„Dzieci bardziej potrzebują pójść do lasu niż uczyć się słówek”. O deficycie natury i leśnej edukacji rozmawiamy z Magdą Karpienią

Magdalena Konczal
"Prowadzimy wyprawy dla najmłodszych i z bólem serca obserwujemy, że dzieci, przyjeżdżające z różnych szkół nie mają pojęcia o tym, że jagody rosną w lesie – myślą, że te owoce są ze sklepu. Mają obawy, żeby usiąść na trawie czy mchu, bo boją się, że się pobrudzą albo że mrówka będzie po nich chodzić" – mówi Magda Karpienia.
"Prowadzimy wyprawy dla najmłodszych i z bólem serca obserwujemy, że dzieci, przyjeżdżające z różnych szkół nie mają pojęcia o tym, że jagody rosną w lesie – myślą, że te owoce są ze sklepu. Mają obawy, żeby usiąść na trawie czy mchu, bo boją się, że się pobrudzą albo że mrówka będzie po nich chodzić" – mówi Magda Karpienia. Archiwum prywatne Magdy Karpieni
Troska o planetę rodzi się dopiero w momencie, gdy mamy bliską relację z przyrodą. Właśnie dlatego tak ważne jest, aby zabierać najmłodszych do lasu, na łąki czy nad rzekę. Zaczyna się od fascynacji kolorowym żuczkiem i miękkim mchem, a kończy na poznawaniu zasad survivalu i buschcraftu. Z Magdą Karpienią, która razem z mężem stworzyła inicjatywę „Czas na las – wyprawy leśne”, rozmawiamy o deficycie natury, leśnej edukacji i wspólnie zastanawiamy się, co dla dziecka jest bardziej wartościowe: zajęcia dodatkowe czy możliwość przebywania w zalesionych terenach.

Razem z rodziną zdecydowała się Pani porzucić miasto i zamieszkać w pobliżu lasu. Skąd taka decyzja?
Nam zawsze brakowało zieleni. Za każdym razem, kiedy byliśmy w mieście, uciekaliśmy do lasu albo parku – gdziekolwiek, gdzie jest trochę więcej zieleni i świeższego powietrza. Od zawsze była w nas potrzeba, by żyć w naturalnym środowisku.

Trzy miesiące w roku spędzaliśmy na wsi, w środku lasu. Każdym rokiem coraz trudniej było nam się zaadaptować w mieście.
Wiedzieliśmy, że chcemy czegoś więcej, także dla dzieci. Mieliśmy świadomość, że życie w betonowym bloku nie jest dla nas dobre. Dlatego porzuciliśmy etaty, wszystko to, co stare, znane i poszliśmy po nowe. Chcieliśmy też zadbać o zdrowie nasze i naszych dzieci. Jedna z córek jest alergiczką, źle znosiła smog zimą w mieście.

Jak na co dzień wygląda życie rodziny, która żyje w bliskości przyrody? Mieszkanie na wsi z pewnością różni się od życia w mieściesię…
My nie jesteśmy rolnikami, więc takie elementy jak na przykład żniwa nas nie dotyczą. A mimo to, moim zdaniem, różnica między życiem na wsi a życiem w mieście jest kolosalna. U nas życie jest dużo spokojniejsze. Łatwiej jest wówczas przyglądać się rytmowi własnego organizmu i swoim potrzebom. Nie wiem też, czy jesteśmy dobrym przykładem takiej rodziny, bo my w ogóle żyjemy tak, jak chcemy. U nas nie wstaje się rano do szkoły czy pracy, bo dzieci uczą się w systemie edukacji domowej, a my nie pracujemy na etacie.

„Dzieci bardziej potrzebują pójść do lasu niż uczyć się słówek”. O deficycie natury i leśnej edukacji rozmawiamy z Magdą Karpienią
Archiwum prywatne Magdy Karpieni

Czy pory rokuw odgrywają dużą rolę w życiu w pobliżu natury?
Tak, pogoda często dyktuje to, w jaki sposób żyjemy. Jak jest pięknie, to jesteśmy dłużej poza domem. Jak jest zimno i śnieżnie, to siedzimy pod kocykami z kakao i książką. Prawdopodobnie nie jesteśmy typowymi przedstawicielami wsi (śmiech), ale na pewno jesteśmy typowymi przedstawicielami życia w wolności.

Tej wolności może brakować ludziom w dużych miastach…
Kiedy zmierzam do Warszawy, to wystarczy, że wjadę na obwodnicę i już czuję tę presję i pośpiech. My mamy duże psy, z którymi codziennie chodzimy na spacery do lasu. To życie wygląda więc zupełnie inaczej niż w mieście.

Takie codzienne leśne wędrówki z pewnością mogą wiele dać dzieciom. Czy zauważa Pani jakieś różnice między dziećmi, które mieszkają w pobliżu lasu a tymi, które na co dzień wychowują się w mieście?
Zdecydowanie tak. Kontakt z naturą jest podstawą harmonijnego rozwoju. My prowadzimy wyprawy dla najmłodszych i z bólem serca obserwujemy, że dzieci, przyjeżdżające z różnych szkół nie mają pojęcia o tym, że jagody rosną w lesie – myślą, że te owoce są ze sklepu. Mają obawy, żeby usiąść na trawie czy mchu, bo boją się, że się pobrudzą albo że mrówka będzie po nich chodzić.

„Dzieci bardziej potrzebują pójść do lasu niż uczyć się słówek”. O deficycie natury i leśnej edukacji rozmawiamy z Magdą Karpienią
Archiwum prywatne Magdy Karpieni

Miałam kontakt z dziećmi, które nie mogły przedostać się przez potoczek. Trzeba było przejść przez kamienie, a dzieci miały z tym problem, bo ich stopy były przyzwyczajone do wiecznie równego, betonowego podłoża. Dzieci, które są wrzucone z miasta do lasu, na początku się nie odnajdują, ale jeśli da im się trochę czasu i wolności, to one zaczynają się wspinać po drzewach, dotykać traw czy drzew.

Pamięta Pani takie sytuacje z którejś z wypraw?
Niesamowite były wydarzenia dla 4-5-latków, podczas których dzieci potrafiły przez 5-10 minut stać i głaskać mech albo zachwycać się kolorowym żuczkiem. Dla młodego człowieka bliskość przyrody – niezależnie od tego, czy ma 2, 12 czy 22 lata – jest kluczowa dla prawidłowego rozwoju. Las to mnóstwo związków eterycznych i mnóstwo zdrowia.

„Dzieci bardziej potrzebują pójść do lasu niż uczyć się słówek”. O deficycie natury i leśnej edukacji rozmawiamy z Magdą Karpienią
Archiwum prywatne Magdy Karpieni

A brak obecności przyrody może z kolei powodować deficyty u dzieci…
Tak, na przykład wiele zaburzeń integracji sensorycznej bierze się właśnie z tego, że my od małego nie mamy kontaktu z naturalnym środowiskiem. Jedną z najlepszych terapii SI jest bliskość przyrody. Oczywiście nie odbieram znaczenia pracy z terapeutą, bo jest to bardzo ważne. Ale mieliśmy też takie dzieci, które korzystały z pomocy terapeuty w zakresie integracji sensorycznej, natomiast w momencie, w którym zaczęły przyjeżdżać regularnie do lasu, na zajęcia z nami, to proces rozwoju w tym zakresie przyspieszył kosmicznie.

Te dzieci mogły chodzić po kłodach, mogły się gdzieś przecisnąć, dotknąć różnych faktur. Zachęcamy też dzieci – w odpowiedniej porze roku – do chodzenia boso. Sami jesteśmy częścią natury i potrzebujemy jej, żeby prawidłowo funkcjonować.

„Dzieci bardziej potrzebują pójść do lasu niż uczyć się słówek”. O deficycie natury i leśnej edukacji rozmawiamy z Magdą Karpienią
Archiwum prywatne Magdy Karpieni

Niektórzy zastanawiają się nad tym, czy zamieszkać z dala od dużego miasta. Pojawiają się jednak glosy, że w Warszawie czy Gdańsku znacznie łatwiej jest korzystać chociażby z zajęć dodatkowych dla dzieci.
My najpierw mieszkaliśmy w Warszawie, a później w Łodzi. Nasze dzieci chodziły wówczas na zajęcia dodatkowe, na przykład na taniec czy plastykę. Ale przyszedł taki moment, kiedy one powiedziały, że wolą pójść do lasu, niż na zajęcia dodatkowe. Więc ja sobie myślę, że te wszystkie lekcje, które my dzieciom fundujemy, często wynikają bardziej z naszej potrzeby i takiego poczucia, że zrobiliśmy dla nich wszystko: że stworzyliśmy im odpowiednie przestrzenie do rozwoju i pokazaliśmy im życie. A zapominamy, że zwłaszcza te kilkulatki, bardziej potrzebują pójść do lasu, niż uczyć się kolejnych słówek.

Jakie kompetencje zyskują dzieci mieszkające blisko lasu?
Moje dzieci przez to, że od czterech lat żyjemy w bliskości lasu, a od dwunastu lat spędzamy dużo czasu na łonie natury, mają bardzo dużą wiedzę na temat tego, co nam natura daje i jak można ją wykorzystać. Poza tym wykazują się doskonałymi umiejętnościami przetrwania – survivalu. Dla nich oczywiste jest to, jak sobie poradzić w kryzysowych sytuacjach. Wydaje mi się, że te kompetencje są dla nich ważniejsze, niż kolejna lekcja plastyki. Co nie zmienia faktu, że jedna moja córka tańczy i śpiewa, a druga projektuje.

Mówiła już Pani trochę o wyprawach, które organizowane są w ramach inicjatywy „Czas na las – wyprawy leśne”. Chciałam dopytać, czym dokładnie jest to przedsięwzięcie?
„Czas na las” powstał z potrzeby naszych serc. Był taki okres, że mój mąż pracował zdalnie i doszedł do wniosku, że nie chce już dłużej w ten sposób funkcjonować. Zaczęliśmy się wówczas zastanawiać, co możemy robić, by miało to znaczenie dla innych ludzi. Mój mąż jest pasjonatem lasu, właśnie dlatego wymyśliliśmy taką inicjatywę.

To są wyprawy, w trakcie których pozwalamy dzieciom doświadczać rzeczywistości i budować poczucie własnych kompetencji. Uczymy ich zarówno survivalowych umiejętności, jak i tego, co mają w podstawie programowej, a więc wiedzy o lesie, zwierzynie oraz przyrodzie.

„Dzieci bardziej potrzebują pójść do lasu niż uczyć się słówek”. O deficycie natury i leśnej edukacji rozmawiamy z Magdą Karpienią
Archiwum prywatne Magdy Karpieni

Raz na kwartał prowadzimy zajęcia dla rodzin, co tydzień odbywają się z kolei zajęcia dla dzieci. Mamy też wyjątkową inicjatywę, która nazywa się „Leśne babki” – to są spotkania wyłącznie dla kobiet. Idziemy do lasu i tam mamy warsztaty, spotkania, ognisko.

Każdy może skorzystać z takich zajęć?
Oczywiście. Na naszej stronie pojawia się ogłoszenie. Są to zajęcia dla wszystkich i bardzo serdecznie na nie zapraszamy, bo wiemy, że mają one olbrzymią wartość. Specjalistą od lasu jest mój mąż, ja jestem specjalistką od relacji, więc od siebie mogę powiedzieć, że nasze zajęcia prowadzone są w duchu szacunku, empatii, przyjęcia, akceptacji, dostrzeżenia drugiego człowieka i stworzenie takiej przestrzeni, w której on poczuje się dobrze. Nasi klienci jakiś czas temu stworzyli dla nas hasło, twierdząc, że ono dobrze nas opisuje: „Otulamy lasem, koimy sercem”. To było niezwykle miłe.

Bardzo ciekawe jest to połączenie wiedzy o bytowaniu w lesie z budowaniem relacji i akceptacji. A skoro już jesteśmy przy temacie bytowania w lesie, to czy dzieci na Państwa zajęciach uczą się też survivalu i buschcraftu?
Tak, jak najbardziej. Oczywiście są dostosowane do wieku i możliwości dziecka. Mój mąż jest całym chodzącym survivalem i bushcraftem (śmiech), więc to on uczy różnych ciekawych umiejętności i kompetencji. Dzieci na przykład krzeszą ogień, żują żywicę czy uczą się budować schronienie.

„Dzieci bardziej potrzebują pójść do lasu niż uczyć się słówek”. O deficycie natury i leśnej edukacji rozmawiamy z Magdą Karpienią
Archiwum prywatne Magdy Karpieni

Coraz więcej dzieci, zamiast bawić się na zewnątrz, spędza czas przed ekranami telefonów czy tabletów. To poważny problem.
Najpierw trzeba zdać sobie sprawę z tego, że sztab ludzi pracuje nad tym, żeby nam – dorosłym i dzieciom – nie chciało się odejść od telefonu. Badania pokazują, że korzystanie z niebieskiego światła pobudza te same obszary w mózgu co zażycie heroiny. Właśnie dlatego, jeśli mamy dziecko, które spędza dużo czasu w telefonie, to praktycznie niewykonalne jest, żeby na spokojnie przeszedł proces, w którym zabieramy mu telefon i wyślemy go do lasu. Ono w tym lesie będzie się nudziło.

Jak więc wprowadzać leśną edukację w przypadku takiego dziecka?
My znaleźliśmy na to sposób. Pokazujemy młodzieży, jak wykorzystać technologię w lesie i wyjaśniamy, że na przykład telefon może się przydać w marszu na azymut. W momencie, kiedy stopniowo wprowadzamy młodzież w ten dotychczas obcy dla nich świat, to widzimy, że coraz mniej zajmują się przestrzenią elektroniczną, a coraz bardziej tą, który ich otacza.

„Dzieci bardziej potrzebują pójść do lasu niż uczyć się słówek”. O deficycie natury i leśnej edukacji rozmawiamy z Magdą Karpienią
Archiwum prywatne Magdy Karpieni

Dla wielu las to jedynie drzewa, drzewa, patyk, szyszki i znowu drzewa. A w tym lesie jest naprawdę dużo więcej! Jeżeli chcemy nauczyć dzieci czerpania korzyści z obecności przyrody, to musimy je tam po prostu zabierać już od pierwszych chwil, dawać im swobodnie doświadczać, pozwolić im się przewrócić czy wejść w błoto lub kałużę. W każdym człowieku jest naturalna potrzeba kontaktu z naturą. My musimy jedynie stworzyć dzieciom szansę, by ta potrzeba mogła zostać zaspokojona.

- - -

Magda Karpienia – mama trójki nastolatków. Razem z rodziną zdecydowała się porzucić miejskie życie, by zamieszkać na wsi pod lasem. Razem z mężem prowadzi działalność „Czas na las – wyprawy leśne”. Fascynuje się naturalną pielęgnacją i leczeniem, ale też życiem w zgodzie z rytmem natury.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Edukacja

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Komentarze 1

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

G
Gosia
Znam tę rodzinę i muszę to powiedzieć sprawiła mi ona głęboki zawód nie pojawiając się nawet na pogrzebie własnej mamy a jak później przeczytałam, nie odwiedzając jej nawet w szpitalu, przed śmiercią i nie pocieszając taty - wdowca. Nie wiem, co myśleć, ale może to jakaś sprawa życia w odosobnieniu... To nie jest dobre. http://dzielnaniewiasta.pl/
Wróć na stronakobiet.pl Strona Kobiet