Właśnie mija 45 lat od tamtej nocy. Jej dzieci dorosły (mają swoje dzieci, wnuki). Ona nadal się trzyma swojego planu, który nakreśliła tamtej bezsennej nocy - jest silna, wytrwała w dążeniu do postawionego sobie celu, jest wzorem kobiety, która się nie poddaje, walczy o siebie, rodzinę, a z czasem stała się ikoną biznesu, wrocławskiego biznesu, który założyła, porzucając pracę pielęgniarki i pracując na własny rachunek, na siebie, według swojego pomysłu na życie. Lepsze życie.
Anna Barton. Bo to o niej mowa. W tym roku świętuje jubileusz. Od 45 lat dba o kubki smakowe wrocławian, produkując przepyszne lody (ma sieć lodziarni w stolicy Dolnego Śląska). O trudach biznesu w czasach Polski Ludowej i w dzisiejszej Rzeczypospolitej możecie Państwo przeczytać w najnowszym miesięczniku „Strefa Biznesu”, w którym pani Anna Barton jest bohaterką jednego z tekstów.
Idealnie pasuje do niej określenie „żelazna dama”, choć serce ma gołębie. Zaczynała swój biznes kompletnie nie mając pojęcia o prowadzeniu kawiarni (pierwszą mrożoną kawę zrobiła z fusami i klienci oprócz tego, że klęli na lewo i prawo, to i pluli - też na lewo i prawo) czy o produkowaniu lodów. Na szczęście spotkała na swojej drodze mnóstwo dobrych ludzi - aniołów stróżów, którzy jej pomogli (pożyczyli pieniądze na pierwszy biznes, bo grosza przy duszy nie miała, a tylko marzenia), doradzili (cukiernicy, którzy pokazali, jak się produkuje dobre lody) czy byli wsparciem w chorobie - bo Anna Barton wiele doświadczyła (wykryto u niej guza mózgu). Nigdy jednak się nie załamała, nie poddała - nawet, gdy otworzyła fabrykę lodów na wrocławskim Kozanowie, z najnowocześniejszymi maszynami do robienia lodów, a kilka dni później stolicę Dolnego Ślaska nawiedziła powódź tysiąclecia i jej zakład produkcyjny zalały hektolitry wody, mułu, błota i szlamu.
Dla mnie pani Anna jest przykładem kobiety twardej, mocnej. Kobiety, która świetnie sobie radzi i w życiu prywatnym, i w biznesie. Ale w życiu nie trzeba doświadczyć tylu przykrych, tragicznych zdarzeń jak pani Anna, żeby być silną kobietą. Rozglądnijmy się dookoła - wśród koleżanek w pracy, sąsiadek, znajomych, przyjaciółek. Wiele z nich to silne kobiety. Kobiety, które niekiedy w ukryciu, w zaciszu domowym, muszą walczyć o dobre życie. To kobiety, o których nie można powiedzieć, że los im rzuca kłody pod nogi, którym wiatr wieje w twarz. One mają pod nogami dziesiątki kłód, huragan zamiast zwykłego wiatru, a jednak idą dalej, nie poddają się. Nierzadko prowadzą walkę o swój lepszy los, o lepsze życie swoich dzieci, o spokój w domu, przespaną noc - bez krzyków, awantur, policji przyjeżdżającej na każde wezwanie.
Myślmy o nich, pomagajmy im. Ważne, że jesteśmy obok, że mogą na nas liczyć w trudnych chwilach. Bo nie wiadomo, na jak długo im wystarczy sił...