Zdaniem naukowców książkowe mole będą żyć dwa lata dłużej niż ci, którzy z niechęcią, a nawet wstrętem odwracają się od drukowanego słowa. Kim są zaawansowani maniacy książek i czytania? Na facebookowym profilu zamieściłam post: „Czytacie, zbieracie książki, czy może raczej audiobooki, albo korzystacie z czytników? Co każdemu z Was daje czytanie?”
W ciągu niespełna kilku godzin pojawiło się mnóstwo komentarzy. Pisali je przede wszystkim dziennikarze, bo to największa grupa moich znajomych na Facebooku, nawiasem mówiąc ucieszyło mnie to, że oprócz tego, że piszemy, to też jesteśmy w czytelniczym ciągu. Ale na temat książek, czytania, wypowiadali się też edukatorzy przyrody, ekolodzy, producenci telewizyjni, artyści, biznesmeni, menadżerowie, filmowcy, agenci ubezpieczeniowi, głos też zabrali ci, co sami piszą - czyli autorzy książek i poetyckich tomików. Co pokazała ta szybka sonda?
Po pierwsze, moi „respondenci” książki czytają niezależnie od wieku, wykształcenia, zawodu, czy miejsca zamieszkania. Zwłaszcza dla tych Polaków, mieszkający za granicą, książka jest ważna, bo często jest jedynym kontaktem z językiem.
Po drugie wśród nich znalazła się grupa tych, którzy nie wyrzucą żadnej książki, nawet jeśli dotyczy to poradników w stylu „Pierwszy rok dziecka”, choć dziecko weszło już w okres nastoletni. Stosy książek zawalają im nie tylko pokoje, nie tylko „wychodzą” z przedpokoju na całe mieszkania, czy domy ze strychami, ale i zapełniają garaże. Po trzecie - jest grupa miłośników wyłącznie książek papierowych (ach ten papier pachnący drukarską farbą), bo czytnik jest bez ducha, a audiobook z cudzą interpretacją stwarza dystans. Ale jest też grupa wyłącznie miłośników czytników czy audiobooków - bo mniej ważą, nie kurzą się, no i są idealne na podróże. I jest w końcu grupa, która godzi wszystkich, bo uznaje zarówno książkę papierową, jak i nowoczesne czytniki.
Najciekawsze komentarze dotyczyły tego, czym jest samo czytanie, jak wpływa na nasze życie, nasz rozwój, naszą wrażliwość, nasze człowieczeństwo.
Edukatorka przyrody Alina Michalik intuicyjnie sięga zwykle po najwłaściwsze książki w najwłaściwszych momentach życia. „Przeczytanie TEJ książki we właściwym czasie daje mi poczucie, że idę drogą, którą ktoś wypróbował, że nie jestem sama, wynaturzona, nadwrażliwa. Ta właśnie książka inspiruje, dodaje skrzydeł, lekkości, otwiera nowe przestrzenie” - napisała.
Agnieszka Zach, znana jako „Biebrzańska Wiedźma”, przewodniczka po biebrzańskich błotach, zielarka i artystka należąca do grupy miłośników książek w papierze pisze, że książki ją wyciszają, są „zwiedzaniem ludzi”, dzięki nim patrzy na świat innymi oczami. „Jestem tu i teraz… w książce” - oznajmiła.
Grzegorz Kalinowski, telewizyjny komentator sportowy, który po 26 latach odszedł z dziennikarstwa i zajął się pisaniem książek, zazdrości żonie, że potrafi korzystać z czytnika, bo on nie jest w stanie. „To, co czytasz, musi mieć okładkę, grzbiet, grubość, format, papier pachnący nowością lub upływającymi latami. Czytanie przedłuża życie, ale nie w latach, nie w czasie, ale poprzez poznanie, doświadczenie, przeżycie. Kto tego nie rozumie, ten bierze to dosłownie i trywializuje temat” - napisał.
Dziennikarka Anna Godzwon książki kupuje pasjami, a ich czytanie przynosi jej spokój ducha. „Rozważam wciśnięcie kolejnego regału do mojego małego mieszkania. Papier tylko. Tablet w ostateczności. Jak w poprzedniej pracy dużo podróżowałam, to miałam parę pozycji w tablecie, ale raczej takich lżejszych i do zapomnienia po jednym przeczytaniu. Jak nie przeczytam paru stron, nie usnę. Czytam beletrystykę, biografie, reportaże i książki reporterów i reportażystów (te lubię szczególnie). Czasami przeczytam też coś po angielsku w ramach ćwiczenia języka (najchętniej reportaże właśnie albo biografię). Ostatnio zaczęłam kolekcjonować albumy o sztuce, lubię się nimi napawać. A, i nie czytam tego, co akurat wszyscy. Czasem w związku z tym odkrywam dla siebie coś po jakimś czasie. Ulubieni autorzy - Joanna Bator, Filip Springer, Wojciech Tochman, Virginia Woolf, Orhan Pamuk, Eduardo Mendoza, Jaume Cabre. Aktualnie czytam „Policjantów” Joanny i Rafała Pasztelańskich”.
Izabella Jabłońska, swego czasu prezes spółki Media Express wydającej „Super Express” pisze do mnie z Melbourne: „Czytam wszystko! Chyba, że coś mnie szybko znudzi. Zbieram w związku z tym ogromne ilości rozmaitych drukowanych broszur, kartek etc. Uwielbiam czytać, zapominam wówczas kim jestem, gdzie jestem. Zwyczajnie się potrafię zaczytać. Czytam papierowe wydania coraz rzadziej, ale bardzo to celebruję! Większość książek czytam na różnych czytnikach. Tak łatwiej jest mi utrzymywać kontakt z językiem. Nie wiem czy czytanie przedłuża życie, zdecydowanie je wzbogaca! Nie wyobrażam sobie żeby mogło być inaczej. Czytam wiec jestem.”
Dziennikarka Maria Wiernikowska bez ogródek pisze, że wyrzuca te książki, które już przeczytała. No, chyba że to Szymborska, Krall, Cichy czy Eco. A tak w ogóle, to uwielbia Wikipedię. „Czytam w smartfonie, na tablecie, na pececie. Ostatnio na ekraniku fotelowym w autobusie Wilno-Warszawa, z szybkim wifi, buszowałam w życiorysie Mickiewicza Adama, bo tam na każdym kroku jakieś o nim tablice, a ja nawet nie wiem, co studiował na tym uniwersytecie! Magister filozofii zaczął od matematyki! I to się nazywało nauki humanistyczne. Dowódca wojskowy, prekursor fantasy! Fotografował go ( w 1. połowie XIX wieku!) jego paryski przyjaciel Szweycer, rozstrzelany przez Komunę Paryską za to, że złamał zakaz zapalania światła. Dokładnie: gotował herbatę na palniku spirytusowym. Przedtem zdążył pozować Matejce do obrazu Kazanie Piotra Skargi. Tak naprawdę tych Kazań Sejmowych Skarga w ogóle nie wygłosił. Za to założył w Krakowie Bank Pobożny, żeby chronić ludzi przed lichwą bankierów. Oględziny jego zwłok po latach wykazały, że prawdopodobnie został pochowany żywcem. Miał zharatane ręce od walenia w wieko trumny... A jego Żywoty Świętych to najbardziej poczytna polska książka wszech czasów, w przeliczeniu na ilość umiejących czytać. Tylko Wikipedia!” - uważa Maria Wiernikowska.
Inny sposób na segregację książek ma Monika Zalewska-Biełło, dziennikarka, redaktorka, copywriterka: rozstaje się tylko z tymi, które jej nie poruszyły i wie, że do nich nie wróci. A dlaczego czyta? Bo musi, bo lubi, po prostu. „Lubię wchodzić w głowy innych, przymierzać historie, zadawać sobie pytania i odpowiadać na nie, odrywać się od swoich spraw. Kurcze, czytam jak oddycham i pewnie dlatego nigdy nie zastanawiałam się, dlaczego to robię” - wyjawia.
Dla feministki Zuzki (zwolenniczka wyłącznie papierowych książek) czytanie jest podróżowaniem po innych światach czy to wyobraźni i doświadczeniach, odczuciach autora czy do opisanych krain, innych kultur. Pisze: „Najbardziej lubię książki które pozwalają wejść do świata który tworzą i przez czas lektury być gdzie indziej być kim innym. Niektóre książki fascynują mnie tym ile mogę nowego się z nich dowiedzieć czy o zdarzeniach czy o refleksjach na temat życia i ludzi, inne przyciągają mnie klimatem, służą do tego by ukoić, a jeszcze inne sieją ferment, burzą dotychczasowe postrzeganie pewnych rzeczy, spraw. Szukam też w książkach odpowiedzi na własne pytania o kondycję człowieka, o sens życia, o starość, o śmierć. Jak byłam młoda chciałam zrozumieć świat i starałam się wyczytać go z książek by był bardziej zrozumiały, by bliżej poznać człowieka. Nic dziwnego że przez to miałam głowę w chmurach przez większość życia i nadal pewnie ją tam mam. Bardzo lubię książki. Lubię obcować z ludzkimi myślami. Kiedyś lubiłam literaturę piękną i poezję, teraz preferuję książki historyczne i reportaże” - wylicza Zuzka.
Dziennikarka Dagmara Kijanowska należy do grupy czytających książki papierowe, ale już na przykład zimą uwielbia audiobooki. „Ktoś Ci czyta i czujesz się jak dziecko, któremu opowiadają bajkę na dobranoc, słuchawki zasłaniają uszy, a ja nienawidzę czapek. Najlepszy jest Sapkowski, bo wydali go w formie słuchowiska z kilkudziesięcioma aktorami, a nie jednym czytającym” - pisze.
Pisarka Joanna Fabicka, zwolenniczka wyłącznie papierowych książek uważa, że czytnik to trochę jak seks z gumową lalką. „Czytanie daje mi głównie udrękę: że ktoś pisze lepiej ode mnie, lub odwrotnie - dużo gorzej, a mimo to, jest wydawany” - stwierdziła.
Agata Becher, wielbicielka mediów społecznościowych preferuje zdecydowanie papier. Same książki traktuje jak ludzi, a może nawet i lepiej. „Są dla mnie dowodem jakiejś nad kreacji ludzkiego umysłu, jego lepszą stroną. Czytanie, ale tylko mądrych i wyjątkowych książek odbagnia mi umysł, porusza takie strony moich emocji o których zapomniałam że je mam, jak ostatnio Knausgård. Coraz rzadziej czytuję fabuły, bo coraz mniej „tołstojów”. Wolę jakieś zapisy w pierwszej osobie albo reportaże. Dobra karmiąca umysł książka to święto a brak czegoś takiego do czytania to dramat i rodzaj prawdziwego osierocenia dla mnie” - uważa.
Prawniczka i poetka Elżbieta Lipińska czyta w każdej życiowej sytuacji od czasu, kiedy nauczyła się czytać. „Niedługo książki wypchną mnie z domu, a na regały nie ma już miejsca. Mimo to nie potrafię przestać kupować. Nic nie zastąpi papierowej książki, ale jednak ostatnio podjęłam bohaterską decyzję właśnie z uwagi na ten brak miejsca. Otóż książki, o których z różnych powodów sądzę, że do nich nie wrócę, czytam w formie elektronicznej, na razie na iPadzie, niedługo będę miała Kindle. Te książki czytam jednocześnie w każdym miejscu, gdzie muszę na coś czekać - w telefonie, pobrane z Dropboxa. W samochodzie słucham audiobooków, to dla mnie ich najlepsze miejsce. A swoją drogą - ktoś tu pisał o zapachu papierowych książek - zauważyłam, że niestety od pewnego czasu często nie pachną tak ładnie, czasem wręcz paskudnie. To chyba kwestia innych klejów i bardzo przykra” - zwraca uwagę Elżbieta Lipińska.
Dla dziennikarza i stratega medialnego Jerzego Mosonia czytanie to ucieczka od rzeczywistości, gdy ta staje się nie do zniesienia. Pisze: „Czytanie to lek na bezsenność, „tabletka zapomnienia” dla złamanego serca, teleportacja do niedostępnego świata - pięknego bądź mrocznego. Czytanie to bezpieczny nałóg - obce mu marskość wątroby, odmóżdżenie, ślepota. Ukoi głód podróży, pragnienie wiedzy, tęsknotę za dawnymi czasami. Z książką, w książce, po książce możemy: być kim chcemy, gdzie chcemy, jak chcemy.
I jeszcze jeden przykład wielbicielki papierowych książek - Kornelia, pracownik medyczny ze szpitala okulistycznego w Londynie: „Czytam w internecie, ale nie daje mi to takiego odlotu, jak z prawdziwą książką. Czytam, by podróżować w czasie i przestrzeni, bo czasem chcę zapomnieć o teraźniejszym świecie. Lubię czytać wtedy, kiedy nadchodzi jesienna lub zimowa pora, albo latem na łonie natury. Czytanie wzbogaca język człowieka, powoduje, że robimy mniej błędów językowych. Czytanie jest czymś, czego nikt mi nie może zabrać. Uwielbiam czytać a potem dzielić się książkami. Od 5 lat czytam teą po angielsku i sprawia mi to radość, uczy, ale język ojczysty jest dla mnie wciąż najpiękniejszy, bogaty i staranny.”
Co ciekawe, z Kornelią znam się… dzięki pisaniu i czytaniu swoich blogów, stąd też Kornelia uważa, że czytanie jednoczy ludzi. A ja się z nią zgadzam.
Wspólną cechą moich rozmówców, miłośników czytania wszędzie i o każdej porze jest to, że czytać nauczyli się w wieku 4-5 lat. Jak na przykład dziennikarka Arlena Sokalska.
- Nauczyłam się czytać z nudów, bo długi czas byłam jedynaczką. Mieszkałam na wsi, trwała komuna, w telewizji nie było programów dziecięcych, komputerów, internetu. Poszło błyskawicznie, a rodzina odetchnęła, bo miała już święty spokój, nie zamęczałam nikogo z dorosłych o czytanie bajek. Zresztą cała rodzina czyta. Kiedy podrosłam, polowałam na książki w antykwariatach, bo przecież niczego w księgarniach nie było.
Życie Arleny zmieniło się diametralnie, kiedy postanowiła kupić sobie czytnik. - To, ile książek przeczytałam do tej pory okazało się niczym, przy tym, ile ich czytam teraz, kiedy korzystam z czytnika - mówi. - Można czytać w każdej pozycji, w każdym oświetleniu, bo ekran jest podświetlany. Czytam w podróży, idąc ulicą, łatwo się przewraca strony, jest mały i można go trzymać w kieszeni płaszcza.
Czytaniem za pomocą czytnika zaraziła mamę. - Kupiliśmy jej Kindle na urodziny rok temu i oszalała na jego punkcie - śmieje się Arlena. - Tata zdradza, że widywał ją, gdy czytała przygotowując obiad. Stała nad garnkiem, mieszała w nim coś i zerkała na czytnik.
Zdaniem Arleny nic nie zastąpi papierowej książki, ale z czytnikiem ma się maksymalny komfort czytania.
Arlena czyta „fazami”. Teraz ma fazę na polskie kryminały, uparła się, że przeczyta je wszystkie. - Oczywiście to tak, jakby chcieć przeczytać internet - nie jest to możliwe, ale się nie poddaję - mówi. Kolejny sposób to czytanie autorami - jak spodoba jej się autor, to po kolei czyta wszystkie jego książki. Ale już jeśli chodzi o „Pana Tadeusza”, to czyta go tylko w wersji papierowej. - Są książki, które chcę mieć w papierze - mówi. Czym jest dla niej czytanie? - Gdybym nie czytała, byłabym pewnie kimś innym. Kimś zupełnie bez znaczenia. Literatura nas kształtuje, wzbogaca życie wewnętrzne, rozwija empatię i wrażliwość. Mam poczucie, że rzeczy nie nazwane nie istnieją, dopiero ich opis sprawia, że stają się realnym bytem.
Arlena nie lubi pytań w stylu: „Jaką książkę zabrałabyś na bezludną wyspę” i ja - również maniaczka czytania doskonale to rozumiem. Jak wybrać spośród tylu znakomitych dzieł tę jedną, jedyną? Niemniej jednak, dla niej taka książka istnieje - to „Absalomie, Absalomie Wiliama Faulknera.
I jeszcze jedna historia czytelniczki. Dziennikarka Mira Suchodolska nauczyła się czytać mając 4 lata. - Nie dlatego, że byłam szczególnie genialna, choć oczywiście też - śmieje się. - Ale tak naprawdę stało się to dlatego, że zostałam skutecznie unieruchomiona, przez motocykl, który po mnie przejechał. Noga w gipsie przez kilka miesięcy; nie mogłam wychodzić na dwór. Pytałam mamę: „Jaka to literka? A ta?” - i nie wiadomo, kiedy okazało się, że czytam. To była najlepsza rzecz, jaka mogła mi się przydarzyć, bo od tego momentu już nigdy nie byłam sama.
Mira jako dziecko była bardzo chorowita. Ulegała wypadkom, zaraźliwym chorobom, często leżała w szpitalu. - Czytanie było moją ucieczką. Przed bólem, smutkiem, strachem. Samotnością. Na dodatek inne dzieci nie bardzo mnie lubiły. Mogłam przeżyć zarówno choroby, jak i odrzucenie rówieśników dzięki temu, że po prostu przebywałam w kosmosie, czytając książkę rosyjskiego autora o gwiezdnym szlaku. I tak mi zostało do dzisiaj: czytam wszędzie i przy każdej okazji. Czytam w wannie, toalecie; czytam, kiedy myję zęby, bo mijają drogocenne sekundy, które też przecież można je wypełnić czytaniem. Zdarza się, że będąc z wizytą u kogoś i nie znajdując książek, zmuszona jestem czytać opakowania proszków do prania, kremów czy szamponów.
Mira nie ma do własnych książek nabożnego stosunku. Nierzadko książki, jakie czyta w wannie, lądują w wodzie, puchną od wilgoci. Lubi też po nich pisać. - Sporo kupuję, ale że są drogie, to kupuję na wyprzedażach. Czytam też w formie elektronicznej, chociaż wolę wydania papierowe - mówi. Wydania papierowe to dla niej prawdziwe książki. Ale największym odkryciem ostatnich miesięcy są dla Miry audiobooki. - Nie wiem, jak żyłam wcześniej, jeżdżąc samochodem i nie słuchając audiobooków. To coś niesamowitego. Lubiłam radio, słuchowiska, ale nie wiedziałam, że to samo robi się z książkami! Zaczęłam jeździć wolniej samochodem, jestem na pewno bezpieczniejszym kierowcą. Czasem dojeżdżam na miejsce, ale przez kolejny kwadrans nie wysiadam z samochodu, bo chcę dowiedzieć się, co było dalej, jak skończy się ten rozdział. I znów czuję się jak dziecko, któremu mama albo tata czyta książkę przed snem - opowiada.
Koszmarem wszystkich miłośników czytania jest świadomość, że wciąż powstają nowe książki, a oni nie zdążą już ich przeczytać. Dobrze to ujęła dziennikarka i biegaczka maratonów Katarzyna Trębacka. Nic jej nie wkurza bardziej niż myśl, jak mało w życiu przeczytała i jak mało czasu zostało jej na czytanie.