FLESZ - Koronawirus w Polsce. Zachowajmy czujność i zdrowy rozsądek
Od trzech tygodni kobiety wychodzą na ulice, a Marta Lempart zapowiada, że to nie koniec. Co dalej ze strajkiem?
Naszą intencją nigdy nie było wychodzenie na ulice. To, że protesty rozlały się po całej Polsce, to że angażuje się w nie tak potężna armia kobiet jest wyłącznie skutkiem decyzji politycznej jednego człowieka, Jarosława Kaczyńskiego. Odpowiedzialność polityczna za strajki spoczywa na nim. Protesty wciąż trwają, choć przybierają inne formy, m.in. dlatego że policja zmienia podejście do osób strajkujących. Wiemy, że uczestniczki dotychczasowych marszów zaczynają same oddolnie organizować np. mniejsze blokady, zaczynają skupiać się także na wizualnych formach protestów.
To także jeden z elementów niezgody na to, jak zostałyśmy potraktowane i na to, jak ten proces orzekania i zabierania kobietom ich wolności przebiegał. Formy protestów na pewno będą się zmieniać, chociażby dlatego, że zmienia się sytuacja polityczna, nastawienie policji, zmienia się klimat polityczny, duże znaczenie ma również kwestia pandemii. Nie zmienia się to, że protestują wielkie miasta, co było widoczne od początku, ale protestują także mniejsze miejscowości. Przykładem w Małopolsce może być Kalwaria Zebrzydowska, w której w tym tygodniu odbędzie się pierwszy tego typu protest, kilka dni temu protestowała Mszana Dolna. Mamy więc do czynienia z rozlewaniem się strajku, a mieszkanki tych mniejszych miejscowości zdobywają się na odwagę i również chcą okazać swoją niezgodę na to, jak w Polsce wygląda sytuacja kobiet.
Nie Warszawa, Kraków, Wrocław a małe miejscowości mają stanowić o sile protestu?
W dużym mieście łatwiej o anonimowość, nie trzeba przejmować się, być może odmiennym, zdaniem sąsiadów. Dlatego o sile tego, co się dzieje teraz stanowią właśnie te mniejsze miejscowości. Te bardzo odważne osoby, które się tam spotykają, które mają odwagę, żeby przejmować mikrofon, żeby mówić swoje zdanie, ale także, żeby prowadzić stronę na Facebooku, żeby wywieszać flagi, zdjęcia na oknach swoich mieszkań, przeciwstawiać się i głośno mówić o swoich prawach - to jest w tym momencie siła Strajku. Ale też widzimy, że te kobiety i dziewczyny zaczynają szukać innych sposobów działania, powstają sieci wsparcia.
Myślę, że to, czego jesteśmy teraz świadkami to moment, w którym siłą Strajku Kobiet nie będą wyłącznie protesty, ale wszystkie kontakty, grupy, które się tworzą i które będą teraz działać. To jest też kierunek, jaki wyznaczyła Marta Lempart, a którego przejawem jest powstanie Rady Konsultacyjnej, która ma opracowywać propozycje działań również dla lokalnych grup. Pojawiają się także oferty wsparcia ze strony krajów Europy Zachodniej, zwłaszcza parlamentarzystek, które chcą zabiegać o prawa Polek. Myślę, że ten element łączenia się, sieciowania z zagranicą będzie miał znaczenie dla przyszłych losów strajkujących dziś kobiet.
Ogromne emocje, które były widoczne na początku, nieco już opadły. Pojawiają się natomiast działania, które mają stanowić podstawę do pracy nad rozwiązaniami. Czy to moment, w którym rewolucja zaczyna przeradzać się w politykę?
Mam nadzieję, że tak będzie. Mam nadzieję, że kobiety, które protestują będą szykować się do kolejnych zadań - to jest moje doświadczenie z protestów w Miechowie i Limanowej. Głos zabierały osoby, które do tej pory nie interesowały się polityką. Było tak do momentu, kiedy ta polityka nie przyszła po nie, dopóki nie okazało się, że decyzje, które zapadają w Warszawie będą miały znaczący wpływ na ich życie. Niby wszyscy o tym wiedzą, ale wiedzieć, a odczuć na własnej skórze, to są zupełnie inne sprawy. Mam nadzieję, że pojawia się wiele liderek i niekonieczne są to wyłącznie młode osoby.
Na protestach w Limanowej głos zabierały kobiety, które są już babciami i nie chcą, aby ich dzieci, wnuczki dorastały w zwaśnionej, poddanej silnej ideologizacji rzeczywistości. Kolejnym elementem tej walki będzie też inicjatywa ustawodawcza, która w najbliższych dniach będzie się materializowała, czyli porozumienie ruchów kobiecych i partii progresywnych. Będziemy zbierać podpisy pod komitetem ustawodawczym, a potem pod ustawą, która liberalizuje prawo aborcyjne. Być może znajdą się w niej także zapisy związane z edukacją seksualną, dostępem do antykoncepcji i potwierdzeniem, że my, kobiety, mamy prawa reprodukcyjne i one powinny być pod ochroną tak jak nasze zdrowie, bo są jego elementem.
Zarzewiem strajku była decyzja Trybunału zaostrzająca prawo aborcyjne, ale obecne postulaty znacznie poszerzyły krąg, każdy może zgłaszać swoje. Marta Lempart mówi, że nie ma wśród nich ważniejszych, poza głównym, dotyczącym dymisji rządu. Czy ta szeroka lista postulatów nie rozmywa idei protestów?
Jako polityczka nie chcę oceniać postulatów, które zgłasza strona społeczna, ani strategii, którą kieruje się Marta Lempart. Rozumiem natomiast potrzebę wielu postulatów, to konsekwencja wieloletniego pomijania praw kobiet przez państwo. Kiedy widzimy, jak państwo traktuje potrzeby związane np. z polityką opiekuńczą, kiedy widzimy, że na bardzo wielu polach to właśnie kobiety ponoszą najcięższe ofiary, a system tego nie zauważa, to absolutnie rozumiem potrzebę rozszerzania postulatów strajkowych.
Ale te postulaty już wyszły poza kwestie prawa kobiet.
Tak, pojawiają się też bardzo mocno kwestie związane z równouprawnieniem, z zaprzestaniem dyskryminowania osób nieheteronormatywnych. To odbicie tego, jak państwo traktuje mniejszościowe grupy społeczne. Najpierw trwała nagonka na tęczowe rodziny, gejów i lesbijki, teraz widzimy, że ta praktyka rozszerza się na kolejne grupy. Poszerzenie tych postulatów dla mnie także sygnałem, że kobiety, osoby strajkujące, którym do tej pory odmawiano roli politycznego podmiotu, chcą te prawa mieć. Dla mnie to bardzo jasny sygnał, że ta polityka, która do tej pory była, powinna się zmienić.
W związku ze wzrostem zachorowań, premier zasugerował przeniesienie protestu do sieci. Strajk się zastosuje do zaleceń premiera?
Protestujemy na różne sposoby - organizowane są m.in. blokady, przejazdy samochodowe i spacery. Uczestnicy i uczestniczki noszą maseczki, staramy się o zachowanie zasad bezpieczeństwa. Jednocześnie forma protestowania zależy od tego, jakie będą dalsze decyzje Jarosława Kaczyńskiego. Mogę chyba powiedzieć w imieniu wielu uczestniczek protestów: jesteśmy w stanie przestać protestować pod warunkiem, że podniesiona zostanie kwestia dostępu do zabiegu przerywania ciąży i zostanie rozwiązana po naszej myśli. To sytuacja, w której jest możliwa deeskalacja konfliktu. Nie jest jednak możliwy powrót do kolejnego kompromisu, który proponuje prezydent, bo to nie jest kompromis z nami a kompromis między Andrzejem Dudą, Jarosławem Kaczyńskim, Zbigniewem Ziobro, a episkopatem.
To oznacza, że protesty będą trwały dopóki nie zostanie wypracowany kompromis w tej kluczowej dla Strajku Kobiet kwestii?
Tak, choć te protesty będą przyjmowały różne formy. Wciąż czekamy na pełną informację na temat najbliższych tygodni i kolejnych obostrzeń, bo to też ważny element w planowaniu form protestów. Premier Morawiecki zarysował pewne etapy dochodzenia do kolejnych obostrzeń bądź ich zmniejszania, ale wciąż są to dosyć mgliste zapowiedzi. Trudno mi też dlatego wyrokować na temat form protestów w przyszłości.
- Rośliny antysmogowe - warto je mieć w swoim domu!
- Jak wyglądały mieszkania w PRL? Zobacz archiwalne zdjęcia
- Koronawirus w Polsce [DANE, MAPY, WYKRESY]
- Kinga Duda niczym Ivanka Trump. MEMY o córce prezydenta
- Spowiedź "Miśka". 10 szokujących fragmentów zeznań byłego lidera gangu kiboli Wisły
- Luksus po krakosku. TOP 15 najdroższych mieszkań
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Wielki powrót Ireny Santor na salony! Wszyscy patrzyli tylko na nią | ZDJĘCIA
- Pogrzeb Jadwigi Barańskiej w USA. Poruszające sceny na cmentarzu | ZDJĘCIA
- Gojdź ocenił nową twarz Edyty Górniak. Wali prosto z mostu: "Niech zmieni lekarza!"
- Na górze paryski szyk, a na dole… Nie uwierzycie w to, jak Iza Kuna wyszła na ulicę!