Spis treści
Zimy w Polsce Ludowej były surowe nie tylko z powodu mrozu, ale także przez trudności życia codziennego. Gdy śnieg zalegał na ulicach, a wiatr przenikał przez mury budynków, Polacy radzili sobie, jak mogli.
Zobacz więcej zdjęć i sprawdź, jak wyglądały zimy w PRL-u!
Zimy stulecia w PRL-u
Zimy w PRL-u wspominane są jako wiele mroźniejsze od obecnych. Od 1945 roku do końca PRL-u wyróżnia się aż trzy, które zaliczyć można do zim stulecia: w latach 1962/1963, 1978/1979 i 1986/1987, choć pod tym hasłem rozumie się głównie sezon 1978/79. W wielu miejscach odnotowywano temperatury poniżej minus 30 stopni Celsjusza, a w kilku województwach z powodu obfitego śniegu ogłoszono stan klęski żywiołowej. Pojawił się też problem z transportem węgla do elektrociepłowni, a co za tym idzie z ogrzewaniem.
Moda zimowa na ulicach PRL-u
Przed siarczystym mrozem w PRL-u chroniły oczywiście ubrania. Wówczas jednak niewiele osób słyszało o kaszmirowych swetrach i odzieży termoochronnej, więc radzono sobie dostępnymi środkami.
Panie sięgały po ciepłe futra, które w ochronie przed molami nacierano naftaliną. Popularne były także kożuchy z futrzanym kołnierzem, które choć ciężkie, dobrze chroniły przed chłodem. Charakterystycznym elementem tamtych lat były ogromne, futrzane czapki oraz szaliki, które wykonywano z lisa. Oczywiście sięgano również po mniej kontrowersyjne dodatki, jak berety czy samodzielnie dziergane czapki oraz szaliki.
Mężczyźni stawiali na praktyczność. Popularne były tzw. kufajki, czyli pikowane kurtki robocze. Do tego niezastąpione były walonki, w szczególności w gospodarstwach.
Dzieci najczęściej ubierano na cebulkę – swetry, ciepłe rajtuzy pod spodnie, ręcznie robione rękawiczki. Marzeniem niejednego dziecka była czapka z logiem kangurka. W ruch szły koce owinięte wokół niemowląt, a w przypadku starszych dzieci ubrania, które przechodziły w rodzinie z dziecka na dziecko. Zarówno dorośli, jak i dzieci sięgali po buty Relaksy, które chroniły przed zimnem, ale też jednocześnie przed śniegiem.
Jedzenie i napoje. Tak się rozgrzewano w zimne dni w PRL-u
Po powrocie do domu trzeba było się rozgrzać. Ze względu na braki w zaopatrzeniu, wiele rodzin polegało na tym, w co zdołało zaopatrzyć się wcześniej. Kompoty, kiszonki i zapasy ziemniaków były podstawą diety w chłodne dni. Gospodynie gotowały zupy na bazie wszystkiego, co było dostępne, najczęściej na stołach królowały barszcz, grochówka, żurek i kapuśniak.
Na rozgrzanie piło się herbatę z sokiem malinowym. Alkohol, w tym grzane piwo czy wino, był popularnym sposobem wśród dorosłych. Na wsiach zimą królowały tłuste potrawy, jak smalec, słonina i kiełbasy, które miały dawać energię do pracy w mrozie.
Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Stronę Kobiet codziennie. Obserwuj StronaKobiet.pl!