Agata Duda na pogrzebie królowej Elżbiety II. Co ją wyróżniało?
i.pl: Pierwsza Dama pojawiła się na pogrzebie królowej Elżbiety II w szykownej, oczywiście czarnej, kreacji. Jednak niewiele osób zdaje sobie sprawę z tego, że stylizacja na taką okazję wymaga dostosowania do pewnych reguł, protokołu. Czy może Pani przybliżyć, jak to wygląda?
Dorota Goldpoint: Osobom obserwującym to wydarzenie z zewnątrz rzuca się w oczy, przede wszystkim, to, że wszystkie panie miały czarne sukienki. Natomiast zdarzyło się w kilku sytuacjach, że niestety ten protokół dyplomatyczny nie był przestrzegany w takim zakresie, w jakim powinien być.
Na tego rodzaju międzynarodowych, państwowych uroczystościach obowiązują bardzo ścisłe zasady. Wydaje się oczywiste, że należy wybrać kolor czarny, jednak nie można zakładać czarnego, błyszczącego koloru, bo, w zależności od światła, daje on różne odcienie. Jedna z małżonek głów państw miała na sobie taką właśnie sukienkę, która w świetle wyglądała na granatową.
Nasza Pani Prezydentowa jest bardzo precyzyjna, jeżeli chodzi o przestrzeganie zasad protokołu dyplomatycznego.
Trzeba więc unikać błysku, musi to być nitka całkowicie matowa, głęboka czerń, także czerń dobrana odpowiednio do butów czy do rajstop. Sukienka powinna mieć też odpowiednią długość – 7/8, to jest taka długość tuż przed kostkę. Nie mogą to też być opięte sukienki, dopasowane, bardzo podkreślające sylwetki, a jeżeli jest już to dopasowana sukienka, to ona musi być albo w formie płaszczowej, żakietowej, albo z baskinką, która lekko ukrywa nam kształty, albo może to być po prostu sukienka, która jest od pasa rozszerzona. Kolejna ważna sprawa to nakrycie głowy. Powinno być nie mniejsze niż 10 cm średnicy, ale też nie za duże, ważne, żeby to nie był wielki kapelusz z rondem. Opaska na włosach też nie jest wystarczająca. Nasza Pierwsza Dama miała właściwe nakrycie głowy, jej fryzura była też nieco zmieniona do tego nakrycia, co szybko zauważyły media.
Na tę okazję należało przygotować trzy stylizacje. W pierwszej Pani Prezydentowa składała hołd przy trumnie królowej Elżbiety II – to była dwurzędowa, płaszczowa sukienka z nieco asymetrycznym przodem, ale całość na klasycznych zasadach. Podczas wieczornego przyjęcia, które król Karol III zorganizował w związku z pogrzebem, Pierwsza Dama miała na sobie prostą sukienkę z żakietem. Na główną uroczystość, czyli sam pogrzeb, zaproponowaliśmy sukienkę, przypominającą garsonkę z żakietem, która uszyta była z uwzględnieniem wszelkich obowiązujących zasad protokołu.
Protokół dyplomatyczny. Agata Duda bardzo o to dba
i.pl: Dlaczego przestrzeganie protokołu dotyczącego stroju w takich sytuacjach jest ważne?
To uroczystość bardzo wysokiej rangi. Uważam, że im wyższa ranga uroczystości, tym te zasady powinny być szczelniej przestrzegane. W ten sposób wyrażamy swój szacunek do osoby, w tym przypadku zmarłej królowej Elżbiety II i jej następcy, ale także do państwa, do którego przyjechaliśmy. Ubranie ma wyrazić nasz stosunek do okoliczności, do sytuacji, do osób zaangażowanych w tę sytuację.
Jesteśmy osobami, które się trzymają zasad i te zasady są dla nas ważne, w odniesieniu do takiej dużej uroczystości, ale też w odniesieniu do mniejszych wydarzeń. Nasza Pani Prezydentowa zawsze jest prawidłowo ubrana, zgodnie z protokołem dyplomatycznym.
Początek współpracy z Panią Prezydentową
i.pl: Jakie były okoliczności rozpoczęcia Pani współpracy z Agatą Kornhauser-Dudą?
Ta współpraca rozpoczęła się w 2017 roku. Pani Prezydentowa zobaczyła Alicję Węgorzewską, śpiewającą na koncercie w Juracie. Wtedy Alicja Węgorzewska miała jeszcze bardzo kobiece kształty, natomiast w sukience, którą miała na sobie, wyglądała bardzo szczupło i zgrabnie. Stworzyłam tę kreację dosłownie z kawałka materiału, w ciągu dwóch dni i wyglądała na tyle dobrze, że Pierwsza Dama zwróciła na nią uwagę. W tę sytuację był też zaangażowany zaprzyjaźniony z Juratą ksiądz Marcin, który zarekomendował mnie u Pani Prezydentowej, mówiąc, że mam w tej miejscowości swój butik.
Później zwrócono się do mnie z Kancelarii Prezydenta z prośbą o dostarczenie kilku wybranych stylizacji – garniturów, sukienek. Pierwszej Damie spodobały się te rzeczy, ustaliłyśmy spotkanie, zasady współpracy i ta współpraca trwa do dziś.
W pracowni jesteśmy bardzo dumne i czujemy się wyróżnione faktem, że możemy ubierać Panią Prezydentową.
Jak wygląda współpraca z żoną prezydenta. Gdzie odbywają się przymiarki?
i.pl: Wspomniała pani, że Pani Prezydentowa podchodzi do swojego stroju z dużą dbałością o szczegóły, czy w związku z tym jest szczególnie wymagającym klientem?
Mamy to szczęście, że pracujemy z bardzo wymagającymi klientkami, Pani Prezydentowa jest jedną z nich. Każdego klienta traktujemy w taki sam sposób, dbamy o to, żeby wszystko było idealnie dopasowane i uszyte. Na tym polega szycie miarowe, że tworzy się określony projekt, koncepcję i są minimum dwie przymiarki, które pozwalają nam dopasować daną rzecz.
W związku z tym, nie ma dużych rozbieżności pomiędzy normalnym postępowaniem z klientkami, a współpracą z Pierwszą Damą. Z tą tylko różnicą, że przymiarki nie za każdym razem odbywają się u mnie w Atelier, tylko często w Pałacu Prezydenckim. Nie możemy też w każdej chwili spotkać się z Panią Prezydentową, żeby omówić różne kwestie, ale jest między nami wypracowana inna metoda komunikowania się – spotykamy się regularnie, ale nie tak, jak ze standardową klientką.
Ta współpraca jest dla mnie bardzo dobra, ponieważ Pani Prezydentowa ma bardzo określony styl. Wiemy, w jakim kierunku mamy iść przy tworzeniu kolekcji kreacji na różne okoliczności. Tutaj nie ma eksperymentów, nie ma niespodzianek, po prostu działamy zgodnie z planem. Realizujemy miesięczne plany, wiemy, jakie są zaplanowane uroczystości i okazje, przygotowujemy się do każdego wyjazdu, oficjalnej wizyty, podczas których Pani Prezydentowa reprezentuje nasz kraj i wszystkie kobiety i zależy jej na tym, żeby ubrania były właściwe.
Te stroje są minimalistyczne, konserwatywne, ponieważ taka jest dyplomacja, ale cały czas poszukujemy rozwiązań, które wprowadzą element nowoczesności w tę garderobę.
Klientka Doroty Goldpoint. „Moja marka potrafi przygotować kreację dla każdej kobiety”
i.pl: Zajmuje się Pani też stylizacjami innych znanych osób, nie zawsze są to kobiety o idealnych proporcjach, przypominające szczupłe modelki na wybiegach. Z jakimi klientkami pani współpracuje i dlaczego te kobiety sięgają tak chętnie właśnie po Pani kreacje?
Celowo do współpracy, jako ambasadorki projektów, zaprosiłam różne kobiety, w różnym wieku, o różnych sylwetkach. Nie sztuką jest uszyć coś na zgrabną, szczupłą, wysoką dziewczynę, natomiast sztuką jest stworzyć ciekawą kreację dla sylwetki, która nie do końca ma idealne proporcje.
Moimi ambasadorkami są Grażyna Szapołowska, która akurat ma idealną sylwetkę, ale jest dojrzałą kobietą, Anna Korcz, Joanna Kurowska, Irena Santor, czy wspomniana wcześniej Alicja Węgorzewska.
Chciałam w ten sposób pokazać, że moja marka potrafi przygotować kreację dla każdej kobiety, nikogo nie stygmatyzujemy i nikogo nie wyróżniamy. Jesteśmy marką, która jest stworzona z miłości do piękna i pasji do tworzenia, dla każdej kobiety.
Wielkie wydarzenie w Waszyngtonie. 40 ambasad zaangażowanych w organizację
i.pl: 12 października w Waszyngtonie odbędzie się, organizowana na ogromną skalę, gala projektantów pierwszych dam i głów państw. W wydarzenie zaangażowana jest także polska ambasada w USA. Jaki jest cel organizacji takiego wydarzenia i czego można się po nim spodziewać?
To jest pierwsza taka gala w historii dyplomacji. 40 ambasad różnych państw w Waszyngtonie organizuje wydarzenie, które ma wyróżnić projektantów, szyjących dla pierwszych dam i głów państw. Podczas gali każdy z projektantów zaprezentuje repliki dwóch stylizacji. Oprawa całego pokazu, czyli choreografia muzyka, modelki, jest zorganizowana na tak profesjonalnym poziomie, jak na prawdziwym pokazie mody. Będą tam obecni ambasadorowie wraz z żonami. Gala ma też charakter charytatywny. Pojawią się na niej duże nazwiska z całego świata.
Nasze suknie już są w Waszyngtonie. Zaproszenie na wydarzenie, na którym będą znani na całym świecie projektanci, wielkie marki, jest dla nas dużym wyróżnieniem.
Dorota Goldpoint zdobywa Dubaj. Jak wygląda ten rynek?
i.pl: Przed wizytą w USA uczestniczy też Pani w pokazie w Dubaju, to już siódmy Pani pokaz w tym mieście. Od tego roku związana jest Pani z Dubajem także zawodowo (biuro i showroom). Dlaczego Dubaj? Jak wyglądają pierwsze kroki na tym rynku i czy mocno różni się on od tego, co widzimy w Europie czy w Polsce?
Dubaj uważam za jeszcze nienasycony rynek, który cały czas jest otwarty na na Europę, na nowości.
Lokalne kobiety chodzą tam w abajach, a pod spodem mają proste sukienki albo spodnie i bluzkę, głowa, włosy i uszy zakryte są chustą. Natomiast ponad 90 proc. osób, które zamieszkują Zjednoczone Emiraty Arabskie, to osoby, które przyjechały tam do pracy, różne narodowości. Więc to nie jest tylko sprzedaż dla lokalnych firm i klientek, ale, tak naprawdę, sprzedaż dla całego świata.
Próbowałam w różnych miejscach rozwijać sprzedaż swojej marki: w Paryżu, w Moskwie, w Hiszpanii. Moje ubrania mają styl, który jest bardzo ceniony i chętnie kupowany właśnie w Emiratach, ponieważ poruszamy się w klasyce. Są to modele często bardzo zakryte, nie epatujące nagością, a jednocześnie ultrakobiece. Od kilku lat obserwowałam Emiraty, jeździłam tam turystycznie, żeby zorientować się na rynku i doszłam do wniosku, że to jest odpowiednie miejsce dla mojej marki.
Od ponad dwóch lat występuję tam z pokazami, a od stycznia tego roku w Dubaju istnieje moja firma. W marcu otworzyliśmy też biuro, showroom, w którym są zaprezentowane aktualne kolekcje i stamtąd prowadzona jest sprzedaż dla klientów indywidualnych i dużych dystrybutorów, bo też z takimi zaczynamy współpracować.
Każdy mój pokaz, który odbywa się w Dubaju, niesie za sobą rosnącą rozpoznawalność marki. Przybywa nam nowych klientek, a to świadczy o tym, że moje kolekcje się podobają, że moja marka się podoba, moje podejście do klienta się podoba. To jest niezwykle wymagający, trudny i bardzo konkurencyjny rynek, w którym tak naprawdę ścigamy się z największymi. Co jest oczywiście bardzo trudne, bo tutaj mówimy o olbrzymich budżetach marketingowych, reklamowych, ale nie jest niemożliwe. Należy mieć po prostu dobrze ustalony plan działania i pomysł na siebie.
i.pl: Czy trudno jest pogodzić pracę w dwóch tak odległych krajach?
Na początku, jak sobie to założyłam w teorii, wydawało mi się to bardzo proste. Natomiast, powiem szczerze, że teraz, po tym pół roku regularnego podróżowania, to nie jest łatwa sytuacja. Do tej pory właściwie byłam non stop w pracowni. Każda decyzja była przeze mnie podejmowana. W tej chwili dużą odpowiedzialność mają panie, które u mnie pracują. Jesteśmy na takim etapie przejściowym i musimy sobie to wszystko na nowo poukładać.
To jest też trudne dla mnie osobiście, bo mam tutaj swoją rodzinę, swoje dzieci, więc ciągłe podróże są ciężkie też w kontekście rozstań. Oczywiście mam stały kontakt telefoniczny z rodziną i biurem w Polsce, jednak nie jest to proste zadanie.
„The Inner Power”. Co to za inicjatywa?
i.pl: Na koniec chciałabym zapytać o projekt "The Inner Power”, którego częścią jest Pani książka pt. „Serce nie ma zmarszczek”. Ten projekt znalazł swoją kontynuację w fundacji o tej samej nazwie, co tytuł książki i jest skierowany do dojrzałych kobiet, aby „odczarować” ich wizerunek w społeczeństwie. Czy mogłaby Pani powiedzieć coś więcej o tej inicjatywie. Skąd pomysł i dlaczego akurat ta grupa kobiet?
Ta inicjatywa ma swój początek w 2016 roku, kiedy przygotowywałam pilotażowy projekt na studia modowe w Londynie. Miałam zwizualizować słowo „siła” i od razu przyszła mi do głowy siła wewnętrzna kobiet. Sama jestem w wieku dojrzałym, w związku z tym wiem też, przez co kobiety w tym wieku przechodzą. Mówię o takim trudnym momencie stawania się transparentnymi dla społeczeństwa. To jest taki wiek, kiedy nie jesteśmy jeszcze babciami, jesteśmy bardzo dynamiczne, otwarte na nowe doznania w życiu, i zawodowe i osobiste, ale nie jesteśmy już też młode, mamy określone doświadczenie. Straciłyśmy być może taki żar młodości, który gdzieś około czterdziestki powoli wygasa, ale mamy w sobie coś bardzo cennego – spokój, że już nic nie musimy, nie musimy się ścigać.
Zainicjowałam projekt „The Inner Power” podczas moich pięćdziesiątych urodzin, trzy lata temu. Napisałam książkę z refleksjami, myślami, na różne tematy, które trapią kobiety dojrzałe. Była też wystawa towarzysząca temu projektowi, zdjęcia wykonała Marlena Bielińska, która pięknie fotografuje dojrzałe kobiety. Chciałam pokazać, że „dojrzałe piękno jest piękne”, że dojrzałe kobiety mają w sobie niezwykły urok, niezwykłą siłę i społeczeństwo tak naprawdę ich nie docenia, szczególnie w Polsce i w Europie, gdzie mamy taki kult młodości, idealnego ciała. Nieco inaczej jest w Stanach Zjednoczonych czy w krajach arabskich – tam kobieta dojrzała jest bardzo doceniana i jest autorytetem.
Doszłam do wniosku, że trzeba coś z tym więcej zrobić, że trzeba powołać organizację, która będzie tę kobietę wspierała. Będzie taką platformą, która da możliwość zaprezentowania siebie. Dlatego powstała Fundacja Serce Nie Ma Zmarszczek. Organizujemy webinary, wystawy. Co roku powołujemy nowe ambasadorki – kobiety, które w swoich środowiskach znaczą wiele, które są influencerkami.
Projekt jest skierowany głównie do dojrzałych kobiet, ale też z myślą o tych młodszych, żeby wiedziały, co je czeka w przyszłości i były na to przygotowane.
Celem fundacji jest pokazywanie perspektywy dojrzałości jako potencjału, a nie ograniczenia. Program fundacji realizuje szeroko pojętą ideę siostrzeństwa i pomocy międzypokoleniowej. Projekt The Inner Power ma na celu stworzenie społeczności kobiet chcących inspirować, motywować i wspierać inne kobiety w drodze do źródeł swojej wewnętrznej energii. Chcemy pokazywać, że każda z nas jest niepowtarzalna i ma bardzo wiele do zaoferowania zarówno sobie samej, jak i całemu światu.
dś
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Wielki powrót Ireny Santor na salony! Wszyscy patrzyli tylko na nią | ZDJĘCIA
- Pogrzeb Jadwigi Barańskiej w USA. Poruszające sceny na cmentarzu | ZDJĘCIA
- Gojdź ocenił nową twarz Edyty Górniak. Wali prosto z mostu: "Niech zmieni lekarza!"
- Na górze paryski szyk, a na dole… Nie uwierzycie w to, jak Iza Kuna wyszła na ulicę!