Poseł Kamil Bortniczuk z Porozumienia mówił, że dzięki zaostrzeniu prawa aborcyjnego uratowane zostaną dzieci z zespołem Downa czy zespołem Turnera.
Rozumiem, że pan Bortniczuk chce ratować dzieci z zespołem Downa przed terminacją ciąży? Dla mnie absolutną hipokryzją i cynicznym wykorzystywaniem czyjejś choroby jest dyskusja na temat tego typu „ratowania”.
Chciałbym, żeby nasi politycy zajęli się ratowaniem dzieci z zespołem Downa, zespołem Turnera lub jakimikolwiek niepełnosprawnościami, ale po porodzie. Żeby zorganizowali odpowiednią opiekę genetyków, pediatrów, żeby dzieci miały odpowiednią suplementację dietetyczną, rehabilitację, żeby była odpowiednio zorganizowana pomoc w życiu rodzin dzieci z niepełnosprawnościami! W Hiszpanii trzy razy więcej dzieci z zespołem Downa jest w tzw. intelektualnej normie społecznej niż w Polsce, bo mają zapewnioną właśnie odpowiednią opiekę. Powinniśmy ratować rodziców z depresją, żyjących w biedzie, ubóstwie, wykluczonych społecznie przez trudności, z którymi nie mogą sobie poradzić nasi politycy.
Mówiących o dzieciach z zespołem Downa, mających wizję uśmiechniętej buzi kilkuletniej dziewczynki z programu Down the Road informuję, że nie tak wygląda prawdziwe życie. Wady genetyczne występują bardzo często w połączeniu z innymi, licznymi, ciężkimi wadami i schorzeniami - z bezmózgowiem, bezczaszkowiem, z wytrzewieniem, z wrodzonymi dysplazjami kostnymi, czasem z sercem poza klatką piersiową. To ciężkie, nieodwracalne wady, letalne, które doprowadzą do zgonu jeszcze albo w łonie matki, albo tuż po porodzie.
Lekarze nie są psychopatycznymi mordercami, którzy po stwierdzeniu jedynie zespołu Downa czy zespołu Turnera ot tak decydują – terminujemy ciążę. Na miłość boską, nie! Nie znam podobnego przypadku. Dlatego podobne słowa polityków to tania, wulgarna, obrażająca lekarzy i rodziców manipulacja.
Ja postanowiłem oszczędzić sobie słuchania tak toksycznych komentarzy, niezgodnych z prawdą przemyśleń polityków, z których wyziera straszna głupota i to szkodząca innym. Skoro jednak pan je cytuje, to powiem tylko, że każdy przypadek medyczny jest indywidualny i tak go traktujemy. A wyniku badania genetycznego nie traktujemy w oderwaniu od stanu płodu ani stanu ciężarnej.
Słyszymy, że szpitale odwołują terminy pacjentek, które oczekiwały na terminacje ciąży, orzeczone jeszcze w poprzednim porządku prawnym, sprzed wyroku TK.
Tak się dzieje. Niezależenie od tego, czego byśmy nie powiedzieli, każdy lekarz obawia się teraz nie tylko o wolność swoją, ale i swojego zespołu, z którym pracuje. Nikt nie chce usłyszeć, że działał „wspólnie i w porozumieniu”.
Trzeba podkreślić, że decyzja o przerwaniu ciąży to skomplikowany, złożony proces, od precyzyjnej, wielokrotnej diagnostyki przez konsultacje z genetykami, specjalistami perinatologii i neonatologii, z kardiologami i chirurgami dziecięcymi. Pacjentki, ich bliscy są konsultowani psychologicznie, mają wsparcie wolontariusza z hospicjum perinatalnego. To są konkretne procedury, zasady, kryteria kwalifikacji, a cały proces musi mieć miejsce w placówce publicznej, z pełną opieką medyczną.
Padły na Strajku Kobiet słowa o tym, czy w obecnej sytuacji lekarze nie okażą się tchórzami. Trudno wyobrazić sobie samotnego „lekarza wyklętego” wojującego o aborcję „pani Kowalskiej”, nawet jeśli głęboko nie zgadza się z orzeczeniem TK. Ja pracuję w zespole w pewnych ramach kultury i ładu organizacyjnego. Żyję w Polsce, gdzie interpretacja wielu przepisów mi się nie podoba i chciałbym ich zmian ale póki co… dura lex sed lex. Ktoś ten rząd wybrał. W demokracji, kiedy nie podobają się nam działania władzy, to trzeba może odwołać rząd i zmienić prawo. Tak uważam jako Polak i patriota. A moje zdanie głośno wyrażam, bo nie jestem tchórzem.
Po wyroku TK to państwo, kierując się wskazaniami Kościoła, będzie decydować o narodzinach dziecka z wadami letalnymi, a nie rodzice czy lekarze. Pan podkreślał niedawno, że jest przeciwnikiem aborcji z przesłanek społecznych.
Jestem za wyborem i działaniami, by zmniejszyć liczbę aborcji i mam na to pomysł. Ale daleki jestem od ograniczania praw wolnościowych. W Polsce zmierzamy w kierunku państwa coraz bardziej fundamentalnie religijnego, księża ingerują w politykę, a większość z nas zdaje się tego nie zauważać. Z drugiej strony boję się tego, co może się stać po zmianie władzy - szaleństwa w drugą stronę. I też będzie źle, tyle że źle inaczej. Uważam, że należy zrobić wszystko, aby pary nie musiały sięgać po aborcję jako rozwiązanie ich trudnej sytuacji materialnej albo obaw o niedostateczną opiekę nad nimi po porodzie niepełnosprawnego dziecka. Ludzie nie chcą tracić życia!
Według mnie droga do zmniejszenia liczby aborcji (podpowiadam to tzw. prolajferom), prowadzi przez porządną edukację seksualną, łatwy dostęp do dobrej antykoncepcji, opiekę społeczną i finansowe wsparcie rodzin dzieci z niepełnosprawnościami. Nie można zmuszać kogoś, to słowa jednej z moich pacjentek, do bycia „żywą trumną”, do noszenia dziecka, któremu fundujemy tylko cierpienie i oczekujemy jego niechybnej śmierci. To są ewidentne tortury.
Nawet Komisja Bioetyki przy prezydium PAN w jednym ze swoich stanowisk wskazała, powołując się na badania WHO, że wprowadzanie restrykcyjnego prawa nie zmniejsza liczby aborcji. Ona nie zniknie, a my nie możemy na te fakty być ślepi. Będziemy mieć bardziej rozbudowaną turystykę aborcyjną i tzw. podziemie aborcyjne, skutkiem czego życie będą tracić kobiety.
CZYTAJ TAKŻE: Doktor Maciej Socha. Pierwszy rzuci jajami, by żyć bez kłamstwa
**Jedyną szansą pomocy parom, których płód jest dotknięty ciężkimi uszkodzeniami, będzi
Pozostałe
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Wielki powrót Ireny Santor na salony! Wszyscy patrzyli tylko na nią | ZDJĘCIA
- Pogrzeb Jadwigi Barańskiej w USA. Poruszające sceny na cmentarzu | ZDJĘCIA
- Gojdź ocenił nową twarz Edyty Górniak. Wali prosto z mostu: "Niech zmieni lekarza!"
- Na górze paryski szyk, a na dole… Nie uwierzycie w to, jak Iza Kuna wyszła na ulicę!