Spis treści
- Co to jest dwujęzyczność? Dzieci uczą się „przy okazji”
- Dwujęzyczność może być powszechna? Język nie może być „obcy”
- W języku trzeba się zanurzyć. Nauka powinna angażować zmysły
- Powszechna dwujęzyczność podbija przedszkola
- Dwujęzyczna odpowiedzialność. Zwróć na to uwagę
- Angielski w polskim domu. Mnóstwo plusów, ale są też minusy
Co to jest dwujęzyczność? Dzieci uczą się „przy okazji”
Dwujęzyczność dzieci (bilingwizm) jest naturalna, gdy rodzice posługują się różnymi językami i każde z nich zwraca się do dziecka w tym ojczystym. Możliwa jest też wielojęzyczność, gdy np. rodzice o różnym pochodzeniu mieszkają wraz z dzieckiem w kraju, w którym obowiązuje jeszcze inny język. Wtedy dziecko w domu słyszy dwa odmienne języki, a kolejny np. w przedszkolu czy szkole, w gronie rówieśników.
Taka nauka języków odbywa się naturalnie, bowiem dziecko jest „zanurzone” w języku i osłuchuje się z nim, chłonąc nie tylko akcent, gramatykę, ale i językowe konteksty umocowane w codzienności.
Na co zwracają uwagę psychologowie – często zdarza się, że dwu- albo wielojęzyczne dzieci zaczynają mówić nieco później niż ich rówieśnicy. Gdy już jednak zaczną – rozwój mowy przebiega sprawnie, a dziecko zręcznie „przełącza się” pomiędzy różnymi językami.
Dwujęzyczność może być powszechna? Język nie może być „obcy”
Znajomość języków obcych jest nie do przecenienia, nic więc dziwnego, że świadomi rodzice starają się stworzyć warunki do jak najlepszej i jak najszybszej nauki kolejnego języka. Do wczesnej edukacji w tym zakresie zachęca fakt, że małe dzieci uczą się chętnie, a ich umysły są chłonne. Co więcej, fachowcy podkreślają, że im wcześniej dziecko poznaje język obcy, tym ma większą szansę na „złapanie” właściwego akcentu.
I właśnie ten fakt chcą wykorzystać do nauki języka twórcy zdobywającego coraz większą popularność Międzynarodowego Programu Powszechnej Dwujęzyczności „Dwujęzyczne Dzieci / Bilingual Future”. Jak tłumaczy Waldemar Miksa, krajowy koordynator programu powszechnej dwujęzyczności, błędem jest nauka drugiego języka jako obcego – i zachęca właśnie do „zanurzenia” dziecka w kolejnym języku – celowo nie używając określenia „obcym”.
Powszechna dwujęzyczność zakłada wprowadzanie kolejnego języka już od... kołyski. Program zaś przygotowany jest zarówno do realizacji w domu, przez rodziców, jak i w placówkach opiekuńczo-edukacyjnych: w żłobkach i przedszkolach.
W języku trzeba się zanurzyć. Nauka powinna angażować zmysły
Czy to się sprawdza? Zwolennicy powszechnej dwujęzyczności zapewniają, że tak.
– Nasze mózgi od najmłodszych lat są zaprogramowane na chłonięcie języka, jego dźwięków i gramatyki. Podążając za potrzebami rozwojowymi dziecka, zapewniając mu bogate środowisko, w którym nauka odbywa się polisensorycznie, będziemy zaskoczeni, jak szybko dzieci prześcigną nas językowo – tłumaczy Elżbieta Rzeszutko, mama dwujęzycznych dzieci, autorka bloga mamtonakoncujezyka.pl.
Dlaczego więc wszyscy już teraz nie jesteśmy dwujęzyczni? Są dwie przyczyny – po pierwsze kultywujemy mylne przekonanie, że nauka języków jest trudna, a po drugie, nie jest znany powszechnie klucz do sukcesu. Tym kluczem jest właściwa metoda – taka, która umożliwia naukę kontekstową, angażująca wiele zmysłów, odpowiednio stopniująca trudności
– argumentuje Elżbieta Rzeszutko.
Powszechna dwujęzyczność podbija przedszkola
W programie powszechnej dwujęzyczności uczestniczy obecnie około 2000 placówek, a kolejne przymierzają się do wprowadzenia dwujęzycznych zajęć dla dzieci.
Waldemar Miksa, krajowy koordynator programu powszechnej dwujęzyczności zabiega o to, aby program był dostępny dla wszystkich dzieci, niezależnie od statusu materialnego ich rodziców – i do wprowadzania go „systemowo” w żłobkach i przedszkolach zachęca lokalne samorządy. I podkreśla, że to tym bardziej istotne, że według badań, dziś zaledwie 30% Polaków swobodnie komunikuje się w języku angielskim.
Argumenty te trafiły między innymi do samorządu wojewódzkiego na Podkarpaciu. W tym roku szkolnym uruchomiony został program „Dwujęzyczni od przedszkola”, który objął ponad 1000 dzieci z 25 podkarpackich przedszkoli.
Dwujęzyczna odpowiedzialność. Zwróć na to uwagę
– O dwujęzyczności albo wielojęzyczności mówimy, kiedy dziecko wychowuje się w środowisku, gdzie używane są co najmniej dwa języki. W tej sytuacji zachodzi naturalny mechanizm przyswajania języka lub języków. Dziecko spontanicznie uczy się kiedy, i jakiego kodu używać, aby było to zgodne z potrzebą komunikacyjną. Wszelkie sytuacje, kiedy rodzice, nie będąc native speakerami mówią do dziecka w obcym języku, są w wielu płaszczyznach niebezpieczne – ostrzega Justyna Leszka, logopeda i pedagog specjalny, która na co dzień pracuje z dziećmi w spektrum autyzmu i pod szyldem Fundacji „Nowa nadzieja” prowadzi bezpłatne konsultacje dla rodziców, którzy mają wątpliwości lub obawy związane z rozwojem dziecka.
– Jeśli mówimy o wczesnym wprowadzaniu nauki języka obcego – tam gdzie nie ma uzasadnionej potrzeby jego używania – należy zwrócić uwagę na to, czy dziecko opanowało adekwatnie do wieku język ojczysty. Obserwując pokolenie współczesnych nastolatków można zauważyć, że komunikatywny język angielski jest normą, ale poprawny język polski, narzędzie poznawania i rozumienia świata, jest zdegenerowany – podkreśla Justyna Leszka.
Angielski w polskim domu. Mnóstwo plusów, ale są też minusy
I ten pogląd podziela częściowo Agata – nauczycielka, mama 7-letniego Tobiasza.
– Mój mąż już jako młodszy przedszkolak intensywnie uczył się języka angielskiego, choć w czasach jego dzieciństwa było to rzadkością. Dziś swobodnie komunikuje się w tym języku. Ja zetknęłam się z językiem angielskim dopiero w szkole podstawowej i widzę, że moje kompetencje językowe kuleją. Dlatego chcieliśmy ułatwić naukę języka obcego naszemu synowi, właśnie zanurzając go w treściach anglojęzycznych. Przyniosło to wiele plusów, ale też ma zauważalne wady – zauważa mama 7-latka.
Jak mówi Agata, Tobiasz już jako niemowlę słuchał anglojęzycznych piosenek dla dzieci, potem rodzice włączali mu kreskówki wyłącznie po angielsku. Co ciekawe, chłopiec rozumiał oba języki – ojczysty i angielski, jednak wolał komunikować się po angielsku.
– W sumie nic dziwnego, wymowa angielska jest dla dziecka łatwiejsza. Z czasem Tobiasz równie chętnie mówił po polsku, jak i po angielsku, choć w przedszkolu porozumiewał się tylko po polsku. Bajki czy filmy do dziś wybiera w języku angielskim. Gdy się bawi – jego zabawki „mówią” w obu językach.
Jeszcze jakiś czas temu w rozmowie zastępował słowa polskie angielskimi, gdy nie pamiętał jakiejś nazwy. Minusem jest jednak to, że Tobiasz – już 7-latek, miewa problemy z polską gramatyką i stylistyką. Mylą mu się rodzaje, czasami budując wypowiedź, stosuje angielskie „kalki” – mówi Agata. – Wierzymy jednak, że ta nieco sztuczna dwujęzyczność ostatecznie wyjdzie naszemu synowi na dobre.
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Wielki powrót Ireny Santor na salony! Wszyscy patrzyli tylko na nią | ZDJĘCIA
- Pogrzeb Jadwigi Barańskiej w USA. Poruszające sceny na cmentarzu | ZDJĘCIA
- Gojdź ocenił nową twarz Edyty Górniak. Wali prosto z mostu: "Niech zmieni lekarza!"
- Na górze paryski szyk, a na dole… Nie uwierzycie w to, jak Iza Kuna wyszła na ulicę!