Anna Bilińska, pierwsza polska malarka, która podbiła świat

Mariola Szczyrba
Mariola Szczyrba
"Portret własny" (1887) Anna Bilińska.
"Portret własny" (1887) Anna Bilińska. fot. Pracownia Fotograficzna Muzeum Narodowego w Krakowie
To ona w drugiej połowie XIX w. przecierała dla kobiet szlaki w artystycznym centrum Europy, jakim był wówczas Paryż. To ona była jedną z pierwszych Polek, które zdobyły wykształcenie na profesjonalnym, akademickim poziomie. Zmarła przedwcześnie w wieku zaledwie 39 lat, ale zostawiła po sobie znakomite obrazy. Przez lata zapomniana, dziś jej twórczość pokazuje na wystawie "Anna Bilińska. Artystka 1854 - 1893" Muzeum Narodowe w Warszawie.

Jak osiągnąć mistrzostwo, gdy trzeba walczyć o wykształcenie? Jak być malarką w świecie mężczyzn - malarzy? - na te pytania stara się odpowiedzieć wystawa Muzeum Narodowego w Warszawie, na której można zobaczyć prace Anny Bilińskiej.

Nie słyszeliście o tej artystce wcześniej? No właśnie. Bilińska nie jest dziś tak znana jak chociażby Olga Boznańska, inna wybitna polska malarka, urodzona w XIX w. A szkoda, bo jej precyzyjne, realistyczne obrazy, przede wszystkim wnikliwe portrety, zasługują na pamięć i uznanie. Szczególnie, że żyła i tworzyła w czasach, w których to mężczyźni a nie kobiety zdobywali wykształcenie na państwowych wyższych uczelniach (panie mogły się szkolić tylko prywatnie), podbijali rynek sztuki i robili wielkie kariery.

Na swoim najsłynniejszym autoportrecie z 1887 roku Bilińska ma 33 lata. Nie upiększa się, wygląda jak kobieta po przejściach. Dwa lata temu zmarł jej ukochany Wojciech, trzy lata temu ojciec i najlepsza przyjaciółka. Uwagę zwracają duże, smutne oczy artystki. Trudno powiedzieć, czy jest ładna, na pewno interesująca. Szczupła, nieco zmęczona twarz, upięte włosy, wydatne usta. Skromna, czarna suknia z kokardą, a na niej malarski fartuch. W jednej ręce trzyma plik pędzli, w drugiej pomazaną farbami paletę. Kobieta w pracy, kobieta - malarka. Niezależna.

To właśnie "Autoportret" okaże się przełomem w karierze utalentowanej Polki. Bilińska otrzyma za niego w 1889 roku Srebrny Medal na Wystawie Światowej w Paryżu. To będzie przełom. I jej pierwszy, duży, międzynarodowy sukces.

"Wierzę w zdolności moje..."

Anna Maria Bilińska urodziła się w 1854 r. w rodzinie polskiego lekarza w Złotopolu na Ukrainie. Tam spędziła dzieciństwo (lubiła powtarzać, że ma "kozaczą duszę"), później wyjechała z rodziną do Rosji. Uczyła się rysunku pod okiem malarzy Michała Elwiro Andriollyego oraz Ignacego Jasińskiego. Potem rodzina Anny przeniosła się do Warszawy. Bilińska zapowiadała się na niezłą pianistkę, przez dwa lata studiowała nawet w konserwatorium (w jej ślady pójdą również jej dwaj bracia). W 1877 r. zapisała się do prywatnej Klasy Rysunkowej Wojciecha Gersona, polskiego malarza, pejzażysty, przedstawiciela realizmu. To pod jego skrzydłami naprawdę poczuła swoje powołanie.

Mistrz chwalił podopieczną, a ona zaczęła tworzyć i sprzedawać pierwsze olejne prace. Podobno nawet wbrew woli rodziców wynajęła własną pracownię w Warszawie.

"Wierzę w zdolności moje i mam do tej pracy zamiłowanie" - pisała Anna w liście do swojej przyjaciółki Klementyny Krassowskiej, z którą wkrótce wyruszy w podróż do Włoch, Niemiec i Austrii.

To podczas tej wyprawy Bilińska poznaje młodego artystę - rzeźbiarza Wojciecha Grabowskiego. Para zakochuje się w sobie, ale jest to związek na odległość. Piszą do siebie listy. On jest chorowity i mieszka we Lwowie. Ona ma 29 lat, kiedy decyduje się na wyjazd i podbój Paryża.

Bilińska podbija Paryż

Późniejszy mąż artystki - Antoni Bohdanowicz tak opisze Annę z tamtego okresu (pisownia oryginalna):
"Jest wśród zbiorów pozostałych po Bilińskiej niepozorny portret artystki, pędzla prawdopodobnie jednej z jej koleżanek z podpisem Mina S. Przypatrzmy mu się bliżej - powie on nam wiele: młoda dziewczyna o byle jak przygładzonych ciemno bląd włosach, o jasnej wydłużonej twarzyczce okraszonej lekkim chorobliwym nieco rumieńcem, w ciemnej biednej niedbale pod wątłą szyją spiętej bluzce (...) - miła sympatyczna, lecz jakże nikła, biedna, onieśmielona i nic nieznacząca - dzika trochę wobec typu przeciętnej Paryżanki" - czytamy w książce "Anna Bilińska: kobieta, Polka i artystka, podług jej dzienników, listów, recenzyj i prasy", wydanej w 1928 roku, 35 lat po jej śmierci.

Taka była w 1883 roku, kiedy pojawiła się w Paryżu. W kieszeni miała niewiele pieniędzy na podbój świata, które dostała od ojca przed wyjazdem na Dworcu Wiedeńskim w Warszawie. Trzy lata później o tej niepozornej Polce będzie już pisała cała francuska prasa, a chwilę potem "New Yard Herald" określi ją mianem "wschodzącej gwiazdy" pierwszej wielkości na rynku sztuki. "Trzeba, zaiste, było być Kimś istotnie i to kimś niezwykłym, by z tym pędem przebyć taką drogę" - pisał o żonie Antoni Bohdanowicz.

Anna rozpoczyna studia w Académie Julian. Uczęszcza do prywatnej pracowni dla kobiet prowadzonej przez Rodolphe'a Juliana i Tony'ego Roberta-Fleury, bo na państwowych uczelniach mogą studiować wyłącznie mężczyźni. Maluje od rana do nocy. Wynajmuje niewielką pracownię w pięknym miejscu, przy Ogrodzie Luksemburskim. Profesorowie cenią jej talent, a ona ciężko pracuje. W 1884 r. zdobywa drugą nagrodę w konkursie organizowanym w Académie Julian. "To coś znaczy. Bodaj, czy nie więcej jak przeszłoroczny medal, bo w tym konkursie brali udział wszyscy uczniowie i męskich szkół..." - pisze z dumą Anna w jednym z listów.

Cios w serce

W 1884 r. Bilińska debiutuje w słynnym Salonie Paryskim, co było wówczas dużym wyróżnieniem. To wtedy powstaje inna jej fascynująca praca - "Murzynka" (w tamtych czasach to słowo nie było uznawane za obraźliwe; obraz zaginął podczas II wojny światowej, dopiero w 2012 roku wrócił do Polski). Dzieło zostało bardzo dobrze przyjęte przez publiczność Salonu Paryskiego, jeden z francuskich krytyków na łamach pisma „Courrier du Soir” (1888) napisał o nim:

„Spostrzegłszy Murzynkę p. Bilińskiej otrzymałem cios w serce. To jest uczucie, którego się doznaje na widok piękna sztuki tryumfującej”. W tym samym 1888 roku trzy obrazy artystki pokazane na wystawie w Londynie przyniosły jej Medal Honorowy.

W 1884 roku, po śmierci ojca, Bilińska zostaje w Paryżu bez środków do życia. Na szczęście pomocną dłoń wyciąga do niej Rodolphe Julian. To dzięki niemu Anna wkrótce będzie zarządzać jedną z pracowni na jego uczelni. Rok później we Lwowie umiera na suchoty jej ukochany Wojciech Grabowski. "Oh, jak pusto, jak straszno na świecie, ciemno..., bo zaszło słońce życia" - notuje w zeszycie zrozpaczona Anna.

Dwa lata później świat zachwyci się jej "Autoportretem" i innymi pracami. Od tego momentu Polka staje się znana, zaczyna dostawać więcej zleceń na obrazy, brać udział we wszystkich najważniejszych wystawach we Francji, a później również w Londynie, Monachium czy USA. W 1891 roku zdobywa złoty medal na ważnej, międzynarodowej wystawie w Berlinie.

Warto pamiętać, że takie nagrody dla kobiet były wówczas czymś bardzo rzadkim i wyjątkowym.

- Anna Bilińska należała do tego przełomowego pokolenia kobiet, które właściwie po raz pierwszy w historii miały coraz większe możliwości takiego profesjonalnego zaistnienia w tym obszarze sztuki, który był zdominowany przez mężczyzn - mówi na YouTube Agnieszka Bagińska, kuratorka wystawy w Muzeum Narodowym w Warszawie. - Dopiero pod koniec XIX w. szkoły i akademie, mówię tu o oficjalnych szkołach artystycznych w całej Europie, zaczęły się otwierać dla kobiet jako studentek.

Bilińska - artystka zapomniana

W 1892 roku 38-letnia wówczas Anna Bilińska wychodzi za mąż w Paryżu za lekarza - urologa, Antoniego Bohdanowicza. Ślub był głośnym wydarzeniem, wspominał o nim nawet magazyn „Le Figaro”. Po uroczystości małżonkowie wrócili do Warszawy, gdzie Anna chciała otworzyć szkołę malarstwa dla kobiet, wzorowaną na uczelniach paryskich. Od lat odkładała na ten cel pieniądze. Realizację planów uniemożliwiła jej poważna choroba serca. Malarka zmarła kilka miesięcy po ślubie, 8 kwietnia 1893 roku. Została pochowana na Cmentarzu Powązkowskim w Warszawie.

Owdowiały mąż - Antoni Bohdanowicz - 35 lat po jej śmierci wydał oparty na dzienniku artystki tom wspomnień. Przyznał w nim, że po śmierci Anny był pogrążony w rozpaczy. Bał się czytać jej dziennik i listy. "Wiedziałem, że milczeć wiecznie nie mogę, że winienem jej wiele, że jeżeli nie o kobiecie, to o artystce pomnieć muszę o wielkiej, o zapomnianej..." - wyznaje na wstępie. Pisze o żonie z podziwem i tęsknotą. "Dziś jestem starcem (...) Myśl o niej, pamięć o niej jest dla mnie rodzajem modlitwy" - dodaje.

- Bilińska rozwijała swój talent, swoją sławę bardzo szybko i gdyby nie nagła śmierć, nawrót choroby reumatycznej, która jej towarzyszyła od dzieciństwa, nieleczona spowodowała duże zmiany w sercu, gdyby nie ten dramatyczny koniec w 1893 r., zapewne jej sława na świecie byłaby jeszcze większa - mówi na YouTube Muzeum Narodowego Renata Higersberger, kuratorka wystawy w Warszawie. - Mimo że tworzyła zaledwie kilkanaście lat, zostawiła w swojej spuściźnie dzieła rangi światowej. I na pewno w naszym interesie jest to, by przywrócić ją pamięci europejskiej, bo rzeczywiście za życia była bardzo znaną, natomiast potem bardzo zapomnianą.

Jej ostatnim dziełem jest „Autoportret niedokończony” z 1892 roku, który można zobaczyć na wystawie w Muzeum Narodowym. Ekspozycja będzie czynna do 10 października 2021.

Korzystałam m.in. z: materiałów prasowych Muzeum Narodowego w Warszawie; "Anna Bilińska: kobieta, Polka i artystka, podług jej dzienników, listów, recenzyj i prasy" A. Bohdanowicz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na stronakobiet.pl Strona Kobiet