Od urodzenia prawą nogę od lewej ma krótszą o 30 cm. Przeszła wiele operacji, lekarze nie potrafili jej pomóc. Inne dzieci wyśmiewały się z jej niepełnosprawności.
Nie zamieniłaby jednak swojego życia na w pełni zdrowe, gdyby w tym alternatywnym, bez niepełnosprawności, miało zabraknąć też sportu.
- Marzenia się nie spełniają. Marzenia się spełnia - zdradza swoje motto 25-letnia Monika Kukla z Niepołomic. I skutecznie przekuwa je w czyn. W marcu 2022 roku wystąpi w Igrzyskach Paraolimpijskich w Pekinie.
Zimnolubność
Trudno jest się z nią spotkać, ciągle jest w rozjazdach. Od połowy września w Niepołomicach spędziła zaledwie kilka dni. Najbliżsi śmieją się, że częściej w domu przebywa jej siostra, która w nim już nie mieszka.
Pod koniec listopada Monika wróciła ze zgrupowania we Włoszech, a trzy dni później pojechała na obóz do Zakopanego. Kolejny wyjazd? Przed świętami na Puchar Europy do Finlandii. Ale życie na walizkach jej nie przeszkadza. Jest w swoim żywiole.
Zwłaszcza teraz, gdy temperatura ciągle spada. - Jestem zimnolubna. Gdy wróciłam z Włoch, było kilka stopni Celsjusza. Dla mnie to upał - zaznacza.
30 centymetrów
Urodziła się 29 marca 1996 roku w Krakowie. Prawa nogę miała krótszą od lewej - z powodu niewykształcenia się kości udowej(zespół PFFD). Różnica nie była tak duża jak obecnie, ale w miarę upływu czasu rosła. Ma też dysplazję (nieprawidłowości anatomiczne) prawego stawu biodrowego, czyli jedną z najczęściej występujących wad wrodzonych u dzieci.
Gdy miała cztery lata, dostała swoją pierwszą protezę. Zaczęła przechodzić operacje i rehabilitacje, składać wizyty u lekarzy, głównie ortopedów. Zabiegi nie dawały efektu, jakim byłoby wyrównanie długości kości w obu nogach. Medycy, nie spotkawszy się wcześniej z takim przypadkiem, byli bezradni. Nie umieli pomóc.
O kulach na szczycie
Mimo fizycznego ograniczenia, mile wspomina swe dzieciństwo. Może nie była typowym „żywym sreberkiem”, ale lubiła ruch, starała się dużo chodzić, a nawet biegać.
- Chodziłam wszędzie, gdzie się dało. Gdy miałam 8-9 lat, często wędrowałam z rodzicami po górach. Potem także z siostrą. Kiedy weszłam na Pilsko (szczyt w Beskidzie Żywieckim o wysokości 1557 n.p.m - przyp. red.), ludzie dziwili się, że byłam w stanie tego dokonać o kulach - wspomina.
Przyznaje, że jeśli coś mogła robić - po prostu to robiła. Czasem wbrew obawom najbliższych. Nie bała się na przykład wody. Zamiast pływać w części przeznaczonej dla dzieci, przedostawała się na najgłębszą część basenu, skąd zabierali ją ratownicy. - Oczywiście byłam zabezpieczona, nie ryzykowałam, że się utopię - zapewnia.
Bez użalania się
Gdy chodziła do szkoły podstawowej, z jej fizycznej ułomności naśmiewały się niektóre dzieci. Dziś stara się wypierać ze wspomnień fatalne zachowanie rówieśników. Nie użalała się jednak nad swym losem, nie odgradzała od innych.
Przeciwnie, starała się pokazywać, że często potrafi być bardziej zaangażowana niż osoby pełnosprawne. Tym zjednywała sobie innych. I docinki słyszała jakoś coraz rzadziej.
Do dziś jednak Monika chodzi o kuli. Po kilkuletniej przerwie w rehabilitacji, w 2016 roku przeszła operację, która polegała na rotacyjnej plastyce nogi, w wyniku czego jej była pięta pełni teraz funkcję kolana, którego wcześniej Monika nie miała. Kolejna operacja została przełożona z uwagi na pandemię koronawirusa.
Sportowcy i strażacy
Jej mama Beata nie uprawiała zawodowego żadnego sportu, ale jej tata, Bogdan, jest nauczycielem wychowania fizycznego, prowadzi też zajęcia tenisa stołowego. Nic więc dziwnego, że wszystkie ich córki - Magdalena, Marta i Monika - grały w ping ponga; Marta biegała też przełaje i - tak jak mama - jest strażakiem-ochotnikiem.
Ale to Monikę pochłonęła bez reszty sportowa pasja, choć było w tym trochę przypadku. Początkowo myślała, by swoje życie związać z pracą ze zwierzętami.
- Przez kilkanaście lat uczęszczałam na hipoterapię (rehabilitacja psychoruchowa, która odbywa się przy udziale koni - przyp. red.). Jeździłam na koniach rekreacyjnie. Dlatego zostałam studentką Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie na kierunku zootechnika ze specjalnością hodowla i użytkowanie koni - tłumaczy.
Sport jak powietrze
A jednak jej miłość do zwierząt nieoczekiwanie zamieniła się w miłość do sportu.
W 2017 roku zobaczyła na facebooku ogłoszenie Polskiego Komitetu Paraolimpijskiego o naborze osób na obóz sportowy w Poznaniu. Postanowiła spróbować swoich sił. Choć liczba miejsc była ograniczona, udało się jej dostać na obóz. Podczas treningów i zabiegów rehabilitacyjnych obserwował ją Krzysztof Stern, trener cross fitu (trening siłowo-wytrzymałościowy polegający na wykonywaniu intensywnych ćwiczeń - przyp. red.), który zaprosił Monikę na kolejny obóz. Tak znalazła swoje nowe miejsce na ziemi.
Dziś ma koncie treningi w ośmiu dyscyplinach, a trzy z nich nadal uprawia. - Rodzina się śmieje, że nie nadąża za tym, co trenuję - mówi ze śmiechem.
Już poważniej dodaje: Nie wyobrażam sobie, jak wyglądałoby moje życie, gdybym była w pełni sprawna. Nie chciałabym go jednak zasmakować, gdyby nie byłoby w nim sportu, gdybym nie mogła trenować. Życie bez sportu byłoby dla mnie jak życie bez powietrza.
Przekonuje, że sport pomógł jej przekraczać bariery, z jakimi muszą sobie radzić osoby z niepełnosprawnością, pozwolił poczuć się pewniejszą siebie, dowartościował także psychicznie.
- Nie lubię, gdy ktoś zbyt nachalnie chce mi pomóc w sytuacjach, w których sama mogę dać sobie radę. Proszę o pomoc dopiero wtedy, kiedy wiem, że sobie z czymś nie poradzę - tłumaczy.
Cross fitowe początki
To od cross fitu zaczęła się jej przygoda ze sportem. Zadebiutowała w 2018 roku na zawodowach w Zielonej Górze. Były to mistrzostwa Europy „Battle of Europe” dla osób z niepełnosprawnością. Zajęcie trzeciego miejsca dodało jej wiary siebie i jeszcze większego zaangażowania na treningach, choć nie do końca była zadowolona z uzyskanego wyniku. - Czułam niedosyt, bo drugiego miejsca zabrakło mi niedużo - wspomina.
W następnym roku w tych samych zawodach, w tym samym miejscu została już mistrzynią Europy, co do dziś jest jej największym sukcesem w karierze, biorąc pod uwagę osiągnięcia we wszystkich dyscyplinach, które trenowała.
- Cross fit odpuściłam, ponieważ zaczęłam trenować inne sporty, ale gdy mam trochę wolnego czasu, chętnie się nim zajmuję - wyjaśnia.
Jeździectwo. Z miłości do koni
W Niepołomicach funkcjonowało stowarzyszenie „Dziecięce Marzenia”, które - współpracując ze stadniną koni „Pod Żubrem” - opiekowało się m.in. dziećmi z wadami narządu ruchu.
Monika korzystała z jego pomocy. A jej trwająca przez wiele lat miłość do koni, hipoterapia i rekreacyjna jazda zaowocowała chęcią trenowania jeździectwa.
- Trenowałam u różnych instruktorów, głównie w Krakowie i Niepołomicach. Po paru latach, jeszcze przed pandemią, zapisałam się z koleżankami na kurs instruktora rekreacji ruchowej ze specjalnością jazda konna. Szło mi bardzo dobrze - opowiada.
Pływanie. Rekordy samouka
Mówi, że jest samoukiem. Pływać zaczęła, gdy był uczennicą szkoły podstawowej. Uczęszczała na zajęcia również w ramach zajęć wspomnianego stowarzyszenia „Dziecięce Marzenia”. - Niechętnie jednak chodziłam na basen, bo nie lubiłam, gdy zwraca się na mnie uwagę, gdy patrzy się na moją krótszą nogę - przyznaje.
Potem więc pływała sama. W 2018 roku rozpoczęła treningi w istniejącym do 10 lat Integracyjnym Klubie Sportowym Druga Strona Sportu, którego członkami są dzieci, młodzież i dorośli z niepełnosprawnościami, którzy mieszkają na terenie Krakowa i powiatu krakowskiego.
W mistrzostwach Polski nie odniosła sukcesów, choć biła rekordy życiowe. W ogólnopolskich zawodach była druga w wyścigu na 50 metrów stylem dowolnym. Po roku zrezygnowała ze względu na zbyt duże obciążenia treningowe.
Wioślarstwo. Tuż za podium
Zaczęła je uprawiać w 2018 roku za sprawą znajomego członka kadry narodowej w parawioślarstwie, a wcześniej skoczka spadochronowego (mistrza Polski, który właśnie podczas skoku uległ wypadkowi i doznał urazu kręgosłupa) Jarosława Kailinga z Inowrocławia.
Po jego namowach skontaktowała się z trenerką UKS Salwator NPS Kraków Eweliną Wilk i rozpoczęła zajęcia. Tym razem nie w, ale na wodzie.
Pływała w czwórce ze sternikiem (tym ostatnim była bardzo krótko). Podczas halowych mistrzostw Europy na ergometrach wioślarskich w Pradze - bez podziału na grupy zawodników niewidomych i z wadami narządu ruchu - zajęła czwarte miejsce.
Z wioślarstwa zrezygnowała po roku treningów. Duże obciążenia powodowały ból lewego kolana. Zdrowy rozsądek musiał zwyciężyć z satysfakcją z odnoszonych sukcesów. Tym bardziej, że drugiego kolana Monika po prostu nie miała.
Narciarstwo. Coś nowego
Biegami narciarskimi zainteresowała się, gdy była na zimowym obozie wioślarskim w Zakopanem. Trener zaproponował jej wtedy, by w formie urozmaiconego treningu jego podopieczni pobiegali na nartach, a potem wystąpili w MP w narciarstwie biegowym osób z niepełnosprawnościami w Ptaszkowej koło Nowego Sącza.
Monika podjęła wyzwanie.
- To było coś nowego, zabawa, odreagowanie od wiosłowania. Trener kadry narodowej Wiesław Cempa zaproponował mi uczestnictwo w konsultacjach, a ja - jak to ja - zgodziłam się - wspomina z uśmiechem.
Pojawienie się pandemii koronawirusa w Polsce przesunęło w czasie kolejny kontakt z trenerem Cempą, ale w czerwcu 2020 roku Monika wzięła udział pięciodniowej konsultacji kadry w Ptaszkowej. Treningi biegowe bardzo się jej spodobały.
Zaczął się nowy - trwającydo dziś - rozdział w jej sportowym życiu. W marcu 2021 roku zwyciężyła w mistrzostwach Polski i Pucharze Europy w Ptaszkowej. Kilka dni później zadebiutowała w Pucharze Świata w Planicy. Teoretycznie bez powodzenia, ale Monika zebrała kolejne, cenne doświadczenie.
Biathlon. Celne oko
Biathlon uprawia - także za namową trenera Cempy - równolegle z biegami narciarskimi. Początkowo nie była przekonana do tej dyscypliny, wzbraniała się, ale w końcu uległa zachętom szkoleniowca kadry narodowej.
- Nigdy wcześniej nie miałam styczność z profesjonalna strzelnicą. Na pierwszym treningu trener namówił mnie, żebym strzeliła z broni koleżanki. Nie było tak źle. Tym bardziej że mam problemy ze wzrokiem. Chodzi o astygmatyzm (nieostre widzenie szczegółów z bliska i daleka, zaburzenie poczucia przestrzeni - przyp. red.) i krótkowzroczność. Podczas Pucharu Świata w Planicy nakręciłam trochę rund karnych - opowiada.
I dodaje: Strzelam bez okularów, ale zakładam soczewki.
Lekkoatletyka. Kula i dysk
Natrenowanie lekkoatletyki Monikę namówiła koleżanka ze studiów, biegająca na 400 metrów. Ta sama, którą zaraziła pasją do narciarstwa biegowego. - Nie broniłam się przed tym. Pomyślałam: Mogłabym spróbować, bo czemu nie! - mówi.
Została zawodniczką AZS AWF Kraków. Latem trenowała na stadionie AWF, zimą - w hali SP na oś. Handlowym w Nowej Hucie.
Uprawiała pchnięcie kulą i rzut dyskiem. Największa satysfakcję przeżyła podczas mistrzostw Polski, gdy startowała wspólnie z wielokrotną medalistką mistrzostw świata i Europy m.in. w pchnięciu kulą, paraolimpijską z Rio de Janeiro i Tokio Lucyną Kornobys oraz wicemistrzynią Europy i paraolimpijką z Tokio Joanną Oleksiuk.
Z „królową sportu” związana jest także jako wolontariuszka przy organizacji biegu Poland Business Run w Krakowie. Pomaga przy nim od 2017 roku. Wramach wolontariatu Monika m.in. przygotowuje pakiety i startery dla uczestników, ale też udziela informacji w biurze zawodów. Lubi to, daje jej to satysfakcję.
Amp futbol. Gra z facetami
Rolę wolontariuszki pełniła też we wrześniu 2021 roku podczas ME piłkarzy z amputacją lub innymi wadami kończyn, które odbywały się w Krakowie.
W drugim dniu Mistrzostw podszedł do niej dziennikarz radiowy Łukasz „Juki” Matusik (który sam od piętnastego roku życia zmagał się z łuszczycą) i zapytał ją, co się jej stało w nogę. Gdy Monika mu wyjaśniła, zapytał, czy chciałaby zagrać w amp futbol. - A ja - jak to ja - zgodziłam się - powtarza jeden ze swoich ulubionych zwrotów.
Podczas przerwy w meczu o trzecie miejsce Polska-Rosja (1:0) wraz z inną dziewczyną na stadionie Cracovii kopały przez chwilę piłkę (ogłoszono wtedy, że chcą stworzyć pierwszą w Polsce żeńską drużynę amp futbolu). Gdy schodziły do szatni, znajomy „Jukiego” --Kacper Pyto - zaproponował Monice treningi u niego w Warcie Poznań.
I tak została drugą - po Ilonie Junik z Miedziowych Legnica - w historii polskiego amp futbolu dziewczyną, która zadebiutowała w ekstraklasie. Zagrała w turniejach w Poznaniu i Krakowie, w obu - w meczach z Legią Warszawa.
- W Warcie bardzo mile mnie przyjęto. Zdziwiłam się, że tak szybko się zaaklimatyzowałam w tym klubie. Dlaczego trafiłam do Warty, a nie na przykład do Legii czy Wisły Kraków? Bo to ona pierwsza do mnie wyciągnęła rękę. Podczas obu turniejów inni piłkarze bili mi brawo. Poczułam się wyjątkowo. Jestem przykładem na to, że amp futbol to nie jest tylko męski sport. Cieszę się, że mogę grać z facetami. Może kiedyś uda się stworzyć żeński zespół - mówi.
Z „dziką kartą” do Pekinu
Już dziś czeka na nowy sezon w amp futbolu i marzy o zdobyciu tytułu „odkrycia roku”, ale na razie koncentruje się na przygotowaniach do występu w marcowych Igrzyskach Paraolimpijskich w Pekinie.
Ma w nich zapewniony start w narciarstwie biegowym i biathlonie dzięki „dzikiej karcie”. Może pójdzie w ślady nowosądeczanina Kamila Rośka, też od urodzenia mającego krótszą prawa nogę, aż czterokrotnego paraolimpijczyka w tych samych dyscyplinach (Turyn, Vancouver, Soczi, Pjongcznag), który teraz skupia się na grze w ampfutbolowej drużynie Wisły Kraków.
Śni o medalu w stolicy Chin.
- Chcę udowodnić, że zawsze warto dążyć do realizacji swoich marzeń - opowiada Monika. - Nawet, jeśli zdarzają się gorsze dni. Nigdy nie można się poddawać, choć nie zawsze jest łatwo. Walczę o to, by pokazać innym, że nic nie jest w stanie mnie zatrzymać. A dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą. Moje motto życiowe brzmi „Marzenia się nie spełniają. Marzenia się spełnia”. Usłyszałam te słowa od trenera mentalnego sportowców Jakuba B. Bączka, na którego wykładach byłam parę razy. Przemawia do mnie to, co on mówi, podobnie jak inny mówca motywacyjny Daniel Janik - opowiada.
Solidarna w sporcie 2020
Treningi, zgrupowania i starty dzieli ze studiami. Jest na drugim roku AWF w Krakowie na Wydziale Wychowania Fizyczne i Sportu na kierunku Kultura Fizyczna Osób Starszych. W wolnych chwilach - niestety, nielicznych - lubi gotować i oglądać programy kulinarne.
Chętnie obejrzy też mecz piłki nożnej i siatkówki. Ale jej sportowym idolem stał się Robert Kubica, bo bardzo lubiła oglądać zawody w Formule 1. Zaliczała przed telewizorem i kwalifikacje, i wyścigi - nie tylko wtedy, gdy była w domu, ale nawet, gdy leczyła się w szpitalach.
Jej sportową pasję, wszechstronność, walkę z przeciwnościami losu, zaangażowanie na różnych polach i pełną optymizmu życiową filozofię docenili organizatorzy konkursu „Solidarni w sporcie”, pragnący „uhonorować sportowców, działaczy, trenerów, którzy zachowując nienaganną postawę moralną, przestrzegają zasad fair play, a pokonując trudności w życiu osobistym i sportowym potrafią je przezwyciężyć i osiągać dobre wyniki sportowe”.
Została wyróżniona przez Region Małopolski NSZZ Solidarność za rok 2020.
Przed laty tę wyjątkową nagrodę otrzymały ikony polskiego sportu - między innymi lekkoatleci Robert Korzeniowski i Henryk Szordykowski, narciarze Justyna Kowalczyk, Kamil Stoch i Dawid Kubacki, piłkarze Jakub Błaszczykowski i Jerzy Dudek.
Monika wprawdzie nie może się równać z nimi w osiągnięciach, ale znalazła się w tak doborowym towarzystwie, bo - dokładnie tak, jak oni - stała się mistrzynią w realizowaniu sportowych marzeń.