Ruszył proces pani Iwony, która nie zaszczepiła dziecka. Protest przed sądem
Pani Iwona spod Gniewkowa nie zaszczepiła swojej córeczki. Właśnie ruszył jej proces w sprawie ograniczenia władzy rodzicielskiej. Przed sądem protestują przeciwnicy obowiązkowego szczepienia dzieci.
- Nie zgodziłam się na zaszczepienie Wandy po tym, co po szczepieniu przeszła moja pierwsza córka. Po prostu bałam się - tłumaczyła nam przed miesiącem pani Iwona. Opowiadała o skokach gorączki, omdleniach, drgawkach i bezdechach, które dopadały jej córkę.
Sprawę do inowrocławskiego sądu skierował dyrektor gniewkowskiej przychodni. Zgłosił zawiadomienie o możliwości narażenia dziecka na utratę zdrowia lub życia. - Zrobiłem to w trosce o dobro dziecka - podkreślał dyrektor. Sprawy nie chciał komentować. - Poczekajmy na rozstrzygnięcie sądu - zachęcał.
Stop NOP pod sądem
W środę rozpoczął się proces w sprawie ograniczenia jej władzy rodzicielskiej. Pod inowrocławskim sądem zebrali się przeciwnicy obowiązkowego szczepienia dzieci, którzy protestują w obronie pani Iwony.
- Zgromadziliśmy się tutaj, żeby zaprotestować przeciwko ingerencji w prawa i autonomię rodziny, która doświadczyła powikłań poszczepiennych u starszego dziecka. Matka nie chciała zgodzić się na zaszczepienie noworodka, gdyż była w trakcie antybiotykoterapii, była przeziębiona. Rodzina, która drżała o zdrowie swojego dziecka została ukarana za to skierowaniem ich do sądu rodzinnego - mówiła do zebranych Justyna Socha, wiceprezes stowarzyszania Stop NOP. Przypomniała, że w wielu krajach europejskich nie szczepi się noworodków. - Rodzice mają prawo odmówić tego szczepienia, mają prawo je odsunąć w czasie, mają prawo powiedzieć, że nie chcą go szczepić wcale. Nikt nie podważa ich rodzicielskiej decyzji. W naszym kraju panują pod tym względem zasady państwa totalitarnego - przekonywała.
"To jest absolutny skandal"
Pod sądem pojawiło się kilkadziesiąt osób z różnych stron Polski. Postanowili poświecić swój czas, aby wesprzeć panią Iwonę. - Oburza mnie sytuacja, w której wolność obywatelska, jaką jest wolność wyboru, jest łamana. Nadgorliwość lekarzy w przypadku tej sprawy spowodowała, że rodzice, którzy dbają o swoje dzieci mogą mieć ograniczone prawa rodzicielskie. Jest to sytuacja niespotykana w żadnym innym kraju - wyznaje Magdalena Waloch z Inowrocławia.
Anna Kubik-Kasprzykowska przyjechała aż z Gdańska. - Jestem tu, ponieważ moje dziecko przeszło bardzo poważne powikłania poszczepienne w postaci deminizacji mózgu oraz dwuletnich infekcji pneumokokowych po szczepionkach. Do tej pory zmagamy się ze skutkami. Wiem, jak szkodliwe mogą być szczepionki - przekonuje.
Pod sądem pojawił się również poseł Paweł Skutecki z Ruchu Kukiz'15. - To jest absolutny skandal, że komuś wpadło do głowy ograniczać prawa rodzicielskie ze względu na to, że rodzic ma obawy o zdrowie swojego dziecka. Jeśli teraz nie zareagujemy, to za chwilę sądy będą odbierały dzieci z zupełnie błahych powodów - mówi w rozmowie z "Pomorską". Zapewnia, że jako poseł dąży do tego, aby polskie prawo dostosować do standardów europejskich. - Tam szczepienia są zalecane, refundowane, ale nieobowiązkowe - podkreśla Skutecki.
Swoboda w zakresie szczepień
Po kilkugodzinnej rozprawie sąd podjął decyzję o odroczeniu rozprawy do 24 sierpnia. Pani Iwona po wyjściu z sali nie chciała rozmawiać z dziennikarzami.
Jej adwokat mecenas Arkadiusz Tetela również omówił komentarza do tej konkretnej sprawy. Stwierdził jedynie, że są orzecznictwa Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, które mówią o tym, iż przymus szczepień jest niezgodny z Europejską Konwencją o Ochronie Praw Człowieka. - Tymczasem u nas ciągle obowiązują obowiązkowe szczepienia. Rodzice, którzy spotykają się z powikłaniami, pozostają bez żadnego wsparcia. W większości krajów Unii Europejskiej obowiązuje swoboda w zakresie szczepień. Pytanie, jaki jest sens utrzymywania przymusu w Polsce - stwierdził i opuścił sąd.
Ruszył proces pani Iwony, która nie zaszczepiła dziecka. Protest przed sądem
Pani Iwona spod Gniewkowa nie zaszczepiła swojej córeczki. Właśnie ruszył jej proces w sprawie ograniczenia władzy rodzicielskiej. Przed sądem protestują przeciwnicy obowiązkowego szczepienia dzieci.
- Nie zgodziłam się na zaszczepienie Wandy po tym, co po szczepieniu przeszła moja pierwsza córka. Po prostu bałam się - tłumaczyła nam przed miesiącem pani Iwona. Opowiadała o skokach gorączki, omdleniach, drgawkach i bezdechach, które dopadały jej córkę.
Sprawę do inowrocławskiego sądu skierował dyrektor gniewkowskiej przychodni. Zgłosił zawiadomienie o możliwości narażenia dziecka na utratę zdrowia lub życia. - Zrobiłem to w trosce o dobro dziecka - podkreślał dyrektor. Sprawy nie chciał komentować. - Poczekajmy na rozstrzygnięcie sądu - zachęcał.
Stop NOP pod sądem
W środę rozpoczął się proces w sprawie ograniczenia jej władzy rodzicielskiej. Pod inowrocławskim sądem zebrali się przeciwnicy obowiązkowego szczepienia dzieci, którzy protestują w obronie pani Iwony.
- Zgromadziliśmy się tutaj, żeby zaprotestować przeciwko ingerencji w prawa i autonomię rodziny, która doświadczyła powikłań poszczepiennych u starszego dziecka. Matka nie chciała zgodzić się na zaszczepienie noworodka, gdyż była w trakcie antybiotykoterapii, była przeziębiona. Rodzina, która drżała o zdrowie swojego dziecka została ukarana za to skierowaniem ich do sądu rodzinnego - mówiła do zebranych Justyna Socha, wiceprezes stowarzyszania Stop NOP. Przypomniała, że w wielu krajach europejskich nie szczepi się noworodków. - Rodzice mają prawo odmówić tego szczepienia, mają prawo je odsunąć w czasie, mają prawo powiedzieć, że nie chcą go szczepić wcale. Nikt nie podważa ich rodzicielskiej decyzji. W naszym kraju panują pod tym względem zasady państwa totalitarnego - przekonywała.
"To jest absolutny skandal"
Pod sądem pojawiło się kilkadziesiąt osób z różnych stron Polski. Postanowili poświecić swój czas, aby wesprzeć panią Iwonę. - Oburza mnie sytuacja, w której wolność obywatelska, jaką jest wolność wyboru, jest łamana. Nadgorliwość lekarzy w przypadku tej sprawy spowodowała, że rodzice, którzy dbają o swoje dzieci mogą mieć ograniczone prawa rodzicielskie. Jest to sytuacja niespotykana w żadnym innym kraju - wyznaje Magdalena Waloch z Inowrocławia.
Anna Kubik-Kasprzykowska przyjechała aż z Gdańska. - Jestem tu, ponieważ moje dziecko przeszło bardzo poważne powikłania poszczepienne w postaci deminizacji mózgu oraz dwuletnich infekcji pneumokokowych po szczepionkach. Do tej pory zmagamy się ze skutkami. Wiem, jak szkodliwe mogą być szczepionki - przekonuje.
Pod sądem pojawił się również poseł Paweł Skutecki z Ruchu Kukiz'15. - To jest absolutny skandal, że komuś wpadło do głowy ograniczać prawa rodzicielskie ze względu na to, że rodzic ma obawy o zdrowie swojego dziecka. Jeśli teraz nie zareagujemy, to za chwilę sądy będą odbierały dzieci z zupełnie błahych powodów - mówi w rozmowie z "Pomorską". Zapewnia, że jako poseł dąży do tego, aby polskie prawo dostosować do standardów europejskich. - Tam szczepienia są zalecane, refundowane, ale nieobowiązkowe - podkreśla Skutecki.
Swoboda w zakresie szczepień
Po kilkugodzinnej rozprawie sąd podjął decyzję o odroczeniu rozprawy do 24 sierpnia. Pani Iwona po wyjściu z sali nie chciała rozmawiać z dziennikarzami.
Jej adwokat mecenas Arkadiusz Tetela również omówił komentarza do tej konkretnej sprawy. Stwierdził jedynie, że są orzecznictwa Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, które mówią o tym, iż przymus szczepień jest niezgodny z Europejską Konwencją o Ochronie Praw Człowieka. - Tymczasem u nas ciągle obowiązują obowiązkowe szczepienia. Rodzice, którzy spotykają się z powikłaniami, pozostają bez żadnego wsparcia. W większości krajów Unii Europejskiej obowiązuje swoboda w zakresie szczepień. Pytanie, jaki jest sens utrzymywania przymusu w Polsce - stwierdził i opuścił sąd.
Ruszył proces pani Iwony, która nie zaszczepiła dziecka. Protest przed sądem
Pani Iwona spod Gniewkowa nie zaszczepiła swojej córeczki. Właśnie ruszył jej proces w sprawie ograniczenia władzy rodzicielskiej. Przed sądem protestują przeciwnicy obowiązkowego szczepienia dzieci.
- Nie zgodziłam się na zaszczepienie Wandy po tym, co po szczepieniu przeszła moja pierwsza córka. Po prostu bałam się - tłumaczyła nam przed miesiącem pani Iwona. Opowiadała o skokach gorączki, omdleniach, drgawkach i bezdechach, które dopadały jej córkę.
Sprawę do inowrocławskiego sądu skierował dyrektor gniewkowskiej przychodni. Zgłosił zawiadomienie o możliwości narażenia dziecka na utratę zdrowia lub życia. - Zrobiłem to w trosce o dobro dziecka - podkreślał dyrektor. Sprawy nie chciał komentować. - Poczekajmy na rozstrzygnięcie sądu - zachęcał.
Stop NOP pod sądem
W środę rozpoczął się proces w sprawie ograniczenia jej władzy rodzicielskiej. Pod inowrocławskim sądem zebrali się przeciwnicy obowiązkowego szczepienia dzieci, którzy protestują w obronie pani Iwony.
- Zgromadziliśmy się tutaj, żeby zaprotestować przeciwko ingerencji w prawa i autonomię rodziny, która doświadczyła powikłań poszczepiennych u starszego dziecka. Matka nie chciała zgodzić się na zaszczepienie noworodka, gdyż była w trakcie antybiotykoterapii, była przeziębiona. Rodzina, która drżała o zdrowie swojego dziecka została ukarana za to skierowaniem ich do sądu rodzinnego - mówiła do zebranych Justyna Socha, wiceprezes stowarzyszania Stop NOP. Przypomniała, że w wielu krajach europejskich nie szczepi się noworodków. - Rodzice mają prawo odmówić tego szczepienia, mają prawo je odsunąć w czasie, mają prawo powiedzieć, że nie chcą go szczepić wcale. Nikt nie podważa ich rodzicielskiej decyzji. W naszym kraju panują pod tym względem zasady państwa totalitarnego - przekonywała.
"To jest absolutny skandal"
Pod sądem pojawiło się kilkadziesiąt osób z różnych stron Polski. Postanowili poświecić swój czas, aby wesprzeć panią Iwonę. - Oburza mnie sytuacja, w której wolność obywatelska, jaką jest wolność wyboru, jest łamana. Nadgorliwość lekarzy w przypadku tej sprawy spowodowała, że rodzice, którzy dbają o swoje dzieci mogą mieć ograniczone prawa rodzicielskie. Jest to sytuacja niespotykana w żadnym innym kraju - wyznaje Magdalena Waloch z Inowrocławia.
Anna Kubik-Kasprzykowska przyjechała aż z Gdańska. - Jestem tu, ponieważ moje dziecko przeszło bardzo poważne powikłania poszczepienne w postaci deminizacji mózgu oraz dwuletnich infekcji pneumokokowych po szczepionkach. Do tej pory zmagamy się ze skutkami. Wiem, jak szkodliwe mogą być szczepionki - przekonuje.
Pod sądem pojawił się również poseł Paweł Skutecki z Ruchu Kukiz'15. - To jest absolutny skandal, że komuś wpadło do głowy ograniczać prawa rodzicielskie ze względu na to, że rodzic ma obawy o zdrowie swojego dziecka. Jeśli teraz nie zareagujemy, to za chwilę sądy będą odbierały dzieci z zupełnie błahych powodów - mówi w rozmowie z "Pomorską". Zapewnia, że jako poseł dąży do tego, aby polskie prawo dostosować do standardów europejskich. - Tam szczepienia są zalecane, refundowane, ale nieobowiązkowe - podkreśla Skutecki.
Swoboda w zakresie szczepień
Po kilkugodzinnej rozprawie sąd podjął decyzję o odroczeniu rozprawy do 24 sierpnia. Pani Iwona po wyjściu z sali nie chciała rozmawiać z dziennikarzami.
Jej adwokat mecenas Arkadiusz Tetela również omówił komentarza do tej konkretnej sprawy. Stwierdził jedynie, że są orzecznictwa Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, które mówią o tym, iż przymus szczepień jest niezgodny z Europejską Konwencją o Ochronie Praw Człowieka. - Tymczasem u nas ciągle obowiązują obowiązkowe szczepienia. Rodzice, którzy spotykają się z powikłaniami, pozostają bez żadnego wsparcia. W większości krajów Unii Europejskiej obowiązuje swoboda w zakresie szczepień. Pytanie, jaki jest sens utrzymywania przymusu w Polsce - stwierdził i opuścił sąd.
Ruszył proces pani Iwony, która nie zaszczepiła dziecka. Protest przed sądem
Pani Iwona spod Gniewkowa nie zaszczepiła swojej córeczki. Właśnie ruszył jej proces w sprawie ograniczenia władzy rodzicielskiej. Przed sądem protestują przeciwnicy obowiązkowego szczepienia dzieci.
- Nie zgodziłam się na zaszczepienie Wandy po tym, co po szczepieniu przeszła moja pierwsza córka. Po prostu bałam się - tłumaczyła nam przed miesiącem pani Iwona. Opowiadała o skokach gorączki, omdleniach, drgawkach i bezdechach, które dopadały jej córkę.
Sprawę do inowrocławskiego sądu skierował dyrektor gniewkowskiej przychodni. Zgłosił zawiadomienie o możliwości narażenia dziecka na utratę zdrowia lub życia. - Zrobiłem to w trosce o dobro dziecka - podkreślał dyrektor. Sprawy nie chciał komentować. - Poczekajmy na rozstrzygnięcie sądu - zachęcał.
Stop NOP pod sądem
W środę rozpoczął się proces w sprawie ograniczenia jej władzy rodzicielskiej. Pod inowrocławskim sądem zebrali się przeciwnicy obowiązkowego szczepienia dzieci, którzy protestują w obronie pani Iwony.
- Zgromadziliśmy się tutaj, żeby zaprotestować przeciwko ingerencji w prawa i autonomię rodziny, która doświadczyła powikłań poszczepiennych u starszego dziecka. Matka nie chciała zgodzić się na zaszczepienie noworodka, gdyż była w trakcie antybiotykoterapii, była przeziębiona. Rodzina, która drżała o zdrowie swojego dziecka została ukarana za to skierowaniem ich do sądu rodzinnego - mówiła do zebranych Justyna Socha, wiceprezes stowarzyszania Stop NOP. Przypomniała, że w wielu krajach europejskich nie szczepi się noworodków. - Rodzice mają prawo odmówić tego szczepienia, mają prawo je odsunąć w czasie, mają prawo powiedzieć, że nie chcą go szczepić wcale. Nikt nie podważa ich rodzicielskiej decyzji. W naszym kraju panują pod tym względem zasady państwa totalitarnego - przekonywała.
"To jest absolutny skandal"
Pod sądem pojawiło się kilkadziesiąt osób z różnych stron Polski. Postanowili poświecić swój czas, aby wesprzeć panią Iwonę. - Oburza mnie sytuacja, w której wolność obywatelska, jaką jest wolność wyboru, jest łamana. Nadgorliwość lekarzy w przypadku tej sprawy spowodowała, że rodzice, którzy dbają o swoje dzieci mogą mieć ograniczone prawa rodzicielskie. Jest to sytuacja niespotykana w żadnym innym kraju - wyznaje Magdalena Waloch z Inowrocławia.
Anna Kubik-Kasprzykowska przyjechała aż z Gdańska. - Jestem tu, ponieważ moje dziecko przeszło bardzo poważne powikłania poszczepienne w postaci deminizacji mózgu oraz dwuletnich infekcji pneumokokowych po szczepionkach. Do tej pory zmagamy się ze skutkami. Wiem, jak szkodliwe mogą być szczepionki - przekonuje.
Pod sądem pojawił się również poseł Paweł Skutecki z Ruchu Kukiz'15. - To jest absolutny skandal, że komuś wpadło do głowy ograniczać prawa rodzicielskie ze względu na to, że rodzic ma obawy o zdrowie swojego dziecka. Jeśli teraz nie zareagujemy, to za chwilę sądy będą odbierały dzieci z zupełnie błahych powodów - mówi w rozmowie z "Pomorską". Zapewnia, że jako poseł dąży do tego, aby polskie prawo dostosować do standardów europejskich. - Tam szczepienia są zalecane, refundowane, ale nieobowiązkowe - podkreśla Skutecki.
Swoboda w zakresie szczepień
Po kilkugodzinnej rozprawie sąd podjął decyzję o odroczeniu rozprawy do 24 sierpnia. Pani Iwona po wyjściu z sali nie chciała rozmawiać z dziennikarzami.
Jej adwokat mecenas Arkadiusz Tetela również omówił komentarza do tej konkretnej sprawy. Stwierdził jedynie, że są orzecznictwa Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, które mówią o tym, iż przymus szczepień jest niezgodny z Europejską Konwencją o Ochronie Praw Człowieka. - Tymczasem u nas ciągle obowiązują obowiązkowe szczepienia. Rodzice, którzy spotykają się z powikłaniami, pozostają bez żadnego wsparcia. W większości krajów Unii Europejskiej obowiązuje swoboda w zakresie szczepień. Pytanie, jaki jest sens utrzymywania przymusu w Polsce - stwierdził i opuścił sąd.