Z roku na rok drastycznie wzrasta liczba dzieci, których opiekunowie uchylają się od obowiązku ich szczepienia. A to oznacza wzrost zagrożenia epidemią. To efekt przede wszystkim wzmożonych działań tzw. ruchów antyszczepionkowych, działalność których budzi coraz większe kontrowersje.
W efekcie na koniec 2016 r. liczba dzieci, których rodzice odmówili ich zaszczepienia wyniosła w Małopolsce 1006, w całym kraju 21,5 tys. W 2015 r. w naszym regionie było ich 867, w Polsce 17 tys. W roku 2014 - odpowiednio 769 i 12 tys.
Resort zdrowia, chcąc zahamować ten niebezpieczny trend, który grozi nawrotem epidemii wielu ciężkich chorób, zlecił Głównemu Inspektorowi Sanitarnemu (GIS) opracowanie systemu rekompensat, wypłacanych rodzicom za ewentualne ciężkie niepożądane odczyny poszczepienne (NOP).
- Aktualnie badamy, jak analogiczne systemy sprawdzają się w innych krajach. Projekt powinien być gotowy po wakacjach - informuje Jan Bondar, rzecznik GIS. Program ma ułatwić uzyskanie odszkodowań przez rodziców, tym bardziej, że potrzebują oni pieniędzy na leczenie. Obecnie mogą walczyć o nie na drodze sądowej, ale trwa to latami i szanse na wygraną z potężnymi firmami farmaceutycznymi nie są duże. - Rocznie notuje się w Polsce kilka przypadków ciężkich NOP-ów, tj. takich, w których dziecko doznało poważnego uszczerbku na zdrowiu - zauważa Bondar.
Dane GIS-u mogą być jednak nieco zaniżone. W Małopolsce przez cały rok 2016 do kwietnia b.r. stwierdzono 3 takie przypadki, w 2015 - 2, w 2014 -1. Nie zmienia to jednak faktu, że problem dotyczy niewielkiej liczby dzieci. - Szczepionki podlegają bardzo rygorystycznym wymogom i z pewnością są bezpieczne. Ale nie ma na świecie leku, który podawany rokrocznie milionom pacjentów nie wywołałby u któregoś osobistej, niespotykanej wcześniej reakcji - podkreśla rzecznik. Zaznacza, że czasami winni są rodzice, którzy nie informują lekarza o reakcjach alergicznych u swych pociech. Może się też zdarzyć, że pielęgniarka, szczepiąc malucha, wbije igłę w niewłaściwe miejsce i uszkodzi nerw.
Ale koncepcja resortu nie wszystkim się podoba. Kategorycznie krytykuje go prof. Andrzej Radzikowski, ekspert d.s. szczepień ochronnych dzieci. - System odszkodowawczy może paradoksalne okazać się metodą rozpropagowywania teorii o rzekomej szkodliwości szczepionek i tym samym przynieść odwrotne rezultaty - argumentuje profesor.
Rząd jednak coś robić musi. Tym bardziej, że stosowane dotychczas sankcje okazują się nieskuteczne. W 2016 roku wojewoda małopolski wydał 11 postanowień o nałożeniu grzywny( 500 zł) celem wykonania obowiązku szczepienia. Niestety, nikt się do tego nie zastosował i tylko 2 osoby grzywnę zapłaciły, a komornik ściągnął należności ledwie w jednym przypadku. W 2015 roku postanowień było 39, 2 osoby zaszczepiły dzieci, grzywnę zapłaciło 8 osób, część w wyniku egzekucji komorniczej. Konkretne stanowisko w tej sprawie zajął samorząd lekarski. 7 lipca b.r. r Prezydium Naczelnej Rady Lekarskiej zaapelowało o podjęcie prac legislacyjnych zmierzających do wprowadzenia obowiązku przedstawienia przed przyjęciem do żłobka, przedszkola oraz szkoły zaświadczania potwierdzającego wykonanie u dziecka szczepień obowiązkowych.
Wzrost liczby nieszczepionych dzieci jest trendem światowym i rządy poszczególnych państw, chcąc temu przeciwdziałać podejmują rozmaite kroki. Np. w Niemczech - po epidemii odry sprzed 2 lat - wprowadzono kary finansowe. We Włoszech dzieci bez szczepień nie są przyjmowane do przedszkola ( z wyłączeniem, rzecz jasna tych, które z przyczyn zdrowotnych są z nich zwolnione).
W Australii niezsubordynowani rodzice tracą prawo do niektórych zasiłków. A do wielu amerykańskich uczelni przyjmowani są tylko studenci z pełnymi szczepieniami.
Follow https://twitter.com/dziennipolski