Spis treści
Tomasz Lis oskarżony naruszył nietykalność osobistą kobiet?
W środę Wirtualna Polska opublikowała fragmenty zeznań świadków w sprawie, która toczyła się przeciwko byłemu redaktorowi naczelnemu tygodnika „Newsweek Polska”. W cytowanych materiałach Tomasz Lis miał „złapać jedną z kobiet za twarz, przycisnąć do ściany i próbować pocałować ją w policzek”, choć próbowała ona się wyrwać.
Inne zeznania mówią o „próbach pocałowania kobiety w usta” mimo jej sprzeciwu, a także wybraniu jakom miejsce wykonania makijażu… sypialni Lisa, przez co współpracowniczka miała czuć się niezręcznie.
Kobiety, które miały doświadczać takich zachowań to współpracowniczki, które odpowiadały za tworzenie materiałów wideo wydawnictwa, konkretnie programu „Świat_pl”.
Były naczelny „Newsweeka” miał „rzucać głupie teksty”
Jedna z poszkodowanych zeznała, że cyklicznie rezygnowała z pracy nad programem, by unikać Lisa. Ich bezpośrednia przełożona została poproszona, by nadzorowała między innymi nakładanie makijażu naczelnego, gdyż ten miał „rzucać głupie teksty”.
Inne zdarzenia, które pojawiają się w zeznaniach ze śledztwa, to dotykanie włosów jednej z kobiet, czy też wkładania palców do dziur w spodniach na wysokości ud.
Te zeznania pochodzą z zakończonego postępowania przeciwko byłemu szefowi „Newsweeka”. Zostało ono umorzone, choć prokuratura jasno stwierdziła, że zachowanie Lisa „nie może zostać ocenione inaczej, niż w kategorii naruszenia nietykalności cielesnej”.
Dlaczego więc zakończono postępowanie? Z powodu przedawnienia. Prawo przewiduje, że karalność tego czynu upływa po roku od momentu, gdy pokrzywdzona osoba dowie się, kto jest sprawcą.
Mobbing w redakcji tygodnika „Newsweek Polska”?
Lis był także oskarżony o stosowanie mobbingu. Tu także śledczy nie dopatrzyli się przestępstwa, choć zeznania świadków mówiły wprost, że „takie zachowania naczelnego, jak opowiadanie homofobicznych i nieprzyzwoitych dowcipów, straszenie utratą pracy, trzymanie nóg na stole, tworzenie nieprzyjemnej atmosfery, mogły nosić znamiona mobbingu”.
Były szef „Newsweeka” zaprzeczał wszelkim zarzutom. Po publikacji tekstu w mediach społecznościowych zamieścił wpis z komentarzem.
„Zero tryumfalizmu ani satysfakcji. Raczej ulga. Decyzja o umorzeniu mojej sprawy to chwila radości dla moich najbliższych po tum jak przez dwa lata zafundowano im piekło, a teraz widać, że od początku mówiłem prawdę. To oni zasługują na przeprosiny i za ich cierpienia przepraszam. A za wielkie wsparcie w tym czasie ze strony masy zwykłych ludzi, serdecznie dziękuję. YNWA (You Will Never Walk Alone - red.)” – napisał Lis.
Współpracownicy Lisa skarżyli się na to, że wychodzili z kolegiów z płaczem, czuli się zaszczuci i mieli ataki paniki. Ostatecznie w maju 2022 roku przestał on być redaktorem naczelnym tygodnika „Newsweek Polska”, choć nie podano oficjalnych przyczyn.
Zastąpił go Tomasz Sekielski, który jednak pod koniec kwietnia ogłosił, że ustępuje ze stanowiska naczelnego pisma.
Tomasz Lis Odpowiada
Tomasz Lis pop południu opublikował kolejny wpis na platformie X, w którym obszerniej odniósł się do sprawy i odpierał zarzuty.
Dzisiejszy tekst w wp, to nic innego jak kolejna próba przykrycia nieprawdy, którą rozsiewali na mój temat przez 2 lata. Nie potwierdziły się żadne ze stawianych mi dwa lata temu zarzutów. 1. Nie było, tak jak mówiłem od początku, żadnego molestowania seksualnego. 2. Nie było, jak od początku mówiłem, żadnego mobbingu. Z tekstu opartego podobno na dokumentach śledztwa, do których nie miałem dostępu, wynika, ze mogłem się podobno dopuścić naruszenia czyjejś nietykalności cielesnej, choć i temu stanowczo i kategorycznie zaprzeczam. Na koniec, prokuratura, choć miała na zbadanie sprawy dwa lata, umorzyła sprawę, choć mogła mi przez te 2 lata postawić zarzuty. Państwo z wp nie mieli racji, fałszywie mnie oskarżyli, a dziś nie potrafią się z tym pogodzić i znowu próbują mnie linczować. Z dziennikarstwem to nie ma nic wspólnego. To tylko upokarzający dla nich akt kapitulacji - napisał Tomasz Lis.
Źródło: Wirtualna Polska