Jej ojciec Władysław Braunek był oficerem kawalerii Wojska Polskiego. W oflagu w Woldenbergu, gdzie znalazł się po kampanii wrześniowej, prowadził teatr. Zapewne miało to wpływ na wybór Małgorzaty, która po skończeniu XVIII Liceum im. Jana Zamoyskiego w Warszawie, rozpoczęła studia aktorskie.
"Coś jednak we mnie musiało być"
W 1967 roku, gdy była na pierwszym roku warszawskiej Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej, zagrała Teresę w "Skoku" i Annę w "Żywocie Mateusza". Po tych rolach posypały się kolejne propozycje.
W 1971 roku dostała posadę, o której marzyła większość studentów - angaż do Teatru Narodowego. Najbardziej jednak spełniała się przed kamerą. W ciągu trzech lat zagrała m.in. w Wniebowstąpieniu, Ruchomych pisakach, Polowaniu na muchy, W każdą pogodę, Trzeciej części nocy i Diable.
"Czasami zastanawiałam się, dlaczego wciąż mnie obsadzają, a innym kolegom nie wiedzie się tak dobrze. Trochę byłam tym zdziwiona, ale dawałam się nieść fali. Dzisiaj zupełnie serio myślę, że coś jednak we mnie musiało być. Nie tylko uroda. W końcu wszystkie te role dostawałam dlatego, że wygrywałam castingi, na które stawiały się także dużo efektowniejsze koleżanki. A jednak to mnie wybierano."
Janusz i Andrzej
Na początku szkoły teatralnej zakochała się w starszym o 9 lat aktorze Januszu Guttnerze. Ponieważ jej matka nie dopuszczała możliwości, by córka żyła z mężczyzną "na kocią łapę", Małgorzata i Janusz wzięli ślub.
Męża zostawiła dla Andrzeja Żuławskiego, którego poznała w Paryżu w 1969, gdy wraz z Danielem Olbrychskim, Andrzejem Wajdą oraz jego ówczesną żoną Beatą Tyszkiewicz lecieli na festiwal filmowy do Rio de Janeiro.
Obiektywnie był przystojny, ale ja byłam skupiona na przygodzie, która się właśnie dla mnie rozpoczynała. Nie oszalałam więc z miejsca na jego punkcie
- wspominała później ten moment aktorka.
Wróciła więc do Polski, męża, studiów i pracy. Żuławski przyjechał do Warszawy.
- Przyjechał z Paryża porsche, otaczała go atmosfera tajemniczości, był piękny. Nie sposób było się nie zakochać - wspominała aktorka.
"Powiedziałem: jesteśmy oboje okropnymi ludźmi, bo ty masz męża, który jest dobrym człowiekiem, a ja jestem w parze z kimś, kto mnie kocha. A właśnie ich zostawimy i będziemy parą złoczyńców" – opowiadał po latach Andrzej Żuławski.
Tak też zrobili. Reżyser został drugim mężem Małgorzaty i wkrótce na świat przyszedł ich syn Xawery. Jego narodziny zbiegły się z rolą w "Diable", którą zaproponował jej Żuławski. Dla młodziutkiej aktorki i świeżo upieczonej mamy to nie były łatwe chwile.
Czułam, że działamy w tym filmie na rzecz czegoś złego, dotykamy sfery, z którą nie powinniśmy obcować. Tam był wielki mrok. A ja właśnie urodziłam pierwsze dziecko, Xawerego, byłam zalękniona i przerażona
– wspominała w jednym z wywiadów.
Film nie zyskał akceptacji cenzury, więc zniechęcony Żuławski wrócił do Francji. Małgorzata Braunek została z synkiem w Polsce.
- Na dłuższą metę trudno jest żyć z Andrzejem. Wszystko musi być u niego emocjonalne, histeryczne, na najwyższych obrotach. Inaczej się nudzi - mówiła po latach w wywiadach Braunek.
Przełom
Chwilę później Jerzy Hoffman zaproponował jej rolę Oleńki Billewiczównej w "Potopie". Był rok 1974. "Potop" zyskał zarówno entuzjastyczne recenzje krytyków, jak i liczącej ponad 27 milionów kinowej widowni. Dla Małgorzaty Braunek był to prawdziwy przełom. Jej kreacja, choć z początku budząca wiele wątpliwości, przeszła do historii polskiego kina.
Ugruntowaniem aktorskiej pozycji była "Lalka". Posągowa, nieprzenikniona uroda Małgorzaty świetnie nadawała się do odtworzenia roli Izabeli Łęckiej – kobiety "usiłującej przetrwać w świecie mężczyzn pragnących decydować o jej losie" - jak pisał Tomasz Jopkiewicz.
"Łęcka była moją ulubioną rolą, bo najbardziej dojrzałą. Nie wywoływała we mnie zbędnych uniesień. Na szczęście postać arystokratki nie była dobrem narodowym, co dało mi komfort bardziej swobodnej interpretacji roli." - wspominała Braunek.
Był rok 1977 a 30-letnia Małgorzata była u szczytu swojej kariery. Zamiast jednak korzystać z ugruntowanej pozycji i przebierać w kolejnych rolach, postanowiła wycofać się z aktorskiego życia.
Największa miłość i zen
Powodem tej decyzji była znajomość z Andrzejem Krajewskim, polskim dziennikarzem mieszkającym w Szwecji.
Szczęściem jest, że odnaleźliśmy się. Zburzyłam całe swoje dotychczasowe życie, żeby być z Andrzejem. Oboje wiedzieliśmy, że nasze uczucie jest tak silne, że nie damy rady bez siebie żyć. Mamy wspólną drogę duchową, lubimy ze sobą rozmawiać, podróżować. To niebywale silna więź
– opowiadała Małgorzata Braunek.
To dla niego Małgorzata zostawiła ostatecznie Żuławskiego. Krajewski był praktykującym buddystą i to on wprowadził aktorkę w świat wschodniej filozofii. Poznała Dalajlamę, po latach praktyki została pierwszą w Polsce nauczycielką zen.
Odejść od zawodu nie było łatwo. Sukces uzależnia. To pułapka zastawiona przez ego - mówiła.
Ujawnia się albo gdy jesteśmy u szczytu, albo gdy przestajemy grać. Sama potrafiłam zapaść się i całymi dniami leżałam na łóżku, wpatrując się w milczący telefon. Podrywała mnie do życia dopiero propozycja zagrania w kolejnym filmie.
W 1987 roku urodziła Orinę i podzieliła swój czas pomiędzy życie domowe, wychowanie córki i praktykowanie buddyzmu. Była zwierzchnikiem Związku Buddyjskiego Kanzeon, wspierała ruch na rzecz praw człowieka w Chińskiej Republice Ludowej i angażowała się w akcje na rzecz praw zwierząt.
W 2007 roku nagrała razem z Mają Ostaszewską i Ksawerym Jasieńskim adaptację audio buddyjskich bajek zebranych przez Rafe Martina w zbiorze "Głodna tygrysica".
Powrót na scenę
Po niemal 30 latach zdecydowała się na powrót przed kamerę. W 1997 zagrała m.in. gościnnie w serialu "13 posterunek", w 2004 roku w "Tulipanie" (za który otrzymała nagrodę Orła za najlepszą drugoplanową rolę kobiecą oraz Złote Lwy w Gdyni) i "Glinie". W 2009 roku przyjęła rolę Barbary w serialu "Dom nad rozlewiskiem".
Gdy oglądała "Lalkę", "Potop" czy przeglądała swoje stare zdjęcia miała uczucie, że od dawnej Małgosi dzielą ją lata świetlne.
Bardzo się cieszę, że się zmieniłam. Zewnętrznie i wewnętrznie jestem innym człowiekiem. Zmarszczki mnie nie przerażają. Nie boję się upływu czasu, w przemijaniu tkwi sens życia.
- zwierzała się w wywiadzie.
W życiu osobistym nadal była szczęśliwa u boku Andrzeja Krajewskiego. "Na początku oboje mieliśmy poczucie, że miłość to wolność, wobec tego nie mogliśmy powiedzieć: Będziemy do końca życia razem, a teraz nie wyobrażam sobie, że moglibyśmy nie być razem. Mam świadomość, że jesteśmy śmiertelni... I wiem, że gdy jedno z nas odejdzie, to będzie bardzo trudne i bolesne... - mówiła w wywiadzie udzielonym i w 2008 roku. Nie przypuszczała zapewne, że jej słowa na temat odejścia tak szybko nabiorą dosłownego znaczenia....
Zgasł najpiękniejszy uśmiech
W 2013 roku aktorka, która bardzo ceniła swoją prywatność, ujawniła, że jest chora na nowotwór i czeka ją kolejna chemioterapia. Walczyła z rakiem wspierana przez rodzinę i przyjaciół z niezachwianym spokojem, pogodą ducha, uśmiechem. Nie bała się śmierci, która nadeszła 23 czerwca 2014 roku.
Małgorzata Braunek zagrała w blisko czterdziestu filmach, serialach i widowiskach Teatru Telewizji. Została uhonorowana wieloma nagrodami i odznaczeniami.
"Mam wrażenie, że zgasł jeden z najpiękniejszych polskich uśmiechów. Nikt już nie będzie się uśmiechał tak jak ona" - powiedział po jej śmierci aktor Jan Nowicki
Gwiazdy wspominają Małgorzatę Braunek:
źródło: Łukasz Maciejewski "Aktorki", Artur Cieślar, "Jabłoń w ogrodzie, morze jest blisko", Gala.pl
Kobieta
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Wielki powrót Ireny Santor na salony! Wszyscy patrzyli tylko na nią | ZDJĘCIA
- Pogrzeb Jadwigi Barańskiej w USA. Poruszające sceny na cmentarzu | ZDJĘCIA
- Gojdź ocenił nową twarz Edyty Górniak. Wali prosto z mostu: "Niech zmieni lekarza!"
- Na górze paryski szyk, a na dole… Nie uwierzycie w to, jak Iza Kuna wyszła na ulicę!