Kayah: Na scenie i poza nią jestem zwykłym człowiekiem. Duet Kayah & Bregović wystąpi w katowickim Spodku 27 października

Aleksandra Szatan
Kayah i Goran Bregović wystąpią w katowickim Spodku. Bilety są jeszcze w sprzedaży.
Kayah i Goran Bregović wystąpią w katowickim Spodku. Bilety są jeszcze w sprzedaży. Jerzy Doroszkiewicz
Jeden z najsłynniejszych duetów, Kayah & Bregović po latach znów razem na scenie. W środę, 27 października, artyści wystąpią w katowickim Spodku. - Oboje z Goranem zgadzamy się co do tego, że dwa razy nie wchodzi się do tej samej rzeki, choć ja jestem otwarta na jakieś nowe niuanse - mówi Kayah.

Rozmowa z Kayah

Ponad dwie dekady od premiery albumu „Kayah i Bregović” bardziej skłaniają do refleksji, że można było coś inaczej zagrać, zaśpiewać, czy raczej był jest tak, jak miało być i wszystko zostało zrealizowane tak jak trzeba?

Album jest taki, jaki jest. Byliśmy w takim momencie życia, z takim doświadczeniami i taką percepcją. Tyle umieliśmy i jak na swoje ówczesne możliwości daliśmy z siebie wszystko. Dziś nasza muzyka brzmi o wiele dojrzalej i bardziej świadomie. Nie jesteśmy tymi samymi ludźmi. Przez 20 lat przeżyliśmy wzloty i upadki, nabraliśmy wiele dystansu do siebie i świata, lepiej rozumiemy targające nami emocje. Jesteśmy też, mam wrażenie, lepszymi performerami, a także lepszymi dla siebie nawzajem partnerami na scenie. Aranżacje ewoluowały i wnoszą więcej bogactwa bałkańskiej i cygańskiej muzyki. Dlatego koncerty są czymś niepowtarzalnym.

Był czas, kiedy przeboje „Śpij kochanie, śpij”, czy „Prawy do lewego” były grane niemal wszędzie i o każdej porze. Sukces zwykle dobrze smakuje, ale czy pojawiła się też nutka przesytu? Nie czuła pani znużenia?

Nie byłam znużona, ale rzeczywiście czułam coś na kształt klaustrofobii. Takiej społecznej, odbierającej mi prawo do prywatności, ale i artystycznej, ponieważ zostałam zaszufladkowana i oczekiwano ode mnie poruszania się jedynie w kręgu muzyki bałkańskiej. Na przekór wszystkim powstała wtedy płyta „Jaka ja Kayah”, pokazująca, że nie jestem skłonna do odcinania kuponów, a otwarta na nowe wyzwania, które niekoniecznie spełniają oczekiwania innych. To pozwala artyście się rozwijać.

„Prawy do lewego” to przebój wielu prywatek, a także wesel. Zastanawiam się jak pani reaguje na ten utwór, gdy jest grany na imprezie, w której pani uczestniczy? Jest zabawa? Tańce na stole?

Z mojej strony? Raczej chowam się pod stół (śmiech). Jakby nie patrzeć, cieszy mnie, że udało mi się stworzyć utwór, który tak bardzo się spodobał, choć była to pewnego rodzaju fraszka na coraz mniej górnolotne toasty, z każdym kolejnym kieliszkiem… (śmiech).

Bałkańskie brzmienia pokochała pani od pierwszego nie tyle wejrzenia, co odsłuchu?

Od dziecka karmiłam się muzyką etniczną, pozwalała mi podróżować „uchem po mapie”. Zawsze kochałam rytmy cygańskie, orientalne, żydowskie, więc bałkańska nuta była mi także nieobca. Tym bardziej, że uwielbiałam filmy Kusturicy i muzyka Gorana wybrzmiewała w nich szeroko.

Pamięta pani swoje pierwsze spotkanie z Goranem? Jak przebiegała praca nad tym albumem?

Spotkaliśmy się dość incydentalnie podczas rozdania nagród Machinery. Był obcym mi facetem siedzącym przy moim stole. Dopiero później, kiedy wywołano go na scenę zorientowałam się kim jest. Po dwóch tygodniach przez telefon usłyszałam pytanie, czy chcę nagrać wspólnie z nim płytę. Było to spełnienie moich marzeń. Praca w studiu była skomplikowana, ponieważ właśnie urodziłam syna, który był dość wymagający i absorbujący. Gdyby nie Marek Kościkiewicz, który poświęcił się i przerobił swój dom, dla naszego komfortu, na studio, nie wyobrażam sobie tej współpracy. Krótko mówiąc było trudno, ale może wszystko co dobre powstaje w bólach.

Która z piosenek na albumie „Kayah i Bregović” jest dla pani szczególnie ważna i dlaczego? Której najbardziej oddała serce?

To zależy w jakim momencie życia jestem. I od okoliczności. Na koncertach uwielbiam „Prawy do Lewego” i „Caje Sukarije” - są dynamiczne i wyzwalają szaleństwo. Zawsze czekam na tę chwilę. Ale mega dumna jestem np. z tekstu do utworu „Trudno kochać”.

Gdy spotykają się dwie silne osobowości, pojawiają się czasem spięcia. Nie jest tajemnicą, że i między wami na przestrzeni lat, pojawiły się tarcia, mniej przyjemne chwile. Jak pokonaliście ten okres, by znów usiąść do wspólnego muzycznego stołu? Mówi się, że aby poznać człowieka, trzeba beczkę soli z nim zjeść…

Goran śledził moją karierę i zobaczył, że jestem artystką idącą często pod prąd, nie ślizgam się, ani na czyimś nazwisku, ani na osiągnięciach z przeszłości. Obsypuje mnie komplementami, twierdzi, że nie zna żadnego artysty, który by tak wykorzystał czas na wzrost świadomości i samorozwój. To miłe. Ja ze swojej strony jestem mu wdzięczna, że przestał konkurować o atencję na scenie. Nie musimy już tego robić. Jesteśmy dorośli, dojrzali, i każdy z nas doskonale uzupełnia się na scenie.

Co pani zdaniem sprawia, że te piosenki cały czas trafiają na podatny grunt? Muzyczne trendy się zmieniają, pojawiają nowi artyści, jest ogromny ruch w branży muzycznej, a duet Kayah i Bregović cały czas wywołuje duże emocje.

Nie mam pojęcia. Może to jakiś rodzaj prawdy, autentyczności. Ta płyta towarzyszyła ludziom w ważnych dla nich chwilach w życiu, przywołuje wspomnienia. Zaskakujący natomiast jest fakt, że dużą cześć widoki na koncertach stanowi publiczność młodsza od tej płyty… To fenomen, którego nie potrafię wytłumaczyć. Może ta muzyka odpowiada na nasze tęsknoty za wielokulturowością z przeszłości naszego kraju? Może to naturalnie płynie w polskiej krwi?

Wasz koncert na tegorocznym FEST Festivalu w zgodnej opinii był jednym z najważniejszych wydarzeń. Publiczność przyjęła was duet entuzjastycznie, choć w dużej mierze to już było inne pokolenie niż to, które zasłuchiwało się w tych przebojach dwie dekady temu.

Nie analizuję tego, kto jest moim odbiorcą. Wszystkich łączy wrażliwość, marzenie o miłości i szczęściu, a o tym, w przystępny i uniwersalny sposób opowiadają te piosenki. Każdy może znaleźć coś dla siebie. Opowiadam prosto, bez zawiłości, mierzę w serce, a póki ono bije, jest na to podatne. Zawsze na scenie i poza nią jestem zwykłym człowiekiem, dlatego udaje mi się trafić do ludzi.

Nie przeocz

A jak wspomina pani sam koncert na FEST Festivalu?
Kompletny obłęd. Warto jednak zaznaczyć, że na scenie jestem tak skupiona na trudnych i niecodziennych formach piosenek, tak skoncentrowana na bębnach, na których gram, tekstach, które wszyscy znają, więc nie stać mnie na pomyłkę, że jestem zamknięta w pewnej bańce i nie zdaję sobie sprawy w pełni z tego, co się wokół dzieje. Jestem jak w transie. Piękna podróż, ale bardzo osobista. Dopiero z filmików dowiaduję się, jak było naprawdę. To ogromne przeżycie. Moja wdzięczność nie ma końca.

Czy koncerty, które zagracie teraz z Goranem, m.in. w katowickim Spodku, będą jedynymi? Czy jest szansa, że ta współpraca będzie miała jeszcze kolejne rozdziały?

Oboje z Goranem zgadzamy się co do tego, że dwa razy nie wchodzi się do tej samej rzeki, choć ja jestem otwarta na jakieś nowe niuanse. Goran jest bardzo zajęty, jeździ po całym świecie i to bardzo intensywnie. O wiele bardziej niż ja. Łącząc to z jego wiekiem i zwykłym zmęczeniem podszytym pragnieniem normalnego stacjonarnego życia trudno mi wymóc na nim obietnice tworzenia czegoś nowego. Dlatego pozostawiam mu przestrzeń i analogicznie do przeszłości pozostawiam mu to w sferze wyboru. Ale czy wyjątkowość i prawdopodobieństwo braku powtórki nie czyni z naszych koncertów czegoś niepowtarzalnego? Zapraszam wszystkich gorąco. Warto to przeżyć choć raz, a zazwyczaj jest tak, że ci, którzy przyszli raz, potem wracają jeszcze wielokrotnie.

Kayah i Goran 27 października wystąpią w katowickim Spodku

Jeden z najważniejszych duetów w historii polskiej muzyki obchodzi w tym roku 22-lecie wydania kultowego albumu – „Kayah i
Bregović”. Z tej okazji artyści wyruszą w trasę i w dniach 27, 28 oraz 29 października odwiedzą kolejno: Katowice, Gdańsk i Warszawę.
Album „Kayah i Bregović” odgrywa wyjątkową rolę w historii polskiej muzyki rozrywkowej. To na nim znajdują się takie hity, jak „Prawy do lewego”, „Śpij kochany, śpij”, „Byłam Różą” czy „Nie ma, nie ma ciebie”. Wydany w 1999 roku krążek został sprzedany w ponad milionowym nakładzie, otrzymując jednocześnie status diamentowej płyty oraz wiele nagród muzycznych – m.in. 3 Fryderyki i 4 Super Jedynki. Mimo upływu lat, utwory z albumu nadal podbijają serca kolejnych pokoleń. Wyjątkowa energia, którą na scenie tworzy ten polsko-bałkańskiego duet, udziela się każdemu.

Bilety są dostępne na www.followthestep.com, w bileteriach: EventimPolska i Going.

Musisz to wiedzieć

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kultura i rozrywka

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na stronakobiet.pl Strona Kobiet