- Straciliśmy wszystko - mówi kapitan afgańskiej żeńskiej drużyny koszykówki na wózkach inwalidzkich, ale z jej twarzy nie znika uśmiech. Najważniejsze że żyje, że udało jej się uciec z opanowanego przez talibów Afganistanu.
Nilofar Bayat zaczyna odbudowywać powoli swoje życie w Hiszpanii po dniach strachu o swoje życie w ojczyźnie. Na lotnisku w Kabulu były ich tysiące, które chciały się stamtąd wydostać i uciec przed talibami. Jej się udało, jest już wolna, ale inni nadal czekają na swoją szansę.
Kiedy talibowie wkroczyli do Kabulu, Nilofar Bayat wiedziała, że musi się stąd wydostać. Ludzie o niej wiedzieli, aktywnie broniła praw kobiet i praw kobiet niepełnosprawnych. - Gdy talibowie dowiedzieli się o mnie wszystkiego, wiedziałem, że mnie zabiją - mówiła. Wyznała swoje obawy hiszpańskiemu dziennikarzowi, z którym zaprzyjaźniła się wiele lat wcześniej. Opublikował jej historię w mediach społecznościowych, wywołując falę poparcia i obietnicę ze strony hiszpańskich władz, że spróbują ją ewakuować do Hiszpanii.
Bayat i jej mąż Ramesh przybyli do Hiszpanii wraz z ponad 250 afgańskimi ewakuowanymi, którzy przez lata pracowali w hiszpańskich operacjach wojskowych i cywilnych. Hiszpania stała się też punktem oparcia dla Afgańczyków, którzy współpracowali z unijnymi instytucjami. Hiszpański rząd zgodził się na wykorzystanie dwóch baz wojskowych w południowej części kraju do tymczasowego zakwaterowania Afgańczyków, którzy pracowali dla rządu USA.
Przybycie Bayat do Hiszpanii nastąpiło po dniach strachu. - Na lotnisku były tysiące ludzi, którzy chcieli się stamtąd wydostać – powiedziała Guardianowi. Nigdy w życiu nie przechodziłem przez coś takiego. - Oczekiwanie na wejście na lotnisko trwało dziewięć bolesnych godzin. Byli otoczeni przez talibów, którzy czasami strzelali w powietrze. Na lotnisku panował chaos – mówiła 28-latka.
Para wiedziała, że nie ma innego wyjścia. - Talibowie zaczęli chodzić od drzwi do drzwi, aby identyfikować ludzi. To katastrofa, 20-letni krok wstecz - powiedział mąż Bayat, który pracował również w Międzynarodowym Komitecie Czerwonego Krzyża.
Była niemowlakiem, kiedy jej dom rodzinny w Kabulu został trafiony rakietą podczas reżimu talibów. Jej brat zginął, a ona spędziła rok w szpitalu po tym, jak odłamki uszkodziły jej rdzeń kręgowy i poparzyły plecy. Wiele lat później zagrała swój pierwszy mecz w koszykówkę na wózku inwalidzkim i szybko się od sportu uzależniła. Drużyna, która zaczęła rywalizować na arenie międzynarodowej w 2017 roku, wkrótce stała się silnym symbolem tego, jak zmieniło się życie kobiet w tym kraju.
Na czele zespołu Bayat stała się wybitnym orędownikiem kobiet niepełnosprawnych. - Bycie kobietą w Afganistanie i życie z niepełnosprawnością to prawie podwójne przekleństwo – powiedziała Guardianowi w 2019 roku.
- Przejęcie władzy przez talibów natychmiast to wszystko zmieniło. Byłam kapitanem drużyny koszykówki na wózkach. Miałam fajną pracę pomagając osobom niepełnosprawnym. Studiowałem prawo. Ciężko na to wszystko pracowałam. A potem przyszli talibowie i zabrali to wszystko w jednej chwili – mówiła.
- Przyprawiające o ból głowy wydarzenia ostatnich kilku dni były naznaczone troską o pozostawione rodziny. Uratowaliśmy życie, ale co z naszymi rodzinami, które tam pozostały? Jesteśmy bardzo zdenerwowani i bardzo martwimy się o nich wszystkich - dodaje.
Ona i jej mąż przybyli do Bilbao, gdzie już dołączyła do miejskiej drużyny koszykówki na wózkach inwalidzkich. Jej mąż, który grał w afgańskiej narodowej drużynie koszykówki mężczyzn na wózkach inwalidzkich, również otrzymał miejsce w miejscowej drużynie.
To mile widziana odskocznia, ponieważ para powoli zaczyna odbudowywać swoje życie. - Kiedy byliśmy na lotnisku w Kabulu, talibowie nie pozwolili nam zabrać naszego bagażu. Uwierzysz, że od kilku dni nosimy te same ubrania? Straciliśmy wszystko, nie mamy nic – powiedziała.