Gdańsk. 22-latka dźgnięta nożem przez swojego chłopaka. Gorzów. Dwóch mężczyzn wyrywa dziewczynie telefon, świadkowie ustępują im z drogi, choć nastolatka głośno woła o pomoc. Katowice. Przechodzień znajduje ciało 62-letniej kobiety. Ktoś ugodził ją w szyję. Policjanci nie prowadzą osobnych statystyk, które pokazywałyby skalę przemocy wobec kobiet, wiadomo jednak, że do napaści dochodzi niemal codziennie. Światowa Organizacja Zdrowia szacuje, że już jedna trzecia kobiet na świecie doświadczyła przemocy.
Nowe stacje roweru miejskiego dopiero w 2018 roku. Przybędzie zaledwie 12 stanowisk
Antoni Macierewicz, minister obrony narodowej, zdecydował, że nad bezpieczeństwem kobiet mają popracować żołnierze.
W 30 polskich miastach odbędą się bezpłatne kursy samoobrony dla pań, prowadzone przez instruktorów, którzy na co dzień szkolą żołnierzy. W Bydgoszczy zajęcia poprowadzą specjaliści z 1 Pomorskiej Brygady Logistycznej, w Toruniu - Centrum Szkolenia Artylerii i Uzbrojenia. W obu miastach listy zapełniły się niemal w ciągu jednego dnia od ogłoszenia programu.
Bywa że dwie, trzy godziny wystarczą na zebranie pełnej grupy na zajęcia z samoobrony, które od lat cyklicznie organizują mundurowi w regionie, m.in. Straż Miejska w Toruniu i Komenda Miejska Policji w Bydgoszczy. - Trudno powiedzieć, czy zainteresowanie kobiet takimi szkoleniami wynika z tego, że przemoc wobec nich ciągle narasta, bo nie ma takich statystyk - mówi mł. asp. Szymon Porażyński z KMP w Bydgoszczy, który przygotowuje kursy samoobrony dla kobiet. - Na pewno wśród kobiet rośnie świadomość tego, że nie muszą pozostawać bierne w starciu z agresorem. Pewne jest też, że kobiety są często słabsze fizycznie, drobnej postury, co ułatwia napastnikowi zadanie. Na naszych kursach nie uczymy pań, jak się bić, ale jak wypracować czas na ucieczkę dzięki kilku prostym i skutecznym technikom obronnym, np. uwolnieniu się z obchwytu ciała, uderzeniom i kopnięciom we wrażliwe miejsca na ciele napastnika. Jeden krótki kurs nie gwarantuje, że kobieta raz na zawsze nauczy się, jak się bronić, ale obudzi to w niej potrzebę doskonalenia się, ćwiczenia, dbania o kondycję. Wszystko to w rezultacie przyczynia się do wzrostu jej bezpieczeństwa, a także świadomości zagrożeń. Informujemy przede wszystkim, że konfrontacji z napastnikiem należy bezwzględnie unikać i traktować jako ostateczność.
Zbiórka pieniędzy dla chorej policjantki. Kinga Szweda potrzebuje pomocy [zdjęcia]
Cykl szkoleń, przygotowany przez MON, ma potrwać do czerwca, panie będą się szkolić raz w miesiącu. Specjaliści oceniają: to za mało, ale dobre na początek. - Podczas kilku czy kilkunastu spotkań nie przeszkolimy pań kompleksowo w sztukach walki, ale kursy dają uczestniczkom poczucie sprawstwa - wiarę, że mogą zapanować nad tym, co je spotyka, że nie są bezbronne - mówi - Jarosław Paralusz, rzecznik Straży Miejskiej w Toruniu. - Kursy mają też służyć prewencji, bo przestrzegamy panie, jak dbać o własne bezpieczeństwo w środkach komunikacji, w klubach, galeriach handlowych.
Zajrzeliśmy do toruńskiego scenariusza kursu. Specjaliści nauczą panie, m.in., jak bronić się przed uderzeniami „ulicznymi”, czyli np. otwartą dłonią czy pięścią, pokażą, jak uwolnić się z uchwytu za włosy i jak bronić się, kiedy napastnik zaczyna dusić.
Panie przećwiczą walkę wręcz, raczej niewiele dowiedzą się o broni, w jaką mogą legalnie zaopatrzyć się w sklepach militarnych (paralizatorach i miotacze gazu pieprzowego). Eksperci są w tej kwestii podzieleni.
- Nie zachęcam kobiet do zaopatrywania się w takie gadżety - przestrzega Jarosław Paralusz. - Gdy mamy w kieszeni gaz czy paralizator, nieświadomie zachowujemy się nienaturalnie - jakbyśmy szukali potencjalnego napastnika, nerwowo się rozglądamy, sprawdzamy, czy urządzenie jest na miejscu. To może zwrócić na nas uwagę agresora, a w chwili zagrożenia, w stresie, nie ma żadnej gwarancji, że użyjemy tych urządzeń właściwie i skutecznie. Zasady są proste: w pewnych miejscach, o których wiemy, że są niebezpieczne, o pewnych godzinach - jeśli nie musimy - nie pokazujmy się. A jeśli już się pokazaliśmy - w razie zagrożenia wykorzystajmy to, co mamy pod ręką: torebkę, klucze od samochodu, kamień... A potem: nogi za pas i w las. Uciekamy i wzywamy pomoc.
Samoobrona uczy odruchów, bo nie ma co wymagać od osoby zaskoczonej, napadniętej, przestraszonej, że będzie analizowała to, co robi. Ma szybko zadziałać. - Na kursach spotykam osoby, które od lat trenują sztuki walki, a na ulicy, gdzie nie ma żadnych reguł, gdzie napastnik uderza z zaskoczenia, te umiejętności okazują się nieprzydatne - mówi Jarosław Paralusz.
- Nie ma co demonizować gadżetów, służących do samoobrony, bo użyte dobrze i odpowiednio do sytuacji mogą nam pomóc w walce z napastnikiem - zapewnia mł. asp. Szymon Porażyński. - Zaatakowana kobieta w stresie na pewno nie wykorzysta skutecznie gazu pieprzowego czy paralizatora, jeśli kupiła go i wrzuciła bezrefleksyjnie do torebki. Trzeba wiedzieć, jak używać tych przedmiotów, zapoznać się z ich obsługą, a w niepewnej sytuacji mieć je przygotowane, np. trzymając w kieszeni palec na dozowniku miotacza gazu.
Gaz użyty w wietrzny dzień faktycznie może uderzyć w ofiarę, a nie napastnika, ale na rynku dostępne są już te środki w formie żelu, który jest wyrzucany bezpośrednio w stronę agresora. W panice możemy nie zapanować nad sytuacją i pozwolić, by bandyta odebrał nam paralizator. Może to się zdarzyć zwłaszcza z tymi urządzeniami, które działają poprzez kontakt z ciałem czy ubraniem napastnika, rażąc go prądem, ale w sklepach militarnych dostaniemy i takie, które zadziałają z pewnej odległości, te mogą być skuteczniejsze. Paniom polecam małe, niepozorne urządzenie - alarm osobisty.
Wystarczy mieć go w kieszeni i w sytuacji zagrożenia wyciągnąć zawleczkę lub nacisnąć guzik, by rozległ się przenikliwy dźwięk, który zdezorientuje napastnika, co da nam czas na ucieczkę. Jeśli decydujemy się na użycie gazu czy paralizatora (zawsze odpowiednio do zagrożenia), musimy pamiętać, że gdy uda nam się obezwładnić napastnika, nie możemy zostawić go bez pomocy. Jeśli doznał uszczerbku na zdrowiu, trzeba wezwać pogotowie i zawiadomić policję.
Ta zasada dotyczy każdego ataku. Jeśli jednej kobiecie udało się uniknąć zagrożenia lub wyswobodzić z rąk bandyty, ten za chwilę znajdzie kolejną ofiarę, a ta może nie mieć tyle szczęścia. Jeśli powiadomimy policję o próbie napaści, patrol jest w stanie zadziałać w porę.
Kursy samoobrony uczą technik, które sprawdzą się w każdych warunkach, bo przy napadzie może wydarzyć się wszystko, uczą też łatwych do zapamiętania odruchów, bo o zdrowiu i życiu w takich sytuacjach decydują sekundy. Często decyduje też to, czy w ogóle spodziewamy się zagrożenia.
- Jak wyobrażasz sobie gwałciciela? - pada pytanie na wielu kursach samoobrony. Łysy, szczerbaty, ma dziary, dres z kapturem, łańcuch na szyi. Czai się gdzieś w ciemnym zaułku. A ty przecież w takie miejsca się nie zapuszczasz, więc jesteś bezpieczna... Błąd. Najwięcej sprawców przemocy, bo aż 75 proc., dobrze zna swoje ofiary, zaprzyjaźnia się z nimi, wie, gdzie mieszkają, jaką drogą wracają do domu, kiedy są same. To często ich znajomi, sąsiedzi, kumple z imprez, szefowie, partnerzy.
- Nie zdajemy sobie sprawy, ile złego dzieje się w czterech ścianach - mówi Agnieszka Czerwińska z bydgoskiej fundacji dla ofiar przemocy ‚Wyjść z cienia”. - Przychodzą do nas kobiety bite przez swoich dobrze ubranych mężów, którzy wracają z dobrej pracy, do dużych, nowych domów na przedmieściach. Nawet sąsiedzi nie podejrzewają, co dzieje się w tym domu, bo przemoc kojarzą z patologią, alkoholem. Kobiety coraz chętniej uczą się samoobrony, bo uświadamiają sobie, że sytuacje, które spotykają je w tramwaju, w pracy, w domu: zaczepki, szturchnięcia, uderzenia, ciągnięcie za włosy, nie są akceptowane i same mogą coś z tym zrobić. Podczas szkoleń stopniowo nabierają pewności siebie i wiary, że mogą mieć wpływ na swoje życie - nawet te, które były maltretowane przez lata.
Ofiary przemocy, które trafiają do fundacji, kobiety i mężczyźni, często boją lub wstydzą się prosić o pomoc instytucje. - Mówią: „Mąż ma układy, dowie się, że się na niego skarżę i będzie tylko gorzej” albo ze wstydu udają, że nic się nie dzieje - zauważa Agnieszka Czerwińska. - Każda osoba doświadczająca przemocy musi wykonać ciężką pracę nad sobą, dojrzeć do prośby o pomoc, żeby móc zacząć żyć bez strachu. A pomoc musi być kompleksowa: potrzebne jest wsparcie psychologa, terapeuty, prawnika, warsztaty z asertywności i samoobrony.
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Wielki powrót Ireny Santor na salony! Wszyscy patrzyli tylko na nią | ZDJĘCIA
- Pogrzeb Jadwigi Barańskiej w USA. Poruszające sceny na cmentarzu | ZDJĘCIA
- Gojdź ocenił nową twarz Edyty Górniak. Wali prosto z mostu: "Niech zmieni lekarza!"
- Na górze paryski szyk, a na dole… Nie uwierzycie w to, jak Iza Kuna wyszła na ulicę!