Według naszych informacji, śledztwo w sprawie ujawnionej przez „Głos” pomyłki w szpitalu w Policach zostanie umorzone. Oficjalna decyzja ma zostać ogłoszona w najbliższym czasie. Prokuratora prowadzącego sprawę przekonała opinia biegłego. Dokument jest obszerny, ale główna odpowiedź została sformułowana wprost: mimo błędu podczas zabiegu, nie doszło do narażania dziecka oraz matki. Dlatego nie można postawić komukolwiek zarzutów karnych. Decyzja będzie nieprawomocna. Strony będą się mogły odwołać. Chodzi głównie o matkę, która urodziła nie swoją córkę.
To było już drugie postępowanie, które w tej sprawie prowadziła prokuratura. Najpierw odmówiła wszczęcia śledztwa. Decyzję zaskarżono, a sąd nakazał głębsze zbadanie sprawy. Stąd powołanie eksperta, który miał odpowiedzieć na pytanie, czy narażono matkę i dziecko.
Pomyłka
Pod koniec 2014 roku młoda szczecinianka urodziła córkę poczętą w wyniku sztucznego zapłodnienia. Zabieg przeprowadzono w Laboratorium Wspomaganego Rozrodu Szpitala w Policach. Dziecko przyszło na świat chore. Rodzice po kilku tygodniach zaczęli podejrzewać, że coś się nie zgadza. Badania DNA wykazały, że dziecko nosi inne geny niż matka. Mimo drobiazgowych badań, kontroli nie udało się ustalić, co dokładnie zaszło. Najbardziej prawdopodobna wersja to omyłkowe połączenie nasienia męża kobiety z komórką innej, nieustalonej kobiety.
Gdy sprawę opisaliśmy, ówczesny minister zdrowia cofnął szpitalowi kontrakt na zabiegi in vitro z budżetu państwa, a klinikę i laboratorium zamknięto. Szpital (podlega Akademii Medycznej w Szczecinie) zapewnił, że objął opieką rodzinę.
Sąd lekarski
Winą za bałagan w laboratorium obciążono dr. Tomasza Bączkowskiego, znanego embriologa i ginekologa, który był wtedy koordynatorem placówki. Według rzecznika odpowiedzialności zawodowej lekarzy, dr Bączkowski nie dopełnił obowiązków, bo część procedur była łamana. Lekarz nie przyznaje się do winy. Udowadnia, że funkcja koordynatora nie obejmowała nadzoru nad laboratorium, a sama placówka była wtedy podległa klinice, którą kierował prof. Rafał Kurzawa. Rzecznik odpowiedzialności zawodowej lekarzy nie znalazł jednak podstaw, aby zarzuty postawić prof. Kurzawie, który utrzymuje, że laboratorium było w tamtym czasie samodzielną jednostką.
Proces przed sądem lekarskim szybko się nie skończy. Kolejna rozprawa w październiku. Wyjaśnienia będzie kontynuował dr Bączkowski. Sąd chce przesłuchać też prof. Kurzawę i laborantki, które pracowały w laboratorium.
Zobacz też:
Konferencja Nowoczesnej w sprawie finansowania in vitro przez miasto w Szczecinie
Polecamy na gs24.pl:
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Aneta Zając będzie miała na głowie komornika?! Krawczyk nie ma już nic do stracenia
- Tak na co dzień wygląda Opozda. Spójrzcie tylko na te miny [ZDJĘCIA]
- Dwa auta na komunię, co dalej?! Rutkowscy o szczegółach urodzin syna
- Zwyciężczyni "Top Model" zgarnęła 200 tys. złotych. Ma nietypowy pomysł, jak je wydać