„Nauczyciele nie powinni terapeutyzować”. O edukacji międzykulturowej i ukraińskich uczniach rozmawiamy z dr Martą Jadwigą Pietrusińską

Magdalena Konczal
O tym, jak powinna wyglądać edukacja międzykulturowa w polskich szkołach opowiada dr Marta Jadwiga Pietrusińska. "Podstawą edukacji międzykulturowej jest nauka empatyzowania. Poprośmy więc polskich uczniów, by wyobrazili sobie, jak oni by się czuli, gdyby musieli nagle zostawić wszystko to, co znają i pojechać do nowego kraju, gdzie nie znają języka czy zwyczajów. To jest pierwszy krok, który później można wykorzystać do dawania sprawczości polskim uczniom" – mówi ekspertka.
O tym, jak powinna wyglądać edukacja międzykulturowa w polskich szkołach opowiada dr Marta Jadwiga Pietrusińska. "Podstawą edukacji międzykulturowej jest nauka empatyzowania. Poprośmy więc polskich uczniów, by wyobrazili sobie, jak oni by się czuli, gdyby musieli nagle zostawić wszystko to, co znają i pojechać do nowego kraju, gdzie nie znają języka czy zwyczajów. To jest pierwszy krok, który później można wykorzystać do dawania sprawczości polskim uczniom" – mówi ekspertka. Archiwum prywatne Marty Jadwigi Pietrusińskiej
Coraz więcej uczniów z Ukrainy zaczyna pojawiać się w polskich szkołach. Te dzieci potrzebują przede wszystkim bezpieczeństwa i stabilności, ale także poczucia, że są u nas mile widziane. O tym, jaką rolę w przyjęciu ukraińskich uczniów odgrywają nauczyciele oraz w jaki sposób tworzyć przestrzeń otwartą na każdą kulturę rozmawiamy z dr Martą Jadwigą Pietrusińską – pedagożką z Uniwersytetu Warszawskiego.

Rozmowa z uczniami na temat wojny może okazać się dla nauczycieli sporym wyzwaniem. Warto ją przeprowadzać?
Zdecydowanie. Nie udawajmy, że tematu wojny nie ma. Uczniowie mają dostęp do mediów społecznościowych i lepiej, żeby o takich rzeczach dowiadywali się od osób zaufanych. Mówmy sprawdzone informacje, ale starajmy się nie wywoływać niepotrzebnych emocji. Nie kwestionujmy też uczuć, które pojawią się w dzieciach, mówiąc: „Nie masz się czego bać” czy „Wojny nie będzie”. Pokażmy dzieciom, że nas-dorosłych też to dotyka. Jednocześnie wzbudźmy w uczniach poczucie bezpieczeństwa, dając im odczuć, że osoby dorosłe wiedzą, jak działać.

Dużo zależy też pewnie od wieku dziecka?
Tak, język, którym się posługujemy, należałoby dostosować do wieku dziecka. Ważne jest też to, by wybadać, czy uczniowie chcą na ten temat rozmawiać, więc nie narzucajmy go na siłę. Nie pytajmy też może ich na każdej lekcji, jak się czują w związku z obecnymi wydarzeniami na świecie.

Co jeszcze jest ważne podczas takich rozmów?
Nie gloryfikujmy wojny. Umieranie za swój kraj nie jest czymś pięknym, ale tragicznym. Poza tym w dużych aglomeracjach miejskich, ze względu na migracje po 2020 roku są też dzieci białoruskie i rosyjskie. Starajmy się więc pilnować języka i nie budować antagonizmów. Skupiajmy się raczej na tym, co Ukraińcom robi wojna, niż na negatywnym nastawianiu dzieci do Rosjan czy Białorusinów.

Wojna to jedno, ale bardzo ważne jest też to by porozmawiać z uczniami na temat wielokulturowości i zrobić to w taki sposób, by zarówno dzieci ukraińskie, jak i polskie czuły się komfortowo…
Wiadomo, że cała uwaga jest obecnie skupiona na dzieciach ukraińskich i polscy uczniowie mogą czuć się zaniedbani. Ważne jest to, by porozmawiać na początku z samymi dziećmi przyjmującymi. Wytłumaczmy im dlaczego nagle w klasie pojawia się kilku lub kilkunastu nowych kolegów i z czego to wynika.

Podstawą edukacji międzykulturowej jest nauka empatyzowania. Poprośmy więc polskich uczniów, by wyobrazili sobie, jak oni by się czuli, gdyby musieli nagle zostawić wszystko to, co znają i pojechać do nowego kraju, gdzie nie znają języka czy zwyczajów. To jest pierwszy krok, który później można wykorzystać do dawania sprawczości polskim uczniom. W momencie, gdy uczniowie będą próbowali wczuć się w rolę swoich ukraińskich kolegów i koleżanek, mogą im zacząć przychodzić do głowy potrzeby tych osób, które przyjeżdżają.

Wtedy łatwiej polskim uczniom będzie się zaangażować w pomaganie.
Tak, w dzieciach rodzi się sprawczość i chęć pomagania. Poza tym nie czują się zostawione gdzieś z boku, ale odgrywają bardzo ważną rolę w procesie przyjmowania dzieci z Ukrainy.

W jaki sposób polskie dzieci mogą się zaangażować?
Można na przykład przygotować zestaw obrazków, piktogramów, które porozkleja się po szkole z podpisem w języku ukraińskim i w ten sposób pomóc uczniom, którzy przybywają z Ukrainy.

Ciekawym pomysłem byłoby wprowadzenie roli ucznia-przewodnika, a więc trochę taki tutoring uczniowski. Można na przykład zapytać w klasie, czy są osoby chętne, które by chciały wesprzeć nowego kolegę czy koleżankę i oprowadzić go/ją po szkole, razem siedzieć, wytłumaczyć plan lekcji, pokazać gdzie i co jest w szkole. Ważne jest angażowanie polskich uczniów w takie inicjatywy, bo w ten sposób możemy także zapewnić poczucie bezpieczeństwa u dzieci ukraińskich.

W jaki sposób możemy jeszcze dawać uczniom przybywającym z Ukrainy poczucie bezpieczeństwa i wdrażać ich w życie szkoły? Co w tym zakresie mogą zrobić nauczyciele?
Nauczyciele, jeśli nie mają wykształcenia psychologicznego, nie powinni próbować terapeutyzować tych dzieci. To nie jest zadanie dla nauczycieli, można w ten sposób zrobić uczniowi krzywdę.

Jest dużo czynników, na które powinniśmy zwrócić uwagę. Jednym z nich jest liczba dzieci. Idealnym rozwiązaniem byłoby spotkanie się z rodzicami ucznia, a także tłumaczem i porozmawianie o wcześniejszych doświadczeniach edukacyjnych dziecka. Warto dowiedzieć się również, jak wygląda ukraiński system szkolnictwa. Można wykorzystać doświadczenie nauczycielek, które przyjechały do Polski z Ukrainy.

A co musiałoby się zadziać po takiej rozmowie?
Należałoby wprowadzić takiego ucznia w życie klasy i szkoły. Polskie prawo daje możliwość umieszczania dzieci cudzoziemskich w oddziałach przygotowawczych i to jest bardzo dobre rozwiązanie, bo one mogą się tam oswoić z edukacją we własnym gronie. Na razie jednak widzę, że uczniowie są – mówiąc brzydko – upychani do poszczególnych klas. To może dezorganizować funkcjonowanie dzieci zarówno cudzoziemskich, jak i polskich. Pamiętajmy, że nie wiadomo, jak długo Ukraińcy będą musieli tu pozostać. Wydaje mi się, że pod koniec kwietnia możemy być w bardzo trudnej sytuacji.

Dlaczego?
Wśród osób pochodzących z Ukrainy jest przekonanie, że oni Wielkanoc spędzą już w domu, ale to może się nie wydarzyć i wtedy zarówno dzieci, jak i rodzice będą przeżywać duży stres, rozczarowanie, pojawi się dużo dylematów, czy zostawać w Polsce, czy jechać gdzieś indziej. Poza tym polskie społeczeństwo, które teraz rzuciło się do pomagania, doświadczy zapewne wypalenia i rezygnacji.

Wypalenia mogą doświadczyć też nauczyciele.
Tak, bo oni nie są wolontariuszami i nie mogą nagle powiedzieć, że nie przyjdą do pracy. Jednak ten trudny moment można wykorzystać do poznania siebie nawzajem. W kwietniu obchodzimy Wielkanoc, najpierw katolicką, później prawosławną. Można więc powymieniać się zwyczajami, zobaczyć co jest takie samo, a co inne. Chociaż zasadniczo mówienie o folklorze czy tradycji nie jest najlepszym rozwiązaniem do poznawania innych kultur.

Nie jest?
Kultura to jest tylko jeden z aspektów naszej tożsamości. Oczywiście jest on ważny, ale mówienie o plemionach czy przyjście w wyszywanej koszuli, nie sprawia, że jakoś lepiej poznajemy kulturę ukraińską. Lepiej porozmawiać o zwykłych, codziennych rzeczach. Można na przykład zapytać o kulturę popularną, zamiast o folklor czy wieszczów Ukrainy.

Po przybyciu uczniów ukraińskich do polskich szkół może pojawić się sporo barier. Jedną z nich jest bariera językowa. W jaki sposób ją pokonać?
W przypadku starszych uczniów – większość z nich ma telefony i może używać translatorów. To dogadanie się nie jest więc takie trudne. Młodsze dzieci mogą z kolei używać obrazków czy piktogramów. Uczniowie z pierwszych klas szkoły podstawowej bardzo szybko się dogadują i łapią wspólny język. Myślę więc, że dzieciom ukraińskim dość szybko uda się nawiązać kontakt z polskimi rówieśnikami.

Powinniśmy też pamiętać, że dla uczniów ukraińskich czy białoruskich znacznie większym wyzwaniem jest pisanie, niż mówienie. Wielokrotnie widziałam zaskoczenie nauczycieli, którzy tłumaczyli, że dziecko mówi po polsku i wszystko rozumie, ale ze sprawdzianów dostaje ciągle jedynki. Dzieje się tak, ponieważ nie czyta w języku polskim i musi nauczyć się zupełnie nowego alfabetu. Lepiej więc w pierwszych miesiącach raczej wprowadzać proste komunikaty i robić to werbalnie, a nie pisemnie.

Po pierwszej fali pomagania zaczynają pojawiać się narracje antyuchodźcze, mówiące o tym, że Ukraińcy zabiorą nam pracę albo że dzieci ukraińskie dostają dużo więcej, niż dzieci polskie. W jaki sposób reagować na takie komunikaty i jak wyjaśniać je dzieciom, by najmłodsi ich nie powielali?
Pierwsze i najważniejsze pytanie, które powinniśmy zadać dziecku, to jest pytanie o źródło, a więc skąd dziecko ma takie informacje. Jeśli ono w domu słyszy coś takiego, to bardzo trudno będzie z tym dyskutować. Mówmy dzieciom, już od najmłodszych lat, by sprawdzały wiarygodność miejsc, z których czerpią wiedzę.

W tym wszystkim bardzo ważna jest rola nauczyciela. Wiadomo, że uczniowie z Ukrainy mają obecnie pilniejsze potrzeby, ale nie możemy też zapominać o dzieciach polskich. Myślę, że po sprawdzeniu źródeł takich komunikatów, o których Pani wspominała i zobaczeniu, że one nie są wiarygodne, da się wytłumaczyć dzieciom, na czym polegają te mechanizmy. One służą temu, by nas ze sobą skłócić.

A jakie problemy mogą pojawić się w związku z wielokulturowym społeczeństwem w szkołach?
Wielokulturowość nie jest idealnym stanem, w którym wszyscy i zawsze się ze sobą dogadujemy. Trzeba otwarcie powiedzieć dzieciom polskim, że jako gospodarze decydujemy się pomóc Ukraińcom, ale to się też wiąże z pewnymi kosztami po naszej stronie. Rozmawiajmy więc o tym, że mogą pojawić się różnice kulturowe i napięcia z tym związane.

Naturalne jest to, że będziemy się docierać i nie powinniśmy idealizować tej sytuacji. W różnicach kulturowych warto zwracać uwagę na to, że czasami nieporozumienia międzykulturowe biorą się stąd, że my pewnym zachowaniom przypisujemy nasze kulturowe znaczenia, a one w innej kulturze mogą oznaczać coś zupełnie innego.

Co to może być na przykład?
Nie jestem specjalistką od kultury ukraińskiej, więc trudno mi powiedzieć o konkretnych przykładach, które mogą się pojawić. Warto zawsze, gdy mamy wątpliwości, dlaczego ktoś się zachował właśnie w taki sposób, po prostu dopytać. Mamy też do dyspozycji rodziców i całą rzeszę nauczycieli i nauczycielek z Ukrainy, którzy są ekspertami w swojej kulturze. Bardzo możliwe, że dziecko, zachowując się w określony sposób, nie ma żadnych złych intencji, tylko kulturowo jest tak uwarunkowane. Zadawajmy pytania. Próbujmy dowiedzieć się, co się kryje pod konkretnym zachowaniem. Nie osądzajmy. I uczulajmy też na to uczniów.

- - -
dr Marta Jadwiga Pietrusińska – pedagożka i socjolożka. Zajmuje się tematami migracji, edukacji międzykulturowej i obywatelskiej, a także działaniami równościowymi.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Edukacja

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na stronakobiet.pl Strona Kobiet