodatek” do prezydenta, tylko osobna misja. To także nie kwestia prestiżu, ale uczciwego podejścia do pracy, którą trzeba wykonać.
Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Stronę Kobiet codziennie; Obserwuj StronaKobiet.pl!
