- Wiele dzieci trafiających na nasz oddział to ofiary konfliktów rodzicielskich - twierdzi dr Izabela Łucka, ordynator oddziału dziecięco-młodzieżowego szpitala psychiatrycznego na gdańskim Srebrzysku. - Dorośli udowadniają sobie, kto jest ważniejszy, lepszy. Nie potrafią odróżnić swojej złości od interesu dziecka.
Oficjalnie w Polsce notuje się ok.600 prób samobójczych u nieletnich. Z tego ponad 200 zakończonych śmiercią dziecka. Nikt nie liczy, za ile z tych tragedii odpowiadają rodzice, którzy nie potrafią się dogadać.
Child Alert, ogłoszony po zaginięciu chłopca w Gdyni, wcześniej uruchamiano w Polsce zaledwie trzy razy. Tylko w jednym przypadku dziecko zostało porwane przez obcą osobę. W pozostałych trzech sprawcą był biologiczny ojciec.
W listopadzie 2015 r. w Radomiu uprowadzono 3-letniego Fabiana. Chłopca po 11 dniach znaleziono w samochodzie, w którym jechało trzech mężczyzn. Wśród nich ojciec trzylatka. Jego rówieśniczkę, Amelkę porwano wraz z matką z ulicy w Białymstoku. Policji udało się je uwolnić. Zatrzymano ojca, który chciał, by córka przebywała z nim w Niemczech, i jego pomocnika.
Przed kilkoma dniami gdański sąd skazał na dwa lata pozbawienia wolności mężczyznę, który w wakacje 2019 r. uprowadził 5-letniego syna i znęcał się nad jego matką.
Szerokim echem odbiła się w ubiegłym roku tragedia pięcioletniego Dawida Żukowskiego porwanego przez ojca, który po zamordowaniu syna popełnił samobójstwo. Podobnie postąpił w listopadzie 2018 r. wrocławianin Tomasz M. , który w sali zabaw zabił czteroletniego synka, a potem siebie.
Przykładów, mniej drastycznych, mogą być setki. Dokładnie ponad sześćset, bo średnio tyle każdego roku tzw. porwań rodzicielskich notują policjanci.
- W województwie pomorskim w 2018 roku odnotowano 62 uprowadzenia rodzicielskie, w tym dziewięć związanych z wywiezieniem dziecka za granicę - mówi podkom. Renata Legawiec z KWP w Gdańsku. - We wszystkich przypadkach ustalono miejsca pobytu dzieci.
Szczęśliwe zakończenia? Niekoniecznie
- Każde takie porwanie jest druzgocące dla małej osobowości - podkreśla Krzysztof Sarzała, koordynator Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę w Gdańsku. - To uwikłanie w węzeł emocjonalny, za które dziecko prędzej czy później może zapłacić wysoką cenę.
Były Rzecznik Praw Dziecka, Marek Michalak (obecnie Akademia Pedagogiki Specjalnej ) wspomina, że tysiące takich spraw związanych z prawem do opieki nad dzieckiem trafiały do jego biura.
- Dorośli walczyli nie o dziecko, ale o siebie, zapominając, że władza rodzicielska nie jest władzą, ale odpowiedzialnością - twierdzi Marek Michalak. - Dziecko w relacjach rozwodowych jest ogromnie uprzedmiotowione. Nie ponosi żadnej winy, a w największym chyba stopniu odczuwa konsekwencje rozstania rodziców.
W Polsce w 2018 r. rozwiodło się 63 tysiące par małżeńskich. Większość z nich wcześniej dorobiła się potomstwa. I nie wszyscy rozstali się w zgodzie.
Zemsta na wroga
Pani A. przyszła do redakcji z kilkuletnią córeczką. - Musi pani napisać o tym zboczeńcu - zażądała. - Były mąż zgwałcił nasze dziecko.
Dalsza rozmowa toczyła się standardowo. Spytałam, czy powiadomiła policję, czy dziecko zostało zbadane przez lekarza i psychologa. Usłyszałam, że policjanci, lekarze i psycholog zostali skorumpowani przez byłego małżonka. Jedyna nadzieja w prasie. - Może pani podać moje nazwisko i zrobić nam zdjęcie - oznajmiła matka. Kiedy powiedziałam, że nie mogę tego zrobić ze względu na dobro dziecka, uznała, że były mąż także dziennikarza skorumpował. Wyszła.
Mecenas Roman Nowosielski mówi, że po 40 latach pracy w zawodzie nic go już nie zdziwi.
Niektórzy rodzice używają dziecka podmiotowo. Zapominają przy tym, że granicą walki o dziecko jest dobro dziecka. Rozumiane obiektywnie, nie subiektywnie przez rodzica. Stosują przy tym różne metody walki o dzieci. Najczęściej są to próby przekupstwa. Jedna strona oferuje drogie wakacje, pieniądze, ciuchy, brak kontroli. Druga chce uczyć odpowiedzialności - mówi.
I dodaje: - Nie jest rzadkością oskarżanie rodzica o wykorzystanie seksualne. Miałem do czynienia z takim przypadkiem, który na szczęście skończył się niczym. Prokuratura i sąd czujnie podeszły do sprawy, dziecko przesłuchano z udziałem psychologów. A czemu ty tak mówisz? - spytał psycholog. - Bo mama tak uważa - odparło dziecko.
Już sama konieczność uczestniczenia w przesłuchaniach to włączenie dziecka do bitwy.
- Rodzice przelewają na dziecko uczucia nienawiści, złości, niechęci do byłego małżonka, chcą znaleźć w dziecku partnera - mówi Krzysztof Sarzała.
Psycholodzy i psychiatrzy właśnie w złych relacjach rodzinnych upatrują źródeł epidemii zaburzeń u polskich dzieci.
- Wiele dzieci trafiających na nasz oddział to ofiary konfliktów rodzicielskich - twierdzi dr Izabela Łucka, ordynator oddziału dziecięco-młodzieżowego szpitala psychiatrycznego na gdańskim Srebrzysku. - Poważnym problemem jest wplątanie dzieci w konflikt dorosłych, używają nie ich jako narzędzia w walce o władzę. Dorośli udowadniają sobie, kto jest ważniejszy, lepszy.Nie potrafią odróżnić swojej złości od interesu dziecka. W emocjach są skoncentrowani na sobie. Dzieci reagują na to dużym konfliktem lojalnościowym i emocjonalnym, bo każde z nich potrzebuje przecież i ojca i matki. Proszę zrozumieć bezradność dziecka, któremu w momencie rozwodu każe się wybierać. Zostajesz z mamą, to tata jest zły. I odwrotnie. To jest niemoralne.
Oficjalnie w Polsce notuje się ok.600 prób samobójczych u nieletnich. Z tego ponad 200 zakończonych śmiercią dziecka. Nikt nie liczy, za ile z tych tragedii odpowiadają rodzice, którzy nie potrafią się dogadać.
Uciekaj, nikt cię nie zatrzyma
Z tymi porwaniami sprawa jest delikatna - ostrzegają prawnicy. I tłumaczą, że jeśli rodzic zabierający drugiej stronie dziecko nie jest pozbawiony praw rodzicielskich, to właściwie niewiele można mu zrobić. Policja najczęściej jedynie ustala miejsce pobytu dziecka i zawiadamia sąd rodzinny.
Dzieci porywane są czasem z bezradności. Ktoś podejrzewa, że dziecku dzieje się krzywda. Albo mimo orzeczeń sądu nie może spotkać się z potomkiem. Wówczas zaczyna się partyzantka i, jak mówi Krzysztof Sarzała, dorośli robią głupie rzeczy przez brak możliwości działania.
- Część winy ponosi państwo - twierdzi gdański prawnik, mec. Roman Nowosielski. - Kiedy jest dobra kontrola, zaniepokojony rodzic zgłasza się do instytucji państwowej i prosi o interwencję. Rodzice muszą mieć gwarancję, że jeśli dobro dziecka jest zagrożone państwo natychmiast wkroczy ze swoim aparatem. Sprawdzi, czy dziecko jest zadbane, jak wygląda jego sytuacja w szkole, środowisko rodzinne, zostanie przeprowadzona rozmowa z psychologiem bez obecności rodziców.
Jeśli nawet w przypadku dziesięciolatka porwanego w Gdyni ojciec mógł na drodze prawnej wystąpić o wydanie syna (w 2017 r. sąd belgijski przyznał prawa do syna matce, a rok później ojcu), to samo zabranie siłą dziecka i pobicie jego matki nie powinno być tolerowane.
Uprowadzenie dziecka jest godzeniem w jego prawa - twierdzi jednoznacznie Marek Michalak . - Przy eskalacji konfliktów rodzicielskich zdarzają się działania agresywne, para przestępcze, w tym także porwania dziecka przez jedno z rodziców. Tymczasem, zawsze w sytuacjach konfliktowych decyzje powinien podejmować niezawisły sąd. Kiedy dorośli biorą sprawy w swoje ręce, konflikt rośnie.
I dalej: - Nierzadko dochodzi do tego wątek międzynarodowy, gdy dziecko nagle znajduje się poza Polską. Rodzic często odchodzi od zmysłów, gdyż nigdy nie wiadomo, co zrobi osoba, która dopuściła się takiego czynu. Są to przemocowe działania wobec drugiego człowieka. Bo dziecko to też człowiek.
W 2016 r. Rzecznik Praw Obywatelskich zaniepokojony narastającą liczbą uprowadzeń dzieci wystąpił do Ministra Sprawiedliwości o informację, czy prowadzone są prace mające na celu monitorowanie tego zjawiska oraz "czy są planowane zmiany legislacyjne usprawniające przebieg czynności odebrania osoby pozostającej wbrew orzeczeniu sądu pod opieką drugiego rodzica, a także czy nie warto rozważyć doprecyzowania art. 211 k.k. tak, by umożliwić pociągnięcie do odpowiedzialności karnej za popełnienie tego przestępstwa również rodzica, który posiada pełną władzę rodzicielską."
Efektów wystąpienia nie było, podobnie jak zabrakło reakcji na pozostawione przed odejściem Marka Michalaka ze stanowiska RPD projekty nowelizacji przepisy, zakładające uznanie porwań rodzicielskich za przestępstwo.
- Brakuje w naszym prawie odpowiednich przepisów karnych - potwierdza Ewa Ważny, sędzia Sądu Okręgowego w Gdańsku, wiceprezes Stowarzyszenia Sędziów Rodzinnych w Polsce. - W wielu krajach osoba, która wbrew orzeczeniu sądu porywa dziecko lub nie wykonuje orzeczenia sądu w zakresie np. kontaktów, ponosi odpowiedzialność karną. U nas sprawy karne są umarzane. Uważam, że przepisy w tej kwestii powinny zostać zmienione, jednak wycofano się z nowelizacji prawa karnego w tym zakresie.
Grzywna za dziecko
Były Rzecznik Praw Dziecka uważa dziś, że najgorsze byłoby szybkie zmienianie prawa pod wrażeniem uprowadzenia kolejnego kilkulatka.
- To temat, nad którym powinniśmy usiąść, by ponad podziałami stworzyć nowe prawo zabezpieczające dobro dziecka - mówi. - Z założeniem, że wszelkie sankcje powinny dotyczyć osób dorosłych.
Mimo braku odpowiednich przepisów, uprowadzenia rodzicielskie są traktowane przez sądy priorytetowo, zapewnia Ewa Ważny. I potwierdza, że stale przybywa spraw dotyczących uprowadzeń rodzicielskich w trybie Konwencji Haskiej dotyczącej cywilnych aspektów uprowadzenia dziecka za granicę .
- Istotna kwestią jest edukacja prawna społeczeństwa i świadomość, że Konwencja w art. 12 przyjmuje generalną zasadę niezwłocznego powrotu dziecka do państwa miejsca jego stałego pobytu - tłumaczy sędzia. - Ochrona dotyczy również dzieci bezprawnie wywiezionych z Polski za granicę i jest respektowana przez sądy zagraniczne. Porwanie rodzicielskie może również zostać potraktowane przez sądy jako rażące nadużycie władzy rodzicielskiej .W konsekwencji może to doprowadzić do pozbawienia władzy rodzicielskiej.
Nadal jednak sądy mają niewiele możliwości prawnych do przymuszenia zapiekłych w nienawiści rodziców, aby nie utrudniali byłym partnerom kontaktów z dzieckiem. Taki rodzic może być ukarany dziś karą grzywny, ograniczeniem władzy rodzicielskiej przez wprowadzenie nadzoru kuratora i nakazem obecności kuratora przy kontaktach.
Można też sięgnąć po broń większego kalibru i nakazać przeprowadzenie dziecka do rodzica (o ile jest wydolny wychowawczo), któremu utrudniane są kontakty.
Realizacje takich wyroków sądowych bywają wdzięcznym tematem reportaży telewizyjnych. Na ekranie widzimy silną ekipę policjantów i urzędników oraz krzyczącego z rozpaczy dzieciaka, zabieranego z rąk mamy lub taty. W nowym domu czeka na niego nieznany rodzic. Dziecko słyszało o nim wiele złych rzeczy, boi się, nie chce rozstania. Krótko mówiąc, dramat.
- Jeśli doszło do alienacji, trudna jest realizacja takiego orzeczenia - przyznaje Ewa Ważny. - Pozostaje pytanie - czy takie działanie będzie zgodne z dobrem dziecka? W wielu krajach wyjściem jest czasowe umieszczenie dziecka w specjalistycznej rodzinie zastępczej na czas podjęcia przez rodziców mediacji i ukończenia zajęć psychoedukacyjnych i terapii. Dlatego najlepiej jest, gdy rodzice na początku konfliktu zaczną od mediacji i ukończenia zajęć psychoedukacyjnych . Z praktyki widzimy , że sprawy przebiegają wówczas łagodniej , rodzice potrafią rozwiązywać problemy na bieżąco, nie dochodzi do konfliktów ani alienacji rodzicielskiej.
Rozplątywanie węzła
I tu dochodzimy do najważniejszej kwestii - umiejętności mądrego rozstania się dorosłych ludzi bez krzywdzenia dziecka.
Z naszej perspektywy widać, że podjęcie działań w momencie rozwodu, to już za późno - mówi Agnieszka Tulin-Kardaś, mediator rodzinny ze Stowarzyszenia "Pelikan" w Gdańsku. - Nie wiemy, jak rozwiązywać bieżące kłopoty, które urosły do rangi nierozwiązywalnych. A potem ludzie okopują się w swoich racjach, wolą wydać ostatnie pieniądze na adwokatów, brnąć w konflikt. Tymczasem w sądzie nie ma szansy pokazania emocji i wyroki najczęściej nie są satysfakcjonujące dla obu stron.
Pelikan przed trzema laty rozpoczął kampanię "Dziecko w rozwodzie", za którą otrzymał nagrodę im. Bądkowskiego za dla najlepszej organizacji pozarządowej. Pracownicy tego niewielkiego stowarzyszenia od początku kampanii zorganizowali warsztaty dla około 200 osób.
- W stosunku do liczby rozwodów (ze statystyk Sądu Okręgowego w Gdańsku wynika, że rocznie jest ok. 4 tys. pozwów) to kropla w morzu - mówi Agnieszka Tulin-Kardaś. - Gdyby jednak przeliczyć to na liczbę dzieci w związkach plus uwikłanych w konflikty dorosłych, można ocenić, że objęliśmy wsparciem kilka tysięcy osób.Po prostu robimy swoje.
Ich marzeniem było, by to sądy kierowały rozstające się pary na mediację. Dziś już nawet 40 proc. uczestników przychodzi z postanowieniem sądu o konieczności odbycia warsztatów. Również Opiniodawczy Zespół Sądowych Specjalistów, czyli dawniejszy RODK (Rodzinny Ośrodek Diagnostyczno Konsultacyjny) rekomenduje, by strony odbyły u tu dodatkową edukację.
Zasada jest prosta - grupa liczy do 12 osób. Nie ma w niej skonfliktowanych par, rodzice rozdzielani są do różnych grup na czas warsztatów. Grupy są mieszane, ale zasada jest taka, by byli tam mamy i ojcowie, nie będący w toksycznej reakcji. Podczas sześciu czterogodzinnych spotkań uczestnicy uczą się uwzględniać perspektywę drugiego rodzica.
Prowadzący kładą też nacisk na poznanie perspektywy dziecka i uświadomienie dorosłym, co się z nim dzieje w czasie rozpadu rodziny. Pokazują również osobom uwikłanym w dramat rozstania, jak o siebie zadbać. Oferują spotkanie z psychologiem, trenerem, na końcu warsztat poświęcony barierom w komunikacji. Tłumaczą, jak emocje - chęć rewanżu, poczucie krzywdy - powodują zakłócenia w percepcji.
Oczywiście, nie jest tak, że wszyscy przechodzą przemianę. Jednak więcej, niż połowa uczestników podejmuje dalsze działania. Korzystają z terapii dla dzieci, idą do psychologa, mediatora.
- Kilka osób pisało, że zeszli ze ścieżki rozwodowej i podjęli terapię par - słyszę w Pelikanie.
Jedyny problem, to odpłatność - 480 złotych za sześć tygodni warsztatów. Dotację z gdańskiego urzędu dostali tylko raz, w tym roku im się nie udało.
To państwo powinno w swoim budżecie znaleźć pieniądze na działania, które pomogą nie tylko zażegnać konflikty rodzinne , ale być może pomóc w uratowaniu związków - mówi Marek Michalak. - Takie warsztaty pomagają także dziecku.
Agnieszka Tulin-Kardaś: - Wymaga się od nas prawa jazdy, zdania matury, znajomości literatury, matematyki i biologii. Sprawdza się człowieka w wielu obszarach, tylko nie w komunikacji. Jeśli my nie pomożemy rodzicom i dzieciom, to żadna instytucja im nie pomoże. Trzeba jednak zacząć edukację, nim konflikt się zaogni. Zawsze lepsza jest profilaktyka od minimalizowania szkód.
Kobieta
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Wielki powrót Ireny Santor na salony! Wszyscy patrzyli tylko na nią | ZDJĘCIA
- Pogrzeb Jadwigi Barańskiej w USA. Poruszające sceny na cmentarzu | ZDJĘCIA
- Gojdź ocenił nową twarz Edyty Górniak. Wali prosto z mostu: "Niech zmieni lekarza!"
- Na górze paryski szyk, a na dole… Nie uwierzycie w to, jak Iza Kuna wyszła na ulicę!