Problem migrantów na wschodniej granicy Polski stał się faktem. Jak zwykły, przeciętny Polak może pomóc tym ludziom?
Jesteśmy daleko, więc nie ma szans, żebyśmy chodzili po lasach i rozdawali potrzebne rzeczy, zresztą nie znamy tych terenów. Natomiast w całej Polsce ruszyły zbiórki rzeczy, głównie ciepłych, które są przesyłane do sortowni PCK w Lublinie. Z tą sortownią współpracuje Grupa Granica skupiająca kilkanaście organizacji, wolontariuszy, ale także prawników i medyków, przedstawicieli Komitetu Helsińskiego. To naprawdę bardzo profesjonalna grupa organizująca pomoc dla ludzi, którzy znajdą się w obrębie polskich granic, bo są wypychani na nasz teren przez służby Łukaszenki. Jak już znajdą się w strefie granicznej, to dają im racje żywnościowe - dwie kromki, ale pod warunkiem, że będą starali się przejść przez polską granicę. I oni przechodzą. Są w lesie, gdzie teraz w nocy temperatura spada do minus 6 czy 7 stopni, wiec sytuacja jest dramatyczna. Co chwilę pojawia się informacja, że ktoś zamarzł. Potrzebne są więc ciepłe rzeczy, najlepiej z tworzywa sztucznego, polary, coś co może szybko wyschnąć w ciągu dnia na słońcu. Nie może to być bawełna czy wełna, które nasiąkają wodą. Potrzebne są rzeczy w bardzo dobrym stanie, bo nie chodzi o to, żeby wyczyścić szafy.
Rozumiem, że to sprawdzone rzeczy, przydające się migrantom?
Mamy kontakt z takim pisarzem i filozofem mieszkającym 800 metrów od granicy, który na swoim profilu na Facebooku cały czas aktualizuje zapotrzebowanie. Obecnie pisze, że potrzebne są śpiwory, ale wyłącznie ze sztucznego tworzywa, pod żadnym pozorem nie mogą być puchowe. Potrzebne są także ogrzewacze rąk i stóp - można takie kupić za nieco ponad 20 złotych w Decathlonie, ewentualnie suchary, wojskowe racje żywnościowe.
Jak duże są potrzeby?
Cały czas to wszystko jest potrzebne. Wśród mieszkańców Bielska-Białej i Cieszyna zebraliśmy już całą półciężarówkę. Załadowana aż pod sam sufit pojechała do PCK w Lublinie. W tej chwili do środowego wieczora zbieramy kolejne rzeczy, a później w nocy wyjedzie kolejny transport. Jeśli ktoś może nas wesprzeć, to prosimy do środy do godziny 18.00 o przynoszenie darów na ul. Krasińskiego 5a w Bielsku-Białej.
Nie przeocz
Co jeśli ktoś się nie wyrobi z czasem? Czy akcja będzie kontynuowana?
Jeśli coś dostaniemy po tym terminie, to na sto procent to poślemy. Jeśli będzie mało, to poślemy paczką, a jeśli więcej to ktoś pojedzie i to zawiezie.
Czy mieszkańcy regionu chcą pomagać?
Tak, bardzo się zaangażowali. W poprzednią niedzielę ogłosiliśmy zbiórkę na Facebooku i do czwartku zebraliśmy całą półciężarówkę. Zaangażowało się kilka szkół - Szkoła Podstawowa Integracyjna nr 6 na Hulance, Liceum Ogólnokształcące nr VIII, LO Żeromskiego, Szkoła Waldorfska, nowa szkoła i liceum Cogito. Odwiedziła nas jedna z dyrektorek, nauczyciele mówili, że nie ma lepszej lekcji wychowawczej niż autentyczna pomoc innym. Najlepiej po prostu pomóc, chociaż raz. Przynajmniej tyle możemy zrobić. I trzeba to robić.
Wszyscy mają świadomość tego, że ta pomoc jest potrzebna?
Nie. Z tego, co wiemy to około 10 procent ludzi jest gotowych pomagać. Około 40 kilka procent chciałoby, żeby władze pomogły. A reszta jest przeciw.
Jak Pani myśli, z czego wynika ta niechęć?
Myślę, że trochę z poczucia własnego zagrożenia. Ludzie zawsze się boją czegoś nieznanego. Zawsze. Zwłaszcza jeśli są to ludzie niemajętni, wówczas asekuracyjnie się obawiają, wolą być od takich rzeczy z daleka, wolą nie słyszeć. To straszne.
Pani przez cały czas pomaga, jak nie migrantom na granicy z Białorusią, to dzieciom poległych żołnierzy ukraińskich na wojnie w Donbasie. Skąd ta potrzeba pomagania?
Sama doświadczyłam pomocy. Jestem działaczem pierwszej Solidarności. Byłam internowana, a później aresztowana. I kiedy siedziałam po różnych więzieniach i obozach, to moja rodzina otrzymywała mniejsze i większe paczuszki z Niemiec, Wielkiej Brytanii, Francji od zwykłych ludzi, organizacji społecznych. To było ważne, bo mieliśmy wrażenie, że nie jesteśmy sami. Kiedy więc zaczęła się wojna na wschodzie Ukrainy, to pomyślałam, że to taki czas, że powinniśmy oddać to, co sami kiedyś dostaliśmy. I przez rok szukałam źródła wiarygodnych adresów, bo nie miałam ochoty organizować pomocy, żeby ktoś później wziął zebrane rzeczy na targowisko i sprzedał tuż za polską granicą albo że wpłacę pieniądze i nie bardzo wiem, co się nimi dalej dzieje. W końcu sama wzięłam pod popiekę wdowę z trójką dzieci. Okazało się, że pani jest lekarką, która zaczęła organizować inne wdowy. Teraz ona jest moim kontaktem na Ukrainę. Dostarcza mi wiarygodne adresy łącznie z listą potrzeb konkretnej rodziny. Taka pomoc jest najlepsza. Zaczęła się w 2015 roku, trwa już sześć lat. Zbieram konkretne rzeczy, albo przekazuję kontakt chętnym. Mamy około 200 polskich rodzin, które stale opiekują się rodzinami poległych na wojnie w Donbasie.
Jaką formę przybiera ta pomoc?
To głównie przygotowanie paczek na Boże Narodzenie, bo dzieci zawsze czekają na taką paczkę, a jak wdowa jest sama i sama musi utrzymać rodzinę, często wielodzietną, to jest jej ciężko. Postuluję, żeby się skrzyknąć z grupą przyjaciół czy w kilka rodzin i taką jedną rodzinę wziąć w opiekę. Jedna kupi coś na urodziny dla synka, inna dla córki, a wszyscy razem złożą się na bożonarodzeniową paczkę i wtedy dla nikogo nie jest to ciężkie. A ci, którzy mają warunki, to jeszcze od czasu do czasu zapraszają taką rodzinę na wakacje do Polski. Z tego zrodziła się Fundacja Stypendialna Kalyna, która funduje stypendia tym dzieciom poległych ukraińskich żołnierzy, które chcą studiować w Polsce. Dla nich studia w Polsce są bardzo, bardzo drogie. Studenci spoza UE muszą płacić kilka tysięcy za semestr i to dla nich jest nie do udźwignięcia. Mamy w tej chwili trójkę takich studentów. Jedna osoba pod koniec tego roku akademickiego będzie magistrem, bo już od czterech lat finansujemy jej stypendium, a dwójka zaczyna studia w Krakowie.
Gdyby ktoś się zdecydował wspomóc rodziny z Ukrainy, co powinien zrobić?
Bardzo proszę o kontakt, najlepiej przez profil na Facebooku, przez Messengera. Można zadzwonić do Towarzystwa Przyjaciół Bielska-Białej i Podbeskidzia pod numer telefonu 33 822 05 29, a także Ośrodka Integracji Obcokrajowców, który prowadzi nasze towarzystwo i oni wtedy przekierują na mnie.
Patrząc w przyszłość, jest pani optymistką, jeśli chodzi o pomaganie, wrażliwość na potrzeby innych?
Myślę, że tak. Coraz więcej szkół widzi w tym sens, że do tego trzeba młodych ludzi po prostu przygotować, bo to samo z siebie się nie weźmie. Widzę, że niektórzy rodzice uczą tego swoich dzieci. Przychodzą do nas z dziećmi i darami. Mogliby sami wieczorem je podrzucić, ale przynoszą je z dziećmi. To dobra lekcja. Nie jestem autorem tego powiedzenia, ale wierzę - i to w moim długim życiu się sprawdziło - że dobro zawsze wraca, że jak człowiek komuś pomoże, to kiedy później znajdzie się w takiej sytuacji, to inni także mu pomogą.
Musisz to wiedzieć
Najważniejsze wiadomości z kraju i ze świata
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Wielki powrót Ireny Santor na salony! Wszyscy patrzyli tylko na nią | ZDJĘCIA
- Pogrzeb Jadwigi Barańskiej w USA. Poruszające sceny na cmentarzu | ZDJĘCIA
- Gojdź ocenił nową twarz Edyty Górniak. Wali prosto z mostu: "Niech zmieni lekarza!"
- Na górze paryski szyk, a na dole… Nie uwierzycie w to, jak Iza Kuna wyszła na ulicę!