Kobiety, mieszkające w oddalonych miejscowościach były załamane, podkreślały, że zaoferowano im pracę za najniższą krajową i jeżeli będą musiały zapłacić za dojazd kilkoma autobusami to praca zupełnie nie będzie się im opłacać. Jedna z bezrobotnych była tak zestresowana rozmową z pracownikami urzędu, że zemdlała i konieczne było wezwanie karetki pogotowia.
Powiatowy Urząd Pracy w Kielcach na zarzuty pań odpowiada, że wszystko odbywa się zgodnie z prawem. Giełda pracy polega właśnie na tym, że zapraszane są do urzędu grupy bezrobotnych i proponowana jest im dana praca. Jeżeli oferta nie zostanie przyjęta to taka osoba zostaje wyrejestrowana z grona bezrobotnych i traci prawo do wielu świadczeń.
OGLĄDAJ: WIADOMOŚCI ECHA DNIA NA TEN TEMAT
„Spędzili nas tu jak bydło”
- Spędzili nas jak jakieś bydło, stoimy przed jednym pokojem od rana, a urzędnicy wpuszczają nas pojedynczo, chyba tylko po to, by nas wszystkie zaszczuć - mówi Sylwia Kaleta z miejscowości Stachura w gminie Mniów.
- Wchodzimy do pokoju i dowiadujemy się, że albo przyjmujemy pracę jako krawcowe albo tracimy dostęp do ubezpieczeń i służby zdrowia. Moim zdaniem to wszystko robione jest po to, żeby zmalały słupki bezrobocia, bo każda osoba, które rezygnuje z tej oferty jest wyrejestrowywana. Dzięki temu bezrobocie maleje, bo nie figurujemy w rejestrze, ale my jesteśmy. Jesteśmy osobami fizycznymi, które nie będą pracowały u tej pani za takie pieniądze - podsumowuje pani Sylwia Kaleta i wyjaśnia, że stawka za godzine pracy w firmie w Mójczy wynosi 12 złotych brutto za godzinę.
Skończyła studia pielęgniarskie...
- Czuję się zmuszona, żeby podjąć tę pracę, bo sam dojazd autobusem z Bielin do Mójczy zajmie mi kilka godzin - mówi Dorota Fitz. Przymuszona do pracy krawcowej czuje się też Wioletta Banaśkiewicz z Zagnańska. - Nigdy nie pracowałam w zawodzie krawcowej. Po skończeniu szkoły zawodowej skończyłam ogólniaka, a potem studia pielęgniarskie i w tym zawodzie oczekuję pracy więc zupełnie nie rozumiem, po co mnie tutaj wezwano - mówi pani Wioletta. Inna kobieta wtrąca, że nie wie, czy da radę przyszyć guzika, nie mówiąc już o odpaleniu maszyny do szycia.- Ja chcę mieć wybór. Co to ma być? Obóz pracy? - pyta pani Dorota Fitz.
Urząd tłumaczy
Michał Gaweł, kierownik referatu kierownictwa pracy w Powiatowym Urzędzie Pracy w Kielcach wyjaśnia, że firma z Mójczy miała do zaoferowania trzy oferty pracy na stanowisko krawcowych. - Wzywaliśmy bezrobotnych zgodnie z danymi o kwalifikacjach poszczególnych osób na giełdę pracy po to , żeby w jednym miejscu odbył się proces rekrutacji. Pracodawca ustalał z bezrobotnymi, czy podejmą pracę, czy nie - mówił Paweł Gaweł. Kierownik wyjaśniał, że nie wyrejestrowano nikogo bez rozpatrzenia indywidualnej sytuacji osoby bezrobotnej, a jeśli chodzi o czas dojazdu do i z pracy to zgodnie z prawem, nie może on przekraczać trzy godziny dziennie. Jeżeli więc ktoś mieszka bardzo daleko od Mójczy to na pewno zostało to wzięte pod uwagę.
Ze stresu zemdlała
Takie argumenty absolutnie nie przekonują bezrobotnych pań. Jedna z kobiet tak bardzo przejęła się tym, że albo przyjmuje pracę krawcowej albo straci wszystkie świadczenia, że zemdlała podczas rozmowy i została zabrana do karetki pogotowia.