W nocy z 12 na 13 grudnia 2021 roku Dominika Gleń w zaawansowanej ciąży trafiła do Szpitala Powiatowego im. PCK w Nisku. Jej ciąża przebiegała bez większych problemów. Jednak podczas porodu nie doszło do odpowiedniego rozwarcia, a szyjka macicy się nie obkurczała. Zanim lekarze podjęli decyzję o cesarskim cięciu, kobieta męczyła się aż przez 36 godzin. Po dwóch dniach rodzina dostała informację, że Dominika nie żyje.
Ciąża pani Dominiki była prowadzona w prywatnym gabinecie przez lekarkę, która pracuje w szpitalu w Nisku na oddziale ginekologiczno-położniczym. Ordynatorem tego oddziału jest mąż wspomnianej medyczki. Rodzina obawia się, że może on kryć swoją żonę.
Oświadczenie szpitala w sprawie śmierci kobiety
Wewnętrzna komisja szpitala, która badała sprawę zgonu Dominiki Gleń, zakończyła prace 15.12.2021. Dyrektor placówki, Paweł Tofil, przesłał mailowo redakcji WP oficjalne stanowisko w tej sprawie:
„Informuję, że wewnętrzna komisja powołana w celu zbadania okoliczności zgonu pacjentki w dniu 15.12.2021 r. zakończyła swoje prace i nie stwierdziła wystąpienia uchybień personelu związanych z udzielaniem świadczeń zdrowotnych na rzecz tej pacjentki. Nie mam wiedzy, żeby fakt pozostawania ordynatora oddziału ginekologiczno-położniczego w związku małżeńskim z lekarką prowadzącą ciążę pacjentki miał wpływ na przebieg wewnętrznego postępowania prowadzonego w sprawie tego zgonu.”
Brak informacji od lekarzy na temat stanu zdrowia Dominiki
Ze względu na koronawirusa kontakt dziewczyny z narzeczonym był utrudniony. Informowała go jedynie telefonicznie, że nie daje sobie rady i że jest już bardzo zmęczona całą tą sytuacją. Partner Dominiki wielokrotnie próbował dowiedzieć się czegoś na temat jej stanu zdrowia, jednak lekarze uspokajali go, że wszystko jest w porządku. Tuż po porodzie Dominika pisała, że czuje się dobrze i dostała leki, a następnego dnia prawdopodobnie już wyjdzie ze szpitala z synkiem. Jednak stało się inaczej. Kolejny telefon, jaki odebrał młody tata, zawierał informację, że matka jego dziecka nie żyje.
Sprawę śmierci Dominiki bada prokuratura
Przyczynę śmierci Dominiki bada prokuratura, a rodzina chce nagłośnić tę sprawę w mediach. Według najbliższych zmarłej winę ponosi szpital. Jej rodzina twierdzi, że w dokumentacji lekarskiej pojawiło się bardzo dużo niejasności. Placówka medyczna, w której rodziła dziewczyna, nie zna przyczyny jej śmierci. Prawdopodobnie doszło do zatoru płucnego, ale pracownicy szpitala nie mają co do tego pewności. Obecnie w Katedrze Medycyny Sądowej w Lublinie jest przeprowadzana sekcja zwłok. Pracownia wykonała rezonans pośmiertny pacjentki razem z kontrastem, jednak do tej pory nie są znane wyniki badania.
Bliscy 31-latki na własną rękę przeprowadzili analizę wyników badań robionych podczas przebiegu ciąży i sprawdzili szpitalną dokumentację medyczną. W dniu przyjęcia do szpitala badania pacjentki wykazały niepokojące wskaźniki krzepliwości krwi, jednak nie zlecono dalszych badań w tym kierunku. Dodatkowo, po śmierci dziewczyny rodzina dostała dokumentację z opóźnieniem, dopiero po dwóch tygodniach. Dokumentacja została wcześniej, – jak jest w niej napisane, –„omyłkowo usunięta” i „odtworzona”.
Śledztwo w prokuraturze znajduje się dopiero na wstępnym etapie. Na podstawie zgromadzonych danych nie udało się stwierdzić, kto ponosi winę na śmierć Dominiki Gleń.
Kobieta
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Wielki powrót Ireny Santor na salony! Wszyscy patrzyli tylko na nią | ZDJĘCIA
- Pogrzeb Jadwigi Barańskiej w USA. Poruszające sceny na cmentarzu | ZDJĘCIA
- Gojdź ocenił nową twarz Edyty Górniak. Wali prosto z mostu: "Niech zmieni lekarza!"
- Na górze paryski szyk, a na dole… Nie uwierzycie w to, jak Iza Kuna wyszła na ulicę!