7 sposobów na szczęście. W świecie modnych filozofii i idei [GALERIA]

Książek o hygge jest już w Polsce kilka. Jedna z nich została nawet napisana przez polską autorkę, a chodzi o „Hygge po polsku” Izy Wojnowskiej (wyd. Insignis, 2017), w którym autorka przekonuje, że hyggować można nawet nad Wisłą. Hygge jest już w Polsce tak popularne, że weszło już prawie do polskiego języka. „Ale to hygge”, „Czuję się bardzo hygge”, „Pohyggujmy” - można często usłyszeć lub przeczytać w mediach społecznościowych. Z mody na hygge korzystają nawet sklepy, szczególnie te wnętrzarskie, które reklamują swoją „hygge kolekcję”.  Ale o co tak naprawdę chodzi?Duńskie słowo nie ma tak naprawdę polskiego odpowiednika. Ten termin, który jest jest nazwą wyznawanej przez potomków Wikingów filozofii życia, oznacza  mniej więcej przytulność, ciepło, bliskość i komfort. Co może być hygge? To na przykład czytanie książki w zaciszu własnego pokoju, pod ciepłym kocem i z kubkiem herbaty w ręku. Idealnie by było, gdyby na zewnątrz padał deszcz. Jeszcze bardziej idealnie, gdybyśmy zapalili w pokoju świece lub zawiesili sznur małych, jasnych lampek. Wtedy właśnie poczujemy się „hyggelig” (to przymiotnik od słowa hygge). Kiedy jeszcze? Siedząc z rodziną lub przyjaciółmi w ogródku, na tarasie lub balkonie w ciepły, letni wieczór, koniecznie z lampką wina w ręku i oczywiście w blasku świec. Jedząc kolację z przyjaciółmi lub grając w gry planszowe z rodziną. Spacerując z psem po lesie lub parku. Pijąc kawę rano i słuchając ulubionej muzyki. Jedząc smakołyki i rozkoszując się każdym kęsem. O uczuciu hygge w pewno grudniowe, ciemne popołudnie w starej chacie, gdzieś poza miastem pisze Meik Weiking w chyba najpopularniejszej książce o tej duńskiej filozofii, „Hygge. Klucz do szczęścia” (wyd. Czarna Owca, 2016): „Zmęczeni długą wędrówką, na wpół śpiący, w grubych swetrach i wełnianych skarpetach usiedliśmy wokół paleniska. Słychać było jedynie bulgotanie gotującego się gulaszu i trzaski ognia [w kominku], od czasu do czasu ktoś wypił łyk grzanego wina. Nagle odezwał się jeden z moich przyjaciół: - Czy może być coś bardziej hygge? - spytał retorycznie. - Może - powiedziała po chwili jedna z dziewczyn. - Gdyby na dworze rozszalała się burza śnieżna. Wszyscy przytaknęliśmy”.Hygge może dla każdego znaczyć coś innego. Ważne są jednak takie elementy, jak poczucie bliskości i wspólnoty (hygguje najlepiej się z kimś), ciepłe oświetlenie w domu (najlepiej świece, Broń Boże, jarzeniówki; z powodu ilości świateł najbardziej hygge są zima i Boże Narodzenie), pyszne jedzenie (najlepiej z dużą zawartością cukru), wygodne ubrania (idealnie hygguje się w dresie i pod kocem), przytulnie urządzone mieszkanie, pokój lub chociażby jakiś jeden mały kąt (idealny jest tu popularny styl skandynawski) oraz robienie czegoś, co po prostu sprawia nam przyjemność i nas relaksuje (czy to malowanie, czy gotowanie, czy praca w ogródku). Kluczowe jest oczywiście oddzielanie czasu pracy od czasu wolnego. Duńczycy wracają do domów i po prostu hyggują, czyli odpoczywają i regenerują siły.Sceptycy mówią, że łatwo o hygge Duńczykom, którzy żyją w najszczęśliwszym kraju świata (w ubiegłym roku w zestawieniu wyprzedziła ją jednak Norwegia). Kraju, który ma wysoki komfort życia, jest bezpieczny, pozbawiony smogu i zanieczyszczeń, ma bezpłatne opieką medyczną i naukę na uniwersytetach oraz długie, płatne urlopy rodzicielskie. Na pewno trudniej hyggować w kraju „mniej szczęśliwym”, kiedy mamy nad głową chmarę problemów. Jednak jak pokazała Iza Wojnowska jest to możliwe. Klucz to umiejętność odpoczynku i zwracanie uwagi na detale. Kubek ciepłej, parującej kawy, świeczka zapalona na stole, ulubiona książka, rozmowa z przyjaciółką, spacer w parku, bukiet kwiatów przy łóżku. To małe elementy, a jednak - jak pokazuje przykład Duńczyków - na dłuższą metę dają poczucie szczęścia.
Książek o hygge jest już w Polsce kilka. Jedna z nich została nawet napisana przez polską autorkę, a chodzi o „Hygge po polsku” Izy Wojnowskiej (wyd. Insignis, 2017), w którym autorka przekonuje, że hyggować można nawet nad Wisłą. Hygge jest już w Polsce tak popularne, że weszło już prawie do polskiego języka. „Ale to hygge”, „Czuję się bardzo hygge”, „Pohyggujmy” - można często usłyszeć lub przeczytać w mediach społecznościowych. Z mody na hygge korzystają nawet sklepy, szczególnie te wnętrzarskie, które reklamują swoją „hygge kolekcję”. Ale o co tak naprawdę chodzi?Duńskie słowo nie ma tak naprawdę polskiego odpowiednika. Ten termin, który jest jest nazwą wyznawanej przez potomków Wikingów filozofii życia, oznacza mniej więcej przytulność, ciepło, bliskość i komfort. Co może być hygge? To na przykład czytanie książki w zaciszu własnego pokoju, pod ciepłym kocem i z kubkiem herbaty w ręku. Idealnie by było, gdyby na zewnątrz padał deszcz. Jeszcze bardziej idealnie, gdybyśmy zapalili w pokoju świece lub zawiesili sznur małych, jasnych lampek. Wtedy właśnie poczujemy się „hyggelig” (to przymiotnik od słowa hygge). Kiedy jeszcze? Siedząc z rodziną lub przyjaciółmi w ogródku, na tarasie lub balkonie w ciepły, letni wieczór, koniecznie z lampką wina w ręku i oczywiście w blasku świec. Jedząc kolację z przyjaciółmi lub grając w gry planszowe z rodziną. Spacerując z psem po lesie lub parku. Pijąc kawę rano i słuchając ulubionej muzyki. Jedząc smakołyki i rozkoszując się każdym kęsem. O uczuciu hygge w pewno grudniowe, ciemne popołudnie w starej chacie, gdzieś poza miastem pisze Meik Weiking w chyba najpopularniejszej książce o tej duńskiej filozofii, „Hygge. Klucz do szczęścia” (wyd. Czarna Owca, 2016): „Zmęczeni długą wędrówką, na wpół śpiący, w grubych swetrach i wełnianych skarpetach usiedliśmy wokół paleniska. Słychać było jedynie bulgotanie gotującego się gulaszu i trzaski ognia [w kominku], od czasu do czasu ktoś wypił łyk grzanego wina. Nagle odezwał się jeden z moich przyjaciół: - Czy może być coś bardziej hygge? - spytał retorycznie. - Może - powiedziała po chwili jedna z dziewczyn. - Gdyby na dworze rozszalała się burza śnieżna. Wszyscy przytaknęliśmy”.Hygge może dla każdego znaczyć coś innego. Ważne są jednak takie elementy, jak poczucie bliskości i wspólnoty (hygguje najlepiej się z kimś), ciepłe oświetlenie w domu (najlepiej świece, Broń Boże, jarzeniówki; z powodu ilości świateł najbardziej hygge są zima i Boże Narodzenie), pyszne jedzenie (najlepiej z dużą zawartością cukru), wygodne ubrania (idealnie hygguje się w dresie i pod kocem), przytulnie urządzone mieszkanie, pokój lub chociażby jakiś jeden mały kąt (idealny jest tu popularny styl skandynawski) oraz robienie czegoś, co po prostu sprawia nam przyjemność i nas relaksuje (czy to malowanie, czy gotowanie, czy praca w ogródku). Kluczowe jest oczywiście oddzielanie czasu pracy od czasu wolnego. Duńczycy wracają do domów i po prostu hyggują, czyli odpoczywają i regenerują siły.Sceptycy mówią, że łatwo o hygge Duńczykom, którzy żyją w najszczęśliwszym kraju świata (w ubiegłym roku w zestawieniu wyprzedziła ją jednak Norwegia). Kraju, który ma wysoki komfort życia, jest bezpieczny, pozbawiony smogu i zanieczyszczeń, ma bezpłatne opieką medyczną i naukę na uniwersytetach oraz długie, płatne urlopy rodzicielskie. Na pewno trudniej hyggować w kraju „mniej szczęśliwym”, kiedy mamy nad głową chmarę problemów. Jednak jak pokazała Iza Wojnowska jest to możliwe. Klucz to umiejętność odpoczynku i zwracanie uwagi na detale. Kubek ciepłej, parującej kawy, świeczka zapalona na stole, ulubiona książka, rozmowa z przyjaciółką, spacer w parku, bukiet kwiatów przy łóżku. To małe elementy, a jednak - jak pokazuje przykład Duńczyków - na dłuższą metę dają poczucie szczęścia. 1.Hygge.
Jak być szczęśliwym? To pytanie, które moglibyśmy nazwać mało oryginalnym, a nawet oklepanym, ludzie zadają sobie od wieków. Ba, nawet od początku istnienia. Dziś na pomoc poszukiwaczom szczęścia przeróżne idą filozofie i idee, a poświęcone im książki sprzedają się jak świeże bułeczki. Ale który sposób na szczęście wybrać?

Jak pisze Meik Wiking, dyrektor Instytutu Badań nad Szczęściem w Kopenhadze (tak, w Danii istnieje taki instytut) w książce „Lykke po prostu szczęście” (wyd. Czarna Owca, 2017): „Nadzieje mieszkańców Kopenhagi czy Guadalajary, marzenia mieszkańców Nowego Jorku, Delhi czy Dubaju - wszystkie są marzeniami o jednym: o szczęściu”.

Szczęście trudno jednak do końca zdefiniować, jeszcze trudniej je osiągnąć. Przynajmniej tak wydawało się jeszcze dekadę temu, kiedy człowiek szczęśliwy oznaczał człowieka sukcesu, czyli takiego, który posiadał duży dom, góry pieniędzy, dobry samochód i (chociaż niekoniecznie) szczęśliwą rodzinę. Szczęście kojarzyło się z posiadaniem czegoś lub kogoś, ewentualnie z dobrym humorem i uśmiechem na twarzy.

Teraz jednak pojęcie szczęścia jest redefiniowane. Już nie ma zbyt wiele wspólnego ze statusem materialnym czy społecznym, a nawet stanem cywilnym. Nie jest też związane z ulotnym humorem. To raczej proces. Szczęście jest obecnie rozumiane głównie jako racjonalne skupienie na sobie i swoich potrzebach zarówno tych fizycznych, jak i psychicznych, życie w zgodzie ze sobą i naturą, harmonia, a także koncentrowanie się na małych przyjemnościach. Ważne jest to co jemy, ile pijemy, a nawet jak oddychamy. A taki rodzaj szczęścia znacznie łatwiej osiągnąć. Wszystko zależy od nas.

Tak przynajmniej przekonują autorzy bestsellerowych poradników, które zalewają polski rynek wydawniczy. Nie ma jednej recepty na bycie szczęśliwym, jednej złotej rady czy jednego spektakularnego przepisu. Mamy do wyboru rady i techniki nie tylko uniwersalne, ale również z określonych miejsc na globie: Danii, Szwecji czy Japonii. Łatwo się w nich pogubić. Dla wszystkich ludzi szukających szczęścia robimy więc zestawienie. ZOBACZ GALERIĘ.

POLECAMY:

Komentarze 1

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

G
Gość
A WOL NY RYNEK DAJE PEWNO POrzyCZKA NA DOM U KOmoR NIKa I MAYBACHA POd MOSSTEM A NA KOńCU SZCZEŃ SLIWOM BIAŁOM ODSWIENTNOM KOssTUCHE
Wróć na stronakobiet.pl Strona Kobiet