Dominika Ostałowska ma dość kłamstw
Dominika Ostałowska ogromną popularność zyskała, dzięki roli Marty Mostowiak w serialu Telewizji Polskiej "M jak Miłość". Sława przekłada się również zainteresowaniem jej osobą i życiem prywatnym.
Kobieta była już w jednym związku małżeńskim i doczekała się syna z Hubertem Zduniakiem. W ostatnim czasie w przestrzeni publicznej krążą jednak informacje o jej rzekomych romansach.
Pierwszy z nich miała mieć z reżyserem serialu, w którym gra wiodącą postać - Mariuszem Malcem. Reżyser miał jednak być wtedy w związku z Joanną Sydor, a Ostałowska miała wpłynąć na to, że para się rozstała. Żal o to głośno wyrażała właśnie Sydor.
Później pojawiły się informacje o romansie z Grzegorzem Małeckim, aktorem, który swego czasu również gościł na planie "M jak Miłość". Kolejne plotki przelały czarę goryczy. Ostałowska zdecydowała się przerwać milczenie.
Aktorka zabrała głos
Dominika Ostałowska zdecydowała się zabrać głos w sprawie coraz częściej pojawiających się plotek. Wydała specjalne oświadczenie, które zamieściła na swoim profilu na Instagramie.
"Nie wdając się w przydługie wstępy pragnę oświadczyć, że nigdy nie byłam w związku z Grzegorzem Małeckim, a tym bardziej nie przyczyniłam się do rozpadu Jego małżeństwa" - zaczęła.
Następnie skupiła się na swojej relacji z Mariuszem Malcem.
"Nie związałam się również z Mariuszem Malcem, kiedy był on jeszcze w związku z Joanną Sydor. Stało się to kilka miesięcy po ich rozstaniu i wiele miesięcy po moim rozstaniu z Hubertem Zduniakiem, którego przyczyną były całkowicie odmienne powody". - kontynuowała.
"Joanna Sydor już wiele lat temu przekazała mi list z przeprosinami, za to co wydarzyło się medialnie i nie tylko w związku z Jej oskarżeniami. Niestety list był napisany prywatnie do mnie, natomiast oskarżenia padły publicznie w wywiadzie udzielonym jednemu z tabloidów i do tej pory, przez 13 lat ciągle są powielane na niezliczonych portalach" - dodała.
Na koniec przyznała, że nie sądziła, że sprawa będzie się ciągnąć przez tyle lat, dlatego nie broniła się wcześniej. Liczyła również, że swoje stanowisko przekażą inni.
"Nie chciałam też nikomu swoimi szczegółowymi sprostowaniami zrobić krzywdy. Miałam natomiast drobną nadzieję, że ktoś z zainteresowanych może sam zabierze głos i wszystko się wyjaśni. Po wielu latach postanowiłam to zrobić wreszcie sama, sądzę, że wystarczająco treściwie, aczkolwiek najogólniej jak się da" - zakończyła.
lena