W sklepie, w kinie, w szkole, w gabinecie lekarskim, w parku, w autobusie, na dyskotece, na podwórku. Długo można by wymieniać. Słowami, gestami i rękami. W ostatnich tygodniach każdego dnia tysiące kobiet na Facebooku i innych mediach społecznościowych dokonywały swoistych coming out’ów, pisząc: „Ja też byłam molestowana”. O akcji głośno było nie tylko w sieci, pisano o niej również w prasie i mówiono w telewizji.
WYWIAD | MOLESTOWANIE NIE BYŁO U NAS NAGANNE, NAZYWALIŚMY TO KOŃSKIMI ZALOTAMI. CZAS TO ZMIENIĆ
#MeToo zrodziło się w Ameryce i zostało zainicjowane przez Alyssę Milano, aktorkę i piosenkarkę po skandalu, jaki wybuchł, kiedy to „New York Times” ujawnił brudne grzeszki hollywoodzkiego producenta Harveya Weinsteina, który - jak się nagle okazało - przez całe lata seksualnie molestował kobiety z branży filmowej.
#metoo | Aktorki Karina Kunkiewicz i Sylwia Gliwa o molestowaniu seksualnym w polskim showbiznesie
Źródło:
TVN
„Gdyby wszystkie kobiety, które były kiedyś molestowane seksualnie, napisały ‘ja też’ w swoich statusach, być może udałoby się pokazać ludziom, jaką skalę ma to zjawisko” - napisała w swoim statusie Milano. I się zaczęło! Do międzynarodowej akcji dołączyły też Polki. Znane, mniej znane i zupełnie nieznane. Niektóre swoje profile oznaczały jedynie hasztagiem, solidaryzując się z molestowanymi kobietami, inne wpisywały samą formułkę, jeszcze inne - i tych chyba było najwięcej - opisywały bardzo konkretne sytuacje, kiedy, gdzie i w jaki sposób doświadczyły seksualnej przemocy. Ta wstrząsająca kronika wskazywała przede wszystkim, że skala problemu jest ogromna, stwarzała wrażenie, że niemal wszystkie kobiety były molestowane. Przez kolegów z pracy. Sąsiadów. Rubasznych wujaszków. Ojców. A nawet osoby tak zwanego zaufania społecznego. Najbardziej porażające było jednak to, że trauma, jakiej doświadczyły w dzieciństwie i okresie dojrzewania, w wielu wypadkach pozostała w życiu dorosłym, kładąc się cieniem na ich relacjach i związkach. „Byłam bardzo młodą kobietą. Lekarz był docentem, teraz jest profesorem. Już wtedy był poważany, poleciła mi go rodzina. Ufałam mu, wierzyłam, że robi wszystko, żeby pomóc mi w problemie zdrowotnym. Przecież to znany lekarz - myślałam - nie mógłby mnie skrzywdzić, może mi się wydaje, może to moja wina? Jednak sposób, w jaki mnie badał, nie był związany z konieczną diagnostyką” - zwierzyła się jednemu z tygodników podróżniczka Martyna Wojciechowska. Wtórowała jej Paulina Młynarska, pisząc na swoim facebookowym profilu: „#jateż. I to wiele razy. W szkole było dopadanie rozbieranie dziewczynek w kiblu, strzelanie z biustonosza na korytarzu dla dorosłych: „końskiezalotychłopcytakmają”. Raz w Paryżu, wcześnie rano z nożem przy gardle, raz w biurze wpływowego producenta filmowego. W Dębkach na drodze do plaży - byłam w 6 mies. ciąży. Po ucieczce biegiem myślałam, że poronię. Rok temu na plaży w Azji, w biały dzień. Wczoraj na deptaku. Nie liczę obleśnych aluzji, komentarzy w pracy, wpisów w necie. Widzicie nasi i nie nasi mężczyźni, nam się to zdarza ciągle, regularnie. Tak często, że nawet tego nie rozpamiętujemy. Ale gdzieś w środku zostają ślady na zawsze. Kiedy popatrzycie na liczbę wpisów pod hasztagiem #jatez, może spróbujecie postawić się w naszej, waszych dziewczyn, żon, mam, córek, koleżanek sytuacji. Zmiana na lepsze jest w Waszych rękach” - zaapelowała dziennikarka Paulina Młynarska.
Czasy, kiedy chłopak mógł poznać dziewczynę na ulicy minęły bezpowrotnie. Świat stał się czarno-biały
Celebrytki, jak Ilona Felicjańska, Dorota Naruszewicz, Małgorzata Halber. Dziennikarki, jak Karolina Korwin-Piotrowska, Iza Michalewicz, czy pisarki, jak Joanna Fabicka, która napisała: „Żadna znana mi kobieta nie jest, niestety, od tego wolna. Wiele z nas nie chce już wracać do tej ciemności. Ale ja wrócę na chwilę. #metoo. A innym, które milczą, mówię: to nie ty byłaś temu winna”. Aktorki, piosenkarki, pracowniczki reklamy, kobiety z biur czy sklepów. Niektóre dokonywały naprawdę szokujących wpisów. Inne wprost pisały o złości na same siebie: „Gdy znajomi mężczyźni postanowili mnie na siłę przytulić, choć nie miałam ochoty, ale nie potrafiłam odmówić, żeby ich nie urazić. Potem znów złościłam się na siebie, że nie powiedziałam „nie”. A przecież za każdym razem to na nich powinnam się złościć. I to dojmujące poczucie, że może nie mam racji, że może przesadzam, że może jakoś to wszystko sprowokowałam. I ten wstyd, który temu towarzyszy. I kiedy widzę te wszystkie statusy na Facebooku, to z jednej strony jest mi lżej, bo moje doświadczenia przestają być dziwaczne, ale z drugiej jestem przerażona, że tak wiele kobiet je ma” - to jeszcze jeden dojmujący przykład.
Wielu mężczyzn otwarcie solidaryzowało się z kobiecą akcją. Niektórzy pisali, że jest im zwyczajnie wstyd. Inni dokonywali własnych coming out’ów i ekspiacji, dokładnie przyznając, jakimi to tekstami częstowali kobiety, w jaki sposób się do nich zalecali, jakie to w ich wydaniu były awanse i jak to nie potrafili utrzymać przy sobie rąk, kiedy wypili kilka piw czy kieliszków wódki. Nie można było oprzeć się wrażeniu, że wielu z nich robiło z siebie biednych misiów, w szczerej naiwności zwierzając się „fejsbuczkowi”: „Bo ja myślałem, że to nie jest molestowanie”, jasno wskazując, że raczej w tych sytuacjach myśleniem nie mogli się akurat pochwalić.
CZYTAJ TEŻ | AKCJA #METOO. SEKSWORKERKA ZE SZCZECINA OPOWIADA O MOLESTOWANIU
Ale też - zgodnie z przysłowiem „Uderz w stół, a nożyce się odezwą”, na ostrą krytykę tej akcji nie trzeba było długo czekać. Głównie krytykę ze strony mężczyzn, ale nie tylko. Niektóre z kobiet też postanowiły pójść pod prąd. Znana blogerka Fit Matka Wariatka nie wahała się napisać, że nie widzi sensu w tej akcji. „ Z tego #MeToo, nie wynika kompletnie nic. Czy molestowanie zostało zgłoszone?” - pytała retorycznie. „Przykro mi, że to spotyka kobiety, ale same sobie na takie zachowania pozwalamy” - uznała. Monika Olejnik też zwracała uwagę, że nie należy przyjmować całej akcji bezkrytycznie, bo wśród kobiet, które były molestowane i mobbingowane czy gwałcone, były też takie, które chcą przez sekundę zaistnieć i mieć tę chwilę sławy. - Nie szalejmy, bo za chwilę będzie seksmisja i Juliusz Machulski nakręci drugą część - ironizowała.
Mężczyźni, którzy postanowili krytycznie skomentować akcję, rozpoczęli w miarę delikatnie, od klasycznego: „O co chodzi?” Inni uznali, że kobiety zawłaszczają problem, który ich - samców - też przecież dotyczy. Kiedy bagatelizowanie problemu nie zrobiło wrażenia, niektórzy zrazu zaczęli ubierać go w żart, inni postanowili bezpardonowo wyśmiać. Rozpoczęły się mało stosowne dowcipy na temat tych kobiet, które nigdy nie były molestowane? Czy przypadkiem nie poczują się mniej atrakcyjne od swoich koleżanek? Przybywało panów z dobrymi radami i pouczaniem, że to wszystko bierze się z typowego babskiego przewrażliwienia, czy braku dystansu, jaki cechuje żeńską część ludzkości. Im więcej jednak wpisów o molestowaniu kobiet pojawiało się w mediach społecznościowych, tym bardziej reakcje mężczyzn stawały się radykalne i bezkompromisowe. „Histeria”, „To wasza wina, po co nakładacie krótkie spódniczki i dekolty.” I w końcu argument ostateczny: „Dziś bycie molestowaną jest trendy”, czy też „Polskie kobiety uległy międzynarodowej histerii”. Akcję #MeToo dostrzegli publicyści związani z prawicą, pisząc o „amoku lewaków” i „paranoi”. I tak Łukasz Warzecha całkiem na poważnie zaczął zastanawiać się nad tym, jak powiedzieć kobiecie komplement albo czy przed zaproszeniem koleżanki na kawę trzeba będzie podpisać z nią pierwej szczegółową umowę. Nie mówiąc już o pójściu na randkę, której powinny towarzyszyć dokładnie ustalone warunki. Tylko że przykład, jaki podał był dość niefortunny - pisząc o brytyjskim pośle Danielu Kawczynskim, któremu brytyjska Izba Gmin wytknęła niewłaściwe zachowanie wobec jednej z kobiet pracujących w parlamencie. Dziennikarze podawali, że poseł w sposób skrajnie obślizgły miał wielokrotnie namawiać współpracowniczkę innej posłanki, aby poszła na randkę z bogatym zagranicznym biznesmenem, sugerując, że może to mu pomóc w uzyskaniu korzyści biznesowych.
Akcja #metoo | Aktorka Grażyna Wolszczak o molestowaniu seksualnym w polskim showbiznesie
Źródło:
TVN
Publicysta temat molestowania, jak zresztą niemal wszyscy i wszystko w Polsce w ostatnich czasach, sprowadził do polityki, wskazując, że dotyka on głównie „lewaków” czy feministki. Paradoksalnie Warzecha potwierdził swoją publikacją, że tym, co najbardziej pokazała akcja #MeToo, jest potrzeba zmiany podejścia do seksualnych przestępstw. Oraz, że wciąż są mężczyźni, którzy nie zauważają, że przekraczają granice, jak i tego, że kobietom z tym niekoniecznie musi być miło.
Na zewnątrz purytanie, w internecie bez skrupułów wysyłają nagie zdjęcia komuś, kogo nie widzieli na oczy
Ale ta akcja może też rodzić inne problemy. - Psychologowie już dwie dekady temu zwracali uwagę na to, że mieszkańcy zachodniego świata stali się tak wyczuleni na sygnały, które miałyby świadczyć o przekraczaniu granic, co spowodowało, że relacje między ludźmi stały się zaburzone - mówi psycholog Aneta Pietrzak. Sama przyznaje, że jako mała dziewczynka doświadczyła niepokojących sytuacji. - Ale czułam siłę od mojej mamy - mówi w rozmowie z „Polską”. - Pamiętam z dzieciństwa, że przy sklepie obok mojego bloku pewien dziadek sprzedawał warzywa, jakie wyhodował w swoim ogródku. Raz mnie zaczepił i powiedział: „Zabiorę cię na wycieczkę do lasu”. Sposób złożenia tej propozycji, jego mina, gesty, to wszystko było dla mnie obrzydliwe. To się po prostu czuło, nawet gdy dziecko niewiele rozumiało. Pobiegłam do domu i opowiedziałam o tym mojej mamie. Tak, jak stała, w kapciach wybiegła z domu, przed sklep i nie zwracając uwagi na ludzi, zwyzywała faceta, wołając, że ma się trzymać z daleka, że wezwie policję, że jest zboczeńcem - opowiada.
Jeśli więc dziecko nie mogło liczyć na mocną kobietę w swoim otoczeniu, na matkę, czy mężczyznę - ojca, który przecież mógłby dać w pysk namolnemu sąsiadowi, to traumę ono skrywało przez lata.
- Ale też mam wrażenie, że w tamtym czasie takich sytuacji było o wiele więcej. Na skwerach zaczajali się ekshibicjoniści. Dziewczynki, kobiety co i raz narażone były na niewłaściwe zachowania, podszyte erotyką zaczepki ze strony mężczyzn. Teraz takich obrazków już nie doświadczamy - mówi. Z drugiej strony dziś w wielu dużych zachodnich miastach - a celuje w tym zwłaszcza Londyn - charakterystyczne jest, że w miejskiej komunikacji nie patrzy się ludziom w oczy, nikt nie nawiązuje kontaktu wzrokowego, by nie być posądzonym nie tylko o nadmierną ciekawskość, ale też o seksualny podtekst. - Dotyczy to tak samo kobiet, jak i mężczyzn. Na wszelki wypadek obcy mężczyzna woli się nie uśmiechnąć do obcej kobiety - dodaje psycholożka. Wygląda na to, że czasy, kiedy można było poznać, czy poderwać dziewczynę/chłopaka na ulicy minęły bezpowrotnie. Świat stał się czarno-biały, a my purytańscy. Kobiety nie są otwarte na przyjęcie komplementu, mężczyźni nawet nie ważą się go wypowiedzieć. Są za to specjalne miejsca, portale randkowe, kluby dla singli, gdzie reguły gry są już inne.
**CZYTAJ TEŻ |
**
W internecie bez zbędnych skrupułów ludzie wysyłają własne nagie fotki komuś, kogo na oczy nie widzieli i nawet nie mogą być pewni, czy jego zdjęcia są prawdziwe. To schizofrenia, która może stać się absurdem, jeżeli w rzeczywistym świecie nie będzie można już nic. Spojrzeć na siebie, uśmiechnąć się, czy dotknąć.
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Wielki powrót Ireny Santor na salony! Wszyscy patrzyli tylko na nią | ZDJĘCIA
- Pogrzeb Jadwigi Barańskiej w USA. Poruszające sceny na cmentarzu | ZDJĘCIA
- Gojdź ocenił nową twarz Edyty Górniak. Wali prosto z mostu: "Niech zmieni lekarza!"
- Na górze paryski szyk, a na dole… Nie uwierzycie w to, jak Iza Kuna wyszła na ulicę!