- Prawdopodobnie jesteśmy jedynym szpitalem w Polsce, który w ostatnim roku zmniejszył liczbę cięć cesarskich - przyznaje ordynator toruńskiej porodówki dr Marek Maleńczyk.
Jak wynika z ostatniego raportu Najwyższej Izby Kontroli, która skontrolowała 29 szpitali w kraju, aż 47 proc. przeprowadzonych w nich porodów w zeszłym roku skończyło się cesarką! Pod tym względem Polska jest w europejskiej czołówce. Ta „epidemia” omija toruńską porodówkę. Od zeszłego roku liczba cięć cesarskich w Toruniu jeszcze się zmniejszyła, z 31 na 30 procent.
Statystyki zaskakują, także dlatego, że toruńska porodówka i ginekologia ma trzeci stopień referencyjności, co oznacza, że przyjmuje także ciąże z największymi komplikacjami.
Porodówka w szpitalu na Bielanach słynie z tego, że każde wskazanie do cesarki, z którym przychodzi rodząca, położnik weryfikuje zlecając konsultację ze specjalistą szpitalnym. I ten w wielu przypadkach kwestionuje ich zasadność. Z tego też względu toruńscy położnicy już kilka lat temu dostali przydomek „zakon rodzących naturalnie”.
- Nie obrażamy się, dla nas to komplement, poród naturalny pozostaje najbezpieczniejszym dla matki i dla dziecka - podkreśla ordynator.
Ostatni alarmujący raport NIK pokazuje, że położnicy z Bielan wybrali słuszną drogę. W ich ślady wkrótce będą musiały pójść inne porodówki. Minister zdrowia zapowiedział ograniczenie liczby cesarek.
Według ordynatora toruńskich położników lawinę cesarek moze zatrzymać promocja porodów naturalnych, która powinna zacząć się w gabinecie lekarza prowadzącego ciążę.
Raport NIK pokazuje, że z tym może być spory problem. Jego wyniki są druzgocące dla polskich porodówek (toruńskiego szpitala nie kontrolowano). Standardem jest, że kobiety rodzą bez znieczulenia, pozbawiane są intymności, zdarza się, że rodzą w wieloosobowych salach, przedzielanych tylko parawanami. Bywa, że za poród rodzinny muszą zapłacić dodatkowo, szpital w Bytowie kasował za to 56 zł, w Opocznie szpital za poród w wannie liczył sobie 250 zł.
- Życzyłbym każdemu szpitalowi takich warunków, jakie są u nas - mówi ordynator oddziału położniczo-ginekologicznego w Toruniu dr. Marek Maleńczyk. - Komfortowe sale porodowe, bardzo dobrze wyposażone zapewniające pacjentkom intymność. Nie ma mowy o porodach w salach wieloosobowych czy opłatach za rodzinny poród.
Gorzej wygląda za to sprawa znieczulenia. Toruńska porodówka nie ma w zespole anestezjologa, korzysta ze wsparcia specjalisty z innego oddziału. Pierwszeństwo mają pilni pacjenci. Podobnie jest w większości porodówek, do których zapukał NIK. Jak podkreśla dr Maleńczyk, znieczulenie zewnątrzoponowe to jedna z wielu form łagodzenia bólu.
- Pacjentkom proponujemy na przykład gaz rozweselający, z którego w zeszłym roku skorzystała co trzecia rodząca naturalnie - dodaje.
Kobiety zabiegają o cesarkę z różnych przyczyn: ze strachu o siebie i dziecko, w przekonaniu, że jest to metoda najbezpieczniejsza, z obawy przed bólem. Tymczasem dr Maleńczyk przestrzega.
- Powoduje patologie w kolejnej ciąży. Wytrzymałości blizny na macicy nie sposób ocenić. Wrośnięte w nią łożysko może zagrozić życiu matki - ostrzega, że konsekwencje dotykają też dzieci. - Częściej zapadają na astmę czy cukrzycę - podkreśla ordynator.
***
Cesarskie cięcie, czy naturalny poród?
wideo: dziennikzachodni.pl/x-news
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Wielki powrót Ireny Santor na salony! Wszyscy patrzyli tylko na nią | ZDJĘCIA
- Pogrzeb Jadwigi Barańskiej w USA. Poruszające sceny na cmentarzu | ZDJĘCIA
- Gojdź ocenił nową twarz Edyty Górniak. Wali prosto z mostu: "Niech zmieni lekarza!"
- Na górze paryski szyk, a na dole… Nie uwierzycie w to, jak Iza Kuna wyszła na ulicę!