Jak zgłosić się do programu Nasz Nowy Dom?
Nie odbierajmy niczego świętemu Mikołajowi! W minioną sobotę oddaliśmy kolejny remontowany dom. Myślę, że tej rodzinie sprawiamy najpiękniejszy prezent na święta. A także innym, którym udało się wyremontować domy i tegoroczne Boże Narodzenie spędzą w dobrych warunkach.
Program "Nasz nowy dom" jest emitowany od siedmiu lat. Ile domów udało się przez ten czas wyremontować? Remontujemy już 219 dom. Niedawno obchodziliśmy mały jubileusz związany z emisją 200 odcinka. Ale od tego czasu wyremontowaliśmy kolejne domy. Było ich sporo, ale, szczerze mówiąc, to kropla w morzu potrzeb.
Program zyskał bardzo dużą popularność. Chyba bardzo trudno zostać jego bohaterem?
Zgłoszeń rzeczywiście jest bardzo dużo. My w sezonie możemy zrobić dwadzieścia kilka odcinków, a sezon to kilka miesięcy pracy. Natomiast warto próbować i zgłaszać się. To jest tak jak z tym wypełnianiem kuponu na loterię. Kuba modli się do Pana Boga i prosi, by zesłał mu milion w totolotka. W pewnym momencie Pan Bóg odzywa się: Tylko Kuba daj mi szansę i wypełnij kupon! Tak jest też u nas. Wystarczy wypełnić formularz na stronie Polsatu i jest się zarejestrowanym. Trzeba dać nam szansę!
Można się zgłosić samemu?
Tak, ale zgłoszenia płyną głównie od rodzin, sąsiadów, ośrodków pomocy społecznej. Przed świętami było wiele akcji pomocy innym. Ludzie nagle odkryli, że w ich sąsiedztwie są bardzo zniszczone domy, rodziny z problemami. Moi znajomi brali udział w jednej z takich akcji i odnaleźli zaniedbany dom. Zadzwonili do mnie i zapytali, co mają zrobić, byśmy go wyremontowali. Powiedziałam im, żeby najpierw dali nam szansę i wypełnili zgłoszenie. Nie można się zgłosić do mnie. Trzeba to zrobić drogą oficjalną. Każde zgłoszenie jest weryfikowane, trochę wymogów trzeba spełnić. Musimy coś o rodzinie wiedzieć. Nie możemy jechać do niej w ciemno.
Co w takim razie decyduje o wyborze rodzin?
Wiele rzeczy. Przede wszystkim to, czy dom nadaje się do remontu. Często są to budynki, które się do tego nie nadają. Jedyne co można zrobić, to je zburzyć. W komisji, która jedzie do rodziny, jest szef ekipy budowlanej. Musi potwierdzić, że dom można remontować, choć potem wychodzą w trakcie różne rzeczy...
Poza tym rodzina musi mieć uregulowane sprawy własnościowe. Nie możemy remontować domu gminie czy kwaterunkowi. Nie mamy bowiem pewności, czy taki dom lub mieszkanie zostanie przy rodzinie.
Musimy też sprawdzić, czy w takim domu nie ma alkoholu czy innej patologii. Trudno remontować rodzinie, która to wszystko zaprzepaści. Wiadomo, że choroba alkoholowa jest straszna. Ale ludzie nią dotknięci nie panują nad sobą. Nie stać nas też, by remontować 300-metrowe domy. Każdy metr ściany to koszty. Jeśli dom jest ogromny, to nie jesteśmy w stanie go wyremontować. Mamy określony budżet. Gdybyśmy zaczęli remont takiego wielkiego domu, to pieniędzy wystarczyłoby na ocieplenie, ściany, a na meble by już zabrakło.
A zgłaszają się ludzie mający takie wielkie, zaniedbane domy?
Zgłaszają się. Kiedyś ludzie, nie zastanawiając się nad konsekwencjami, budowali wielkie domy, bo wreszcie można było to robić, a potem mieszkali w jednym pokoju. Nie stać ich na przykład na ogrzewanie całej powierzchni. Rodzina, którą wybierzemy, musi też chcieć opowiedzieć nam swoją historię. Jest ona bardzo ważna, tak jak problemy, z którymi się borykają. Zdarzało się nam trafiać na rodziny, które chciałyby, aby wyremontować im dom, a zarazem zaznaczali, że nic o sobie nie będą mówić. Trudno nam się na to zgodzić. My tej ich historii potrzebujemy. Nie ma wstydu, że ktoś był ofiarą przemocy w rodzinie, miał ciężkie warunki. Powtarzam to dzieciom, które wstydzą się, że nie mają w domu łazienki. Tłumaczę im, że nie są z tego powodu gorsze. Źle świadczy to o tych, którzy atakują ich, wyśmiewają się.
Jeżdżąc po Polsce, pewnie łapie się pani za głowę, widząc, że w XXI wieku ludzie żyją w takich warunkach.
Przez pierwsze trzy lata łapałam się za głowę. Nie zdawałam sobie sprawy, w jakich warunkach mogą żyć ludzie. Teraz już za głowę się nie łapię. Dziś myślę tylko co zrobić, by było lepiej. Za dobrze wiem, jak to wszystko wygląda, by się dziwić. Nie ma co się rozczulać, trzeba wziąć się do roboty, pogadać z tymi rodzinami. Często remonty przeprowadzamy u rodzin z niepełnosprawnością. Im jest najtrudniej. Gdy jest pełna rodzina, zdrowe dzieci i ręce do pracy, to oni sobie poradzą. A dziećmi z niepełnosprawnością trzeba się opiekować 24 godziny na dobę. Podziwiam ogromną determinację ich rodziców. Uważam, że w naszym kraju za mało robi się dla takich rodzin. Ci rodzice wydają wszystkie pieniądze na rehabilitację. Nie mają już na to, by coś zrobić w tym domu.
Śledzicie dalsze losy rodzin, którym pomogliście?
Mamy kontakt. Raz w roku robimy program świąteczny. Jeździmy do tych rodzin, w tym roku oni przyjechali do nas. To są kompletnie inni ludzie. Pozbierali się po swoich traumach, problemach. Patrzę na nich i widzę, że są fantastycznymi ludźmi, którym „Nasz nowy dom” dał nowe życie. Pomogliśmy wielu ludziom, zrobiło się z tego małe osiedle, więc nie możemy mieć kontaktu ze wszystkimi.
Są tacy, którzy nie wykorzystali tej szansy?
Jest ich niewielu. Są może niezaradne rodziny. Coś dostały, ale dalej tkwią w marazmie. Jednak 95 procent naszych rodzin zrobiło krok do przodu. Mają więcej radości, lepsze perspektywy. Wiele osób poszło do pracy.
W ostatnim czasie była pani kilka razy w województwie łódzkim, m.in. w Zgierzu...
Po świętach znów wybieramy się w te okolice. Więcej nie mogę zdradzić.
W Zgierzu remontowaliście mieszkanie w blokach. To było chyba duże wyzwanie?
Na pewno. Remontujemy część mieszkań w blokach i jest to najtrudniejsze. Wydaje się, że jeśli mieszkanie jest małe, to szybko skończy się w nim pracę. Ale problemów jest sporo. Nie ma gdzie przechowywać materiałów potrzebnych do remontów. Często pracujemy w nocy, a tu nie ma takiej szansy. Nadchodzi godzina 22 i trzeba skończyć pracę. Powiem szczerze, że jestem zbudowana, jak w większości sąsiedzi z bloku podchodzą do tego. Nie czepiają się, choć zdarzają się złośliwi sąsiedzi.
Ostatnio pani bohaterowie przeżyli dramaty. Jeden z sąsiadów podpalił z zazdrości wyremontowany dom. Taka sytuacja miała miejsce pierwszy raz?
Z podpaleniem tak. Mieliśmy też drobne zniszczenie fasady wyremontowanego budynku. Ale program ma już siedem lat, więc dwa czy trzy przypadki to nie jest źle. To są tylko ludzie. Jedni potrafią być empatyczni, inni są zazdrośni. W przypadku tego podpalenia miała miejsce bardzo osobista sytuacja. Podpalacz podkochiwał się we właścicielce domu, a ona go nie chciała.
Przeżyła pani bardzo śmierć kilku bohaterów...
To najbardziej boli. Pamiętamy, znamy tych ludzi. Umarli ludzie, których bardzo polubiliśmy. Arek czy Marta byli ludźmi, którzy zostali w naszej pamięci. To trudne momenty. Ale takie jest życie.
Czy rzeczywiście zdążycie zrobić taki poważny remont w ciągu pięciu dni?
Oczywiście, że tak. Naprawdę remont robimy w pięć dni. To zasługa naszych kolegów budowlańców. Każdy kto buduje, chciałby mieć taką ekipę. Jak robiłam niedawno remont u siebie, to znajomi pytali: W pięć dni zrobiłaś? Odpowiedziałam, że tak jest tylko u nas na budowie. Mój remont trwał dłużej.
Po takich wyprawach w teren z przyjemnością wraca pani do swojego domu?
Marzę, by w tym domu spędzać jak najwięcej czasu. Tak sobie go wymyśliłam, wymarzyłam i zrobiłam. Ale coś za coś. Nie da się zjeść ciastko i mieć ciastko. „Nasz nowy dom” to program, który chciałby robić każdy dziennikarz. Można uprawiać zawód, a jednocześnie dawać ludziom szczęście, nowe życie. Dopóki mam siły, a jest ich coraz mniej, to będę to robiła.
Podobno wybudowała pani już w swoim życiu kilka domów?
Dokładnie siedem. Niektóre kupiłam do remontu, inne w stanie surowym lub budowałam od początku. Cały czas szukałam tego jednego, idealne miejsca na ziemi i w końcu je znalazłam. Mówi się, że pierwszy dom buduje się dla wroga, drugi dla znajomych, a dopiero trzeci dla siebie. Myślę, że dłużej szuka się tego wymarzonego domu.
Pandemia utrudnia realizację programu?
Bardzo! Dla mnie bardzo ważna jest bliskość. A nie wolno się nam dotykać, musimy zachować dystans. Rodziny są cudowne, chcą się przytulić, okazać wdzięczność. Dzieci wyciągają ręce, a ja mówię, że nie można. Cała ekipa pracuje w maskach. Mam nadzieję, że nowy rok będzie lepszy.
Najważniejsze wiadomości z kraju i ze świata
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Wielki powrót Ireny Santor na salony! Wszyscy patrzyli tylko na nią | ZDJĘCIA
- Pogrzeb Jadwigi Barańskiej w USA. Poruszające sceny na cmentarzu | ZDJĘCIA
- Gojdź ocenił nową twarz Edyty Górniak. Wali prosto z mostu: "Niech zmieni lekarza!"
- Na górze paryski szyk, a na dole… Nie uwierzycie w to, jak Iza Kuna wyszła na ulicę!