Michalina Mościcka i Helena Modrzejewska. Lwowianki, które były na ustach całej przedwojennej Polski

Beata Kost
Helena Modrzejewska w roli tytułowej w sztuce „Barbara Radziwiłłówna”, 1865
Helena Modrzejewska w roli tytułowej w sztuce „Barbara Radziwiłłówna”, 1865 Domena publiczna/Wikipedia
Michalina Mościcka oraz Helena Modrzejewska. Pierwsza pochodziła z Płocka, druga z Krakowa, ale obie zapisały się złotymi literami w historii Lwowa - pisze Beata Kost.

Pierwsza dama we Lwowie
Ignacy Mościcki nie krył przerażenia, gdy dotarła do niego wiadomość, że Józef Piłsudski widzi go na stanowisku prezydenta Rzeczypospolitej. Premier Kazimierz Bartel, jego kolega z Politechniki Lwowskiej, tracił już cierpliwość i wyczerpał wszystkie argumenty. Chwycił się zatem ostatniego sposobu. „Połączyliśmy go telefonicznie ze Lwowem, żeby rozmówił się z panią Michaliną, znaczy profesorową Mościcką”, wspominał trudną przeprawę Bartla Felicjan Sławoj-Składkowski. Po rozmowie z żoną Mościcki pojechał do Piłsudskiego.

Słychać było głosy, że Piłsudskiemu potrzebny był inny prezydent - Michalina Mościcka. Marszałek cenił ją ogromnie od chwili poznania. Zresztą niewielu osób nie zdołała przekonać do siebie wielką klasą, bezpretensjonalnością i gościnnością. Miała ujmującą osobowość, potrafiła zjednywać sobie otoczenie. Do tego dochodziło jej wyjątkowe zaangażowanie w działalność społeczną, bo cały swój czar wykorzystywała, aby pomagać innym. Kiedy zmarła, Piłsudski przerwał urlop, aby wziąć udział w jej pogrzebie.

Dzieciństwo i wczesną młodość Michalina Czyżewska, bo tak brzmiało jej nazwisko rodowe, spędziła w Płocku. Tam ukończyła gimnazjum i uzyskała tak zwany patent, czyli uprawnienia do pracy nauczycielskiej. Okres płocki zakończył ślub z kuzynem Ignacym Mościckim, działaczem organizacji konspiracyjnych, który interesował się chemią, a w domu przygotowywał bomby przeznaczone na zaborców. Część tego zadania przejęła świeżo upieczona żona - to ona roznosiła bomby w koszyczku „przytrząśnięte pietruszką i marchewką”.

CZYTAJ TAKŻE: Franciszek, Jędrzej, Maciej, Roman... Giertychowie, czyli rodzina politycznie zakorzeniona

Uciekając przed aresztowaniem, małżonkowie wydostali się za granicę i osiedli w Londynie. Dzięki zaradności Michaliny przetrwali chude londyńskie lata, kiedy Mościcki bezskutecznie szukał pracy. Karta odwróciła się w szwajcarskim Fryburgu, gdzie doceniono jego pomysły i wiedzę. Wkrótce stał się wybitnym wynalazcą i posiadaczem patentu na wysokonapięciowy kondensator elektryczny. Kolejne jego wynalazki przyczyniły się do powstania we Fryburgu fabryki kondensatorów, w Chippis - fabryki syntetycznego kwasu azotowego. Michalina natomiast dalej prowadziła dom, wychowywała piątkę dzieci oraz pomagała emigrantom politycznym z Polski.

W 1912 roku Mościcki został profesorem Politechniki Lwowskiej i rodzina przeprowadziła się do Lwowa. Po przyjeździe Michalina rozwija swoją działalność zapoczątkowaną we Fryburgu - prowadzi gościnny dom, a przede wszystkim angażuje się społecznie. Jako feministka szukała swojego miejsca w ruchu kobiecym we Lwowie. Henryka Michałowska-Pawlewska (cioteczna siostra i przyjaciółka Marii Skłodowskiej-Curie), żona profesora Bronisława Pawlewskiego, zabiera Michalinę na spotkania Związku Równouprawnienia Kobiet Polskich i Koła Pań Towarzystwa Szkoły Ludowej. Ona przechodzi jednak do bliższego jej ideologicznie Towarzystwa Uniwersytetu Ludowego imienia Adama Mickiewicza (TUL). Co ją interesowało w tej placówce? „Każdego myślącego człowieka uderzała zawsze ta nierówna liczba ludzi, którzy korzystają ze światła wiedzy, i tych, którzy są go pozbawieni. Podczas gdy nikła warstwa inteligencji przechodziła tysiączne fazy rozwoju w sferze myśli, moralności i piękna, gdy w dziedzinie myśli przechodzono od jednego systematu do drugiego [...] grube warstwy ludu stały nieme, głuche i ślepe, stały one albo obojętne na te gorące walki o postęp i prawdę, albo też używane były jako narzędzie do zwalczania przeciwników przez tych, którzy rozporządzają środkami materialnymi lub moralnymi do wprawienia tych mas w ruch i walkę.

Wyrównanie tych różnic, wydobycie ludu z niemocy myśli i wciągnięcie go w wir życia cywilizacyjnego stało się hasłem warstwy inteligentnej naprawdę dopiero z końcem zeszłego stulecia. Z całą pewnością były to przekonania bliskie Michalinie. W TUL-u została czynnym członkiem zarządu.

Nawet jeśli nie od razu poczuła się lwowianką, to I wojna światowa bardzo radykalnie przyspieszyła proces jej zadomowienia się we Lwowie - każda para rąk była potrzebna do pracy. Chwile grozy Michalina przeżyła, kiedy do miasta weszły wojska rosyjskie. Wszak Ignacy, oskarżony o udział w zamachu bombowym, wciąż widniał na liście przestępców politycznych.
Z Pawlewską Michalina założyła Lwowskie Koło Ligi Kobiet Galicji i Śląska (11 lipca 1915 roku) przy Naczelnym Komitecie Narodowym; pełniła funkcję skarbniczki i nadzorowała prace w sekcji dochodowej, była jedną z trzech wiceprezesek. Prezeską została sędziwa Zofia Romanowiczówna. Michalina całym sercem popierała Józefa Piłsudskiego. Kibicowała mu, kiedy powstawał Strzelec, potem równie entuzjastycznie wsparła Legiony (walczyli tam dwaj synowie Mościckich - Józef i Franciszek). Osoby, które ją znały, nieco złośliwie utrzymywały, że w jej miłości do Piłsudskiego była jakaś niezdrowa egzaltacja.

Michalina zajęła się organizowaniem pomocy dla legionistów i ich rodzin. Tak powstały Dom Superarbitrowanych Legionistów i Gospoda Legionistów Polskich. Troszczyła się o dzieci żołnierzy - doskonale wiedziała, jak to robić, bo sama w wielkiej biedzie wychowywała kiedyś swoje. Z ramienia Ligi Kobiet (wydziału generalnego dla dzieci ofiar wojny) organizowała opiekę nad rodzinami i dziećmi w Ochronce imienia Józefa Piłsudskiego. „Straszną jest nędza w ogóle, o ile jednak straszniejszą, gdy dotyka małe, bezsilne istotki”, apelowano w prasie o pomoc i wsparcie.

Przykładem ulegania sympatiom socjalistycznym stało się zatrudnienie w ochronce lewicującej Żydówki Fryderyki Lazarusówny związanej z Polską Partią Socjalno-Demokratyczną. Lazarusówna, nauczycielka, wychowawczyni dzieci i autorka książek dla młodzieży, od początku zaangażowała się społecznie w pracę ochronki i Mościcka, oczywiście, stanęła po jej stronie. Liga wystąpiła z nkn. Jawne popieranie poczynań niepodległościowych i działalności Piłsudskiego doprowadziło do tego, że władze austriackie rozwiązały Ligę Kobiet pod koniec 1917 roku. Zanim to nastąpiło, Michalina przeżyła euforię, kiedy władze austro-węgierskie i niemieckie w 1916 roku ogłosiły Akt 5 listopada - zawierający obietnicę utworzenia samodzielnego Królestwa Polskiego.

Michalina Mościcka
Michalina Mościcka Domena publiczna/Wikipedia

W styczniu 1918 roku lwowianki przekształciły Ligę w Komitet Obywatelski Polek i rozpoczęły współpracę z Marią Dulębianką oraz jej Komitetem Pracy Obywatelskiej Kobiet. Obie organizacje połączyły się pod przewodnictwem Dulębianki, z Michaliną Mościcką jako jej zastępczynią. Wciąż działały na rzecz internowanych legionistów, organizowały protesty antyrządowe. Mościcka współtworzyła lwowskie oddziały Ligi Niezawisłości i Polskiej Organizacji Wojskowej. Jak wspominano: „Dom jej przy ulicy Zyblikiewicza stał się główną kwaterą roboty peowiackiej”. To ona była motorem wszelkich przedsięwzięć. Przez mieszkanie Mościckich przewinęło się około dwustu siedemdziesięciu oficerów i żołnierzy - wszystkich trzeba było zakwaterować i zaopatrzyć w fałszywe dokumenty, czasem nawet ubrać.

CZYTAJ TAKŻE: Franciszek, Jędrzej, Maciej, Roman... Giertychowie, czyli rodzina politycznie zakorzeniona

Oboje Mościccy prowadzili pracę konspiracyjną i uczestniczyli w najbardziej niebezpiecznych akcjach. A w tym tłoku i zamieszaniu, zgodnie z lwowską tradycją, Michalina pielęgnowała życie towarzyskie. Organizowała herbatki czwartkowe - zapraszała naukowców i społeczników oraz dużo młodzieży, bo wszystkie dzieci Mościckich - po powrocie „legionowych chłopców” - były już w komplecie we Lwowie.

Gdy wybuchła wojna polsko-ukraińska, Mościcka znalazła się w dzielnicy zajętej przez Ukraińców. W lokalu Komitetu Obywatelskiego Polek przy placu Akademickim 1 organizowano pomoc dla walczących, punkt kurierski oraz redakcję tajnego pisma „Komunikat” wydawanego w czasie obrony Lwowa. Wśród obrońców Lwowa były wszystkie dzieci Mościckich. Mówiono, że Michalina nie protestowała przeciw temu. Jej najstarszy syn, Michał, walczył pod dowództwem Ludwika Wasilewskiego. Dwaj młodsi - Franciszek i Józef - zostali ranni. Córkę Helenę sama odprowadziła do punktu werbunkowego... A ta od razu zdołała się wykazać: „Młoda ochotniczka, wysłana pierwszy raz na patrol, wróciła z meldunkiem, iż ustawione na Wysokim Zamku działa znajdują się bez żadnej ochrony, a podejrzane indywidua kręcą się dokoła tej ważnej pozycji. Na skutek tego meldunku powierzyły władze wojskowe ochronę dział specjalnie odkomenderowanemu oddziałowi O[ochotniczej] L[egii] K[obiet]”, zanotowała we wspomnieniach Janina Dunin-Wąsowiczowa.

Ten zapał Michaliny chyba nie dziwił jej męża, od dawna bowiem wiedział, że pomylił się przy wyborze partnerki życiowej. Ta potulna kuzyneczka miała przecież tylko być mu oparciem i ostoją... O kobietach uczestniczących w obronie Lwowa powiedział po latach jako prezydent: „Patrząc na to wszystko, zdawałem sobie sprawę z tego, jak wielkie znaczenie mają dla narodu potężne uczucia kobiet. Nie wyobrażam sobie bez nich masowego bohaterstwa narodu w obronie swego kraju”. (...)
Pewnego dnia po przewrocie majowym w 1926 roku w lwowskim mieszkaniu Mościckich zadzwonił telefon i niedługo potem Michalina wyprowadziła się ze Lwowa - jako pierwsza dama. Aż do śmierci pracowała społecznie i pozostała wierna pracy na rzecz kobiet: patronowała Lidze Kobiet, Związkowi Pracy Obywatelskiej Kobiet, Polskiemu Komitetowi Pomocy Dzieciom. Z jej inicjatywy powstał Pawilon Pracy Kobiet na Poznańskiej Wystawie X-lecia Rzeczypospolitej. Zdała egzamin podczas powodzi w 1927 roku, założyła wówczas Komitet Pomocy Ofiarom Powodzi. Jej dziełem były ośrodki zdrowia i opieki społecznej.

Aktorka w wielkim mieście
Osiemdziesięcioletni pan Ambroży Poradowski, dziedzic Wierzbicy, objeżdża okoliczne dwory położone nieopodal Lwowa, zapraszając ich mieszkańców na występ wędrownego teatru Łobojki. Gra w nim młodziutka Helena Modrzejewska i pan dziedzic prosi sąsiadów: „Weźcie więcej biletów, ona taka śliczna”.

Otaczało ją w Polsce uwielbienie inne od tego, które towarzyszyło gwiazdom teatralnym w XIX wieku. Modrzejewska wywoływała nie tylko pozytywne doznania estetyczne, lecz także uniesienia patriotyczne. Kochano ją wszędzie tam, gdzie się pojawiła. Stan niepojęty dla tych, którzy nigdy jej na scenie nie widzieli - ale nadal krążą o nim legendy. Wydaje się, że najważniejszym słowem w opisie Modrzejewskiej jest „czar”. „Wy znacie czary tego głosu głębokiego, serdecznego, w którym drgają łzy i srebro - pisał o niej Sienkiewicz - wy znacie jego słodycz i jego potęgę”. Czarowała postawą, spojrzeniem, talentem. Wychodziła na scenę i jej dar nie zawodził w żadnych okolicznościach: wystarczyło popatrzeć na twarze na widowni, żeby się o tym przekonać. Wdzięk i urok jako dar - połączone z ciężką pracą. Nie zniweczyła tego daru tułaczka od teatru do teatru ze Lwowa do Krakowa, z Warszawy do Poznania. Mijały lata i nawet kino, które strącało z piedestału gwiazdy teatru, nie zaszkodziło legendzie Modrzejewskiej. Swoją Modrzejewską ma Warszawa i Kraków, ma ją i Lwów. Zaczarowała to miasto.

Helena Modrzejewska, ok. 1879
Helena Modrzejewska, ok. 1879 Domena publiczna/Wikipedia

W kwietniu 1862 roku Modrzejewska po raz pierwszy przyjechała do Lwowa i od razu pobiegła obejrzeć Teatr Skarbkowski. „Byłam ogromnie ciekawa, jak grają aktorzy w wielkim mieście”, wspominała po latach w pamiętniku. „Stary Teatr, zbudowany przez hrabiego Skarbka i przez niego dotowany - to bardzo wielki budynek w formie kwadratowego bloku. Scena, dekoracje i widownia wydawały mi się wówczas bardzo piękne. Grano Marię Tudor Wiktora Hugo i kiedy podniosła się kurtyna, cała zamieniłam się we wzrok i słuch. Pani Aszpergerowa, czołowa artystka teatru grająca rolę tytułową, zrobiła na mnie ogromne wrażenie, ale reszta zespołu nie wydawała mi się wybitna. Byli przeciętni, poprawni, za to mieli bardzo ładne kostiumy”.

CZYTAJ TAKŻE: Franciszek, Jędrzej, Maciej, Roman... Giertychowie, czyli rodzina politycznie zakorzeniona

„Gdybyż pracować na takiej scenie - myśli Helena. - Widownia może pomieścić tysiąc pięćset osób! Mieć odpowiednie światła, dobrą orkiestrę, wytrawną publiczność i doświadczonych, wypróbowanych partnerów”. Po przedstawieniu długo w nocy nie może zasnąć. Rozmyśla i podejmuje decyzję: zostanie aktorką w teatrze Skarbka! Helena wyskakuje z łóżka z okrzykiem: „A więc dobrze, chcę tego!”. Obudziła przy tym nianię i córeczkę Marylkę, która się rozpłakała. Wraca do łóżka i marzy o przyszłych wawrzynach zdobytych na scenie we Lwowie. Na razie jednak wszechświat nie chce wysłuchać jej prośby. Ze swoim partnerem i ojcem swoich dzieci - Gustawem Zimajerem - wyjeżdża, by grać na prowincji. Po kilku tygodniach stara Cyganka z taboru w Brodach przepowiada Helenie wyjazd do Lwowa. Jest sierpień 1862 roku.

We Lwowie nie jest lekko, aktorki i aktorzy nie akceptują nowej. Jedynie Aszpergerowa otacza ją opieką. Zespół plotkuje, komentuje i wytyka - nie brakuje powodów w aktorskim światku tamtych czasów. Dyżurni plotkarze mówią, że ojcem Heleny jest książę Władysław Sanguszko. Arystokratka w wodewilu? Na nazwisko ma chyba Bendówna albo Opidówna, a może Mei- selówna? Ona żyje z Zimajerem i z nim ma dwoje dzieci? On udaje jej męża i oboje występują pod pseudonimem Modrzejewscy? Ma już cztery recenzje w poczytnych pismach, choć ledwie zadebiutowała... Po latach Modrzejewska napisze do Lwowa do Gustawa Fiszera: „Sztukę kocham zawsze - ale kulisy mnie brzydzą”.
Już drugi występ na scenie przyniósł Helenie pierwszą lwowską anegdotę. Było to 1 października 1862 roku. Grała Marię w pięcioaktowym dramacie Domy polskie XVII wieku. W trzecim akcie „zaszło na scenie małe intermezzo”, które rozbawiło publiczność. W jednej ze scen Marię napada dwunastu ludzi, ona strzela do nich dwa razy - napastnicy padają pokotem. Wszyscy zabici! Jakiś dowcipniś komentuje w gazecie: „[...] że dwanaście kaczek padnie od jednego strzału, to rzecz praktykowana, ale żeby jednym strzałem dwunastu chłopów zastrzelić, to trochę za wiele”. Premiery następowały jedna po drugiej i dlatego spektakle nie zawsze dopracowywano w najdrobniejszych szczegółach. Żaden z aktorów nie wiedział, kto zostanie zastrzelony - na wszelki wypadek padli wszyscy. Helena podbiła Lwów. Publiczności spodobały się jej wytworna wesołość i to, jak traktowała dwuznaczniki, od których roiło się w librettach operetkowych. Nie poniżyła się nigdy do tego, by być wyzywająco, wulgarna. Kogo grywa? Paziów, Cyganki, panny służące, tajemnicze hrabiny we francuskich melodramatach. Każda rola ma być zagrana tak, aby zasługiwała na pochwałę Aszpergerowej.

Modrzejewska do końca życia nosiła w pamięci kilka lwowskich wspomnień. Jedno z nich łączyło się z wybuchem powstania styczniowego. Choć miasto leży na terenie zaboru austriackiego, jego mieszkańcy natychmiast pospieszyli na pomoc Warszawie i odciętej granicą części kraju. Zapamiętała spektakle, podczas których żegnano chłopców zaciągających się do oddziałów powstańczych. Artyści pisali od ręki kuplety z życzeniami dla powstańców, apele zagrzewające do walki. „Młodzież Lwowa ukończyła właśnie zaciąg. Nowo uformowany pułk gotował się do wymarszu. W przeddzień wyruszenia teatr był wypełniony. Nie brakło tam nikogo z młodych powstańców. Szła polska sztuka z muzyką, w kostiumach narodowych i ze śpiewami”. Ochotnicy przyjmowali z radością każdą zwrotkę, aktorzy śpiewali, dławiąc się łzami, między sceną a widownią nawiązała się taka nić sympatii, że gdyby nie rampa, wszyscy padliby sobie w objęcia. Coś „wielkiego, wzniosłego i rozdzierającego” było w atmosferze tych zimowych wieczorów.

CZYTAJ TAKŻE: Franciszek, Jędrzej, Maciej, Roman... Giertychowie, czyli rodzina politycznie zakorzeniona

Modrzejewska nie wytrzymała napięcia ani narzuconego tempa pracy. W pogoni za pieniędzmi dyrektorzy wystawiali w miesiącu po kilkanaście premier dramatycznych, operetkowych i operowych! Ze Lwowa artystka pojechała do Krakowa, a stamtąd do Warszawy, gdzie jej kariera nabrała blasku. Do Lwowa zawita wyłącznie w gości, ale cóż to będą za tygodnie i miesiące!

Anonimowy nadawca napisał do niej: „Kraków czy Lwów to zbyt mało dla Ciebie; w Warszawie zależysz, jak każdy, od kaprysu byle rosyjskiego generała. Granice, w których geniusz Twój błyszczeć może, są w Polsce nazbyt ciasne”. Helena wciąż myśli jednak o scenie we Lwowie. Na wiosnę 1867 roku gra na deskach Skarbka u boku Anieli Aszpergerowej i 8 maja 1867 roku pisze do Walerego Rzewuskiego: „Piątkiem nazwany jest tu dzień, w którym Lwów po raz pierwszy w roli Adrianny [w dramacie Adrienne Lecouvreur Eugène’a Scribe’a - B.K.] powita dziecię starego Krakowa. Z głębokim wzruszeniem oczekuję tej chwili ważącej moje losy”. Liczyła na sukces i dłuższy angaż. Lwowski „Dziennik Literacki” w numerze 25 informował: „Gra obu artystek nie była równą, a palmę pierwszeństwa musimy przyznać bez namysłu pani Aszpergerowej. Pomimo trudniejszych warunków zewnętrznych odniosła ona zupełne zwycięstwo”. Inni krytycy trochę chwalili, trochę wytykali błędy, bo Modrzejewska ma ponoć wciąż zbyt dużo nawyków ze sceny prowincjonalnej. Recenzenci we Lwowie podkpiwali z entuzjazmu recenzentów „Czasu”, którzy zachwycali się każdym jej występem. Nie miał jednak racji biograf Modrzejewskiej, Józef Szczublewski, pisząc: „Wielki Lwów nie cierpi małego Krakowa, a w ogóle uznaje tylko Aszpergerową”. Aszpergerowa wciąż zachwycała, lecz gdy Helena zagrała Marię Stuart w dramacie Słowackiego, wywoływano ją pięć razy i obsypano bukietami. Aszpergerowa omawiała z Modrzejewską role do wspólnych spektakli w Krakowie.
Modrzejewska tymczasem popada w konflikt z dyrektorem Adamem Miłaszewskim: „[...] nie bardzo dobrze (finansowo) wyszłam na moich występach - ale za to pod względem moralnym jestem bardzo zadowolniona. [...] Benefis odegrałam, lecz ponieważ się poróżniłam przedtem z Miłaszewskim, więc darowałam cały dochód ubogim, nie chcąc ani szeląga od tego pana”. Nie ma mowy o pracy we Lwowie. Trudno, świat nie kończy się nad Pełtwią. Helena wkrótce została aktorką Warszawskich Teatrów Rządowych.

Jan Aleksander Fredro pisze dla Heleny sztukę Poznaj, nim pokochasz i przeznacza dla niej rolę Wandy. Ze Lwowa pisze 22 listopada 1867 roku, że ta rola ma być zagrana przez aktorkę niezwykle utalentowaną: „[...] ani we Lwowie, ani w Polsce nie mamy drugiej pani Heleny Modrzejewskiej”. Premiera sztuki odbyła się w Krakowie 2 stycznia 1868 roku.

CZYTAJ TAKŻE: Franciszek, Jędrzej, Maciej, Roman... Giertychowie, czyli rodzina politycznie zakorzeniona

Osiem miesięcy później, 12 września 1868 roku, w kościele św. Anny w Krakowie odbył się ślub Heleny z Karolem Chłapowskim - grasejującym blond delikacikiem, krótkowidzem, który miał za sobą udział w powstaniu i więzienie. „Pan Chłapowski żywi się trochę dziennikarstwem, a trochę życiem salonowym”, powiadają plotkarze. Legion lwowskich wielbicieli talentu Heleny niezwykle zmartwiła ta wieść. Są wśród nich i poeci, i hrabiowie, i urzędnicy namiestnictwa. Piszą do niej listy zawierające plotki, żale i wyznania. Stanisław Dobrzański cytował w liście do niej swojego ojca Jana: „Pani jest jedyną artystką, której nie można uczynić żadnego zarzutu i którą porównać można z pierwszorzędnymi artystkami zagranicy”, miał powiedzieć znany dziennikarz. Z kolei Kazimierz Chłędowski chciałby ponownie widzieć ją nad Pełtwią, ale „do Lwowa na gościnne występy zapewne Pani nie przyjedziesz, zresztą nie namawiam Pani do tego, bo Lwów nie ma smaku i prawdziwej sztuki ocenić nie potrafi”. Od pisarza i kolekcjonera Władysława Łozińskiego nadchodzi przesyłka: młody poeta Adam Asnyk nie śmie zaprezentować Helenie swojej sztuki Gałązka heliotropu, więc Łoziński przekazuje jej to dzieło. Rola Amelii została napisana z myślą o Helenie, ale jej nie udało się doprowadzić do wystawienia Gałązki na dużej scenie. Zagrała ją z zespołem amatorskim przed wyjazdem do Warszawy.

Helena Modrzejewska w roli tytułowej w sztuce „Barbara Radziwiłłówna”, 1865
Helena Modrzejewska w roli tytułowej w sztuce „Barbara Radziwiłłówna”, 1865 Domena publiczna/Wikipedia

Modrzejewska, mimo że jest aktorką Warszawskich Teatrów Rządowych, jeździ na występy gościnne. „Gwiazda Wenus co roku spływa z warszawskiego firmamentu ku innym, znajomym stronom, do Krakowa i Lwowa”, poetyzował krytyk teatralny Tymon Terlecki. Ciężko jest jej w Warszawie, marzy o tym, żeby ściągnąć ze Lwowa Aszpergerową. Rozmawia z Karolem o powrocie do Lwowa, „[...] gdyby dyrekcja lwowska dostała się w jakieś porządne ręce. Marzyliśmy o przeniesieniu się w tamte strony”.

Do Lwowa pojechała w 1870 roku. W „Gazecie Narodowej” entuzjastycznie witano „królową teatrów polskich”. Zameldowali się z Karolem w hotelu George’a i stamtąd każde szło w swoją stronę - Chłapowski na kawiarniane debaty polityczne, ona po nowości wydawnicze do Wilda, które były na wagę złota w zaborze rosyjskim.

Beata Kost „Kobiety ze Lwowa”, wyd. Marginesy, Warszawa 2017
Beata Kost „Kobiety ze Lwowa”, wyd. Marginesy, Warszawa 2017MP

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na stronakobiet.pl Strona Kobiet