– Jakie wrażenia ma Pani z przyjęcia weselnego córki?
– Było przepięknie! To nie tylko moja opinia, ale bardzo wielu gości. Przez ostatnie dwadzieścia lat nie wytańczyłam się tak, jak na tym przyjęciu. Mam dwa pęcherze na stopach po tanecznych szaleństwach! (śmiech). Grał zespół muzyczny, był wodzirej, didżej, komik i kabaret. Najwytrwalsi bawili się do 7 rano, jak choćby koleżanka Isi aktorka Ela Romanowska (popularna Jolka z „Rancza – przyp ab). Na końcu szalała już bez butów. Towarzystwo tenisowe trzymało się dzielnie. Podziwiałam, jak radzili sobie na parkiecie, równie dobrze jak na korcie.
– W internecie znalazło się nagranie jak Agnieszka i Dawid tańczą, bardzo profesjonalnie, pierwszy taniec...
– By tak zatańczyć wzięli sobie dziesięć lekcji u choreografa „Tańca z gwiazdami”. On ma studio koło kortów Mery, gdzie Aga trenuje. Mieli więc blisko, by potrenować jeszcze taniec.
– Pomagała Pani córce w przygotowaniach do wesela, czy to była niespodzianka?
– Wszystko załatwiała agencja z Warszawy. Trzy panie cały czas pilnowały, by wszystko było dopięte na ostatni guzik i trzeba przyznać, że świetnie im się to udało. Było bardzo profesjonalnie, od dekoracji przez muzykę po menu. Wszelkie ustalenia były konsultowane z Agnieszką. Na krótko przed weselem jeździłam tylko z Isią kilka razy, by degustować potrawy. Dwór w Tomaszowicach, z 10-hektarowych ogrodem świetnie się spisał. Mieliśmy rezerwację od piątku do poniedziałku. Sporo gości zostało na poprawiny w niedzielę, gdzie bawili się przy muzyce i grillu.
– Menu przypadło gościom do gustu? Mogliśmy podziwiać piękny, 3-piętrowy tor weselny...
– Agnieszka wymyśliła sobie, że będzie przystawka, obiad i tort, a później dwa szwedzkie stoły, z których goście sami będą korzystali. Prawdziwą furorę zrobił wiejski stół z flakami i golonkami na gorąco oraz wiejską kiełbasą, smalcem, ogórkami kiszonymi itp. Na drugim stole królował zapiekany łosoś, wędliny i różne sałatki. Wśród drinków wielkim powodzeniem cieszyło się... mojito. Pewno dlatego, że panował upał, a limonka i mięta świetnie orzeźwiały. Tak się goście rozsmakowali, że w końcu brakło później rumu. Tort weselny był prezentem dla Agnieszki od jej byłego menedżera Wiktora Archutowskiego. Był lekki, śmietankowy, w środku z poziomkami. Bardzo smaczny!
– Agnieszka pięknie prezentowała się w sukni ślubnej. Projektantka sporo musiała się przy niej napracować...
– Z tego co wiem trzy panie przez trzy dni przyszywały 6,5 tys. kryształków Swarovskiego. Niesamowita praca, ale efekt był znakomity.
– Wśród prezentów, jakie młoda para dostała widzieliśmy portret Agnieszki i Dawida...
– Cały jeden pokój mam zajęty prezentami. Wśród nich jest chyba 6-7 obrazów, jeszcze zapakowane. Część prezentów wzięła Urszula, bo przyjechała samochodem z Warszawy. Największy kłopot mieliśmy z podarunkiem od... Łukasza Kubota. Dał młodym piękną, dużą, porcelanową świnkę-skarbonkę wypełniona po brzegi...5-złotówkami! Opakowałyśmy ją z Ulą w ręczniki, żeby w drodze się nie stłukła. Młodzi zostali też obdarowani m.in wazonem Rosenthala, kieliszkami z kryształkami Swarovskiego czy filiżankami do kawy.
– Na ślubie i weselu pojawiło się sporo znanych osób...
– Tenisiści wiadomo, to wszystko koledzy i koleżanki z kortów Agnieszki i Dawida. Z Małgosią Sochą Agnieszka poznała się, bo mąż aktorki to zapalony tenisista. Trenował kiedyś na sąsiednim korcie. Kiedy żona po niego przyjechała poznali się z Agnieszką, zrobili sobie wspólne zdjęcie i od tego czasu mają ze sobą kontakt. Małgosia jest przesympatyczną, miłą osobą, bardzo skromną, nie ma w sobie nic z gwiazdy.
– Mówiło się o wrześniowym terminie ślubu po US Open. To była taka zmyłka dla mediów?
– Chcieliśmy, by młodzi mieli trochę spokoju i intymności. A i tak tajemnicy nie udało się utrzymać. Sporo było fotoreporterów.
– Zadowolona Pani z zięcia?
– Tak, Dawid jest bardzo inteligentny, opiekuńczy, świetnie się z córką rozumieją. Praktycznie bez słów. Pasują do siebie. Sporo przeżył. Kiedy miał 16 lat, a jego młodsi bracia: 15, 5 i 4 zmarł ich tato. To on, jako najstarszy musiał zająć się młodszym rodzeństwem i pomocą mamie. Matka to sympatyczna, choć zasadnicza kobieta. Widać, że chłopaki bardzo ją szanują i się jej słuchają.
– Mówiła Agnieszka coś o podróży poślubnej?
– Na razie mówiła o wylocie do Kanady na kolejny turniej (śmiech). To już w przyszłym tygodniu w środę lub czwartek. Na podróż poślubną przyjdzie czas pewno po sezonie. Namawiam ich by był to... Sopot. Isia kupiła tam apartament nad morzem. Będą mieli czas, by odpocząć. Była tam tylko raz, z sześcioma przyjaciółkami, na wieczorze panieńskim tydzień przed ślubem. Dawid tego mieszkania jeszcze nie widział. W październiku, po sezonie będzie tam spokój cisza i dużo jodu.
– Córka wyszła za mąż, wydała książkę o sobie, czyżby... chciała niebawem zakończyć karierę?
– Isia przede wszystkim bardzo chce wygrać turniej Wielkiego Szlema. Jestem pewna, że zrobi wszystko, by tego dokonać. Chciałaby też wystąpić jeszcze na igrzyskach olimpijskich w Tokio za 3 lata. Może po tej olimpiadzie skończy karierę?