Teresa Lipowska ma 85 lat, aktorką jest już 66 rok. Młodsi widzowie kojarzą ją z serialu "M jak miłość". Starsi pamiętają panią Teresę z choćby z "Rzeczpospolitej babskiej", "Katastrofy w Gibraltarze" czy "Rodziny Połanieckich". Przez niemal siedem dekad związana jest z filmem, telewizją, radiem i teatrem. Co robi w Busku-Zdroju?
- Odpoczywam. Przerwy między zdjęciami w "M jak miłość" wykorzystuję, by nabrać sił. Zresztą wątek Barbary Mostowiak jest już ograny i czasami trzeba pokazać ludziom kogoś innego, nie można zamęczać widzów jednym i tym samym. Więc zażywam tutaj chwili wytchnienia. W Warszawie muszę być cały czas pod telefonem, a w Busku mam czas tylko dla siebie - mówi Teresa Lipowska.
Teresa Lipowska odwiedzała Busko wielokrotnie
Buskie sanatorium odwiedza już 14 raz. To jej ulubione miejsce, świetnie się tu czuje i ma kilku przyjaciół. Wymienia dyrektora "Włókniarza" Jerzego Pamułę, pielęgniarkę oddziałową Stanisławę Musiał i jej męża, oraz znaną buską rodzinę Omastów. Zresztą jeden z jej najmłodszych przedstawicieli, Emil Omasta, prowadzi w "Włókniarzu" cenioną kawiarnię "Smak kawy i herbaty". Pani Teresa jest w niej częstym gościem.
- Ludzie w tym sanatorium są nieprawdopodobnie życzliwi, że nie wyobrażam sobie, że gdziekolwiek indziej mogłabym pojechać. Wszędzie wokół siebie widzę sympatię, uśmiechy. Jest cudownie. Mam tutaj kochanego pana doktora, Ryszarda Starnowskiego. O cokolwiek go poproszę, zawsze jest na "tak". Troskliwie się mną opiekuje. Może nie jest to taka opieka, jak nad własną żoną, ale nie narzekam - żartuje Teresa Lipowska.
Lata spędzone na scenie i przed kamerą telewizyjną robią jednak swoje i pani Teresa bywa często rozpoznawana na sanatoryjnych korytarzach. To pomaga, czy przeszkadza w wypoczynku?
- To zależy. Popularność bywa bardzo przyjemna. Często, gdy ktoś kulturalnie rozpocznie rozmowę, siadam z nim do kawy. Ale czasami bywa i tak, że ktoś z daleka krzyczy "ja panią znam, pani Basiu". Lubują się w tym szczególnie kuracjuszki. Podbiegają i wtedy jestem przytrzymywana, gnieciona, dotykana, wręcz obmacywana. To są minusy popularności. Można się do tego przyzwyczaić, ale do pewnego stopnia. Jednak nie denerwuję się z tego powodu. Gdyby moja kariera aktorska była nieudana, gdybym nie występowała w oglądanych filmach, nie byłoby tego wszystkiego - mówi.
Aktorka wykorzystuje każdą chwilę na zabiegi i regenerację
Pobyt w "Włókniarzu" pani Teresa traktuje ściśle leczniczo. 14 dni to stosunkowo krótki okres, jak na kuracjusza, dlatego każdy dzień stara się wykorzystać do maksimum. Pierwszą część dnia poświęca zabiegom, potem odpoczynek, następnie krótki spacer. Teresa Lipowska stara się unikać tak zwanego "sanatoryjnego życia". Żadnych potańcówek, jak najmniej spotkań towarzyskich. Te rzeczy zupełnie jej nie interesują. Dlatego po dwóch tygodniach może wyjechać z Buska odmieniona.
- Może nie na tyle, żeby znów czuć się jak 18-latka, lecz na pewno wypoczęta. Intensywny rytm zabiegów nie pozwala mi oglądać zbyt wiele w okolicy, ale widziałam, jak Busko zmieniło się w ostatnich latach. Byłam w nowym Parku Zdrojowym, w parku linowym "Małpi Gaj". Wdrapałam się też na najwyższe piętro tężni solankowej, co w moim wieku jest sporym osiągnięciem. Często spaceruję także z kijkami. Zresztą samo sanatorium "Włókniarz" jest ogromne, są tu kilometry korytarzy. Samo wchodzenie po schodach kilka razy dziennie dobrze buduje kondycję - opisuje.
Teresa Lipowska: Aktorstwo jest fascynujące
Po tylu latach kariery aktorskiej pani Teresa określa siebie, jako osobę spełnioną zawodowo.
- Zawsze chciałam być lekarzem pediatrą, ale, za namową mojej polonistki, w wieku 16 lat złożyłam dokumenty na studia aktorskie w Łodzi. Mając 20 lat byłam już po studiach. Wcześnie, bo wtedy, po wojnie, cykl edukacyjny był zupełnie inny niż dzisiaj. Po 66 latach kariery mogę na pewno powiedzieć, że zawód aktora mnie nie zawiódł. Kontakt z ludźmi, możność bycia co dzień kim innym, wcielanie się psychologiczne w różne postacie, to fascynujące. Ale jednocześnie trudne. Ludzie myślą, dosłownie, że aktor wyjdzie na scenę, podskoczy trzy razy i idzie do domu. To nie tak. Aktorstwo to wielogodzinne próby, dużo wyrzeczeń. Napięcia w rodzinie, bo ja przecież prowadziłam dom, wychowywałam syna, gotowałam, to było zawsze na pierwszym miejscu. A więc to niełatwy chleb - mówi Teresa Lipowska.
Szczególną satysfakcję sprawia jej to, że przez tyle lat jest aktywna zawodowo. Jak przyznaje, przez niemal siedem dekad nie było dnia, kiedy pozostawałaby bezrobotna.
- Myślałam, że na emeryturze się to zmieni, ale gdzie tam! Nie mogłam się opędzić od ofert. To miłe, tym bardziej, że ja nigdy nie byłam czołową aktorką, tak jak na przykład Krystyna Janda czy Magda Zawadzka. Ale, jeśli ciągle jestem angażowana do mniejszych czy większych ról, ludzie mnie pamiętają i rozpoznają, to dla mnie największy sukces. Nie byłam gwiazdą jednego sezonu, która nagle zgasła - wspomina aktorka.
Odpoczywająca w "Włókniarzu" Teresa Lipowska przekazuje wszystkim najserdeczniejsze życzenia wszelkiej pomyślności. - Pozdrawiam mieszkańców Buska-Zdroju i życzę im szczęśliwych i radosnych Świąt Wielkanocnych - podsumowuje.
Teresa Lipowska
O jej życiu, karierze, przemyśleniach związanych z aktorstwem możemy przeczytać w książce "Nad rodzinnym albumem". Znajdziemy w niej również refleksje na temat codziennych trosk i wielkiej miłości. Podróż w czasie ubarwiają dziesiątki zdjęć z jej rodzinnego albumu. Książkę napisała wspólnie z Iloną Łepkowską, jedną z najwybitniejszych polskich scenarzystek, z rąk której wyszły scenariusze znanych filmów i seriali. Były to między innymi "Kogel-mogel", "Galimatias, czyli Kogel Mogel II", "Klan", "Na dobre i na złe", "M jak miłość", "Korona królów".