- Wiele krzywdy wyrządzają nieprawdziwe informacje dotyczące szczepień. Powraca krztusiec i wrócą choroby, które zaczną zabijać dzieci. Jak wtedy będą się czuć ci rodzice, którzy nie zaszczepili dziecka? - grzmi prof. Alicja Chybicka, wrocławska posłanka Platformy Obywatelskiej, a jednocześnie lekarz.
Na Dolnym Śląsku swoich dzieci nie szczepią setki rodzin. Powód? Uważają, że szczepienia są dla dzieci... niebezpieczne.
Tymczasem lekarze podkreślają, że brak szczepień może doprowadzić do epidemii dawno niewystępujących chorób. Ich zdaniem, rodzice decydujący się na nieszczepienie swojego dziecka nie zdają sobie sprawy z zagrożenia.
- Zdecydowana większość osób, które rezygnują ze szczepień, nie ma wiedzy dotyczącej przebiegu chorób, przed którymi chronią szczepienia. Tę wiedzę czerpią tylko z książek, przez co wydaje się, że to zamierzchła przeszłość. Tymczasem do krajów z niedostatecznym wykonaniem szczepień wracają stare i groźne choroby. W ciągu ostatnich kilku miesięcy w Berlinie na odrę zachorowało 700 osób - mówi prof. Leszek Szenborn z Kliniki Pediatrii i Chorób Infekcyjnych Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu.
Dodajmy, że już dawno zdemaskowano jako całkowicie bezpodstawne straszenie autyzmem, który rzekomo pojawia się po szczepieniach. Niestety, nikogo nie da się siłą zmusić do myślenia. - Możemy jedynie ponaglać, przypominać i informować, czym jest szczepienie. Przecież nie weźmiemy dziecka z domu rodziców i nie przywiążemy do krzesła - rozkłada ręce Magdalena Mieszkowska z Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej we Wrocławiu.
Od 2014 roku wojewódzki sanepid we Wrocławiu prowadzi 304 sprawy dotyczące braku szczepień dzieci. W tym czasie do dolnośląskich sądów trafiło 8 spraw, tyle samo zakończyło się sukcesem - rodzice po naliczeniu grzywny stwierdzili, że wolą zaszczepić dziecko niż płacić kary.
Jednak w większości przypadków groźba kary finansowej nie zdaje egzaminu. Prawo nie jest egzekwowane, procedura doprowadzenia dziecka do przychodni może być bardzo skomplikowana.
Jak wygląda procedura? Rodzice przeciwni szczepieniom wzywani są do przychodni. Jeśli się nie pojawią, przychodnia informuje o tym powiatowego inspektora sanitarnego, a ten przekazuje informację do inspektora wojewódzkiego. Tam wyznaczony zostaje termin szczepienia. Później nakładana zostaje grzywna, a jeśli nie zostanie zapłacona, to wysyłane jest ponowne wezwanie do zapłaty. Od wszystkich decyzji można się odwołać.
- Zażalenie jest oddalane, znów informujemy o nałożonej grzywnie i obowiązku szczepienia dziecka. W takiej sytuacji rodzice składają zażalenie do ministra zdrowia, a ten je oddala. W końcu sprawa trafia do sądu, ale przez ten cały czas dziecko nie jest zaszczepione - przyznaje Magdalena Mieszkowska z wojewódzkiego sanepidu we Wrocławiu.
Lekarze alarmują, że brak szczepień wśród dzieci powoduje powrót takich chorób, jak krztusiec i odra - ta ostatnia gwałtownie zaatakowała w Niemczech. Tylko w ciągu ostatnich kilku miesięcy zachorowało 700 osób.
- Początkowo byli to azylanci, ale następnie ludność miejscowa. Odnotowano zgony z powodu zapalenia mózgu oraz liczne powikłania. W 25 proc. przypadków choroba przebiega z zagrażającymi zdrowiu i życiu powikłaniami - ciężkimi bakteryjnymi zakażeniami układu oddechowego i zapaleniem mózgu - wyjaśnia prof. Leszek Szenborn z Kliniki Pediatrii i Chorób Infekcyjnych Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu.
Wojewódzkie sanepidy szukają nowych rozwiązań dotyczących egzekucji prawa. W maju tego roku powiatowy sanepid w Ostrowi Mazowieckiej (woj. mazowieckie) wysłał do matki trójki dzieci pismo przypominające o tym, że „zaniedbanie wynikające z braku szczepień ochronnych może być przesłanką do ograniczeń w zakresie władzy rodzicielskiej, a nawet do pozbawienia tej władzy”. Od tego czasu minęło pół roku i sprawa nadal jest nierozwiązana.
Jeszcze inną drogą próbowały pójść władze Gdańska i Częstochowy, gdzie jednym z wymogów rekrutacji do miejskich przedszkoli i żłobków miało być zaświadczenie o tym, że dziecko jest szczepione. W Częstochowie uchwała przeszła, ale zakwestionował ją wojewoda, którego poparł Wojewódzki Sąd Administracyjny.
Taki system działa jednak w USA, gdzie bez posiadania kompletu szczepień dziecko nie zostanie wpuszczone na teren szkoły. - W USA wprowadzono sankcje polegające na tym, że nieszczepione dzieci nie mogą chodzić do publicznych szkół i przedszkoli. To słuszna droga. I znacznie lepsze rozwiązanie od zabierania dzieci rodzicom - mówi prof. Alicja Chybicka.
Zdaniem doktora nauk prawnych Ryszarda Balickiego z Uniwersytetu Wrocławskiego, ograniczenie dostępu do szkoły dla nieszczepionych dzieci byłoby niezgodne z prawem.
- W art. 70. konstytucji znajduje się zapis o obowiązku szkolnym. Zresztą byłaby to forma karania dzieci, a nie rodziców za ich zaniedbanie - tłumaczy dr Ryszard Balicki.
Natomiast dr Tomasz Pietrzykowski z Uniwersytetu Śląskiego przyznał w rozmowie z „Dziennikiem Zachodnim”, że „taki pomysł jest do przeprowadzenia, bo o złamaniu zasad konstytucji mówi się, gdy jakaś grupa jest dyskryminowana. W przypadku szczepień jest wręcz odwrotnie, bo chodzi o ochronę wspólnoty, o dobro wspólne”.
Zwolennikiem szczepień jest Marek Michalak. Rzecznik Praw Dziecka zauważa, że antyszczepionkowcy pomniejszają ich wartość jako ważnego działania profilaktycznego, zapobiegającego chorobom zakaźnym, traktując je jako niezrozumiały przymus ze strony państwa i nadmierną ingerencję w kompetencje rodzicielskie.
- Przeciwnicy szczepień podnoszą argumenty korzyści finansowych, jakie ze sprzedaży osiągają produkujące szczepionki koncerny farmaceutyczne, całkowicie deprecjonując ważną rolę prozdrowotną - ocenia Michalak.
Przeciwnicy szczepień odpowiadają, że znacznie groźniejsze jest powstawanie niepożądanego odczynu poszczepiennego (NOP), czyli objawów medycznych związanych czasowo ze szczepieniem.
„W latach 2003-2013, czyli w okresie, w którym wprowadzono na polski rynek wiele nowych szczepionek niemowlęcych (Hib, pneumokoki, meningokoki, rotawirusy, ospa wietrzna, grypa), lawinowo wraz ze wzrostem wyszczepialności wzrastała liczba hospitalizowanych niemowląt - w ciągu 10 lat o 52 proc. (ze 199 tys. do 320 tys. rocznie)” - czytamy na stronie internetowej Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Wiedzy o Szczepieniach STOP NOP, sugerującego szkodliwość szczepień.
Te zarzuty odpiera prof. Szenborn przypominając o epidemii ospy z 1963 r., gdy we Wrocławiu i okolicach zachorowało 90 osób, a kolejne 9 w innych częściach kraju (z czego 25 proc. niosących pomoc pracowników służby zdrowia). W wyniku zarażenia zmarło 7 osób. Nie można było czekać. W celu zahamowania epidemii wdrożono wtedy przymusowe szczepienia ochronne. By osiągnąć pozytywny skutek dla całego społeczeństwa nie wzięto pod uwagę stanu zdrowia szczepionych.
- W całej Polsce zaszczepiono 8,2 mln osób, co doprowadziło do szybkiego ustania zachorowań. W wyniku niepożądanego działania szczepień zmarło 9 osób. Jednak bilans jest oczywisty: z powodu choroby zmarło 7 na 99 zarażonych osób, a w związku ze szczepieniem średnio jedna na ponad 900 tys. - kończy prof. Szenborn.
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Pogrzeb Jadwigi Barańskiej w USA. Poruszające sceny na cmentarzu | ZDJĘCIA
- Gojdź ocenił nową twarz Edyty Górniak. Wali prosto z mostu: "Niech zmieni lekarza!"
- Na górze paryski szyk, a na dole… Nie uwierzycie w to, jak Iza Kuna wyszła na ulicę!
- Lidia Popiel wyjawia sekret o Bogusławie Lindzie. Tak naprawdę wygląda ich związek