Czy pacjent samodzielnie kupuje produkty toaletowe, ściera kurze, myje okna i podłogi? Ważne jest też, czy sam opłaca rachunki oraz czy... kąpie się w wannie, czy może pod prysznicem? Na takie pytania odpowiadać muszą lekarze z niektórych szpitali w naszym regionie wypełniając jedną z ankiet geriatrycznych. Dotyczą one wszystkich pacjentów powyżej 60. roku życia.
- Pacjenci oczekują, żeby lekarze mieli dla nich więcej czasu, ale tego czasu pacjentów się pozbawia, każąc nam wypełniać kolejne tabele, formularze i ankiety - podkreśla dr Grzegorz Mazur, prezes Łódzkiej Rady Lekarskiej, a jednocześnie ordynator otolaryngologii szpitala wojewódzkiego w Bełchatowie. - Czuję dyskomfort siedząc przy biurku, bokiem do pacjenta i niezależnie od jego schorzenia, wypytując go o zakres zachowań, które w procesie leczenia nie mają znaczenia. To wchodzenie w sferę intymną człowieka.
CZYTAJ TEŻ: Łódzkie szpitale walczą między sobą o pielęgniarki, bo nie ma kto pracować
Medycy podkreślają, że historia choroby tylko z dwóch dni pobytu pacjenta w szpitalu może liczyć 40 stron. Tylko podczas przyjęcia pacjenta do oddziału lekarz musi wypełnić około 8 stron, a jeśli pacjent jest obłożnie chory - dochodzą kolejne. Do tego jeszcze indywidualna karta zleceń lekarza, czyli kolejne kilka stron. A i to dopiero początek, bo później dochodzą np. ankiety.
- Lekarz musi pacjenta zbadać, poinformować szczegółowo o diagnozie, proponowanym leczeniu, rokowaniu i ewentualnych powikłaniach. Pacjent podpisuje kwit, że miał możliwość zadawania pytań i wszystko zrozumiał. Ale tak naprawdę to fikcja. Pacjenci często nie wiedzą, co im robimy i dlaczego. Zwyczajnie brakuje czasu, a czekają kolejni pacjenci - mówi nam jeden z łódzkich lekarzy.
Przy wypisie pacjenta, lekarz wypełnia drugie tyle papierków plus tzw. kodowanie wykonanych procedur dla NFZ. Po tygodniowym pobycie chorego w szpitalu jego dokumentacja liczy nawet 120 stron, 340 pieczątek i podpisów.
- Z lekarzy zmieniamy się w pisarzy - mówili sarkastycznie niektórzy, podczas ostatniego zjazdu Okręgowej Izby Lekarskiej. Część pytań z formularzy, na które odpowiadają lekarze, koledzy ze środowiska uznali za prima aprylisowy żart (zjazd lekarzy kończył się 1 kwietnia).
Bo ankiety geriatryczne to nie jest specyfika wszystkich placówek. Obowiązek ich wdrożenia - jak np. w szpitalu w Bełchatowie - pojawia się w sytuacji, gdy szpital ma akredytację Centrum Monitorowania Jakości, certyfikaty ISO i inne dokumenty, które potwierdzają jakość leczenia, ale też zmuszają placówkę do przestrzegania rygorystycznych procedur.
- Ciągle mamy wrażenie, że funkcjonujemy jak kiedyś w PRL. Tworzy się kolejne formularze, by uzasadniać sens istnienia tych, którzy je tworzą - mówi dr Mazur.
Anna Leder, rzeczniczka łódzkiego NFZ, podkreśla, że oceny geriatryczne wynikają z rozporządzenia ministra zdrowia z 2014 r.
CZYTAJ TEŻ: Protest ratowników medycznych. Zatrudniają się jako pielęgniarki, by więcej zarabiać
- Seniorzy są bardzo niejednorodną grupą pod względem fizycznym, psychicznym i społecznym. Rutynowe badanie lekarskie, testy laboratoryjne i inne procedury stosowane w młodszej populacji, mogą być niewystarczające i co za tym idzie, mogą prowadzić do błędnej diagnozy, nieefektywnego leczenia i wydłużenia czasu hospitalizacji - mówi Anna Leder. - Na pewno warto oceniać dobrostan seniora, tak aby w razie potrzeby skierować go do poradni lub na oddział geriatryczny, dać rodzinie wskazówki dotyczące stanu psychicznego chorego czy rozpoczynającej się demencji.
15 minut dla pacjenta
Tyle średnio miała trwać porada lekarza za czasów Kas Chorych, czyli przed utworzeniem NFZ. Już wtedy lekarze mieli trudności, by poświęcić kwadrans choremu, a Kasy Chorych groziły rozwiązaniem umowy z placówkami, które do zapisów się nie stosowały. Dziś takiej regulacji nie ma, bo trudno byłoby lekarzowi przyjąć czterech pacjentów w godzinę, gdy w poradni czeka kilkadziesiąt osób.
- Gdybyśmy mieli przestrzegać tej zasady, kolejki do specjalistów wydłużyłyby się trzy razy - mówi dr Grzegorz Krzyżanowski, urolog z pabianickiego szpitala i wiceprezes Łódzkiej Rady Lekarskiej. - Zdajemy sobie sprawę, że powinniśmy poświęcić pacjentowi przynajmniej kwadrans nie tylko na wypisanie recepty i innych formularzy, ale na rozmowę o chorobie, prognozach, zapobieganiu. Nikt z nas nie ma dziś na to czasu - dodaje.
Sytuację pogorszył system komputerowy, do którego lekarze muszą wpisywać wszystkie dane. - Nie mogę nawet zlecić badania moczu bez wpisania zlecenia w komputerze. A gdy system się zawiesi, do czego dochodzi bardzo często, jest jeszcze gorzej. Gdy zaczynałem pracę w zawodzie 80 proc. czasu poświęcałem pacjentowi, a 20 proc. na wypełnianie dokumentów. Dziś jest odwrotnie - dodaje dr Krzyżanowski.
CZYTAJ TEŻ: Lekarzy w Łódzkiem jest za mało. Brakuje też miejsc rezydenckich, gdzie mogliby się kształcić
Problem biurokracji udało się rozwiązać w szpitalach na Zachodzie. Tam wprowadzono asystenta lekarza, który zajmuje się „papierologią” i np. kodowaniem procedur. Ale w Polsce to na razie marzenie. Nakłady na służbę zdrowia są tak niskie, że pieniędzy brakuje nawet na wynagrodzenia dla personelu białego, którego i tak jest za mało. Lekarze druki wypełniają, pacjenci czekają, a dyrekcja tłumaczy, że to nie ich wina.
- Liczba formularzy niestety co roku rośnie, wiąże się to z narzucanymi przez ustawodawcę wymogami, bądź „pakietami” zdrowotnymi i nie wynika to z chęci dyrekcji utrudnienia pracy lekarzom - mówi Mateusz Grabicki, zastępca dyrektora ds. medycznych szpitala powiatowego w Wieluniu, który co prawda akredytacji jeszcze nie ma, ale ankiety geriatryczne prowadzi. - W Wieluniu staramy się to rozwiązać za pomocą formularzy w formie list do zaznaczania, a nie w formie opisowej, skraca to trochę czas ich wypełniania - dodaje dyrektor Grabicki.
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Wielki powrót Ireny Santor na salony! Wszyscy patrzyli tylko na nią | ZDJĘCIA
- Pogrzeb Jadwigi Barańskiej w USA. Poruszające sceny na cmentarzu | ZDJĘCIA
- Gojdź ocenił nową twarz Edyty Górniak. Wali prosto z mostu: "Niech zmieni lekarza!"
- Na górze paryski szyk, a na dole… Nie uwierzycie w to, jak Iza Kuna wyszła na ulicę!