Zielona Góra. Spowiedź pędzlem, czyli wszystkie grzechy główne Ewy Minge

Leszek Kalinowski
Słynna projektantka mody, Ewa Minge, pokazuje swoje kolejne oblicze. Wystawę jej prac zatytułowaną "Wszystkie moje grzechy główne" można zobaczyć w Praskim Centrum Kultury Koneser.
Słynna projektantka mody, Ewa Minge, pokazuje swoje kolejne oblicze. Wystawę jej prac zatytułowaną "Wszystkie moje grzechy główne" można zobaczyć w Praskim Centrum Kultury Koneser. Karolina Kamińska
Zielonogórzanka, słynna projektantka mody, Ewa Minge, pokazuje swoje kolejne oblicze. Tym razem jej 60 prac… malarskich można podziwiać w warszawskiej galerii TOTUart. Wystawa nosi tytuł „Moje wszystkie grzechy główne” i skłania do refleksji…

Zdobyła pieniądze, światową sławę, uznanie. Mieszka w Zielonej Górze, którą kocha. Pomaga chorym na raka. Jest podziwiana i szanowana. Tym bardziej więc zastanawia tytuł jej wystawy malarskiej.

Ewa Minge: człowiek z krwi i kości

– Od lat obserwuję dokonania pani Minge – przyznaje Jadwiga Holewicz z Zielonej Góry. – Byłam dumna, gdy pokazywała swoje kolekcje na światowych wybiegach. Cieszyłam się, gdy w Zielonej Górze założyła fundację i pomaga chorym onkologicznie. Teraz jestem zaskoczona, że tak pięknie maluje. Dobrze, że jej obrazy wreszcie zostały pokazane szerszej publiczności.

Natalia Dyjas-Szatkowska miała okazję bliżej poznać znaną projektantkę mody. – Dobry człowiek, który emanuje wielką wewnętrzną, godną podziwu siłą. Potrafi szybko przełamać pierwsze lody i skrócić dystans – mówi. – A poza tym to bardzo utalentowana kobieta, która wie, jak ważna jest pasja i miłość do życia, mimo przeciwności.

Dziennikarka Karolina Kamińska dodaje: – Ewa to człowiek z krwi i kości, który nie boi się pokazać, że ma gorszy dzień, sytuacji, gdy ponosi klęskę czy upada, by potem wrócić na obrany przez siebie szczyt. To także przyjaciel do grobowej deski, który odda swój ostatni kubek ciepłej zupy, mimo że to jedyna rzecz jaką w danym momencie posiada. Bo ona wbrew wszystkiemu wierzy, że z natury – jako ludzie – jesteśmy dobrzy.

Wystawa prac Ewy Minge pod tytułem "Wszystkie moje grzechy główne" w Praskim Centrum Kultury Koneser
Wystawa prac Ewy Minge pod tytułem "Wszystkie moje grzechy główne" w Praskim Centrum Kultury Koneser Karolina Kamińska

Ewa Minge i Zielona Góra

Ewa Minge urodziła się w Szczecinku, ale najbardziej związana jest z Ziemią Lubuską. Od ponad 20 lat mieszka w Zielonej Górze.
Studiowała w Poznaniu (kulturoznawstwo i historia sztuki). Do Lubuskiego przyjechała za głosem serca. Zamieszkała w Pszczewie. Z mężem marynarzem.

Zielona Góra, gdzie często jeździła na zakupy, bardzo się jej spodobała. Któregoś razu powiedziała: – Kiedyś tu zamieszkam! I tak się stało. Choć po drodze, na krótko był warszawski epizod. Z myślą o dzieciach. Większe możliwości rozwoju. Ale też korki, marnowanie czasu… Szybko przekonała się, że życie w wielkim mieście nie jest dla niej. Po roku pobytu w stolicy zamieszkała w Zielonej Górze.

Ewa Minge na Schodach Hiszpańskich w Rzymie

Modą i luksusowym wzornictwem przemysłowym zajmuje się od 1994 r. Swoje kolekcje pokazuje w Berlinie, Mediolanie, Moskwie, Wiedniu, Barcelonie, Madrycie, Paryżu, Rzymie, Nowym Jorku. Współtworzyła wizerunek wielu znanych osób (m.in. Jolanty Kwaśniewskiej). Jako pierwsza Polka została zaproszona na pokaz na Schodach Hiszpańskich w Rzymie...

Projektowanie sprawia jej radość, podobnie jak pomaganie innym. Najpierw założyła Fundację Black Butterfly, dzięki której utracone skrzydła ludzi ponownie odrastają. Potem powstał w Zielonej Górze Dom Życia (wsparcie psychologiczne, prawne, arteterapia, konsultacje onkologiczne, warsztaty kosmetyczne, malarskie itd.). W czasie pandemii działalność fundacji jest mocno ograniczona, ale trudno dziś wielu osobom wyobrazić sobie, by jej w Zielonej Górze nie było.

Ewa Minge dobrze wie, jak czuje się człowiek, gdy usłyszy diagnozę: rak! Wie, jak to jest zostać nagle bez dachu nad głową. I jak ważne jest wtedy wsparcie innych ludzi. Momentem przełomowym był list od rodziny z Cybinki, której wcześniej pomagała. Teraz oni chcieli jej oddać swój dom. Bo nic innego nie mieli.

Zdaniem E. Minge, to właśnie zaufani, przyjaźni nam ludzie są największym skarbem! Radni zielonogórscy mieli okazję poznać ją, gdy przyszła na sesję z prośbą o lokal na Dom Życia. Stwierdzili, że wie czego chce. I że potrafi mocno tupnąć nogą w ważnej sprawie.

Wystawa prac Ewy Minge pod tytułem "Wszystkie moje grzechy główne" w Praskim Centrum Kultury Koneser
Wystawa prac Ewy Minge pod tytułem "Wszystkie moje grzechy główne" w Praskim Centrum Kultury Koneser Karolina Kamińska

Arteterapia dla Ewy Minge

Pandemia koronawirusa pokazała nam, jak bardzo potrzebny jest nam kontakt z innymi, jak trudno nam odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Ewa Minge przyznaje, że też szukała sposobu na stres, który zaczął jej towarzyszyć. Bo jakież to dziwne, żyjemy w świecie, kiedy latamy w kosmos, rozmawiamy przez małe pudełka widząc się nawzajem, a nie potrafimy poradzić sobie z jakimś wirusem? – te refleksje towarzyszyły na początku pandemii każdemu z nas.

Od lat formą arteterapii dla Ewy Minge było malowanie, rzeźbienie. Jej pierwszym nauczycielem i mentorem był ojciec, malarz Zbigniew Butkiewicz, a także inni artyści, którzy pojawiali się w domu. Ale zawsze to było malowanie do szuflady.

– Znam kulisy powstawania wielu obrazów Ewy, miałam przyjemność obserwowania, jak je tworzy. W każdym ruchu pędzla kryły się emocje i przemyślenia, z jakimi się w danym momencie mierzyła – przyznaje Karolina Kamińska. – Czasem także wątpliwości, czy obrazy powinny ujrzeć światło dzienne, czy należy pokazać światu swoje „miękkie podbrzusze”. Odsłonić się publicznie. Wtedy najbliżsi przyjaciele mówili jej jedno: Maluj! Nie rezygnuj! To jest naprawdę dobre!

Artystka przyznaje, że nigdy nie myślała, by kiedykolwiek pokazać swoje obrazy innym. Pandemia to myślenie zmieniła. Ewa Minge w mediach społecznościowych upubliczniła swoje prace. Chcąc tym samym zachęcić zestresowane z powodu pandemii osoby do skorzystania z arteterapii. W ten sposób chciała przekazać też pozytywną energię i dodać motywacji tym wszystkim zniechęconym i przestraszonym z powodu koronawirusa.

Centrum Praskie Koneser: wystawy malarska Ewy Minge

Okazało się, że malarskie dzieła bardzo spodobały się nie tylko internautom. Do Ewy Minge zgłosiło się kilka galerii, które chciały pokazać obrazy projektantki. Początkowo zielonogórzanka pomyślała: chodzi tylko o nazwisko… Bo jak sama mówi, jest realistką. Ale z czasem dała się przekonać, że jej prace naprawdę są warte wystawienia ich w galerii. Zdecydowała się na Galerię Sztuki ToTuart na Pradze - Centrum Praskie Koneser. To magiczne, odrestaurowane miejsce, przyciągające nie tylko rzesze warszawiaków z powodu ciekawej architektury i działań kulturalnych. Decydujące znaczenie miały jednak osoby prowadzące galerię.

– My się po prostu bardzo lubimy – podkreśla Ewa Minge.
Mecenas Marek Duchnowski mówi, że prace Ewy Minge są bardzo osobistym rozliczeniem się z wieloma życiowymi sytuacjami. I że dobrze się stało, iż artystka dojrzała do decyzji, by pokazać 60 swoich prac.

Wystawa prac Ewy Minge pod tytułem "Wszystkie moje grzechy główne" w Praskim Centrum Kultury Koneser
Wystawa prac Ewy Minge pod tytułem "Wszystkie moje grzechy główne" w Praskim Centrum Kultury Koneser Karolina Kamińska

Ewa Minge - Wszystkie moje grzechy główne

Tytuł wystawy „Wszystkie moje grzechy główne” nie jest przypadkowy. Jak wyjaśnia Ewa Minge, to jej osobisty spowiednik, w którym znalazły się wszystkie dokonane grzechy. One nie są wymierzone przeciwko ludzkości, światu. One nie dotyczą jej otoczenia, rodziny, przyjaciół, a nawet jej wrogów. To grzechy, które popełniła w stosunku do samej siebie.

To grzechy, które są najcięższe. Nie pozwalają spokojnie spać. Bo człowiek budzi się o trzeciej w nocy i zaczyna się zastanawiać: dlaczego pozwoliłyśmy sobie na cierpienie? Dlaczego pozwoliliśmy sobie, by nasze życie stanęło na zakręcie? Dlaczego podaliśmy rękę i zaprzyjaźniliśmy się z kimś, kto okazał się wrogiem? Dlaczego pozwoliliśmy się okraść, oddać walkowerem piękne wartości, które przez lata tworzyliśmy? Dlaczego pozwoliliśmy sobie na popełnienie tylu błędów?

Malowane obrazy to swoisty rachunek sumienia. By zrozumieć błąd, powód cierpienia i podjąć próbę naprawienia go. Pogodzenia się z nim i odłożenia na półkę z napisem: OK.

– Wtedy następuje odcięcie się od tego wszystkiego i następuje moment, kiedy się podnoszę – mówi Ewa Minge. – I wtedy staję się bardzo kreatywna. Rozstawiam sztalugę i rozpoczynam moją spowiedź pędzlem.

Twórczość to konsekwencja różnych emocji

Niektórzy mówią, że na wystawie znajdziemy sacrum i profanum. Matki Boskie i femme fatale. Co uświadamia nam, jak skomplikowane jest życie. I jak skomplikowana jest Ewa Minge.

Artystka przyznaje, że twórczość jest konsekwencją różnych emocji, które się w niej rodzą. Kiedy jest pogubiona, przerażona, ma gorszy okres, nie potrafi wykrzesać z siebie pozytywnej energii. Jeśli jednak nie tworzy się na siebie, lecz z myślą o odbiorcach, o klientach sztuki użytkowej (którą zawodowo uprawia od blisko 35 lat), to musi być ona zaopatrzoną w pozytywną energię.

Na obrazach Ewy Minge znajdziemy religijne motywy. Artystka jest osobą wierzącą.

– Maluję Matki Boskie z dzieciątkiem, nazywam je Mateczkami. Są dla mnie wołaniem do mojej własnej matki, która zmarła lata temu, a która zawsze była mi bardzo bliska i mnie wspierała – mówi Ewa Migne. – Maluję matkę, która jest matką nas wszystkich i daje nam poczucie bezpieczeństwa. Ale także świętego Józefa. Bo ojciec też jest moim spowiednikiem, wsparciem, mistrzem…

Rezerwacji poczyniono wiele

Są też obrazy z ukrzyżowanym Chrystusem. Ale to ukrzyżowanie jest pozorne. Każdy z nas ma swój krzyż. Nie ma ludzi kompletnie szczęśliwych bez negatywnych doświadczeń. Dlatego to my musimy pokonać problemy, wrogów i to do nas należy zmartwychwstanie. Chrystus nam pokazuje promienie, które zamieniają się w skrzydła. Każdy je z nas ma, choćby w postaci przyjaciół, a my często tkwimy w śmierci duchowej, nie celebrujemy życia…

Od sztuki sakralnej odbiegają przedstawiane na obrazach kusicielki, kochanice… One miały zaspokoić potrzeby artystyczne, niemożliwe do realizacji w czasie pandemii. Nie było wielkiego święta, czyli Tygodnia Paryskiego. Nie było pokazów, pięknych strojów. Pojawiały się więc na obrazach kobiety niczym z wybiegów, kusząco patrzące na Księżyc…

Wystawa będzie czynna do 23 września, później część obrazów będzie nadal prezentowana. O ile nie trafi do domów koneserów sztuki, bo rezerwacji poczyniono już wiele.

Zobacz wideo: Ewa Minge i Dom Życia

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na stronakobiet.pl Strona Kobiet