- Nie chciałam mieć dzieci, dawno zrozumiałam, że nie można mieć wszystkiego. Coś trzeba odpuścić - stwierdziła w jednym z wywiadów Iris Apfel. Poza macierzyństwem udało jej się zrealizować w zasadzie wszystko, choć na uznanie musiała chwile poczekać - raptem 84 lata. Sławą cieszy się od ponad dekady.
Sława przez przypadek
Ta historia w zasadzie nie miała się prawa wydarzyć. Przebywająca od 1992 roku na emeryturze 84-letnia Iris Apfel znana była głównie w artystycznym światku Manhattanu, gdy zadzwonił telefon. Harold Koda, który od lat pracuje w nowojorskim Costume Institute w Metropolitan Museum of Art przygotowywał wystawę i natrafił na ogromny kłopot. Stroje utknęły w porcie, a on musiał szybko rozwiązać problem. Wymyślił Iris - swoją wieloletnią przyjaciółkę i kolekcjonerkę ubrań, biżuterii i tkanin.
Czytaj też: Kayah – kobieta jest jak Feniks
Wystawa poświęcona Apfel osiągnęła oszałamiający sukces, a Iris stała się pierwszą żyjącą kobietą, do tego nie projektantkę, której poświecono wystawę. Gwiazda rozbłysła i mocno świeci po oczach. Bo obok Iris nie można przejść obojętnie.
Powolny rozkwit
Krótkie włosy, wielkie okulary i wielobarwne stroje - tak w skrócie można opisać wizerunek Iris, dzięki któremu jest obecnie rozpoznawalna. Wyczucie stylu i odwaga w łączeniu barw i motywów towarzyszy jej od młodości. Jest córką pochodzących z Rosji żydowskich imigrantów. Jej ojciec Samuel Barrel produkował lustra i szyby. W dzieciństwie była dosyć gruba, ku rozpaczy matki, która miała butik z dodatkami. Chore zatoki, na które cierpiała dziewczynka, leczono wówczas słodem, co powodowało otyłość. Do tego jak sama mawiała, nie była ładna, więc "mogła zająć się innymi rzeczami".
Zobacz: Krystyna Skarbek - Szpieg, którego każdy kochał
Wybrała projektowanie wnętrz. Najpierw skończyła artystyczne studia na nowojorskim uniwersytecie. Po paru latach zaczęła upiększać domy ówczesnych gwiazd, m.in Grety Garbo. Miała oko do rzeczy unikatowych. Jeździła za kilka centów po wszystkich dzielnicach Nowego Jorku i zaglądała do antykwariatów. Do dziś ma wielką broszkę, na którą musiała długo oszczędzać jako dziewczynka.
Był czuły, przyrządzał chińszczyznę
Jej pasję podzielał mąż - Carl Apfel, z którym przeżyła ponad 60 lat. Poznała go w 1947 roku na wczasach. Ich związek szczęśliwie przetrwał wszystkie te lata. Dekoratora pytana o to, co ją urzekło w Carlu odpowiadała:
" Był czuły, przyrządzał chińszczyznę. Nie mogłam lepiej trafić".
Na ślub zdecydowali się po pół roku znajomości. Mąż i partner biznesowy Iris zmarł w ubiegłym roku, kilka dni po swoich 101 urodzinach.
Zofia Teliga-Mertens - kobieta, która wyręczyła Polskę
Ich związek udokumentowany został w filmie "Iris" z 2014 roku. Dzieło Alberta Mayslesa objechał festiwale na całym świecie i rozsławił Iris, która wcześniej znana była głównie w światku mody. Widać w nim, jak para, która była razem ponad 60 lat zwracała się do siebie. On był jej "kocurem", ona jego "dziewczynką". Doskonale się razem uzupełniali, znając siebie i swoje upodobania lepiej niż nikt inny. Według Iris receptą na miłość jest poczucie humoru i dbanie o drugą osobę. Iris aby nie martwić męża zataiła przed nim np. że złamała biodro, obawiając się, że Carl może zamartwiać się o jej zdrowie.
Para też świetnie uzupełniała się w pracy. Razem przemierzali bazary na Bliskim Wschodzie i w Afryce. Ona wybierała najlepsze tkaniny, on wszystko dokumentował i ogarniał logistykę. Częste podróże, także na targi do Europy tylko cementowały ich związek i firmę, która z roku na rok zyskiwała kolejnych znaczących klientów. Dołączyli do nich także kolejni prezydenci USA. Apfelowe urządzali Biały Dom dziewięciu prezydentów. Ostatnim z nich był Bill Clinton. Para przeszła na emeryturę w 1992 roku.
Lustro prawdę ci powie
Iris całą swoją karierę była konsekwentna - zarówno w pracy, jak i w życiu osobistym jest sobą, nie stara się nikomu przypodobać. Wielokrotnie powtarza, że najważniejsze to być sobą, a najgorsze co może nam się przydarzyć, to ujrzenie w lustrze kogoś innego. Jej nikt nikt pomyli, ale co warte podkreślenia, także jej mąż był uważany za szykownego mężczyznę, choć zdarzało mu się nosić spodnie z "upolowanej" kanapy.
Sama Iris żartuje ze swojego statusu ikony i powtarza, że moda to nie wszystko.
- Poza szafą istnieje cały wielki świat. Przy okazji filmu dokumentalnego o niej żartowała, że robi się szum wokół niej, jakby wynalazła penicylinę.
Nigdy nie przejmuje się zdaniem innych. Nigdy też nie wyrzuca skarbów. Jej dom jest pełen pamiątek i bibelotów. Wciąż wiele rzeczy ją dziwi, powtarza ma w sobie jeszcze wiele z dziecka. Jest też po dziecięcemu szczera. Gdy ktoś się jej pyta, jak wygląda, nie waha się z obraźliwym stwierdzeniem "szmata". Gdyż jak twierdzi ludzie często mylą modę ze stylem.
Iris nie boi się spojrzeć w lustro, bo jest sobą. - Kiedy jesteś wciąż ciekawa świata, gdy się rozwijasz, nie przejmujesz się starzeniem - przyznaje. Kobieta ma dużą wyobraźnię i odwagę, by próbować nowych rzeczy. To właśnie w fantazji Iris upatruje genezy swojego sukcesu w "nudnym i przewidywalnym" showbiznesie.
W tym roku Iris kończy 96 lat. - Najgorsze, co możemy zrobić, to zamartwiać się z tego powodu. Trzeba wziąć się w garść, ruszyć z kanapy i robić to, co się kocha. Zobaczysz – jeśli zaczniesz działać, to w końcu tak się w tym zatracisz, że zapomnisz o wszystkich trudnościach - stwierdziła w rozmowie z Harper's Bazaar.
Po 90-tce brała udział w kilku reklamach ubrań, jest też "twarzą" firmy kosmetycznej. W ubiegłym roku powstała specjalna emotikonka wzorowana na niej i zaprojektowała inteligentne bransoletki, które pięknie wyglądają i są nowoczesnym gadżetem. Czym nas jeszcze zaskoczy?
aneta.niezgoda@polskapress.pl
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Znaleźliśmy drugą żonę Solorza! Zaszyła się w Afryce | TYLKO U NAS ZDJĘCIA
- Mąż Bosackiej nie ma romansu! Czy ma szansę wrócić? Stanowcza odpowiedź gwiazdy
- Zwykli ludzie nie mają tam wstępu. Tak Górniak nosi się po strefie dla VIP-ów
- Jurksztowicz i Dębski usłyszeli wyrok sądu. Dostali rozwód, ale to nie koniec wojny